JustPaste.it

Czy Europa wygra walkę z islamskim barbarzyństwem?

EUROPA WYRZEKAJĄC SIĘ WIARY - PRZEGRA Z ISLAMEM.
Uważam, że promotorem szatańskiej tezy dla Europy w brzmieniu "Bóg umarł" był Fryderyk Nietzsche i to od zachwytu jego filozofią rozpoczął się dla starego kontynentu okres zapaści. Jak sam powiada: "Najgorszą rzeczą, jaka spotkać by mnie mogła to możliwość, że pewnego dnia zostałbym uznany za świętego i - by tak rzec - wpisany do takiego czy innego kalendarza liturgicznego". Formułując myśl "Bóg umarł" Nietzsche - jak sam zresztą przyznaje w dziele "Wiedza radosna" - miał na myśli całość dziejowego doświadczenia Zachodu. Ta teoria rozwinięta zwłaszcza przez niemiecki nacjonalizm zaowocowała w całej Europie i nie tylko. Uwidacznia się to w całej rozciągłości w sporach i dyskusjach nowożytnego dyskursu filozoficznego i teologicznego (!): od "Spekulatywnego Wielkiego Piątku" Hegla, poprzez "Myślenie przeciw wartościom" Heideggera, "teologię śmierci Boga" w Stanach Zjednoczonych (np. Gabriel Vahanian) i Europie (np. Dorothee Soelle), "teologię końca ery religijnej", "a-teologię" postmodernizmu, do właściwej kondycji ponowoczesnej, idei "końca historii" i "końca nowoczesności" czy "końca człowieka".
Dziś wielu mieszkańców tego zeświecczonego kontynentu (Europy) nadal uważa się za "wierzących, w Polsce wciąż wielu ludzi "chodzi do kościoła" podczas, gdy w innych częściach Europy kościoły pustoszeją. Jak trafnie zauważył polski znawca twórczości Nietzschego Krzysztof Michalski, na pytanie o to kiedy "Bóg umarł" nie odpowie pomiar częstotliwości odwiedzin w kościele; sama częstotliwość praktyk religijnych nie świadczy ani o tym, że Bóg "żyje", ani o tym, że jest - jak ogłosił Nietzsche - "martwy". Nawet wówczas bowiem, gdyby wszystkie kościoły pozostały puste i nikt już nie wierzył żadnym doktrynom religijnym, Bóg pozostałby "żywy". Jaka prognoza dla Europy? Francuska filozof Chantal Millon-Delsol genialnie ją wyraziła: "Po walczącym ateizmie przyszła obojętność i pogarda wobec Boga. Ateizm walczący nie ma już sensu, bo straciły sens obrazy Boga i same instytucje 'zajmujące się transcendencją'. Nowoczesność wygrała więc, jak się wydaje, swą ostateczną walkę, gdyż jednym z jej celów było właśnie wyzwolenie ludzi od transcendencji powodującej ich alienację". Kultura chrześcijańska została zasymilowana i niemal zupełnie wchłonięta przez świecką, nowożytną zachodnią cywilizację i stała się niczym więcej niż jednym z jej "kulturowych artefaktów".
Na zakończenie tych rozważań chciałbym wspomnieć, że czytając linki internetowe w języku francuskim związane z tematem "śmierci Boga", natknąłem się na artykuł pt. "Bóg umarł, ale Allach żyje". I wbrew pierwszemu wrażeniu jego paradoksalności, w stwierdzeniu tym można odnaleźć znaną nam już logikę. Wobec tego, że dla większości Europejczyków Bóg jest "martwy", kwestia czy On istnieje i kim jest, nie ma właściwie znaczenia, ponieważ wydarzenie określane mianem "śmierci Boga" zachodzi nie w świecie nadzmysłowym, metafizycznym ale w codzienności właściwej człowiekowi europejskiemu. W tej sytuacji rozstrzygająca jest odpowiedź na inne pytanie, pytanie o to, co Europa będzie w stanie zaoferować w miejsce swego "umarłego" Boga w konfrontacji z rosnącym w siłę bogiem radykalnego, fundamentalnego, fanatycznego Islamu? Jeśli bowiem ktoś nie wierzy we własnego Boga, to jak mają w Niego uwierzyć inni? Jeśli odrzuca się podstawę wyznawanych przez siebie wartości, to jak mają się na niej oprzeć inni? Jak one mogą w ogóle obowiązywać, jeśli brakuje im jakiegoś absolutnego odnośnika, Boga-Absolutu? I wreszcie, czy w sytuacji duchowej i religijnej dzisiejszej Europy nie jest tak - co podkreślił Karl Barth, Karl Jaspers i Mikołaj Bierdiajew - to sama religia chrześcijańska, a nie jej wrogowie (tacy jak Nietzsche) jest przyczyna procesu nazywanego "śmiercią Boga" czyli "Bóg umarł" przez chrześcijaństwo i samych chrześcijan? Czy obecna sytuacja nie dowodzi, że to religia - co odnosi się w pierwszej kolejności do człowieka europejskiego i religii chrześcijan - jest najbardziej "bezbożnym" dziełem człowieka i nikt nie jest tak zagrożony utratą Boga, jak człowiek religijny ? Podczas gdy na fali powszechnego dzisiaj endyzmu głosi się postmodernistyczny "zmierzch bożyszcz" (jak wyraził się Nietzsche), nie jest takie oczywiste, że jacyś dawni "bogowie" nie powrócą do życia. Pytanie tylko - jacy ? "Pożegnanie z Bogiem", tak jak i "pożegnanie z diabłem" - jak ironizował kiedyś Kołakowski - nigdy bowiem nie jest ostateczne, a na tych którzy odrzucili jedynego Boga spada "deszcz nowych bogów". W miejsce odchodzących mitów i wiar rodzą się nowe wiary i nowe mity, "oświecone" namiastki i substytuty dawnych wiar i religii.
Czy zatem, zanurzeni w iluzji wielkiej fali laickiego świata, będziemy potrafili przeciwstawić się rosnącej wraz z nimi fali islamskich fundamentalizmów? Jakie czekają nas nowe wiary i nowi bogowie? Jaki Absolut będziemy zdolni przeciwstawić tym, którzy nie spekulują o "śmierci Boga" (islamistom), ale za swojego boga gotowi są oddać życie? Pytań jest doprawdy wiele.