Każdy chce odnosić swoje życiowe sukcesy, nie potrafiąc zaakceptować własnych porażek.
Zarówno do jednego, jak i drugiego trzeba umieć przyzwyczaić swoją psychikę psychikę i głowę.
Sukces uskrzydla, porażka skutecznie ucina te skrzydła bezpowrotnie. Do tych dwóch, jakże odmiennych, zdarzeniach równomiernie należałoby się odpowiednio przygotować. Nowa inicjatywa społeczna stara się przekuwać sukces w coś pozytywnego, czyli nauka na własnych lub cudzych błędów. FUCK UP NIGHTS to cykliczne spotkania, które mają na celu przedstawienie niepowodzeń zawodowych, by w przyszłości tych samych błędów nie popełniać.
W większym gronie łatwiej przełknąć tą jakże gorzką pigułkę. Sztuka pomyłek to rzecz wielce potrzebna i przydatna szkoła życia.
Tego typu spotkania dowodzą faktu, iż już samo opowiedzenie o przebytej porażce następuje bezcenne oczyszczanie się z destrukcyjnego myślenia osoby przegranej. Porażki mogą inspirować i wzbudza powszechną sympatie, dawać napęd do zmian. Największym błędem jest niepopełniania błędów.
Pomysł przybył z Meksyku, gdzie od 2012 roku ludzie szczerze opowiadają o swoich niepowodzeniach pod nazwą FUCK UP NIGHTS. Bo im większy sukces, tym więcej prób i błędów za nim stoi. Ekspert to ten, który popełnia wszystkie możliwe błędy. Czasem dopiero konkretne potknięcia konkretnego człowieka pomagają zobaczyć świat we właściwych proporcjach. Porażka wpisana jest w niemal każde autonomiczne działanie.
Błędy są naocznym dowodem tego, że żyjemy i się stale rozwijamy. Nauczeni od małego, że tylko my jesteśmy wspaniali i najlepsi we wszystkim, więc w wieku dorosłym, utwierdzamy się w tym przekonaniu jeszcze mocniej, że jesteśmy SUPER.