JustPaste.it

Dobrze jest!

 

 

Kinomani z pewnością pamiętają film „Ojciec chrzestny II”, a zwłaszcza scenę, kiedy Michael Corleone komunikuje swemu nieudanemu szwagrowi, że „dzisiaj załatwiam sprawy rodzinne” - co było pseudonimem rozprawy ze wszystkimi wrogami. Wydaje się, że coś takiego już wkrótce może stać się również naszym udziałem, jako że w październiku upływa termin ultimatum, jakie Komisja Europejska postawiła Polsce – no i pewnie jakoś na bezskuteczny upływ tego terminu zareaguje. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans, który, nawisem mówiąc, gościł niedawno w Gdańsku na urodzinach Kukuńka, oświadczył, że w sprawie praworządności w Polsce „nie odpuści”. Czyż nie jest to zapowiedź rozprawienia się z naszym nieszczęśliwym krajem w ramach przywracania w Unii Europejskiej pruskiej dyscypliny – co zresztą zostało zapowiedziane zaraz po ogłoszeniu Brexitu przez Wielką Trójkę w osobach Naszej Złotej Pani, francuskiego prezydenta Franciszka Hollande’a, który chyba pogodził się już z rolą owczarka niemieckiego oraz włoskiego premiera Mateusza Renziego, pod postacią „pogłębiania integracji”? A tu jeszcze w dodatku Komisja Europejska oświadczyła publicznie swoje „zaniepokojenie” sytuacją na Węgrzech. Najwyraźniej Nasza Złota Pani postanowiła załatwić „sprawy rodzinne” - również w celu podreperowania własnej reputacji, nadwątlonej serią głupstw popełnionych w związku z muzułmańskimi imigrantami. Nasza niezwyciężona armia, której – jak przypuszczam – starsi i mądrzejsi wyznaczyli w tym scenariuszu zadanie zapewnienia osłony siłowej dla Komitetu Obrony Demokracji, który wykona „mokrą robotę” na odcinku walki z faszyzmem, podejmie się tego w podskokach, również dlatego, żeby w ten sposób uniknąć ujawnienia przez wymownych Francuzów, kto ile wziął łapówki za wybór śmigłowca Caracal i gdzie schował szmal. Rozumiem bowiem, że kiedy tylko pod egidą Komitetu Obrony Demokracji powołany zostanie nowy rząd, to przede wszystkim przeleje na rzecz Airbusa 13 miliardów złotych tytułem należności za Caracale, dzięki czemu łapówek nie trzeba będzie oddawać i wszystko będzie gites tenteges. Jeśli zatem weźmiemy pod uwagę, ile poważnych spraw wiąże się z przezwyciężeniem zagrożeń dla demokracji i praworządności, to realizacja tego scenariusza już nie wydaje się taka nieprawdopodobna.

Tym bardziej, że „faszyzm” okazał się groźny nie tylko dla demokracji i praworządności, ale również – a może nawet przede wszystkim – dla „wagin” i „macic”. O ile zagrożenie demokracji, a nawet praworządności nie było w stanie rozbudzić wielkich namiętności, o tyle zagrożenie „waginy”, czy „macicy” penetracją przez nieubłagany palec reżymu takie namiętności rozbudziło. Nic dziwnego; demokracja to abstrakt; jak powiadał Adolf Dymsza - „fiume” - podczas gdy „wagina”, czy „macica” to sanktuarium ciała, największy kapitał kobiety, od którego może odcinać kupony aż do śmierci – co precyzyjnie wyraził Ireneusz Dudek w piosence „Och, Ziuta!”: „Hrabiowski przecież tytuł mam, a ty gosposią byłaś mą, podniosłaś swój społeczny stan, a wszystko to przez jedną noc...” Nic dziwnego, że w obliczu takich perspektyw wiele kobiet gotowych jest nie tylko odrąbać nieubłagany palec, ale również bez ceregieli poćwiartować każdy „płód”, który stanąłby na drodze wyśnionemu szczęściu. Wielu ludzi na widok ubranej na czarno, wyjącej gawiedzi, wystawiającej nie wiadomo komu środkowy palec, doznało uczucia zgrozy – ale ponieważ jesteśmy ze wszystkich stron zachęcani do myślenia pozytywnego, to trzeba również na tę gawiedź, podobnie jak na obcmokujące ją środowiska żydowskie, spojrzeć przez pryzmat zasady, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Na początek uwaga ogólna. Nie wolno ulegać własnej propagandzie. W naszą propagandę mają wierzyć inni, ci, do których jest ona adresowana – ale nie my! Jeśli zatem propaganda głosi, że – dajmy na to - „wszyscy ludzie będą braćmi”, to wiadomo, że to nie tylko blaga, ale w dodatku głupota, bo jeśli ktoś chce się ze wszystkimi przyjaźnić, a cóż dopiero – bratać – to nieuchronnie musi wpaść w złe towarzystwo. Tymczasem prawda jest taka, że o żadnym braterstwie mowy być nie może, choćby z uwagi na to, że historyczny naród polski od 1944 roku musi dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, która w dodatku wspierana jest przez Żydów, widzących w niej znakomite narzędzie do doprowadzenia nie tylko Polaków, ale również członków tej rozbójniczej wspólnoty, do stanu bezbronności, by dzięki temu jednych i drugich poddać bezlitosnej eksploatacji. Używają w tym celu ogłupiającej propagandy, na którą kobiety są bardziej podatne niż mężczyźni, podobnie jak bardziej podatne są na dziwactwa mody. Dlatego właśnie kobiety zostały wytypowane na proletariat zastępczy i narzędzie depopulacji narodów mniej wartościowych. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i dopóki aborcja jest tylko uprawnieniem, a nie obowiązkiem, to ma to swoją dobrą stronę. Kobiety, podobnie jak mężczyźni kierujący się motywacją religijną, czy choćby tylko – logiczną, nie powinny inicjować ćwiartowania swoich dzieci. Tymczasem kobiety głupie będą się wyskrobywały i to w skali masowej – bo przecież w tym właśnie kierunku zmierzają ich postulaty. Dzięki temu jednak w społeczeństwie będzie systematycznie rósł odsetek dzieci rodziców normalnych, prawidłowo ukształtowanych wychowawczo, zaś odsetek potomstwa polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej będzie systematycznie spadał – aż do całkowitego zaniku. I o to właśnie chodzi – żeby historyczny naród polski uwolnił się wreszcie od kohabitacji ze wspomnianą wspólnotą, a jeśli dokona się to za sprawą zbrodniczych skłonności kobiet d tej wspólnoty należących, to tym lepiej, bo żaden przyzwoity człowiek nie będzie musiał brudzić sobie przy tym rąk, ani obciążać sumienia. W takiej sytuacji nie ma najmniejszego powodu, by tę gawiedź wyprowadzać z błędu, albo by perswadować jej zmianę sposobu postępowania. Po cóż właściwie mielibyśmy zabiegać, by w Polsce rozwnuczało się potomstwo żydokomuny? Nie chodzi przecież o depopulację narodu polskiego, bo polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza nie ma nic wspólnego z polskością, poza tym tylko, że używa polskiego języka, ponieważ przeważnie żadnego innego nie zna. Nie ma w takim razie ani kogo, ani czego żałować, może poza poćwiartowanymi dziećmi – no ale gdzie rąbią drwa, tam lecą wióry.

 

Autor: Stanisław Michalkiewicz