JustPaste.it

Przeniósł się z Francji do Gdańska. Dziś produkuje jachty za miliony euro

 

 
 
Francis Lapp
Fot. Łukasz Głowala

 

Przyjechał do Polski na początku lat 90., a dziś w Gdańsku produkuje najbardziej ekskluzywne katamarany na świecie. Dzięki Sunreef Yachts Francisa Lappa etykieta „made in Poland” zaczęła najbogatszym kojarzyć się z luksusem

Z Alzacji daleko jest do morza. Północno-wschodni region Francji nie słynie ze sportów wodnych, więc i pasje młodego Francisa Lappa nie ciążyły w tym kierunku. Uwielbiał za to rajdy samochodowe. Odkąd pamięta, chciał się ścigać, być najlepszy: i w życiu, i w biznesie.

– Lubię, kiedy wszystko wokół mnie dzieje się szybko. Inaczej się nudzę – tłumaczy założyciel i prezes gdańskiej firmy Sunreef Yachts.

Lapp szybko myśli, szybko mówi, bardzo szybko podjął też decyzję o przeprowadzce do Polski. W październiku 1992 roku przyjechał do Warszawy na zaproszenie lokalnego automobilklubu na weekendowy rajd off-roadowy. Rozejrzał się, porozmawiał z ludźmi. We Francji, gdzie prowadził własną firmę produkującą nowoczesne szafy elektryczne, szalał kryzys, wielu jego kolegów bankrutowało, a przed Polską właśnie otwierały się nowe możliwości.  Widział tu szansę także dla siebie. Dwa tygodnie później mieszkał już i rozkręcał od nowa swój biznes na warszawskiej Woli. Udało mu się zdobyć zlecenie na instalację elektryczną do nowo powstającej Castoramy.

 

 

– To był początek naszego biznesu w Polsce. Do dziś obsługuję wszystkie ich sklepy – tłumaczy Lapp.

Dzięki sieci marketów z materiałami budowlanymi nie tylko zaczął zarabiać, ale i złapał nowego bakcyla. Dyrektor techniczny francuskiej firmy zabrał go nad Zalew Zegrzyński. Tam nauczył się żeglować. I znowu wszystko potoczyło się szybko. Na spółkę kupili mały katamaran, każdy kolejny weekend spędzali na wodzie, a w 1996 r. zajęli piąte miejsce w mistrzostwach Polski w klasie Hobie 16. Ale Lappowi wciąż było mało.

– Na targach wodnych w Paryżu kupiłem długi, 16-metrowy katamaran i zabrałem go na Madagaskar. Potem dokupiłem jeszcze dwa i założyłem tam firmę Sunreef Travel czarterującą dwukadłubowce – wspomina.

 

 

 

  •  

 

 

Nie był jednak zadowolony z jakości swoich łodzi – wnętrza pełne były plastikowych elementów, a zamożni klienci są wyczuleni na takie mało eleganckie szczegóły. Podczas pobytu na wyspie Nosy Komba poznał rodzinę z Gdańska. Zaprosił ich na drinka.

– On był prawnikiem, miał biuro na terenie stoczni i rzucił pomysł: „Dlaczego nie zaczniesz budować katamaranów w Gdańsku? Tam wszystkie hale stoją puste” – mówi Lapp.

Kiedy kilka miesięcy później budował w Trójmieście kolejny sklep Castoramy, odwiedził nowego znajomego, obejrzał pierwszy raz w życiu stocznię i podjął decyzję, by tam ruszyć z produkcją luksusowych katamaranów na zamówienie. I tak w 2002 roku powstała marka Sunreef Yachts. Na początek Lapp zainwestował 2 mln euro.

– Nie miałem pojęcia o przemyśle stoczniowym, ale mam techniczny umysł i szybko się uczę – śmieje się przedsiębiorca. Przyznaje jednak, że być może dziś dłużej by się zastanawiał, bo ten biznes kosztował go sporo zdrowia.

I wcale nie dlatego, że wymaga ciągłej uwagi. Szef Sunreef Yachts, odkąd pamięta, wstaje o piątej rano, by przed szóstą być już w biurze. Do domu wraca późnym wieczorem. Rocznie pokonuje 400 tys. mil, by zawsze być blisko swoich klientów.

– To najbardziej pracowity człowiek, jakiego znam – mówi Dariusz Michalczewski, bokser, prywatnie przyjaciel Lappa.

Na pozycję Sunreef Yachts też ciężko pracował. Pierwszy katamaran Sunreef 74 (22,5 m) stocznia Lappa zbudowała w rekordowym jak na tę branżę czasie jedenastu miesięcy. Kosztował 3 mln euro i miał nowoczesne, niespotykane wcześniej rozwiązania, jak choćby flybridge, czyli pokład słoneczny. W sierpniu 2003 roku Sunreef 74 popłynął na Boat Show w Monako.

– Przez trzy dni nikt nie wszedł na pokład. Nie interesowała ich nowa marka z Polski. Polska nie kojarzyła się z luksusem – tłumaczy Lapp.

Szef Sunreef miał dwa wyjścia – ukrywać fakt, że katamarany produkuje w kraju postkomunistycznym, albo ten kraj wypromować. Wbrew sugestiom doradców wybrał tę drugą strategię. Przy nazwie firmy pojawił się dopisek „Poland”, a Lapp przez kolejne dwa lata intensywnie przekonywał możnych tego świata do swoich produktów i przybranej ojczyzny. Na organizowanych przez Sunreef Yachts imprezach, m.in. w Chinach i Dubaju, gościem specjalnym był prezydent Lech Wałęsa. Lapp przyznaje, że to robiło wrażenie.

Zamówienia na luksusowe katamarany za kilka milionów euro posypały się z wielu krajów  – od Stanów Zjednoczonych przez RPA, Włochy po Izrael. I kiedy wydawało się, że Sunreef bez przeszkód rozwinie żagle, wydarzył się dramat. W 2012 r. w jednej z hal wynajmowanych pod produkcję wybuchł pożar. W ciągu kilku minut spłonęło wszystko oprócz biura.  Straty sięgnęły 30 mln złotych. Lapp dowiedział się, co się stało, przez telefon. Był właśnie u klienta w Stambule. Do dziś, gdy wspomina tę chwilę, ma łzy w oczach.

– Po pożarze pomogli mi klienci. Człowiek, którego wcześniej spotkałem tylko raz, właściciel największej we Francji firmy produkującej okna i drzwi, przesłał mi bez żadnego zabezpieczenia pół miliona euro zaliczki na jacht. Inny klient z Kijowa przekazał na moje słowo honoru milion euro. Mogłem zacząć od nowa – wspomina Lapp.

Dzięki zaufaniu klientów od stycznia do września w nowej hali powstały od zera cztery luksusowe katamarany. Sunreef Yachts odżył. Dziś ze stoczni Lappa wypływa rocznie około 14 łodzi, ale jego to nie satysfakcjonuje, bo przychody od trzech lat nie rosną. Utrzymują się na poziomie około 100 mln zł. Wszystko przez to, że po kryzysie finansowym najzamożniejsi ludzie świata zaczęli ostrożniej wydawać pieniądze, a Lapp musiał odbudowywać firmę po pożarze. W przyszłym roku chce podwoić produkcję i przychody. Ma już pomysł, jak to zrobić. Do tej pory Sunreef specjalizował się w jachtach dużych, o długości co najmniej 60 stóp (18 m). Ale duże katamarany to także duży wydatek (Sunreef Supreme kosztuje od 2,8 do 3,5 mln euro), a co za tym idzie – wymaga dłuższych negocjacji z klientem. Dlatego Lapp postanowił, że będzie budował również mniejsze, choć nie mniej luksusowe jednostki. Katamarany o długości 38 stóp będą kosztowały około miliona euro. Konkurencja liczy sobie połowę mniej, ale Sunreef Yachts zapewni o wiele większą powierzchnię użytkową.

– Od zawsze wprowadzamy dużo innowacji, które inni kopiują. Cieszę się, bo to oznacza, że zmierzamy w dobrym kierunku – śmieje się Lapp.

Jego biznes znów jest na fali wznoszącej, ale on nie zwalnia tempa. Za bardzo lubi się ścigać. I nie interesuje go drugie miejsce. Chce być na szczycie jachtowego podium.

 

Autor: Katarzyna Dębek