JustPaste.it

Witamina C nie działa, ale producentom suplementów to nie przeszkadza

 

 

Badania kliniczne z ostatnich 60 lat dowodzą, że przyjmowanie witaminy C w przeziębieniu ani nie skraca, ani nie łagodzi jego objawów.

Foods High in vitamin C on a wooden background. Healthy eating. Flat lay

Foods High in vitamin C on a wooden background. Healthy eating. Flat lay

 

„Coś taki niewyraźny”? „Choroba Cię dopadła”? Idzie sezon jesienno-zimowy, co wiąże się ze wzmożonymi infekcjami dróg oddechowych, więc preparaty zawierające witaminę C z pewnością sprawią, że będziesz „wyraźniejszy”, bo „zdrowszy”. Otóż, raczej nie.  Dlaczego? Po przejrzeniu badań klinicznych z ostatnich 60 lat wykazano, że przyjmowanie witaminy C w czasie przeziębienia ani go nie skraca, ani nie łagodzi jego objawów. Równie dobrze możesz jeść papier (czego nie polecam), pić wodę lub spacerować po parku. Skuteczność witaminy C w walce z infekcjami i w przeziębieniu jest mniejsza niż piłkarzy Legii Warszawa w Lidze Mistrzów. Firmom farmaceutycznym to jednak nie przeszkadza w produkcji suplementów z witaminą C.

Rozważając rolę w witaminy C i analizując badania kliniczne odnośnie jej wchłaniania w organizmie, odkryłem o czym śpiewała Natalia Kukulska w swoim hicie „Im więcej ciebie, tym mniej”. No to lecimy.

Co połkniesz, to wysikasz

Jak dowodzą wszystkie przeprowadzone dotychczas większe badania kliniczne,  stosowana profilaktycznie witamina C nie jest skuteczna w zapobieganiu przeziębienia. Szok! A co z naukami Babci o piciu herbatki z cytryną? Co z żółtymi kwaśnymi tabletkami połykanymi od dzieciństwa? Nic. Lipa. Nie działa, dlatego że wchłanianie witaminy C z przewodu pokarmowego zależy od przyjętej dawki. Im dawka jest większa tym mniejszy odsetek wchłoniętej substancji. W praktyce można dojść do stwierdzenia, że im więcej przyjmujesz, tym mniej się wchłania.

Na rynku mamy różne dawki witaminy C w różnych preparatach (często połączonych z rutyną). Standardowe 200 mg w jednej tabletce witaminy C powoduje, że organizm wchłonie 70 – 90 % w celu utrzymania stałego poziomu. Resztę wysikasz! Jeśli chcesz przechytrzyć swoje nerki i wątrobę, i przyjmiesz 1000 mg (1g) wchłonie się nieco więcej, bo 50 % (w myśl opisanej zasady więcej przyjmujesz – mniej się wchłania). Łykamy dalej ? Jak przyjmiesz 1250 mg (około 5-7 tabletek) witaminy C, to będziesz w stanie osiągnąć „rewelacyjny” poziom stężenia – około dwukrotnie wyższy niż po 2 tabletkach. Niestety. Chciałoby się zaśpiewać za Natalią Kukulską „im więcej ciebie, tym mniej”.  Gdybyś zjadł  bogate w witaminę C produkty spożywcze takie jak: aronię, natkę pietruszki, brukselkę czy czarną porzeczkę osiągnąłbyś podobny poziom. Ale to i tak bez sensu, bo skuteczność witaminy C w przeziębieniach i infekcjach jest zerowa.

Przyjmuje codziennie będą efekty?

Według badań tylko codzienne przyjmowanie profilaktycznie (czyli w zdrowiu) witaminy C nieco skraca czas trwania przeziębienia (o 8% u dorosłych i 14% u dzieci). Ale czy ktoś zna osoby, które stosują profilaktycznie witaminę C dzień w dzień? Jeśli nawet ktoś to robi, to efekt jest mniej niż mierny. Jest jednak światełko w tunelu. Zaobserwowano bowiem, że w badaniach z udziałem maratończyków, profesjonalnych narciarzy i zawodowych żołnierzy, narażonych na ekstremalny wysiłek fizyczny oraz/lub niską temperaturę, profilaktyczne zastosowanie witaminy C w dawkach od 250 mg/dzień do 1 g/dzień zmniejszyło zachorowalność na przeziębienie o 50%. Gdyby jednak witaminę C kupowali tylko ultramaratończycy, zawodowi narciarze i żołnierze narażeni na skrajny wysiłek fizyczny preparaty witaminowe na bazie witaminy C praktycznie nie byłyby dostępne w aptekach. A te, wręcz przeciwnie, mają się tam bardzo dobrze!

„Doktorze ale dlaczego się o tym nie mówi?”

Nie wiem, dlaczego się nie mówi. Wiem, dlaczego się produkuje. Koncerny farmaceutyczne (te produkujące niektóre suplementy diety) mają Cię za idiotę. Uważają, że połkniesz wszystko, co tylko są w stanie wyprodukować. Niestety często mają rację. Sprzedaż suplementów diety w Polsce osiągnęła niebotyczny poziom 3,5 miliarda złotych, a już za pięć lat osiągnie kwotę 5 miliardów złotych. Dla porównania jak duża jest to kwota spójrzmy na finansowanie systemu ochrony zdrowia ze środków publicznych. Cały system podstawowej opieki zdrowotnej (kilka tysięcy przychodni) jest wart nieco ponad 10 miliardów złotych rocznie. Czy to nie absurd, że zjadamy tylko w suplementach diety (bez leków na receptę) kwotę 5 miliardów złotych, a na cały system lekarzy pierwszego kontaktu wydawana jest kwota raptem dwukrotnie wyższa? O ile zdrowsze byłoby społeczeństwo, gdyby te środki, zjadane w bezsensownych suplementach diety, wydać np. na profilaktykę?

 

Autor: Paweł Jarosz