JustPaste.it

W Polsce wdrażany jest plan polityczny Merkel i Sorosa .

 Facebook uczestniczy w realizacji tego planu [nasz wywiad]

 

 

 

 

 

W ubiegłym roku administracja Facebooka zamknęła profil Obozu Narodowo-Radykalnego, a każda próba odtworzenia tego fanpejdża kończyła się kolejnymi usunięcia mi banami dla ich administratorów i redaktorów. W tym roku Facebook posunął się dalej w jednym czasie zostały usunięte fanpejdże Marszu Niepodległości i Ruchu Narodowego. Pierwszy liczył ponad 250 tys. użytkowników, drugi 160 tys. Oba były tworzone przez kilka lat. Fanpejdż Marszu Niepodległości od 11 listopada 2011 roku. 1 sierpnia został usunięty również fanpejdż Marsz Powstania Warszawskiego, czyli fanpejdż marszu organizowanego przez ONR. O tym czy są to działania celowe, a jeśli tak to jaki jest cel tych działań rozmawiamy z Andrzejem Turkowskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

W Polsce wdrażany jest plan polityczny Merkel i Sorosa . Facebook uczestniczy w realizacji tego planu [nasz wywiad]
Angela Merkel, George Soros i Mark Zuckerberg

- Dlaczego tak bardzo upominacie się o wolność w Internecie?
- Marsz Niepodległości, ale nie tylko, także całe odrodzenie nurtu niepodległościowego w Polsce odniosło sukces dzięki swobodnemu przepływowi informacji. Służył do tego Internet i po części media społecznościowe. Te kanały zapewniły zniwelowanie oddziaływania mediów głównego obiegu. Jesteśmy na bieżąco z monitorowaniem sytuacji i pól informacyjnych. Dziś możemy powiedzieć, że obserwujemy symptomy szerokiej operacji propagandowej, która wpisuje się w jeszcze szerszy plan - całkowitego przemodelowania, głownie etnicznego, Europy i nie tylko. To zaawansowana inżynieria społeczna i plan polityczny, w który zaangażowani są zachodni politycy z Merkel na czele.

- Brzmi niebezpiecznie.
- I tak jest. Sytuacja robi się paskudna. W tym sensie, że o ile tendencja w informacji, wraz z wymianą pokoleń przechyla się na rzecz Internetu, to prym w przekazie informacji zaczynają wieść portale społecznościowe. A te są pod kontrolą inicjatorów nowego porządku. Społecznościówki stały się potężnym narzędziem w kreowaniu sposobu myślenia nowych pokoleń. Jest to o tyle niebezpieczne, że proces ten zachodzi w zasadzie niezauważalnie. W przeciwieństwie do tradycyjnej propagandy, odbywa się to praktycznie dla odbiorcy bezwiednie. Zamiast nachalnych haseł, jest odcięcie odbiorcy od dopływu innych informacji, niż te, które mają być przekazane. Stąd widzimy np. na Fejsbuku na potęgę likwidowanie kont organizacji i partii prawicowych, kontestujących islamizację czy "program imigracyjny" w ostatnim czasie. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych Fejsbuk kasuje również profile proizraelskie i antypalestyńskie. Tak więc skala zjawiska jest globalna.

W Europie lokomotywą wprowadzania nowego ładu są Niemcy. Od dłuższego czasu dostajemy sygnały, że fatalnie jest tam z przepływem informacji, czy wolnym, nieocenzurowanym dostępem do niej. Pokazuje to przykład zdarzeń w Kolonii lub choćby podczas serii zamachów.

- To forma zaplanowanego działania?
- Wydaje się, że tak. Oczywistym dowodem na to, że mamy do czynienia z konkretnym planem, jest nagrana rozmowa Zuckerberga z Merkel, w której Zuckerberg zapewnia kanclerz Niemiec, że Fejsbuk pracuje nad cenzurą dotyczącą treści antyimigranckich. Nie bez echa również odbyła się ostatnio wizyta ministra spraw wewnętrznych Niemiec w siedzibie FB w Berlinie. Otrzymał on zapewnienie o lojalności władz portalu w słowach, że "przecież fejsbuk jest częścią gospodarki tego kraju"...

- Dlaczego Polska?
- Polska leży w polu zainteresowania inicjatorów planu "nowego ładu" ponieważ to jedyny kraj w regionie, posiadający potencjał i społeczny, i ekonomiczny, i duchowy, zdolny do odwrócenia tendencji, co więcej, do pociągnięcia za sobą reszty. Węgry, choć odważne i skuteczne w walce z "nowym ładem" są zbyt małe, by wytworzyć przeciwwagę w Europie. Polska niezbędna jest również w planach związanych z Ukrainą. A ta jak się wydaje, została już wpisana w koncepcję kolonizacyjną Merkel i Sorosa. Dlatego widzimy wzmożone działanie na polu informacyjnym w naszym kraju.

Niedawno ujawnione zostały listy NGOsów (organizacji pozarządowych) finansowanych z kieszeni Sorosa. Ujawniono je nie w byle jakim w kontekście, bo w kontekście organizacji zajmujących się wpływaniem na procesy wyborcze [red. lista: https://sli.mg/a/Rjhdx8]. Soros, jak się wydaje jest jednym z głównych inicjatorów planu wprowadzania "nowego ładu". Co ciekawe, na listach jest sporo organizacji bądź to działających w Polsce, bądź powiązanych z tymi, które pobierają granty od miliardera. Przyglądając się, choćby pobieżnie, można dostrzec powiązania i personalne i instytucjonalne. Sztandarowym przykładem może być Fundacja Batorego. Ostatnio też głośno się zrobiło o fundacji, której szefem jest córka prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Ciekawe jest również, że w cieniu tych materiałów występują nie tylko ludzie czy organizacje zdefiniowane jako lewicowe. Na przykład przy jednej z ukraińskich organizacji (Maidan Monitoring Information Center), pobierających granty od Sorosa, jako łącznik na terenie Polski wskazywana jest... fundacja, która organizuje bieg ku czci "Wyklętych" (posiadająca w tej materii nawet patronat prezydencki). Wniosek o grant dla MMIC zaś napisała firma consultingowa z USA. Szefem tej firmy jest Polak, związany obecnie z KOD-em, i jak się wydaje, zaznajomiony z dyrektor telewizji Biełsat. Oczywiście to ostatnie o niczym nie świadczy, jednak całość pokazuje jak daleko sięgają macki Sorosa. Materiał polecam do wnikliwej analizy.

- Jak wygląda w tej chwili pole dystrybucji informacji w Polsce?
- Do tej pory nie było z tym aż tak źle. To znaczy wiadomo było, że w mediach głównego nurtu jest przewaga "tamtej strony" wypracowana jeszcze w latach '90 XX w. Wiadomo było, że mamy do czynienia w tych mediach z postkomunistami, służbami i najogólniej mówiąc lewactwem. Oczywiście zauważalny był też spory wpływ kapitału zagranicznego - w tym niemieckiego, co przekładało się na odpowiednią propagandę. To czego nie przewidziała i co chyba przegapiła tamta strona, to wybuch drugiego obiegu informacyjnego w Internecie. To pozwoliło nam - mówię tu ogólnie o środowiskach niepodległościowych - na wykreowanie konkretnego kursu, na obudzenie narodu. Jednym z elementów tej walki był i jest nadal, również Marsz Niepodległości i cała związana z nim otoczka informacyjna . Marsz stał się platformą współpracy wielu środowisk niepodległościowych.
W ubiegłym roku odbył się pod hasłami przeciwko islamizacji Europy. Również ku naszemu zaskoczeniu, odbiło się to szerokim echem nie tylko w Europie ale i globalnie. Tysiące komentarzy z całego świata pod filmami i obrazkami z Marszu Niepodległości 2015 świadczy, że niepokój związany z "nowym ładem" czy islamizacją dotyczy całego globu. Polska uchodzi za jeden z bastionów nie tylko chrześcijaństwa ale i wartości cywilizacji łacińskiej. W komentarzach roi się od zachwytów i podziwu. Polska jest postrzegana jako Sparta XXI wieku. Do tego stopnia, że padają pytania typu: "jak można się tu osiedlić, jakie procedury etc.?" Obrazy z Marszu dystrybuowane są dosłownie wszędzie. I za Atlantykiem i na antypodach. Wszędzie.

Niestety przeciwnik nie śpi. Wraz z ogromną popularnością zaczęły się i kłopoty. To znaczy po kolei zaczęli likwidować nasze główne źródła dystrybucji informacji - profile na FB. Kiedy padł profil Marszu Niepodległości, jasne było, że Zuckerberg realizuje umowę z Merkel. Realizuje ją w Polsce.

- Czy sytuacja jest niebezpieczna?
- Jak najbardziej. W grę wchodzi nie tylko tożsamość Europy czy Polski. Tu chodzi o ład oparty na gruncie narodowym, ale przede wszystkim na cywilizacji łacińskiej. Mówiąc najprościej: ktoś wpadł na pomysł zburzenia dorobku tej cywilizacji i pozbawienia nas porządku i etyki z nią związanej. W przeciwieństwie do poprzedników, robi to wolniej, ale za to skutecznie - co widzimy na przykładzie Francji czy Niemiec.
Technicznie rzecz ujmując, niebezpieczeństwo polega na tym, że na naszych oczach powstaje nowy sposób na dystrybucję informacji. Amerykanie używają tu określenia "source"- źródło. Chodzi o to skąd ludzie czerpią informacje. Najlepiej obrazują to ostatnie badania przeprowadzone przez sondażownię Pew Research Center, dotyczące obecnych wyborów prezydenckich i źródeł pozyskiwania informacji. Jankesi z PEW podzielili rynek informacyjny na kilkanaście kategorii. Przykładowo osobno na telewizje newsowe, telewizje lokalne, gazety ogólnokrajowe, gazety lokalne, radio, media społecznościowe etc. Z badań wynika, że społecznościówki stają się jednym z najważniejszych źródeł dystrybucji informacji. W przedziale wiekowym 18-49 stanowią 50% najczęściej używanych źródeł pozyskiwania informacji. A FB jest tu niekwestionowanym liderem - 37% w rynku informacji wśród społecznościówek.

- Co to oznacza?
- Trzeba zwrócić uwagę na tendencję wzrostową i przyszłą dominację mediów społecznościowych w dystrybucji informacji. Za trzydzieści lat większość populacji będzie pozyskiwała informacje ze źródeł elektronicznych. Możemy zakładać, że będą to przeewoluowane społecznościówki, pod ścisłą kontrolą monopolu, którego narodziny obserwujemy. Stajemy więc przed faktem całkowitego wywrócenia rynku informacyjnego. Tradycyjne formy będą ustępowały już nie tyle Internetowi co monopolistom od społecznościówek. Już teraz ledwie kilku ludzi ma w swoich rękach narzędzia służące do realizowania inżynierii społecznej. Nie jest to więc tylko problem dotyczący przekazu informacji. My widzimy tu ogromne zagrożenie. Począwszy od wolności słowa a skończywszy na suwerenności państwa. Dokładnie tak. Istnieje ogromne niebezpieczeństwo. Społecznościówki, a w szczególności fejsbuk kształtują nowe pokolenia. Lepią je, zgodnie z nakazem, w duchu lewackim, odcinając od innych treści. Nasi politycy wydają się nie widzieć zagrożenia, a powinna odbyć się na ten temat szeroka dyskusja. Póki nie jest za późno.

- A kiedy będzie za późno?
- Mamy do czynienia z rosnącym monopolem informacyjnym, który będzie w przyszłości dominował nad innymi. Monopol uznaje jedną ideologię i jeden porządek - w tym wypadku utopijno-lewacki z wpływami... nazwijmy je obcymi. Już teraz dopuszczane są tylko treści zgodne z ich ideologią i polityką. Siłą rzeczy, hodowane są kolejne pokolenia, które mają coraz mniejszy dostęp do alternatywnej informacji, wiedzy etc. Co więcej odbywa się to w sposób całkowicie nieświadomy, a skutkiem tego dobrowolny. Ludzie chcą korzystać z "dobrodziejstw" monopolu, ze względu na łatwość pozyskiwania informacji. Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia i mechanizmu manipulacji.

- Czyli ten proces jeszcze trwa?
- W tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy nie nastąpiła jeszcze wymiana pokoleniowa, wprowadzająca w społeczeństwo "krew" w 100% ukształtowaną przez ten monopol, to po pierwsze, a po drugie działania na dużą skalę dopiero się zaczęły. Jeżeli nie postawimy tamy, za 30 lat możemy obudzić się w Europie, w której nie będzie mowy o tym, że wybory może wygrać jakaś partia konserwatywna, czy hołdująca starym wartościom.

- A jak tę tamę zbudować?
- Politycy starszego pokolenia tzw. prawej strony muszą to zauważyć. Problem cenzurowania Internetu, czy praktyk w ograniczaniu dostępu do innych niż lewackie treści, uprawianych przez monopolistów typu fejsbuk, to nie jest tylko nasz problem, czy środowisk związanych z Marszem Niepodległości. To dotyczy wszystkich. Od polityków, poprzez dziennikarzy, po zwykłych ludzi, którym bliskie są wartości cywilizacji łacińskiej. Ten proces już się zaczął i postępuje. Potrzebne są działania w sferze legislacji, gwarantujące wolność słowa i wolność dystrybucji informacji. Potrzebne jest mądre spojrzenie na społecznościówki NIE JAKO PORTALE TOWARZYSKIE, a jako rosnące w siłę monopole dystrybuujące informację. Potrzebne są, związane z tym regulacje prawne. Nie po to, żeby ograniczać wolność, ale wręcz przeciwnie, żeby tę wolność zagwarantować. To co jest dozwolone przez polskie prawo, powinno być dozwolone na wszystkich polach życia społecznego i publicznego. Nie mówiąc już o gwarancjach konstytucyjnych. Wszystko zależy od trzeźwego spojrzenia na to czym są społecznościówki i jaki mają wpływ na społeczeństwo, w kontekście dystrybucji i kreowania informacji. To są narzędzia kształtowania opinii publicznej.
Kompletnie nie przemawiają do nas absurdalne argumenty, że są to prywatne firmy z serwerami poza granicami Polski i mogą robić co chcą. Otóż nie. Ich działalność może stanowić zagrożenie dla porządku, bezpieczeństwa i suwerenności państwa, a także tradycji i wartości narodowych. Ich działalność może stanowić zagrożenie dla porządku, bezpieczeństwa, suwerenności, tradycji i wartości narodowych. A wszystko wskazuje, że tak jest. To obcy politycy i finansiści dyktują Facebookowi linię ideologiczną w sferze dystrybucji informacji. Wyobraźmy sobie, że w II RP dozwolono w kioskach dystrybucję polskojęzycznej wersji propagandy bolszewickiej argumentując to, że ludzie kupują dobrowolnie a drukarnie są w ZSSR...
Dziś mamy sytuację, gdzie obcy kapitał w mediach dominuje. Niektóre źródła mówią o ponad 75%.
Wiemy, że są plany zmiany tej sytuacji i politycy dostrzegają ten problem w tradycyjnych mediach.
Ale nigdzie dotąd żadne środowisko nie podnosiło kwestii regulacji dotyczących dystrybucji informacji w Internecie, a w szczególności w społecznościówkach.
Dlatego zwracamy się do wszystkich polityków, którym zależy na suwerenności państwa i na wartościach, na których zbudowana została tożsamość naszego narodu: Prześledźcie badania. Zapoznajcie się z faktami. Społecznościówki to rosnące w siłę źródła dystrybucji informacji. Zmonopolizowane i na obcych usługach stają się narzędziami inżynierii społecznej i bronią do walki politycznej, ale przede wszystkim ideologicznej. Nie prześpijcie tego ostatniego momentu, w którym możemy jeszcze skutecznie zareagować na niebezpieczeństwo. W tej sprawie nie mają znaczenia inne rzeczy, które być może nas różnią. Może skupieni na innych sprawach, na bieżącej polityce, administracji państwem, nie dostrzegacie zagrożenia. Rozumiemy to. Ale usłyszcie proszę nasz głos. Byliśmy, sprawdziliśmy - po drugiej stronie szańca wróg kopie tunel. Jeżeli im się uda, przegramy wszyscy.

 

Autor: dzienniknarodowy.pl