JustPaste.it

Chemioterapia przyspiesza śmierć !

 

 

 

Fot. za Complottisti.com

Z cyklu: „N-52, nie daj się ogłupiać”.

 

 

Jak się zabija pacjentów, czyli eutanazja przymusowa.

 

 

Dr Jerzy Jaśkowski. Fot. Inter.

Dr Jerzy Jaśkowski. Fot. Inter.

Od 1989 roku, czyli od tzw. przemian, a praktycznie od chwili zmiany eksploratora polskiego społeczeństwa, wprowadza się centralnie tzw. procedury do medycyny. Jest to nic innego jak realizacja niemieckiego planu edukacji dla Słowian z okresu II Wojny Światowej. Polak może umieć czytać i pisać i liczyć do 1000, a Rosjanin tylko do 100 i znać znaki drogowe.

Po zlikwidowaniu polskiego piśmiennictwa naukowego i drastycznemu obniżeniu czasu trwania studiów medycznych, jedyne co wolno polskim lekarzom, to małpowanie procedur wymyślonych przez banksterów, czyli przez kooperacje farmakologiczne. Liczy się tylko zysk, czyli podatek nałożony na mieszkańców danego regionu.

 

Przypomnę. W Polsce do lat 90. mieliśmy ponad 2000 tytułów czasopism naukowych w 10 milionach egzemplarzy. Obecnie wszystkie zniknęły z rynku wydawniczego albo zostały po cichu w gabinetach niewiadomych osób przejęte przez wydawnictwa koncernów zachodnich, czyli przez City of London.

Podobnie po wyciecze rządu warszawskiego [G.Braun] do Izraela nastąpiło skróceniu studiów medycznych o rok. Dawniej studia medyczne, łącznie ze stażem trwały 8 lat, a obecnie tylko 5. Czyli produkt wyższych uczelni medycznych, których nazwę zmieniono na uniwersytety, tak naprawdę reprezentuje poziom pomiędzy felczerem, a pielęgniarką, zachowując dawniejsze tytuły. Z tym zastrzeżeniem, że felczer miał stosunkowo dobrą praktykę, czego zupełnie nie można powiedzieć o obecnym produkcie uczelni. Najlepszym dowodem są ogromne kolejki na tzw. SOR-ach i wielogodzinne oczekiwania na najprostszą diagnozę. A przecież  przed 30, czy 40 laty także, szczególnie w dni tzw. imieninowe, mieliśmy po 200 chorych na dobę. Normą było w poradni chirurgicznej przyjmowanie 100 – 120 pacjentów.

 

To powszechne, przymusowe, państwowe nauczanie ma tylko jeden cel: stworzenie Robota Biologicznego, który umie tylko i wyłącznie posługiwać się instrukcjami, procedurami, czy wytycznymi. Myślenie samodzielne jest całkowicie zabronione. Wielokrotnie na forach lekarskich spotyka się wpisy typu: a co ja mam kombinować, wypełniam procedury NFZ i niech się ode mnie odczepią. A że to jest swoista forma eutanazji? A kogo to obchodzi? Przecież jak umrze, to i tak nie będzie skarżył się. Wprowadzenie bezmyślne przez Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego zwane Zdrowia, tzw. medycyny rockefellerowskiej, miało tylko jeden cel: większe oskubywanie społeczeństwa.

System jest prosty. Najpierw istnieje przymus płacenia składek, czyli podatku pod pretekstem zdrowia. Potem trwa walka pomiędzy koncernami, który wprowadzi więcej leków zakupywanych centralnie. Przykładem dobrym potwierdzającym ten fakt są centralnie zakupywane szczepionki, po cenach wyższych, aniżeli w handlu i przymusowe ich wciskanie społeczeństwu. A potem już przekonuje się tylko aktorów sceny politycznej do podnoszenia tego przymusowego podatku zdrowotnego. Przypomnę, że w latach 80. podatek zdrowotny wynosił 10.5% PKB. Potem genialny inaczej Aaron Bucholc, zwany w Polsce Balcerowiczem, obniżył go do 4.5 % PKB. Ale za to dostał nagrodę 200 000 dolarów z banku w Hongkongu. Domyślasz się chyba Dobry Człeku, dlaczego? Jego pensja w owym czasie wynosiła jakieś 100 000 złotych rocznie; dolar, w zależności od okresu, dochodził do 10 000 złotych. Chodziło po prostu o przerzucenie części chorych, do powstających jak grzyby po deszczu prywatnych ośrodków. Obecnie jako rewelację zakłada się, co prawda nie wiadomo kiedy, podniesienie wydatków na służbę zdrowia do 6% PKB.

Innym sposobem ogłupiania społeczeństwa jest stwarzanie coraz to nowych specjalizacji medycznych. W Polsce po cichutku podniesiono liczbę specjalizacji medycznych do ponad 80, kiedy to na świcie liczba ta nie przekracza 40. Ale tak wąskich specjalistów łatwo ogłupiać. Innymi słowy, koszt dezinformacji jest zdecydowanie niższy.

Typowym przykładem jest tworzenie za nasze, podatnika pieniądze, poradni pod nazwą „Walki z Bólem”. Ból to jest objaw choroby i należy leczyć chorobę, a nie objaw. Ale w ten sposób można zwiększyć sprzedaż danego produktu i o to w sumie chodzi. Na pewno niedługo powstaną przychodnie „walki z zaparciami” albo „spluwania na odległość”

Oddanie piśmiennictwa w ręce koncernów farmakologicznych skutkuje, po pierwsze, brakiem piśmiennictwa krajowego. Mamy same przedruki, niewiadomego najczęściej pochodzenia. Proszę zauważyć, najczęściej urzędnicy powołują się na „ekspertów”, wymyślonych przez siebie. Bardzo trudno bowiem zauważyć jakiekolwiek prace „naukawe” tych ekspertów.

Po drugie, nie mamy możliwości sprawdzania, czy dane procedury w naszych krajowych warunkach się sprawdzają. Nawet student 3 roku już wie, że w zależności od rodzaju spożywanego posiłku, wchłanianie leków może być różne.

W związku z tym, że już od latach 70. zajmowałem się oceną eksperymentalnych leków, nazwijmy to zwalczających nowotwory, mam jakieś tam doświadczenie. Pomimo prac naukowych wykazujących jednoznacznie, że chemioteriapia zabija o wiele szybciej, aniżeli rak, w POLSCE nadal bezmyślnie stosuje się w każdym przypadku chemioterapię.

Wyniki oceny chorych leczonych za pomocą innych metod, aniżeli chemio czy radioterapia, udowadniają z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że chorzy średnio przeżywają 13.5 roku. Wyniki analizy leczenia chemioterapią udowadniają natomiast ponad wszelką wątpliwość, że średni czas przeżycia tych chorych wynosi tylko o. 3.5 roku. Koszt leczenia metodą np. chirurgiczną to 10 – 20 000 złotych, koszt lecenia chemioterapią natomiast to 200 000 złotych. Teraz rozumiesz, dlaczego preferuję się chemioterapię i na czym szpital więcej zarabia. Wszyscy po drodze więcej mogą zarobić stosując chemię, a najwięcej koncerny. A że kosztem życia chorych? A kogo to obchodzi? W cywilizacjach azjatyckich liczy się tylko doraźny zysk.

Ostatnio ukazała się kolejna praca potwierdzająca fakt zabijania chorych przez chemię. W The Lancet Onkology ukazała się praca analizująca zgony w okresie 30 dni po chemioterapii. Czyli zgodny, za które odpowiedzialne jest rzekome leczenie.

Okazało się, że z powodu chemioterapii umiera około 50% chorych. Autorzy przeanalizowali zgony 1400 chorych na raka płuc i raka piersi w okresie 30 dni po chemioterapii, czyli zgodny, których przyczyną byłą chemia.

Jeżeli chory jest w złym stanie to chemii się nie stosuje. Zakwalifikowanym do chemii jest tylko chory w dobrym stanie ogólnym. Jeżeli więc umrze w okresie 30 dni to znaczy, że skutecznie go „wykosiła” chemia. Ta śmiertelność bywa różna w badanych szpitalach. I tak np. w Milton Keynes Hospital  śmiertelność po chemioterapii w raku płuc wynosi 50.9%. Taką samą wysoką śmiertelność notowano w szpitalach w Blackpool, Coventry, Derby Surrey i Sussex.

W Lancashire Teaching Hospital, czyli po naszemu uniwersytecie medycznym, śmiertelność 30 dniowa wynosiła 28% w raku płuc. Zdziwienie budzi fakt, że prowadzi się takie „leczenie” pod hasełkiem leczenia paliatywnego, mającego rzekomo wydłużyć życie, lub poprawić jakość życia. A jak wynika z praktyki, przyspiesza to zgony. Ta fałszywa flaga, pretekst do niby leczenia, jest tak sugestywna, że 75% chorych wierzy, że naprawdę chcą mu pomóc.

Brytyjskie badania 23 000 kobiet z rakiem piesi i 1000 mężczyzn z rakiem niedrobnokomórkowym płuc, którzy przeszli chemioterapię w 2014 roku: w okresie 30 dni zmarło 1383 chorych. Badanie wykazują, że chemioterapia robi więcej szkody, aniżeli pożytku, szczególnie u osób starszych. Badania były przeprowadzane przez Public Health England Cancer Research UK.

 

I NAJCIEKAWSZE.

Pomimo obowiązku analizy metod leczenia, od 25 lat żaden szpital onkologiczny nie publikuje danych odnośnie swoich chorych. Absolutnie nie możesz się dowiedzieć, czy ta metoda, którą preferują w Koziej Wólce jest skuteczniejsza niż ta, którą preferują w Pcimiu Wielkim. Ani tzw. konsultant krajowy, ani wojewódzcy, nie egzekwują publikacji konkretnych danych, a tylko sprawdzają realizacje procedur sprowadzonych nie wiadomo przez kogo i skąd. Podawanie informacji jakoby uczeni angielscy, amerykańscy, czy chińscy to wymyślili, nie jest żadnym dowodem. Dowodem są groby.

W latach 80. w Gdańsku otwarto nowy cmentarz. Miał służyć 50 lat miastu. Po 25 – 30 latach jest pełen. Liczba zgonów na raka w momencie rozpoczęcia naszych badań wynosiła 1500 rocznie. Po 10 latach wzrosła do 5000. Ile można na tym zarobić, sam musisz policzyć Dobry Człeku. Żadnych publikacji onkologów na temat przyczyn, mapy zachorowań, czy wyników leczenia, nie ma. W jakim celu ludzi denerwować? Lepiej kupić nowy tomograf i chwalić się.

Na marginesie, dawka promieniowania, jaką chory otrzymuje w czasie jednego badania Tomografii Komputerowej  – TK , jest równa pięcioletniej dopuszczalnej dawce naświetlania promieniowaniem jonizującym. W celu poprawy umieralności onkolodzy wykonują czasami tomografię komputerową co 3 miesiące. Nie ma żadnego uzasadnienia medycznego tak częste wykonywanie TK. Nie zmienia to metody leczenia, ale szpital zarabia na badaniu. I to eunuchy intelektualne nazywają współczesną medycyną. W żadnym szpitalu, przychodni onkologicznej, nie kontrolują podstawowego badania w takich sytuacjach, jakim są 25 OHD,  czy poziom żelaza. Przypomnę, że norma 25 OHD w chorobach nowotworowych powinna wynosić 60 – 70 ng.

Teraz rozumiesz, że świadczy to tylko i wyłącznie o opóźnieniu nauczania. Ale jak twierdził p. prof. F. Koneczny,
oświata nigdy nie może iść przed nauką.

A NAUKI w Polsce nie ma, została skutecznie zagłuszona przez administracyjne dekrety wg scenariusza zagranicznego.

 

c.b.d.o.

 

Na podstawie:

 

Autor: Dr Jerzy Jaśkowski