JustPaste.it

Syndrom Sztokholmski

   Poproszono mnie niegdyś o napisanie tekstu do pisma "Prokuratura i Prawo" (maj 2015) na temat niezwykle ciekawego zjawiska, mianowicie tzw. Syndromu Sztokholmskiego, należącego do sfery zagadnień związanych z seksuologią sądową. Myślę, że temat jest na tyle ciekawy i zaskakujący, iż warto się z nim zapoznać, zwłaszcza że w polskim piśmiennictwie niezwykle trudno doszukać się rzeczowych opracowań w tej materii. Publikuję przygotowany przeze mnie tekst:
   "ZESPÓŁ SZTOKHOLMSKI - MIŁOŚĆ DO PRZEŚLADOWCY"
   Nazwa syndromu wiąże się z napadem na Kreditbanken przy placu Norrmalmstorg w Sztokholmie, podczas którego napastnicy przez kilka dni (między 23 a 28 sierpnia 1973) przetrzymywali zakładników. Po złapaniu napastników i uwolnieniu przetrzymywanych przez nich osób te ostatnie broniły przestępców pomimo sześciodniowego uwięzienia. W czasie przesłuchań odmawiały współpracy z policją.
   Historie kobiet, które zakochiwały się w swych prześladowcach (w gwałcicielach, porywaczach) znane są w dziejach wielu kultur, zdarzały się w przeszłości, spotyka się je również teraz. Kobiety mające romantyczną wizję życia tłumaczą takie przypadki możliwością zakochania się od pierwszego wejrzenia. A to, że osoba mężczyzny i forma zawarcia znajomości wydaje się raczej dziwna, kwitują znaną sentencją: "miłość nie wybiera". Feministki z kolei reagują agresywnie na tego typu argumentację i twierdzą, że zakochanie się w swym prześladowcy to skrajny wyraz męskiego szowinizmu i najwidoczniej kobieta od dzieciństwa była wychowywana w takim duchu, podświadomie przygotowując się do bycia w roli niewolnicy.
Interpretacje mężczyzn są odmienne. Jedni widzą w tym archetyp traktowania kobiety przez mężczyznę jako własność, rzecz. Kobieta zdobyta w sensie seksualnym przez mężczyznę staje się jego własnością i ona sama też ma tego świadomość. Jako dowód przytacza się obyczaje wielu kultur, w których akt porwania lub zmuszenia kobiety do współżycia automatycznie prowadzi do uznania prawa do niej. Musiała z tym pogodzić się rodzina danej kobiety, a ona sama mogła zakochać się w takim mężczyźnie, mogło to bowiem być jedynym rozwiązaniem dla niej. Odrzucenie prześladowcy bynajmniej nie pozbawiało go prawa własności do niej, a jeżeli nawet udało jej się uwolnić od jego osoby, to z kolei dla innych mężczyzn była w pewnym sensie tabu i traciła na atrakcyjności. Szanse związania się z innym mężczyznom były równe zeru. Nie zmienia to faktu, że niektóre kobiety chciały być porwane i zniewolone seksualnie lub niektórzy mężczyźni świadomie to czynili, ponieważ dla jednych, jak i dla drugich mogło to być jedyną szansą związania się z ukochaną osobą.
   Zakochanie się kobiety w swym prześladowcy uzasadniano również w pojęciach naukowych. Dzięki wiedeńskiemu psychiatrze Richardowi von Krafft-Ebingowi zaczął upowszechniać się pogląd, iż kobiety są z natury masochistkami. Rozwinięcie tej koncepcji zawdzięczamy Freudowi i innym psychoanalitykom. Kobiecie przypisywano w psychoanalizie nie tylko masochizm, ale i bierność oraz narcyzm. Niektóre twierdzenia psychoanalityków obecnie, w procesie tak szerokich emancypacyjnych przeobrażeń i ruchów feministycznych, mogą wydawać się zgoła szokujące. I tak np. Maria Bonaparte w monografii wydanej w 1953 r. twierdziła, że nawet moment poczęcia ma charakter masochistyczny, gdyż komórka jajowa ulega wówczas zranieniu, a sam stosunek seksualny per se jest aktem masochistycznym, ponieważ kobieta doznaje bicia przez członek i ceni sobie przecież tego gwałtowność. Czyż w świetle tego typu poglądów zakochanie się kobiety w swym prześladowcy może dziwić ? Z tych względów upowszechniły się różnego rodzaju stereotypy na temat kobiet, które pokutują do dnia dzisiejszego, np. "kobieta pragnie być zgwałcona", "kobiety nie można zgwałcić, jeśli ona sama nie będzie tego chciała". Odwołują się do tych stereotypów sami prześladowcy, w sytuacji kiedy zajmuje się nimi wymiar sprawiedliwości, a zresztą i policja w wielu krajach okazuje nadmierną nieufność wobec oskarżeń o porwanie i zgwałcenie. Również pozornie trafne potwierdzenie tych stereotypów dostarcza analiza treści marzeń sennych i fantazji na jawie. Wiele kobiet ujawnia sny i fantazje o byciu gwałconą, zniewoloną seksualnie. Czy to nie dowód, że one naprawdę tego chcą? - myśli sobie niejeden mężczyzna. W najnowszych koncepcjach psychoanalityków, do jakich dotarłem zwł. w piśmiennictwie francuskim, a także innych szkół psychoterapeutycznych podważa się tego rodzaju stereotypy, i pogląd, że kobiety są natury masochistkami, jest obecnie odrzucany.
   No dobrze, ale jak wyjaśnić niewątpliwe fakty zakochiwania się kobiet w swych prześladowcach, zadających im często ogrom cierpienia ? Wprawdzie problem dotyczy niewielu osób, ale jednak istnieje. Okazuje się, że zakochaniu się w prześladowcy sprzyja kilka czynników sytuacyjnych: niemożność uniknięcia tej sytuacji, uwolnienia się od tej osoby, poczucie zagrożenia i lęku, które budzi osoba prześladowcy, przejawianie przez sprawcę chociażby nieznacznych przejawów zainteresowania osobą kobiety. Jak badacze interpretują mechanizmy prowadzące do zakochania się kobiety w swym prześladowcy? Otóż stawiane są następujące hipotezy:
   1). Możliwe jest zakochanie się w danej osobie ze względu na jej szczególną atrakcyjność w oczach kobiety.
   Atrakcyjność ta może wiązać się nie tylko z aparycją, ale dotyczyć innych jego cech: bycia silnym, zdobywczym mężczyzną. Może to mieć znaczenie w sytuacji, kiedy taki model "prawdziwego mężczyzny" jest wysoko ceniony przez daną kobietę, a jej dotychczasowe doświadczenia wiązały się z mężczyznami "mięczakowatymi", mało męskimi;
   2). Przeniesienie na osobę sprawcy i sytuację wcześniejszych uwarunkowań.
Mogą one np. wiązać się z doświadczeniem na sobie w dzieciństwie przemocy seksualnej ze strony akceptowanej uczuciowo osoby. Prześladowca zatem staje się archetypem z przeszłości;
   3). Poczucie stania się własnością i przynależności do prześladowcy.
   Przypomina mi się tu historia pięknej dziewczyny, dziewicy, która z narzeczonym i z rodzicami wyjechała na wczasy do Jugosławii. Towarzystwo bawiło się świetnie, popiło, a dziewczyna samotnie snuła się po plaży późnym wieczorem. Mile połechtana przejawami adoracji ze strony nader przystojnego Greka i będąc doprawdy naiwną zgodziła się pokazać mu w swym pokoju hotelowym rysunki, za które otrzymała prestiżową nagrodę. Chciała zaimponować. Uznała, że jeżeli wszyscy przebywają w tym samym hotelu, a bliskie jej osoby siedzą na tarasie hotelowym, to przecież jest bezpieczna. Po zamknięciu drzwi miły i szarmancki Grek przeobraził się nagle w inną osobę i dziewczyna została przez niego brutalnie zgwałcona. Bezpośrednio po zajściu starał się na nowo być miły i szarmancki. Sprawa zakończyła się oskarżeniem o gwałt, a bohaterka tej historii po powrocie do kraju uznała, że bardziej należy do Greka, niż do swego narzeczonego. Ostatecznie związała się ze swym prześladowcą. Dodam, że w tym akurat wypadku małżeństwo to okazało się bardzo szczęśliwe;
   4). Niespodziewanie pozytywne doznania seksualne.
   Jako przykład podam historię, która wydarzyła się w Warszawie. Zamężna tłumaczka, która oceniała swoje małżeństwo jako udane (również w sensie seksualnym) została zgwałcona przez osobę, którą odwiedziła w hotelu. Doszło do zgwałcenia, przed którym nie udało się jej obronić i doznała licznych obrażeń ciała. Wymuszony i niechciany początkowo stosunek dostarczył jej bardzo dużo nieoczekiwanych doznań i przeżyć. Pierwszy raz w życiu odczuwała jako niezwykle podniecające silne ruchy frykcyjne i w końcu przeżyła orgazm o niespotykanej sile. Nie tylko nie oskarżyła swego oprawcy, ale zakochała się w nim. Romans z nim (ukryty) trwał ok. dwóch lat, ale w końcu brak perspektyw bycia razem doprowadził do rozstania. Nikt poza terapeutą nie znał tej historii. Pani Anna zgłosiła się z prośbą o uwolnienie jej od poczucia przywiązania do ekspartnera i zaradzenie w niezaspokojonych potrzebach przeżywania tak ekscytującego seksu;
   5). Potrzeba bycia ukaraną.
   W przypadku Marii P. dominujące poczucie winy wynikające z udawania przed mężem przeżywania orgazmu i ukrywania serii romansów wpłynęło na ocenę przeżytego zgwałcenia jako należnej jej "kary", a zakochanie się w osobie prześladowcy wyrażało wg niej motyw potrzeby "odpokutowania win";
   6). Zdaniem niektórych badaczy w sytuacji doznawanej przemocy dochodzi u kobiet do urazowego infantylizmu, paraliżu uczuć, a przejawy "ludzkiej reakcji" ze strony prześladowcy zaczynają sprzyjać powstaniu oswojenia się z jego osobą i wdzięczności za to, że nie doszło do zagrożenia życia ("przecież nie zabił mnie, a mógł").
Poczucie bezradności, depresji, niskiej samooceny sprzyja zdaniu się na sprawcę i w ten sposób może dojść do urazowego przywiązania uczuciowego, pewnej symbiotycznej więzi, szczególnie wtedy, kiedy prześladowca od zachowań agresywnych przechodzi do przejawiania czułości i poczucia winy, opiekowania się ofiarą. W takiej sytuacji może dojść do nietypowego, osobliwego związku uczuciowego.
   Jak widać - geneza zespołu sztokholmskiego może być różna. Zachowanie kobiety może być dla otoczenia jak i dla wymiaru sprawiedliwości niepojęte i niezrozumiałe. Aby to wytłumaczyć sięga się do przebrzmiałych teorii "masochizmu kobiecego, "tajemniczej i pełnej niespodzianek psychiki kobiet". Odbija się to zresztą i na postawach wobec danej kobiety. Gdy była w roli ofiary - cieszyła się współczuciem i szacunkiem. Zakochując się w prześladowcy - traci jedno i drugie.