JustPaste.it

Utracone śmigło – morderstwo Caracala

Autor rozważa, czy z punktu widzenia obecnego zapotrzebowania Wojska Polskiego anulowanie przetargu na śmigłowce EC725 Caracal było słuszne.

Autor rozważa, czy z punktu widzenia obecnego zapotrzebowania Wojska Polskiego anulowanie przetargu na śmigłowce EC725 Caracal było słuszne.

 

f2d362ed39e4c7844cdaff699930a017.jpg

Pamiętam, jak byłem na przeszkoleniu wojskowym w 10WPD, uczono nas korzystania z kompasu. Kompas to kompas, prawda? No właśnie nie. Bo ciężko nazwać kompasem coś, co zostało wyprodukowane w latach 60., może nawet 50., a teraz pływa tak, że ciężko powiedzieć, czy iglica wskazuje kurs 280, czy może 80. Może przesadzam, ale to naprawdę nie podnosi morali, jeśli w innej sytuacji, przy szkoleniu medycznym, kapral, medyk z doświadczeniem z misji mówi, że musiał sobie kamizelkę kupować za swoje własne pieniądze, bo ta, którą dała mu Ojczyzna, jest źle przystosowana np. do ewakuacji rannego za pomocą liny. Mógłbym tu zacząć przytaczać wiele innych przykładów, mógłbym przeprowadzić wywiad z moimi znajomymi żołnierzami, tylko po co? Żeby wykazać, że jednostki uważane za nowoczesne w Wojsku Polskim nadal korzystają z przestarzałego sprzętu, więc strach się bać, co jest w innych jednostkach? Wystarczy, że spojrzę w górę, na latający czasem nad moim Krakowem Mi-8, rocznik ’73. Ponad czterdziestoletnia maszyna dba o moje bezpieczeństwo. A typowy czas użytkowania śmigłowców bojowych wynosi trzydzieści lat…

Po tym przydługim wstępie przejdę do meritum. Niedawno zamówienie na 50 sztuk Caracali skonało w męczarniach. Nie jest to specjalnie dziwne, zważywszy na to, że obecna władza jeszcze przed wyborami wypowiadała się na temat tego przetargu bardzo negatywnie. Ale, naprawdę, nie mam w tym momencie ochoty na krytykowanie władzy ani udowadnianie, że PiS znowu popełnia błąd. Bo odwołanie tego zamówienia nie jest pomyłką. Jest błędem. Kardynalnym. Dlaczego? To może trochę historii.

Skąd się wzięło krytykowanie tego przetargu? Poprzednia władza zarządziła przetarg na śmigłowiec, następcę Mi-8. Początkowo zgłosiła się Agusta Westland ze swoim AW149 oraz Sikorsky z S-70i. Nie trzeba wielkiej wiedzy, wystarczy porównać wielkość kabiny, ładowność i gabaryty tych maszyn, żeby stwierdzić, że te propozycje nie są za nic w świecie następcą Mi-8 (kto mi nie wierzy – odsyłam do Wikipedii). Dopiero później do przetargu zgłosił się późniejszy zwycięzca, Eurocopter, z EC725 Caracal. Jedyny z uczestników przetargu, który mógłby być następcą Mi-8. Jedyny. Jednak wielu wskazywało, że lepszym wyborem byłby NH-90 (użytkowany przez wiele armii NATO, bardzo chwalony). Być może, ale nie został zgłoszony do przetargu. Dlaczego? Bo to wspólne dziecko Agusty i Eurocoptera, a kto by się chciał dzielić zyskiem?

 

Po ogłoszeniu wyników przetargu pojawiło się, jak to zwykle bywa, grono specjalistów. Padały pytania: a dlaczego nie wybrano polskiego śmigłowca, a dlaczego ten a nie inny, a dlaczego francuski, a że pewnie spisek, a że nie wiadomo co jeszcze. Szkoda tylko, że w przetargu nie uczestniczył żaden polski projekt, szkoda tylko, że żaden inny się nie nadawał (por. dane techniczne), szkoda także, że żaden z krytykantów nie podał żadnego konstruktywnego argumentu oprócz braku składanej belki ogonowej w Caracalu, przydatnej do hangarowania śmigłowca na pokładzie statku (należy tu dopowiedzieć, że przetarg był ustalony dla całej armii: Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej wspólnie, co jest problematyczne – owszem, Caracal był średnim wyborem, jeśli chodzi o Marynarkę, nie był przystosowany do operowania ze statków, jednak był dobrym wyborem z punktu widzenia WL i SP – nowoczesna awionika i szereg modyfikacji w stosunku do konstrukcji, z których się wywodził Caracal, o tym decydowały). Żaden z krytykantów za to nie zauważył, że początkowo miało być 70 śmigłowców (bo na tyle następców Mi-8/Mi-14 jest zapotrzebowanie w armii), a zadecydowano o liczbie 50.

Najbardziej bawiło mnie, gdy podniosły się głosy, że śmigłowce w ogóle nie są potrzebne. Skoro tak, to po co pakowaliśmy tyle milionów w rozbudowę Wojsk Specjalnych? Po to, żeby teraz WS nie miały śmigłowców do swoich zadań? Po co unowocześnialiśmy Wojska Lądowe? Po to, żeby desant nie miał z czego skakać, a ranny żołnierz nie miał jak się wyewakuować z pola walki? No i kto będzie wspierał samoloty Sił Powietrznych, kto będzie transportował dla nich amunicję i – odpukać – ratował katapultujących się lotników? Może Stary 266? „Najlepsza” sytuacja jest w Marynarce. Dwie bazy SAR (search and rescue – pełniące dyżury jednostki poszukiwawczo-ratownicze) są w Gdyni-Babich Dołach oraz w Darłowie. Pierwsza odpowiada za Zatokę Gdańską (nie tak duży obszar, wystarczy Anakonda – morska wersja polskiego Sokoła, za którym niektórzy „znawcy” optowali i nadal optują, szkoda tylko, że Sokół to rozwinięcie malutkiego Mi-2), druga za resztę akwenu – północne wybrzerze (duży obszar, potrzebny większy śmigłowiec z większym zasięgiem, ostatni użytkowany tam Mi-14 przystosowany do dłuższych lotów został wycofany w 2010). Nie do przyjęcia jest sytuacja, by do misji ratunkowych, zatem służących w czasie pokoju przede wszystkim cywilom, nie było fizycznie (bo nie ma) śmigłowców z odpowiednim zasięgiem, mogących spokojnie operować w rejonie przez dłuższy czas. Kilka Anakond nie wystarczy. A w tym momencie przez kolejnych co najmniej kilka lat (czas na nowy przetarg plus dostawy) nadal nie będzie nic nowego, bo kochany rząd anulował zamówienie. Starych maszyn nie da się zmodernizować, a nowych samemu nie zbudujemy (bo skąd będą technologie, których nie mamy, skąd zaplecze techniczne, skąd pieniądze, może od razu wybudujmy sobie prom kosmiczny z ogromnym laserem i spalmy Rosję?). A czas nagli, bo resursy się kończą…

Jak powinien był wyglądać tamten przetarg? Powinien zostać zorganizowany osobno dla Wojsk Lądowych i Sił Powietrznych, a osobno dla Marynarki Wojennej. Dlatego, że WL i SP używają i używały w zasadzie tego samego sprzętu (np. Mi-2, Mi-8, a także transfer Mi-24 z SP do WL), natomiast MW ma trochę inny charakter pracy. Być może NH90 byłby lepszym wyborem dla całej armii w miejsce Caracala, gdyby tylko pojawił się w przetargu. Być może (a nawet na pewno) odrzucony S-70 w wersji SeaHawk byłby lepszy dla MW, gdyby MW miała osobny przetarg. Możemy tak tylko gdybać. To, co jest pewne, to to, że Polsce potrzebnych jest ok. 60-70 nowych następców Mi-8, z czego co najmniej kilkanaście maszyn powinno być zakupionych kilka lat temu. Ale w Polsce jak to w Polsce – lepiej zrobić coś na pokaz (np. wymyślić OT), niż coś, co jest konieczne na wczoraj. W ten sposób nie ma ani tego, co na pokaz, ani tego, co powinno dawno być. Obecna władza przed wyborami kreowała się na wielkich patriotów, a obecnie nie dość, że anuluje polskie projekty (np. nowatorskie projekty bezzałogowców polskich konstrukcji), to dopuszcza sytuację, w której, parafrazując klasyka, naprawdę nie ma niczego. Potem Pan Minister się obudzi z ręką w nocniku i się zdziwi, ale będzie za późno.