JustPaste.it

Czy wolno nagrywać wykłady (lekcje). Nagrywanie rozmów, gdy jesteśmy stroną.

NAGRYWANIE WYKŁADÓW ORAZ NAGRYWANIE ROZMÓW (NAWET BEZ ZGODY I POTAJEMNIE) - CZY WOLNO ?

   Ostatnio rozmawiałem prywatnie z jednym z profesorów prawa, którego nota bene darzę wielkim szacunkiem, na temat prawnej dopuszczalności nagrywania wykładów (taki sobie temat w luźnej rozmowie wybraliśmy, profesor jest z Krakowa). Stwierdził krótko: jest to zawsze niedopuszczalne. A ja na to odpowiadam: nic podobnego. Oczywiście, twierdzenie moje, gdyby nie było umocowane w prawie nie miałoby sensu. Jednak wiedziałem, że mam rację, gdyż co prawda prawo cywilne (zatem także autorskie, prawo własności intelektualnej itp.) nie jest moją bezpośrednią specjalnością (jest nią prawo karne), to jednak przez 5 lat studiów w Katedrze Prawa Karnego Materialnego i Procesowego UJ w Krakowie, studiowałem także (i to z autentycznym zainteresowaniem) przez 3 lata prawo cywilne. Jasnym było dla mnie, że Pan Profesor racji nie ma. Nie pytałem go o podstawę prawną na mocy której wysuwa swoje twierdzenia, gdyż nie chciałem aby poczuł się niekomfortowo, gdyż taka podstawa prawna nie istnieje i nie wiedziałby staruszek co powiedzieć. Spieranie się z nim byłoby z mojej strony nieeleganckie, a poza tym nie po spotkaliśmy się w Krakowie po to, by się spierać - a wręcz przeciwnie.
    Szanowni Państwo, stawiam jasną tezę: wykłady WOLNO nagrywać i to nawet bez zgody wykładowcy. Staje się to kwestią coraz bardziej aktualną i popularną. Niekiedy dochodzi nawet do sytuacji, że notatki robi tylko kilka osób na sali. Jak zwykle ustawodawca nie zostawia zupełnej swobody w rejestrowaniu prowadzonych wykładów. Każdy wykład stanowi własność intelektualną autora i jest w prawniczym żargonie określany mianem „utworu” chronionego art. 16 prawa autorskiego. Wedle niego, autorskie prawa osobiste dbają o tzw. więź twórcy z utworem, a w szczególności prawa autora do oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem, ale też nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania, czy nadzoru nad sposobem korzystania z utworu. Do tego dochodzi choćby rzetelność przytoczenia, brak manipulacji, które prowadzić mogą do wypaczenia intencji autora w sposób, który prowadzi do naruszenia dóbr osobistych. Jednym z naruszanych dóbr osobistych podczas nagrywania wykładu bez wiedzy autora jest prawo do głosu. Kwestia ta jest bardzo ciekawa, m.in. ze względu na brak przepisów prawa, odnoszących się wprost do zasad ochrony głosu. W katalogu dóbr osobistych, podlegających ochronie na podstawie przepisów prawa cywilnego, zawartym w art. 23 kodeksu cywilnego (w skrócie k.c.), brak dobra osobistego w postaci głosu. Ponieważ jednak wskazany przepis zawiera tylko wyliczenie przykładowe („w szczególności”) – pod wpływem orzecznictwa i doktryny prawa cywilnego lista dóbr osobistych jest poszerzana. Wskazuje się m.in. na zasadność objęcia ochroną z art. 23 k.c., obok prawa do wizerunku, także głosu. W związku z powyższym można przyjąć, że głos stanowi dobro osobiste człowieka, podlegające ochronie z art. 23 i 24 k.c.
   Utwór w rozumieniu prawa jest zatem rezultatem działania człowieka, stanowiącym „przejaw działalności twórczej”, który jednocześnie cechuje się „indywidualnym charakterem”.
   DOZWOLONY JEST JEDNAK TAK ZWANY UŻYTEK WŁASNY (OSOBISTY)
   Wyjątek od reguły, w której za każde nagranie wypowiedzi wykładowcy w ramach wykładu bez jego zgody odpowiadamy prawnie, stanowi instytucja dozwolonego użytku. Najprościej można ująć tę zasadę w ten sposób, że jeśli nagrywamy dany wykład, nawet bez pozwolenia, ale – co najważniejsze – jedynie dla swojego użytku osobistego lub ewentualnie udostępniamy takie nagranie osobom nam bliskim, wówczas bezprawność tego czynu jest wyłączona, czyli nie łamiemy prawa. Trudno zgodzić się z twierdzeniem, jakoby twórcy byli zainteresowani sytuacją, w której odbiorcy ich pracy intelektualnej korzystaliby z niej jedynie w domowym zaciszu, nawet jeśli chodzi o tworzenie kopii na własny użytek. W rzeczywistości uprawnienia dla poszczególnych jednostek (wraz z osobami będącymi w ich najbliższym kręgu) ewidentnie nie leżą w interesie zarówno twórców, jak i podmiotów, które uzyskały autorskie prawa majątkowe do określonych utworów. Ważne okazuje się bowiem to, że monopol prawno-autorski jest zasadą, zaś dozwolony użytek osobisty jest wyjątkiem od tej zasady i jest przez ustawodawcę ograniczony. W dyskusji na ten temat przywołuje się często art. 35 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, zgodnie z którym „dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy”. Nie oznacza to jednak, że norma ta wyłącza dozwolony użytek jako taki.
   Kwestia dozwolonego użytku osobistego jest dla tematu nagrywania wykładów o tyle istotna, że oznacza, iż w ramach niego można dzielić się takim utworem (jego opracowaniem) z ludźmi, z którymi pozostajemy „w kręgu towarzyskim" w sposób całkowicie legalny (np. koledzy, przyjaciele, rodzina). Ale niestety nic poza tym. Jeśli umieścimy własne opracowanie wykładu na stronie internetowej, do której mają dostęp wszyscy, autor utworu ma wszelkie podstawy, by pozwać nas do sądu.
Wykładowcy zabraniają nagrywania prowadzonych przez siebie wykładów licząc na nieznajomość prawa w tym zakresie przez "żółtodziobów" - studentów. Żądanie zaprzestania nagrywania, odmowa możliwości nagrywania - o ile nagrywanie odbywa się dla celów osobistych w rozumieniu wyżej przedstawionym - jest nieuzasadnionym w porządku prawnym zachowaniem prowadzącego wykład. NAGRYWAĆ ZATEM MOŻNA-DLA SIEBIE I DLA BLISKICH. Motyw dla którego wykładowcy zabraniają nagrywania w ogóle widzę tylko jeden: mianowicie plotą czasami takie bzdury i sami o tym wiedzą iż boją się, że utrwalenie tego rodzaju niedorzecznych wypowiedzi mogłoby ich skompromitować. Ja tak ten motyw oceniam.
   Kolejna kwestia to nagrywanie osób bez ich zgody, gdy jest się stroną prowadzonej rozmowy (nie jest to oczywiście tzw. podsłuch, który polega na rejestrowaniu przez osobę trzecią rozmowy innych osób, w których to rozmowach ta osoba trzecia nie uczestniczy. Stanowi to przestępstwo z art. 267 par. 3 KK). Natomiast nagrywanie rozmów w których jesteśmy stroną tejże rozmowy (nawet nagrywanie potajemne) jest w pełni prawne i nie podlega jakiejkolwiek odpowiedzialności. W materii tej wypowiedział się jasno Sąd Najwyższy, a nawet stwierdził dopuszczalność takiego nagrania jako dowodu procesowego w sądzie (na marginesie proszę zwrócić uwagę na kwestię spraw rozwodowych. Przecież w ich toku szereg dowodów to właśnie nagrania - mąż krzyczy, wyzywa, żona straszy itd.).W wyroku Sądu Najwyższego z dnia 25 kwietnia 2003 r. (IV CKN 94/2001), znajdujemy legitymację (zezwolenie) za możliwością posługiwania się dowodem z nagrania rozmów stron, nawet wykonanych bez zgody jednej z nich. To ostatnie potwierdził także Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z dnia 31 grudnia 2012 r. (I ACa 504/11), w którym jednak zastrzegł, że dotyczy to tylko nagrania dokonanego przez uczestnika rozmowy. W takim wypadku nie zachodzi bowiem potrzeba ochrony wynikająca z art. 49 Konstytucji skoro osoba nagrywająca jest rozmówcą i do niej kierowane są nagrywane stwierdzenia.
   Na gruncie prawa karnego jasnym jest dla mnie, że przepis art. 267 par. 3 k.k. jednoznacznie mówi o uzyskiwaniu dostępu do informacji (czyli treści rozmowy) nieprzeznaczonej dla osoby, która rejestruje rozmowę (podsłuch). Skoro jednak osoba rejestrująca rozmowę jest jej uczestnikiem, to nie sposób twierdzić, aby rejestrowała treść dla niej nieprzeznaczoną. Tym samym nagrywanie rozmów, w których się uczestniczy, nie może być uznane za popełnienie przestępstwa, o którym mowa w art. 267 par. 3 k.k.