JustPaste.it

Pomocy nie jesteś godzien!

 Ksiądz Jacek Stryczek – patron bajecznie bogatych

Pomocy nie jesteś godzien! Ksiądz Jacek Stryczek – patron bajecznie bogatych

 

Na łamach SięMyśli publikowałem kiedyś krytyczne słowa na temat imprezy, którą od lat zaszczyca nas świecki święty – Jerzy Owsiak. Dostało mi się za to nawet ze strony niegdysiejszych krytyków WOŚP ze sceny alternatywnej (dzisiejszych etatowych pracowników budżetówki), którym – jak widzę – nie wypada już krzyczeć na oficjeli. Polska alternatywa bowiem chętnie kończy niezależny byt na ciepłych etatach…

Jednak nie o Owsiaku będzie w tym tekście, bo on robi swoje i – jak widać – wielu wciąż jest potrzebny, a o innym „samarytaninie”, który sam wyznacza – komu trzeba pomóc i czy w ogóle warto! Co bardziej zadziwiające i oburzające, tym człowiekiem jest ksiądz a według jakże mądrych słów papieża Franciszka: chrześcijanin pomaga innym i czyni dobro nie afiszując się tym. W przypadku Jacka Stryczka dostajemy świetnie działający… produkt marketingowy! „Chrześcijanin potrafi dawać. Jego życie jest pełne wielkodusznych uczynków – lecz ukrytych – dla bliźniego”. Na różnego rodzaju dzieła dobroczynne Watykan przeznaczył w bieżącym roku 275 mln euro. To kwota wyższa niż budżet, przeznaczony na funkcjonowanie Państwa Watykańskiego czy działalność Stolicy Apostolskiej.

Co ciekawe, większa część funduszy trafi nie do tych rokujących i godnych korporacyjnej wizji pomocy, a tych pozbawionych wszelkiej nadziei w dalekiej nam wciąż świadomościowo – Afryce. Z watykańskiej perspektywy odpowiedzialne są za realizację dobroczynnych projektów dwie fundacje: Jana Pawła II dla Sahelu, pomagająca 9 państwom Afryki Subsaharyjskiej oraz Populorum Progressio – działająca w 19 krajach Ameryki Łacińskiej. Średni budżet każdej z tych fundacji wynosi od 1,5 do 2,5 mln euro. W krajach Sahelu, gdzie aktualnie głód zagląda w oczy 11 mln ludzi, dotyczą one przygotowywania pod uprawę pól, drążenia studni, sadzenia drzew, uczenia uprawy ziemi, dożywiania, budowania domów, szkół czy małych młynów, gdzie można na mąkę zemleć maniok.

Na Karaibach, w Ameryce Łacińskiej i Południowej duży akcent położony jest na projekty, związane z zaopatrzeniem w wodę (budowanie tam), poprawę infrastruktury i tworzenie projektów rozwoju rolnictwa i hodowli wśród Indian i campesino, czyli bezrolnych chłopów. Wiele pieniędzy przeznacza się też na formację i projekty edukacyjne, skierowane zarówno do dzieci, jak i dorosłych. Do tego dochodzi pomoc ofiarom klęsk żywiołowych (np. na Haiti, w Japonii czy po powodziach w Polsce) oraz ofiarom wojen.

Dla porównania – bogaci i celebryci, którzy tak ochoczo utyskują na Kościół i nigdy nie pomagają tak szczodrze, jakby mogli pomagać – a mają z czego. Adele pozostaje najbogatszym brytyjskim muzykiem przed 30-tką – ogłosił brytyjski Sunday Times. Jej majątek wart jest 45 mln funtów, choć piosenkarka pracuje nań dopiero od 2011 roku. Inne brytyjskie gwiazdy z wyższej półki nie zaskakują – Elton John: 260 mln funtów, muzycy U2: 428 mln funtów, Paul McCartney: 710 mln funtów…

Władcami naszego świata jest rodzina  Rothschildów. Tutaj natykamy się na tajemnicę. Umiarkowane szacunki mówią o majątku wartym około 50 bilionów dolarów! Drugi najbogatszy człowiek świata, Bill Gates, ma ponad 76 mld dol.  George Soros – mimo że nie lubi pomagać biednym, mógłby to czynić – jego majątek szacuje się na 27 miliardy dolarów. Rockefellerowie mają około 10 miliardów. Są bajecznie bogaci, ale nie słychać, by w swoim postępowaniu dążyli do ostatecznego celu, jakim jest powstrzymanie wojen, biedy i ubóstwa, zaprowadzając ład i miłość na całym świecie. Bogaci mają inny plan na naprawianie świata i na pewno nie ma w nim ani filantropii ani Boga. Jest za to zniszczenie, głód i wojny, na których można zbić bajeczną fortunę. Bogaci i Bóg? Próżność i cnota? Pustka i pogrążenie w używkach oraz proste skromne życie? Czy można to jakoś połączyć w duchu ekumenicznym?

Szlachetna Paczka stała się dziś marką, wtopiła się w krajobraz świąt nie jako tradycja a jako produkt, reklamujący wypudrowane twarze z show biznesu. Wizją paczki jest połączenie darczyńcy z potrzebującym, ale biedy nie da się zamieść pod dywan jednym świątecznym podarkiem – nawet tak hojnym – choć dla krezusa jest to dar wrzucany przecież w koszta firmy. Dla ks. Jacka Stryczka ważny jest człowiek – lecz człowiek w „rozsypce” fizycznej i emocjonalnej już go nie interesuje. Stowarzyszenie Wiosna chce naprawiać ludzkość na modłę korporacyjną, zmieniać ludzi, dając im nie rybę, nie wędkę, lecz mentalność wędkarza. Biedotę pragną uczyć podstaw biznesu i zarabiania pieniędzy, których zwykle nie widzą oraz planowania budżetu w sytuacji, kiedy pieniądze pojawiają się i odchodzą. Siostrzany projekt Paczki przeprowadza dzieci od porażki w szkole do sukcesu w życiu. Typowe marzenia trenera personalnego!

Szukanie potencjału i inspiracji do życia w chwili, gdy jedynym posiłkiem w domu jest kromka chleba, nie jest możliwe. Głód pozbawia nadziei! Według poglądów ks. Stryczka za wykształcenie np. podstawowe odpowiada sam człowiek – nawet gdy w wieku 10 lat zarabiał jako jedyny na dom, gdzie zagościła patologia. Na barki biedy pomocna dłoń korporacyjnego miłosierdzia nakłada wyzwania! Samotnych stowarzyszenie aktywizuje i wyciąga z osamotnienia, prawnikom daje kolejną pracę pro publico bono a lekarzy wzywa do szlachetnych gestów domowych konsultacji z biedotą za przysłowiowe „Bóg zapłać”. Nie chcę oceniać skuteczności tego projektu, ale po internetowych komentarzach (ludzie podają swoje profile z Facebooka z nazwiska) więcej jest nieuczciwości w dystrybucji dóbr niż faktycznego skrupulatnego szukania prawdy. Do tego dodać należy sytuację, gdy osobę potrzebującą wskazują MOPS lub pedagog szkolny, który często wydaje opinie nie znając faktycznej sytuacji domowej. Jeśli potrzebujący przejdzie przez sito wolontariusza Szlachetnej Paczki – mamy do czynienia z kolejną procedurą. Zbierane są dokładnie wszystkie dane, dotyczące potrzeb domowników. Spisane w protokół trafiają następnie do centrali a potem do szykujących paczkę darczyńców.

Dla tych, do których pomoc dociera, świat jawi się w kolorowych barwach. Szef Szlachetnej Paczki uważa, że gdy daje się ludziom kaszę, mąkę czy ryż i mówi: Bierzcie, bo jesteście biedni, to jest to zła forma pomocy, bo ich poniża. Standardowa świąteczna paczka to kilkanaście pudeł – od nowych ubrań, przyborów toaletowych, konserw, makaronów po książki czy elektronikę… Jak widać – warto się o te dobra, szykowane przez znudzonych nowobogackich,  bić.

Ksiądz Jacek pochodzi z Libiąża, małej miejscowości między Katowicami a Krakowem, gdzie jego tata pracował w kopalni. Był nieszczęśliwym, eksperymentującym nastolatkiem. Wciąż szukał szczęścia. Znalazł je wreszcie, gdy miał20 lat i zaczął studia inżynierskie na wibroakustyce w krakowskiej. Zajmował się więc dość skomplikowanymi rzeczami, dodatkowo naprawiał samochody. Był przystojnym młodym chłopakiem, w dodatku sportowcem. Podczas pomocy starszej, schorowanej pani, poczuł powołanie do pomagania. Robił to bezinteresownie przez 10 lat. Był to impuls do powstania Szlachetnej Paczki i do decyzji o pójściu do seminarium po ukończeniu studiów. Dziś nie wygląda na księdza. Przystojniak, lat 51, wysportowany, otwarty, sympatyczny. Kreatywny i błyskotliwy.

Żeby dotrzeć do wielu osób, nie bał się podbudować technikami marketingowymi swojej działalności społecznej, tak jak robią to nowoczesne organizacje charytatywne. Trzynaście lat temu rozkręcił nietypową, jak na polskie warunki, akcję Szlachetna Paczka. Od tamtego czasu zaangażowało się w nią 600 tys. ludzi, w tym wielu dobrze znanych. Pomogli dziesiątkom tysięcy rodzin – najpierw w Krakowie, potem już w całej Polsce. Zewnętrzna firma audytorska policzyła też zmiany w kapitale ludzkim wolontariuszy Paczki i wyceniła na 46,5 mln. A całą wartość społeczną w ciągu roku szacuje na 200 mln zł. Wydaje mi się, iż to ogromne kwoty. Ksiądz Jacek Stryczek ze swym pomysłem trafił do serc znudzonych, korporacyjnych środowisk. Zaskakujące, że idealnie wpisuje się w strategię Polski jako kraju katolickiego – tu katolickiego na modłę korporacyjno-laicką, idealnie pasującą do ramówki TVN-u, części amerykańskiego giganta Scripps Networks Interactive.

Jerzy Owsiak i jego Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy kwestują po ulicach, ks. Stryczek przekonał do siebie finansjerę i to z wielkim sukcesem. W 2014 r. stowarzyszenie Wiosna zebrało dary o wartości 41 mln zł, a w 2015 roku już 54 mln zł. Rekord resortowego pupila – Jerzego Owsiaka – został pobity.

Stryczek – jak sam przyznaje – kocha ludzi bogatych. Nie ma w tym niczego złego, każdy może kochać, kogo chce, jednak gdy dodaje, że „nie ma Polski biednej i Polski bogatej – jest jedna Polska” – to wyrządza obywatelom wielką szkodę, tworząc złudzenie, że w społeczeństwie panuje równość, a biedniejsi tylko w swoich rękach mają narzędzia, które pozwolą im się wydostać z trudnego położenia. W ten sposób Stryczek legitymizuje poglądy wielu młodych ludzi, uważających pomoc społeczną za zbędną, państwo za okradającego ich z pieniędzy wroga, a nierówności za naturalną konsekwencję biernej postawy wykluczonych. Być może Stryczek zamknął się na rekolekcjach ze swoimi przyjaciółmi z kręgów biznesowych w jakimś luksusowym hotelu, gdzie nie ma dostępu do prasy i tam wysłuchał żali przedsiębiorców, że młodzież niedouczona, że przed ZUS-em muszą uciekać w szarą strefę lub umowy śmieciowe, że płatny urlop wypoczynkowy to socjalistyczna fanaberia – a przecież unikając umów o pracę w swoim przedsiębiorstwie, mogą zaoszczędzone środki, by raz w roku przeznaczyć je na szczytny cel (np. kupno makaronu i dwóch swetrów do Szlachetnej Paczki. A może trafi się nawet jakiś cytrus?) i brylowanie na salonach w błysku fleszy. „Szef firmy nie powinien dzielić się nadwyżką z pracownikami, bo dzielenie się nie jest właściwe”. Idea Szlachetnej Paczki opiera się na pracownikach i wolontariacie. Padło pytanie o formy zatrudnienia ponad stu osób, pracujących w stowarzyszeniu Wiosna, któremu szefuje duchowny. Jak się okazało, ksiądz zatrudnia na „śmieciówkach” i nie widzi w tym niczego zdrożnego. „Jak ktoś zatrudnia pracownika, to nie po to, by on się czuł bezpieczny, tylko żeby realizował cele organizacji, do której został przyjęty. Praca jest zawsze, może nie ma wynagrodzenia”. Umowy śmieciowe są dobre, bo „im bardziej elastycznie, tym lepiej”. Świat księdza kręci się tylko wkoło sukcesów i ludzi sukcesu. Maluczcy są nudni, jednak potrzebni w jego biznesie, bo na kogoś trzeba zbierać pieniążki!. Stryczek chwali się, że jest laureatem nagrody Polskiej Rady Biznesu, jako alpinista wszedł na szczyt Matterhorn w Alpach a wzorem tego, co głosi inżynier, zaczął pisać teksty i stał się humanistą.

Ksiądz Stryczek podoba się młodym i kreatywnym, bo słynie także z niekonwencjonalnych duszpasterskich metod: kazania głosi z laptopem, spowiada przed galeriami handlowymi, a do Kościoła zachęca ulicznymi happeningami. Jest jednak coś jeszcze, co go wyróżnia i przyciąga uwagę. To duchowny, który zaskakuje ultraliberalnymi poglądami gospodarczymi. Biedakom i żebrakom nie należy pomagać, bo „żyją z tego, że wyglądają na biednych”. Dobroczyńca uważa, iż  „żyjemy w takim przekręconym kraju, z mentalnością katomarksistowską. (…) No bo Jezus powiedział, że trzeba kochać ubogich, a Marks, że trzeba nienawidzić bogatych i nam się to wymieszało jako jedna religia”.

Ludzi pracy ma za nic, bo się nie rozwijają podczas swoich dniówek, obarczonych nadgodzinami oraz często niepłatnych sobót i niedziel. „Jak ci jest źle, to zmień pracę. Jeśli twój zawód jest słabo płatny, to naucz się tego, w którym płacą więcej. (…). Wydaje mi się, że sytuacja, w której pracownik jest zatrudniony i trudno go zwolnić jest zła, jest pewnego rodzaju nadużyciem. Bo pracodawca bierze pracownika do pracy, a nie bierze odpowiedzialności za jego życie”. Oczywiście PiS-owski projekt stawki godzinowej to według Stryczka czyste zło. Społeczeństwo powinno być tak ukształtowane, żeby każdy żył zgodnie z zasadą „musisz sobie sam poradzić w życiu”. Księdzu nie podoba się również socjalny projekt 500+, ponieważ brakuje w nim elementu racjonalizacji, czyli dbania o to, by jak najefektywniej wydawać pieniądze na pomoc. To, że rodziny wychodzą z mozołem ze szponów lichwy, dzieci zobaczyły pierwszy raz morze czy góry – choć na kilka dni – również jest złe! Państwowa pomoc socjalna nie idzie w parze z poglądami ks. Stryczka. „Dopiero my, ludzie współcześni, stworzyliśmy zaburzenie życia społecznego. W czasach Jezusa nie było czegoś takiego, jak pomoc socjalna”.

Ksiądz Stryczek umiłował bogatych, którzy są sponsorami jego fanaberii. Nie widzi niczego zdrożnego w tym, iż prezesi prywatnych banków czy państwowych gigantów zarabiają 36 tys. zł… dziennie! Nie ma również niczego niemoralnego w tym, że jego pracownicy zarabiają kilkaset razy mniej.

Ksiądz Jacek Stryczek przynosi wstyd całemu Kościołowi w Polsce, będąc zarazem etatowym pracownikiem – na stałe, z dożywotnią kościelną emeryturą i opieką. W swojej parafii oprócz pieniędzy ze stowarzyszenia zarabia 2 tysiące złotych. Nie musi jednak oddawać niczego na rodzinę, obiady – może jeść w seminarium (w mieście, a na wsi gotuje mu gosposia). Większość wikarych dorabia w szkołach jako katecheci. Po seminariach mają pensje, wynoszące 1,6 tys. zł z tytułem nauczyciela dyplomowanego 2150 tys. zł (bez dodatku stażowego). „Taca” idzie na bieżące funkcjonowanie kościoła, pensję dla organisty, sprzątaczki, gosposi, zakup opału na zimę. Dzięki „kolędzie” parafie wychodzą na prostą. Parafie mają też dochody z wynajmu sal w domach przykościelnych oraz działalności gospodarczej, którą to prowadzi nasz ksiądz Stryczek. Dzięki prawu stuły – księżom jako dochód własny przysługują pieniądze za odprawiane msze (30 zł), chrzty (100 zł), śluby (300 zł), pogrzeby (800 zł). Pieniążki trafiają do parafii i dzielone są przez pracujących księży plus jeden. Miesięcznie daje to kwotę do 3500 zł, doliczaną do pensji i pensji katechety, jeśli taka występuje.

Drogi Panie Księże Stryczek, zanim znów zaczniesz Pan ganić ubogich i ich biedę dnia codziennego, zatrzymaj się i zerknij w lustro, a potem ugryź się w język. Mocno! 

Zdrowych i Spokojnych Świąt oraz dużo siły – szczególnie tym w biedzie i potrzebie.

Roman Boryczko,

 

Źródło: Roman Boryczko