JustPaste.it

"Diabelskie Ziele"

 o tym, jak prasa i nylon odegrały haniebną rolę w kryminalizacji marihuany


Korzenie kryminalizacji marihuany sięgają wielu przyczyn — od Pancho Villi, przez interesy korporacji, po stary, dobry rasizm.

Jednym z mniej znanych aspektów tej historii jest rola, jaką sektor prasowy odegrał w demonizowaniu trawki, skłaniając ostatecznie prawodawców do przyjęcia szeregu surowych ustaw, które funkcjonując po dziś dzień zrujnowały życie milionów ludzi.

Gdy interesy federalnych służby antynarkotykowych wymagały przekonania Kongresu do zwiększenia nakładów finansowych przeznaczanych na wojnę z konopiami, przemysł prasowy pomagał rozbudzać strach przed tą rośliną. Wspólnym wysiłkiem, w kooperacji z branżą rolniczą, ówczesnym mediom udało się skutecznie wykreować wokół marihuany atmosferę paniki, której skutki okazały się bardzo długotrwałe.

Anslinger i Hearst

Wojna z marihuaną została zapoczątkowana przez kilku kluczowych graczy, z których każdy miał swój poczesny udziałów w oczernianiu trawki: najważniejszymi wśród nich postaciami byli rasistowski prohibicjonista Harry Anslinger i równie rasistowski magnat prasowy William Randolph Hearst. Historia kryminalizacji marihuany budowana rodziła się w sieci splątanych powiązań między Federalnym Biurem ds. Narkotyków, branżą prasową oraz przemysłem tekstylnym i papierniczym. Jak określił to John Lupien, założyciela konopnego startupu Bastcore, atak na marihuanę zapoczątkowany został "przez monopolistyczną chciwości i ekonomiczną niepewność kilku zagrożonych finansowo branż."

W 1930 roku, gdy widać już było oznaki końca prohibicji alkoholowej, Harry Anslinger został powołany na szefa nowo utworzonego Federalnego Biura ds. Narkotyków. Początkowo Anslinger nie uważał marihuany za narkotyk, a opisując ją jako nieszkodliwą. Jednakże już kilka lat później zdecydowanie zmienił melodię.

Na marginesie: jeśli zapytacie o te czasy typowego przeedukowanego palacza, z pewnością zostaniecie uraczeni teorią spiskową mówiącą, że magnat prasowy William Randolph Hearst wypowiedział wojnę marihuanie, mając na uwadze wyłącznie swoje bankowe saldo. Teoria ta głosi, że Hearst miał obawiać się wpływu popularności konopi przemysłowych na uszczuplenie jego zysków z produkcji pulpy drzewnej stosowanej w produkcji gazety. W rzeczywistości prawda nie jest jednak najwyraźniej tak prosta.

"Jest to często powielana historia" – mówi mi historyk David Nasaw, autor książki Szef: Życie Williama Randolpha Hearsta. "Niemniej jednak prowadząc badania, które były bardzo rozległe, nie znalazłem żadnych dowodów, które potwierdzałyby jej prawdziwość. "(co nie oznacza, że podaż konopi przemysłowych nie zagrażała wielu innym branżom – o tym dalej).

Hearst miał jednakże mnóstwo innych powodów do prowadzenia wojny przeciwko marihuanie. Podczas rewolucji meksykańskiej stracił około 800.000 akrów ziemi i 60.000 sztuk bydła w północnym Meksyku w wyniku działań Pancho Villi i Zapatystów, znanych ze swego upodobania do marihuany. Dodajmy to do dobrze udokumentowanego natywizmu i rasizmu Hearsta, zwłaszcza w stosunku do Meksykanów, a łatwo będzie nam zrozumieć, dlaczego jego sieć prasowa stała się tak chętnym sojusznikiem rządowej antymarihuanowej krucjaty.

Wiele tytułów należących do potentata zaczęło odmalowywać obraz marihuany jako napływającej zza południowej granicy plagi, zagrażającej całemu społeczeństwu. Nawet samo określenie "marihuana", które w prasowym słowniku szybko zastąpiło przyjęte wcześniej "cannabis" i "konopie indyjskie", pochodzi z Meksyku – a gazety umiejętnie wygrywały ten fakt, odwołując się do typowych dla epoki rasistowskich stereotypów.

W 1935 roku, u szczytu potęgi swego imperium, Hearst władał siecią prasową obejmująca obszar całych Stanów Zjednoczonych, posiadając m.in. 28 najważniejszych gazet i 18 czasopism, a także konglomerat stacji radiowych, serwisów agencyjnych i kompanii filmowych. Hearst prowadził wcześniej ostrą kampanię przeciwko nowo wybranemu prezydentowi (FDR), nazywając go nawet wprost komunistą. Marihuana stała się kolejnym celem.

"Robimy po prostu to, co każe stary." - powiedział o swoim pracodawcy w 1934 roku Charley Wheeler, reporter Chicago Herald Tribune. "W tym tygodniu wymyślił kampanię przeciwko szpiegom. Na następny zaplanował kampanię przeciwko handlarzom narkotyków. Wkrótce ma zamiar uderzyć w uczelnianych profesorów. To wszystko stek bzdur, ale polecenia są poleceniami."

Atak na konopie przemysłowe

Przed późnymi latami 1930., konopie przemysłowe były postrzegane bardziej jako ciekawostka, niż zagrożenie. Oprócz okazjonalnych sensacyjnym doniesień prasowych przedstawiających marihuanę jako narkotyk, amerykańska opinia publiczna nie wiedziała o nich zbyt wiele. The Chicago Tribune sponsorowała nawet w roku 1935 "eksperymentalne farmy konopne ".

Jasne było, że konopie przemysłowe mają potencjał, by stać się realnie opłacalną uprawą, z zastosowaniami szerszymi, niż tylko medyczne, o czym rolnicy zaznajomieni z konopiami dobrze wiedzieli. Tekstylia i przemysł papierniczy zachłannie rozglądały się z alternatywą dla pulpy drzewnej, próbując wszystkiego, od liści kukurydzy po konopie. Nawet sam John Deere produkował maszynę do przemysłowej obróbki konopi, będącą konopną wersją odziarniarki bawełny.

Wyglądało na to, że konopie są gotowe, aby stać się głównym surowcem przemysłowym w Stanach Zjednoczonych. Elizabeth Bass, szefowa Federalnego Biura ds. Narkotyków w Illinois, odnotowała, że po obejrzeniu sponsorowanej przez Tribune farmy konopnej Aslinger stwierdził, że

 

Sprzeciwy zgłaszane przez aptekarzy, którzy mają sumie niewielkie zapotrzebowanie na ekstrakty z konopi do przygotowywania z nich preparatów leczniczych, będą błahe, w porównaniu z larum, które jednym głosem podniosą rozwijające się w całym kraju stacje doświadczalne, w których włókna konopi wykorzystuje się do wytwarzania wszelkiego rodzaju tekstyliów.

W latach 1935-1937 koncern chemiczny DuPont lobbował w Departamencie Skarbu w sprawie wydania zakazu uprawy konopi przemysłowych. Motywy DuPont były jasne – jako główny dostawca środków chemicznych do obróbki pulpy drzewnej konopie postrzegali jako zagrożenie dla swoich interesów.

DuPont był również na progu wypuszczenia nowej syntetycznej substancji o nazwie "nylon", której sukces komercyjny, który również byłby zagrożony przez substancje na bazie celulozy, takie jak konopie. Ich lobbingowe wysiłki zostały ostatecznie uwieńczone sukcesem.

Za wydanym przez Departament Rolnictwa zakazem uprawy konopi przemysłowej, poszło demonizowanie marihuany w doniesieniach prasowych i w końcu wystąpienia Anslingera w Kongresie. [transkrypcje dostępne na Erowidzie, tu i tu – Red. H]

Kiedy Harry Anslinger przejął kontrolę nad Federalnym Biurem ds. Narkotyków, rząd nie przydzielił mu środków wystarczających do fizycznego wyeliminowania upraw w całym kraju. Borykając się z niedostatkami finansowymi i personalnymi, Anslinger musiał wymyślić alternatywę, zdecydował się zatem napiętnować marihuanę jako plagę zagrażającą młodzieży.

Wystąpienia w Kongresie z roku 1937 były dla Anslingera okazją do uprawiania propagandy wymierzonej przeciwko konopiom. Korzystają z różnego rodzaju gazetowych wycinków, w tym pochodzących z publikacji Hearsta, Anslinger skompilował coś, co nazwał archiwum zgrozy, katalog opisanych z budzącymi grozę detalami okropności, popełnianych rzekomo pod wpływem "diabelskiego ziela".

"Papieros z marihuaną musi być uznany za śmiertelnie niebezpieczny narkotyk, a amerykańskie dzieci muszą być przed nim chronione" - oznajmiał artykuł wstępny wydawanego przez Hearsta Washington Times. Nawet sam Anslinger próbował swoich sił w dziennikarstwie, publikując kilka wymierzonych w marihuanę elaboratów w The American i Readers Digest.

Gazetowa propaganda była skuteczna, a kłamstwa zaczęły przenikać do środowiska medycznego. W American Journal of Nursing z roku 1936 marihuana została opisana jako środek "powodujący rodzaj gwałtownego amoku, za którego sprawą nazywa się ją ziołem szaleństwa [loco weed]". Dalej czasopismo przestrzega, że "...ofiarą nagłego wybuchu morderczej furii może być ktokolwiek, kto znajdzie się w pobliżu. Osoba pod wpływem marihuany może w amoku zaatakować nożem, siekierą bądź pistoletem, czymkolwiek, co będzie pod ręką; zdolna jest bez powodu zabić lub okaleczyć. "

Pod koniec lat 30. i na początku lat 40., żerujące na sianu strachu gazety i wydawnictwa eksplodowały antymarihuanową propagandą, krzycząc sensacyjnymi nagłówkami i wypuszczając dziesiątki pulpowych powieścideł.

 

Musimy prowadzić stałe działania siłowe i edukację, tego wymaga walka przeciw wrogowi, którego kartoteka mordów i zbrodni rozciąga się na stulecia

– pisał w tym czasie o marihuanie Anslinger.

Kampania nie mogłaby być bardziej skuteczna. Rząd USA zdelegalizował marihuanę, a następnie zaczął wywierać presję na resztę świata, aby wszędzie zrobiono to samo; głęboko szkodliwe efekty tej polityki odczuwamy do dziś.

Nie powinniśmy zapominać o roli, jaką żółte dziennikarstwo imperium Hearsta i kierujący się w tej krucjacie wyłącznie własnym interesem DuPont odegrali w podżeganiu Anslingera do wdrażania tych fatalnych kroków.

 

Autor: hyperreal.info