JustPaste.it

Skąd się biorą dzieci?

 

 

Skąd się biorą dzieci?
Zdjęcie: shutterstock
To pytanie prędzej czy później pada z ust kilkulatka i zazwyczaj zaskakuje nie tylko najbardziej wyluzowanych, ale i najbardziej kompetentnych rodziców. Jesteście na nie gotowi?

Krótko i na temat

To niby oczywiste, a jednak warte powtarzania do znudzenia. Tłumaczenie czegokolwiek (od różnicy między dniem a nocą do prokreacji właśnie) dostosowujemy do możliwości poznawczych dziecka. Kilkulatek nie potrzebuje i nie zrozumie wykładu z anatomii, chce tylko prostej odpowiedzi na proste pytanie. Bo pytania dzieci są proste i wcale nie mają zdrożnego podtekstu ani drugiego dna. Często wystarczy jedno zdanie i maluch jest usatysfakcjonowany. Na jakiś czas. Gdy będzie gotowy na więcej, wróci do tematu, tego możecie być pewni.  Jakich pytań się spodziewać? Zazwyczaj zaczyna się od najprostszego „skąd się wziąłem?” i odpowiedź „z brzucha mamy” w pełni zaspokaja ciekawość. Żadnego zagłębiania się w szczegóły, ale tez żadnego wodolejstwa. Później dzieci chcą wiedzieć, jak się w tym brzuchu znalazły i którędy z niego wyszły. I tak, krok po kroku, dowiadują się więcej, łącznie z kwestiami czysto biologicznymi (dzieci w wieku szkolnym są już gotowe zmierzyć się z jajowodami, łożyskiem i macicą). Boicie się, że nie podołacie? Wiedzę z podstawówki dobrze jest sobie odświeżyć, a jeśli nie zdążycie – dzieciaki uwielbiają zadawać najtrudniejsze dla rodziców pytania z zaskoczenia – zamiast zmieniać temat, przyznajcie się do niewiedzy i koniecznie nadróbcie zaległości. Nie taki diabeł straszny! Czy warto w rozmowie posłużyć się książką? Tak, ale zostawianie kilkulatka sam na sam z lekturą nie jest dobrym pomysłem. Jeśli czytać, to razem, i na bieżąco tłumaczyć niejasności.

Bez ściemy

Im dziecko młodsze, tym prostszych odpowiedzi oczekuje. Ale prosty nie znaczy niezgodny z prawdą. Wydawałoby się, że nikt już nie opowiada maluchom bajek o bocianach i kapuście, a jednak i tak się zdarza. Powtarzane zazwyczaj bezmyślnie (bo utrwalone w rodzinnym domu i powielane w kreskówkach) przynoszą więcej szkody niż pożytku. Nawet mało rezolutny kilkulatek prędzej czy później dowie się – czy to od kolegów, czy z telewizji lub internetu (a w skrajnych przypadkach dopiero z lekcji w szkole), że ta cała historia z kapustą to bujda na resorach. Wierząc w bajki serwowane przez dorosłych może stać się obiektem kpin rówieśników, a gdy prawda wyjdzie na jaw, stracić zaufanie do tego, co mówią rodzice. Skoro okłamali go w tej kwestii, być może kłamią i w innych, prawda?

Unikanie odpowiedzi (i liczenie na to, że dzieciak a. zapomni lub b. dowie się w swoim czasie, w szkole) też nie jest dobrą strategią, bo maluch dostaje komunikat, że „te tematy” to sprawy wstydliwe i budzące niezdrowe emocje. Owoc zakazany kusi jeszcze bardziej i dzieci będą dążyły do wiedzy, w ich odczuciu tajemnej, na własną rękę.  A przecież to temat jak każdy inny i jeśli jako taki będzie traktowany, macie ogromną szansę, że odpowiedzi na swoje pytania, jakie z wiekiem będą się pojawiać, kilku-, a potem nastolatki będą szukały w domu, nie u kumpli lub w internecie.

A co, jeśli nie pyta?

Jeżeli kilkulatek chodzi już do szkoły, a kwestii „skąd się biorą dzieci” nie drąży, prawdopodobnie ma już za sobą edukację podwórkową. Westchnienie ulgi? Niesłusznie. To, co sprzedali mu koledzy, być może mija się z prawdą lub niekoniecznie jest tym, co powinien w swoim wieku wiedzieć. Na korektę nie jest na szczęście za późno, ale rozmowy ze starszymi dziećmi wymagają ogromnego taktu i niespożytych pokładów cierpliwości.

 

Autor: Agnieszka Radziszowska