JustPaste.it

Dno Tuska. Jak spekulant gra na ekonomiczny krach w Polsce.

 na załamanie polskiej waluty, na krach na giełdzie, na biedę Polaków

 

Fot. PAP/EPA Fot. PAP/EPA

 

 

Uporządkujmy fakty.

1. W Polsce rządzi stabilna większość, która nie ma najmniejszego problemu ze stabilnym głosowaniem rządowych ustaw, w tym budżetowej.

2. Prezydentem jest polityk, który wywodzi się z rządzącego środowiska i generalnie wspiera rządowe działania, także jeśli chodzi o sprawy gospodarcze i budżetowe.

3. Budżet przygotowano na czas i spokojnie, zgodnie z wszelkimi procedurami, przedstawiono parlamentowi.

4. Następnie, pod hasłem obrony mediów i wykluczenia jednego z posłów, opozycja całkowicie i na prawie miesiąc zablokowała głosowania budżetowe w Sali Plenarnej w Sejmie.

5. Wobec użycia przemocy (także przez bojówki zwołane przez KOD pod Sejm), chcąc uniknąć starcia bezpośredniego, Marszałek Sejmu przeniósł obrady do Sali Kolumnowej. Zaproszono tam posłów, budżet przegłosowano.

To są fakty podstawowe. Obóz rządzący postępował legalnie i - choć został zaatakowany - spokojnie. Opozycja sięgnęła po bezprawie i przemoc.

Widzieli to Polacy i dlatego nie dali się nabrać na opowieść o fałszującym głosowanie budżetowe rządzie. Na zdrowy zresztą rozum, dla cyników: po co fałszować coś, co można zrobić normalnie?

Wie o tym doskonale także Donald Tusk. A jednak wchodzi w narrację o zagrożonej wiarygodności Polski. A właściwie robi dużo gorzej: on tę narrację narzuca.

Podpowiada, sugeruje, bo nie ma ANI JEDNEJ innej zewnętrznej wypowiedzi w tym klimacie. To troska w stylu sowieckich nadzorców martwiących się iż jeśli w Polsce nie będzie spokoju, to ktoś może nam zrobić krzywdę. Wiadomo było (jak w znanym skeczu z czasów „Solidarności”), że jedynymi, którzy mogą tu „wejść”, są właśnie Sowieci. Tusk sięga po podobną metodę.

Zacytuję jego słowa:

Każdy, kto będzie miał na przykład złą wolę, albo kto będzie chciał bardzo dociekliwie zbadać prawną sytuację Polski z tym właśnie dwuznacznie uchwalonym budżetem, będzie miał mocne argumenty”

Kto poza Tuskiem i jego kolegami może mieć tam aż tak „złą wolę”? Kto może być aż tak „dociekliwy”? I cóż się stało z potęgą „króla Europy”, że nie może tej złej woli i tej dociekliwości zatrzymać, wytłumaczyć, przedstawić faktów? Języka zapomniał?

Martwi się więc były polski premier (sic!) o konsekwencje awantury budżetowej, wywołanej przez jego kumpli, choć doskonale wiemy, że te konsekwencje może na nas sprowadzić właśnie pan Donald.

Nie uda mu się, ale próbuje.

Staram się być w polemikach grzeczny, ale tym razem trzeba sięgnąć po mocne słowo: to jest dno. Całkowite dno w podejściu do własnego kraju, do państwa, którego niedawno było się premierem. I tego nie da się nawet wytłumaczyć zacietrzewieniem politycznym. Nie, tu zapewne w grę wchodzą inne czynniki, zapewne związane ze zobowiązaniem Tuska, że jeśli on w Brukseli, to nad Wisłą nadal będzie zapewniona kontrola. Ktoś mu tam bez litości wystawia rachunek, zmuszając go do haniebnego postępowania, do gry spekulacyjnej na załamanie polskiej waluty, na krach na giełdzie, na biedę Polaków. Ktoś tam przebiera nogami, że kolejnego roku z takim rządem, nie wytrzyma. Bo miliardy łatwych przychodów im uciekają!

CZYTAJ: Wpływy podatkowe rosną jak na drożdżach

Zapamiętajmy ten dzień bo oto człowiek, który rządził nami przez osiem lat teraz gra spekulacyjnie na krach ekonomiczny w Polsce. Ale też dlatego, że polityk, który podobno zabiega o poparcie rządu polskiego na drugą kadencję w roli szefa Rady Europejskiej właśnie wydał temu rządowi totalną wojnę.

Jest to zatem nie tylko dno, ale i koniec rozmowy. Teraz polski rząd po prostu nie może poprzeć tak niebezpiecznej dla Rzeczypospolitej osoby na jakiekolwiek stanowisko.

I na koniec: że ten ten cynik niczego po Smoleńsku się nie nauczył, nie zrozumiał, że przed prawdą i historią nie ucieknie.

CZYTAJ TEŻ MATERIAŁ Z 2012 ROKU: Do czego przyznaje się Tusk przyjmując nagrodę Waltera Rathenau?

 

Autor: wpolityce.pl