JustPaste.it

Spacer wieczorową porą.

Odwagę pokażesz w chwili zagrożenia.

Odwagę pokażesz w chwili zagrożenia.

 

 Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam przewietrzyć się, złapać świeżego powietrza.Była 23, koniec października. Zimno, trudno się temu dziwić, przecież to deszczowa jesień.
 Kiedy wyszłam przed dom mroźny powiew wiatru sprawił, że po moim ciele przeszły zimne dreszcze. Było ciemno i cicho. Latarnia na przeciw lekko przygaszona prześwitującym cieniem mgły.
Cisza tak wyraźna aż przerażająca. Już miałam się zawrócić ale obok mnie pojawił się mój kot. Mój kocurek często dotrzymywał mi towarzystwa na spacerach, dziś pierwszy raz w nocy. Sprawił mi przyjemność i odgonił strach.
Przyszło mi do głowy by poznać jego nocne przechadzki. Pozwoliłam mu prowadzić i szłam za nim. Zajrzał do sąsiadów, na ich podwórka a ja jak nieproszony gość za nim. Trudno najwyżej ich obudzę. Powiem, że szukam kota, he he. I tak przez całą ulice, na każde podwórko i ogród. Stwierdziłam, że to nie ma sensu, zmieniłam kierunek, który zmierzał w stronę lasu.
Zaszurałam butem i kot wiedział, że teraz ja prowadzę. Zatrzymywał się by coś zwietrzyć, powąchać, nie pozwalałam mu na przestanki i nawoływałam go butem. Szłam powoli nasycając się nocą, jej ciszą i świeżym rześkim powietrzem. Kot za mną.  Skończyła się uliczka z domkami i musiałam wejść w głąb ciemności, lasu i przerażającej ciszy. Księżyc od czasu do czasu przebijał się za chmur i gdy błysną w tym momencie las wydał mi się mało straszny. Idę dalej. Kot zatrzymał się, nawoływałam go jednak bezskutecznie. Cóż idę sama, kto się boi, zostaje.
Szłam powoli i muszę przyznać z niewielkim cykorem, ale nie miałam zamiaru się zawracać. Dziwne jak nocą jest jasno w lesie. Ściółka odbijała blask księżyca, który zatrzymywał się na krzewach. Jak tu pięknie. Zapomniałam o strachu i zatraciłam się, nie wiem jak daleko się zapuściłam w głąb gąszczu drzew.
 Jak grom z jasnego nieba dotarły do mnie dziwne odgłosy. Coś zbliżało się, biegło w moją stronę. Zamarłam. Słyszałam jak krzewy rozchylają się i łamią małe gałązki. Zerwałam się do ucieczki. Biegłam tak szybko, że pobiłam wszystkie rekordy swego życia. Oddalałam się, biegłam, biegłam ale cały czas słyszałam za sobą odgłos pogoni. Uderzenia łap.
Wilk! Już po mnie.
Poczułam ciężar na plecach. Upadłam, krzyczałam z całych sił. Szamocząc się i próbując wstać, wpadłam w amok.
-Bary, Bary!
-Zostaw.
Podbiegł do mnie mężczyzna i w tym samym momencie stwór odskoczył. To był ogromny pies, jakiś owczarek, choć nie czystej krwi. Rozpłakałam się, w ten sposób dałam upust emocjom.
-Nic się pani nie stało? Pomogę pani wstać.
Wstałam, otrząsnęłam się i nic nie mówiąc odeszłam. Było mi wstyd. Chciałam pokazać odwagę a okazałam się największym tchórzem, który daje nogę w chwili zagrożenia.
Kiedy byłam już na mojej ulicy o dziwo kot na mnie czekał. Gdyby był człowiekiem na pewno śmiał by się ze mnie.
Wróciłam do domu, nie ochłonęłam. Z dużą dawką adrenaliny zasnęłam dopiero nad ranem. Cóż chyba nie dla mnie samotne nocne spacery he he.