JustPaste.it

Liberalne media na Zachodzie odkryły ciemniackie oblicze Polaków

Liberalne media na Zachodzie odkryły ciemniackie oblicze Polaków podczas ŚDM. A Franciszek je zawiódł

 

fot. PAP/Darek Delmanowicz fot. PAP/Darek Delmanowicz

Zachodnie media wzięły na siebie leninowskie zadanie „pierekowki” polskiego społeczeństwa zgodnie z wizjami „lidera lewicy” Sławomira Sierakowskiego.

Za mało, zbyt miękko, za ostrożnie, zbyt powściągliwie – takie reakcje w liberalno-lewicowych mediach na wystąpienia papieża Franciszka w Polsce pojawiły się już 29 lipca. Przecież papież przyjechał do jaskini ciemnogrodu, więc powinien przede wszystkim rozjaśnić jej mroki. A ciemnogród to nie tylko społeczeństwo, ale i polski Kościół. Dlatego Irene Brickner w austriackim „Der Standard” napisała, iż to była „najtrudniejsza podróż Franciszka” od początku jego pontyfikatu. Właśnie ze względu na ciemnogród i potrzebę przełamania „skandalicznej” postawy polskiego rządu i społeczeństwa wobec tzw. uchodźców. Irene Brickner nie ma jednak złudzeń, że rząd Beaty Szydło coś zrobi w tej sprawie, więc wszystko to był raczej groch o ścianę. Przede wszystkim dlatego, że Polska nie chce być postępowa i cywilizowana. Właśnie to wytknął rządzącym ciemniakom w polskim rządzie i społeczeństwie autor (niepodpisany, ale to taki redakcyjny zwyczaj w tym tygodniku) manifestu w „The Economist”. Piszę o manifeście, bo taki tekst mogła napisać choćby Róża Luksemburg, o Fryderyku Engelsie nie wspominając. Albo mógł to napisać Robert Biedroń.

Anonim z „The Economist” nasłuchiwał, co na spotkaniach z papieżem Franciszkiem mówili polscy uczestnicy. I znalazł homofoba wśród wolontariuszy, mówiącego ponoć, że homoseksualizm to „choroba”. Ale co się dziwić, skoro wyśledzony przez Różę Luksemburg z „The Economist” został nawet biskup, mówiący o „krzyżowcach” i krytykujący multi-kulti. A trzeba przecież jeszcze pamiętać, że reakcyjne polskie duchowieństwo nie cierpi gender, zaś ciemniacki rząd Beaty Szydło zaprzestał finansowania przez państwo in vitro. I na taki grunt trafił w Polsce papież Franciszek, którego „lider lewicy” Sławomir Sierakowski (tak go właśnie nazywa Róża Luksemburg z brytyjskiego tygodnika) uznał za „naszego papieża”. I niestety „nasz papież” zawiódł, czego autor „The Economist” otwarcie nie mówi, bo ma jeszcze nadzieję. Ale absolutnie zawiódł polski Kościół i udowodnił, że wciąż jest ostoją ciemnoty oraz obskurantyzmu, podczas gdy „nasz papież” (koronny dowód „naszości” to przejażdżka Franciszka tramwajem po Krakowie) i katolicy oraz hierarchowie na Zachodzie są już dużo bardziej postępowi. I „nasz papież” wezwał ponoć polską ciemnotę do zmiany nastawienia do „uchodźców”, na co szanse są marne. Ale może po papieskim nauczaniu w Polsce przynajmniej jest szansa na dialog ciemnoty ze światem postępu w Polsce.

Małe postępowe manifesty dotyczące polskiego ciemnogrodu pojawiały się niemal każdego dnia na antenie i internetowej stronie Deutschlandfunk, czyli pierwszego programu niemieckiego radia publicznego. Podstawowym problemem w Polsce jest dla Deutschlandfunk nietolerancja wobec homoseksualistów, w Kościele „katolików niepożądanych” – jak to zgrabnie ujął na stronie radia Florian Kellermann. Wyśledził on w Krakowie grupę takich „niepożądanych katolików” (nazwali się „Wiara i Tęcza”), który próbowali podczas Światowych Dni Młodzieży znaleźć bratnie dusze pośród pielgrzymów i z nimi podyskutować w jednym z pubów. Kellermann wyśledził uczestnika spotkania mającego pretensje, że spotkanie „niepożądanych katolików” nie było częścią oficjalnego programu Światowych Dni Młodzieży, tylko musiało się odbywać w konspiracji. Ale wiadomo, wokół pełno homofobicznych księży i kleryków, nie wspominając o „cywilnych” homofobach, więc trzeba było zachować czujność. I w tym kontekście papież Franciszek zawiódł, bo właściwie nie bronił postępu i jego heroldów – co Florian Kellermann ze smutkiem skonstatował na zakończenie Światowych Dni Młodzieży. Chociaż pocieszyli go bracia w postępie z „Gazety Wyborczej” przekonani, że papież powiedział to, co trzeba, szczególnie w kwestii tzw. uchodźców („żadnych kompromisów”), ale ciemnota w rządzie i społeczeństwie udaje, że nie powiedział. Przy okazji Florian Kellermann wyśledził, że pisowskim siepaczom nie udało się przekonać papieża Franciszka, by zszedł do wawelskiej krypty, gdzie spoczywa prezydent Lech Kaczyński.

Mógłbym jeszcze długo cytować postępowe media z Europy i zza oceanu, w podobnym duchu jak te przywołane wcześniej wypowiadające się o Polsce w kontekście Światowych Dni Młodzieży i przesłania papieża Franciszka, ale to cokolwiek monotonne. Najważniejsze jest to, że w gruncie rzeczy nie mamy w mediach lewicowo-liberalnych do czynienia z dziennikarstwem, co niestety dotyczy też renomowanego kiedyś „The Economist”, lecz z inżynierią społeczną. Media te wzięły na siebie iście leninowskie zadanie „pierekowki” całego społeczeństwa, jak i poszczególnych dusz. Zadanie przekucia ciemnoty w jasność i postęp, zgodnie z wizjami m.in. „lidera lewicy” Sławomira Sierakowskiego. Tym mediom nie chodzi o to, by coś opisywać, lecz realizować w Polsce postępową inżynierię społeczną. Nie może być bowiem tak, że Polska pozostanie wyspą konserwatyzmu na morzu postępu, co przecież tak drażni Komisję Europejską czy Parlament Europejski. Polska musi być postępowa, czyli doświadczać wszelkich „uroków” postępu, bo niby dlaczego Polacy mieliby mieć lepiej. Pewnie z zamachami islamskich terrorystów włącznie, choć tego oczywiście nikt głośno nie mówi. To ma uzasadniać przemianę mediów w propagandowe tuby postępy i narzędzie postępowej inżynierii społecznej.

Na to wszystko w Polsce można i trzeba zareagować młodzieżowym powiedzeniem: „Na drzewo!”. Róbcie sobie leninowskie „pierekowki” u siebie. I róbcie z mediów tępe narzędzia inżynierii społecznej dla własnych odbiorców. Co nie oznacza, że oni faktycznie przestaną. Wręcz przeciwnie, im bardziej Polska będzie odstawać od ich modelu postępu, tym bardziej będzie atakowana. I to nie metodami dziennikarskimi czy publicystycznymi, lecz orężem postępu, czyli inżynierią społeczną. Chyba że tamte społeczeństwa dojdą do tych samych wniosków co Polacy, a to wcale nie wydaje się niemożliwe, gdy spojrzeć na to, co się ostatnio dzieje na Zachodzie, szczególnie we Francji i w Niemczech.

 

Źródło: Stanisław Janecki