JustPaste.it

Chwytaj chwile na snapchacie

Już wiele lat temu publikowanie zdjęć, ukazujących wyjątkowe chwile z życia, stało się bardzo popularne w internecie. Jeszcze do niedawna wchodząc na Facebooka, aby dokopać się do interesujących nas informacji, trzeba było przedrzeć się przez dziesiątki selfie, robionych z różnej okazji… lub bez okazji. Obecnie sytuacja wygląda nieco inaczej. Owszem, nadal na tablicy głównej Facebooka pojawiają się fotografie, ale w znacznie mniejszej ilości, niż miało to miejsce wcześniej. Co spowodowało tę zmianę? Otóż pojawiły się nowe, modniejsze aplikacje, służące do dzielenia się swoimi przeżyciami, a popularny serwis społecznościowy przestał wystarczać jego użytkownikom. Mam na myśli głównie Instagram oraz Snapchat.

                Z danych z 2014 roku wynika, iż użytkownicy Snapchatu wysyłali łącznie ok. 700 milionów zdjęć i filmów każdego dnia! Na dzień dzisiejszy, kiedy Snapchat jest jeszcze bardziej popularny, liczby te robią jeszcze większe wrażenie.

                Ale o co właściwie chodzi z tym całym „snapowaniem”? Fenomenem aplikacji jest to, że publikowane tam materiały po upływie 10 sekund, lub 24 godzin (w zależności od ustawień) znikają i nikt nie może ich więcej zobaczyć. Użytkownicy unikają więc – jak miało to miejsce na Facebooku – spamu na tablicy, a przesyłane treści są zwykle odważniejsze i bardziej kontrowersyjne. Snapchatowicze wysyłają bardzo dużo zdjęć, których prawdopodobnie nie udostępniliby w internecie na stałe. Mam na myśli zdjęcia, które wysyłane są np. nieświadomie, pod wpływem różnych substancji (szczególną ciekawość wzbudzają snapy z imprez rodem z Projectu X). W takich momentach łatwo jest zapomnieć, że w każdym smartfonie ukryta jest opcja robienia screenshotów. Oczywiście dla odbiorców tychże dzieł jest to nie lada rozrywka, ale warto pamiętać o konsekwencjach. Szczególnymi fanami tejże aplikacji są młodzi ludzie z pokolenia millenium. Przypomnijcie sobie ile razy idąc ulicą widzieliście nastolatków z obiektywem wycelowanym w twarz i szeroko otwartymi ustami, w oczekiwaniu aż na ekranie ich telefonów ukaże się potok tęczowych wymiocin, lub psi język liżący ekran? Myślę, że każdy z Was potrafi wrócić pamięcią do takiego momentu. Ludzie z uporem maniaka uwieczniają większość swojego dnia. Wręcz pragną, aby wszyscy znajomi wiedzieli, że o 9:40 Kasia zjadła dwa kawałki melona (bo przecież jest na diecie), a o 2:50 pijany Karol idzie do domu z chwile wcześniej poznaną dziewczyną. Uwieczniają każdą, nawet błahą sytuację, pozbawiając się tym samym prywatności. Wszyscy wiedzą o sobie wszystko, a kiedy spotkają się w realu, a nie na ekranach swoich telefonów, nie muszą już opowiadać co u nich słychać. Zamiast rozmawiać, publikują więc kolejnego snapa – tym razem pokazującego, że właśnie o 17:00 spotkali się w parku. Wiadomo – wszyscy muszą wiedzieć, że także ich życie towarzyskie kwitnie.

                A co z capere momentum (łac. chwytaj chwilę)? Czy naprawdę zamiast świetnie bawić się na koncercie swojego ulubionego zespołu, musimy pokazać światu, że właśnie tam jesteśmy? Czy zamiast napawać się towarzystwem bliskiej osoby, zobowiązani jesteśmy, aby dzielić się tym z innymi? Czy cudowne chwile złapane zostają jedynie w formie snapa? I wreszcie, czy prześciganie się w udowadnianiu innym, że mamy się najlepiej na pewno jest dobre?