JustPaste.it

Drugie prawo magii: Najlepsze intencje mogą spowodować największe szkody

Artykuł pierwotnie został opublikowany na łamach portalu Obiektywizm.pl

Artykuł pierwotnie został opublikowany na łamach portalu Obiektywizm.pl

 

 

Tekst jest drugim z serii artykułów poświęconych twórczości Terry’ego Goodkinda − pisarza fantasy i zdeklarowanego zwolennika filozofii obiektywizmu.

Cytat:

 

"− Drugie prawo mówi, iż najlepsze intencje mogą spowodować największe szkody. To brzmi paradoksalnie, lecz dobre serce i zamiary mogą zdradziecko doprowadzić do zguby. Czasami to, co się wydaje właściwe, jest w istocie złe i może wyrządzić krzywdę. Jedyna ochrona to wiedza, mądrość, przezorność i zrozumienie pierwszego prawa. Ale i to nie zawsze wystarcza.

− Dobre intencje czy też słuszny postępek mogą spowodować  szkody? Podaj mi jakiś przykład. […]

− No to powiedzmy, że ktoś zrani się w nogi, a ty będziesz mu przynosił pożywienie, kiedy będzie leczył rany. Ale po jakimś czasie ta osoba nadal nie będzie chciała wstawać, bo to początkowo sprawia  ból. A ty w dalszym ciągu, z dobrego serca, będziesz przynosił jedzenie. Z czasem nogi tego kogoś osłabną jeszcze bardziej i stawanie będzie coraz boleśniejsze. Ty z dobrego serca nadal będziesz dostarczał pożywienie. No i na koniec, przez twoje dobre serce, taka osoba zostanie przykuta do łóżka i już nigdy nie będzie mogła chodzić. Twoje dobre zamiary wyrządziły szkodę.

− Nie sądzę, żeby to się zdarzało aż tak często, by stanowiło problem.

− Staram się podawać jasne przykłady, Richardzie, byś łatwiej przeszedł do poważniejszych spraw i zrozumiał niejasną zasadę. Dobre intencje, uprzejmość, mogą zachęcić lenia do próżniactwa oraz skłonić bystre umysły do indolencji. Im bardziej  im pomagasz, tym więcej potrzebują pomocy. Dopóki nie postawisz tam swojej dobroci, dopóty nie nauczą się dyscypliny i samodzielności, nie odzyskają godności. Twoja dobroć wypacza im charakter. Jeżeli dasz żebrakowi monetę, bo twierdzi, że jego rodzina głoduje, a on się upije i zabije kogoś, czy ponosisz winę za jego czyn? Nie. To on zabił. Lecz gdybyś mu dał  żywność zamiast monety albo nakarmił jego rodzinę, to nigdy nie doszłoby do zabójstwa. Dobra intencja wyrządziła krzywdę. Drugie prawo magii mówi: najlepsze intencje mogą spowodować największe szkody. Pogwałcenie tego prawa może skutkować dolegliwością, nieszczęściem, a nawet i śmiercią. Niektórzy przywódcy głosili pokój, głosząc, że nawet samoobrona jest czymś złym. Wydawałoby się, iż to najlepsza droga do unikania przemocy. A tymczasem doprowadza to często do rzezi w wypadkach, w których natychmiastowe zagrożenie przemocą mogłoby zapobiec atakowi i użyciu siły. Tacy ludzie stawiali swoje dobre zamiary ponad faktycznymi wymaganiami życia. Oskarżali wojowników o krwiożerczość, gdy tymczasem to właśnie wojownicy mogli byli zapobiec rozlewowi krwi."

W moim poprzednim artykule pisałem o powodach, dla których wierzymy kłamstwom. Poruszyłem aspekt czasu: jeśli mamy go niewiele, zmusza nas to do szybkiego podjęcia decyzji, a to z kolei obniża jej racjonalność. W tym wypadku owładnięci strachem możemy podjąć niewłaściwą decyzję − z obawy, że brak decyzji będzie jeszcze gorszy. Jeśli odrzucimy założenie, że wierzymy kłamstwom, ponieważ sami chcemy być oszukanymi, to nasuwa się myśl, że wpływ takiego kłamstwa na stan naszej wiedzy jest pozytywny, a zatem zyskujemy na tym jakieś dobra niematerialne. W takim razie dajemy się oszukać, a jesteśmy dobrej myśli. Stąd już tylko krok dzieli nas od sformułowania drugiego prawa magii: najlepsze intencje mogą spowodować największe szkody.

Prawo to jest kolejnym przykładem prób naginania rzeczywistości pod swoje potrzeby, a zarazem przestrogą dla tych, którzy chcą naprawiać sytuację, choć nie znają jej fundamentów. Ileż to razy można usłyszeć słowa pokroju „nie udało się… ale przecież chciałem dobrze!”, co dla niektórych stanowi już moralne uzasadnienie takich czynów. Czasami ludzie działają w poczuciu, że szlachetny cel, o który walczą, stanowi usprawiedliwienie dla złych posunięć − czy raczej zaślepia ich do tego stopnia, że przestają zważać na to, co czynią.

W artykule o pierwszym prawie zaznaczyłem, że percepcja warunkuje nasze działania. Ponieważ działamy w jakimś celu, możemy wyróżnić drugi aspekt działań – intencje. Jedno i drugie są jak dwa końce kija − nierozerwalnie ze sobą  związane. Oba powstają w naszym umyśle. Dokonując czynów po coś, dokonujemy ich na podstawie jakichś motywacji, które są efektem indywidualnego odbioru rzeczywistości.

Byłem kiedyś na prowadzonej przez architekta prezentacji dotyczącej prawidłowego budowania relacji: społecznych, małżeńskich, rodzinnych. Korzystając z doświadczenia zawodowego, porównał ten temat do budowy domu. Jest wiele sposobów, żeby wybudować dom, który się zawali; lecz taki, który będzie stał bezpiecznie, musi zostać wykonany solidnie i precyzyjnie, a wszystkim powinna kierować profesjonalna ręka, która wie, co robić, a czego nie robić. Tutaj możliwości do wyboru jest już znacznie mniej i podlegają one bardziej rygorystycznym zasadom. Nie każdy z nas jest architektem, ale każdy odgrywa we własnym życiu najważniejszą rolę − rolę gracza z perspektywy pierwszej osoby. Nie tylko odbiorcy i  interpretatora, lecz także wykonawcy. Każdy jest odpowiedzialny za własne decyzje. Jeśli poniesiemy porażkę, to spowodowana przez nas klęska jest efektem właśnie naszych działań. Skutki istnieją niezależnie od tego, jakich rezultatów się wcześniej oczekiwało. Żadne dobre chęci nie stanowią powodu, aby plan się powiódł.

Prawo to można rozszerzyć i dojść do wniosku, że intencje nie mają bezpośredniego związku ze skutkami. Bezpośredniego, bo kiedy oddziałują na percepcję, wpływają na nasze działania, które jednak nie zawsze są słuszne.

Przykłady niezależności efektów od chęci mogą być pozytywne. Ktoś może nieświadomie dokonać czegoś dobrego, wcale do tego nie dążąc. Niekoniecznie oznacza to, że nie chciał dobra, ale że przy okazji wyszły z tego nieoczekiwane wcześniej dobra. Jeśli jakaś firma osiąga ogromne sukcesy w skali całego świata, wcale nie oznacza to, że prowadzący ją przedsiębiorca przewidywał to kilkadziesiąt lat wcześniej. Artysta kształtujący swoje talenty niekoniecznie zmierza do tego, żeby w przyszłości stać się wielką sławą. Wprawdzie działa w tych przykładach jakiś motor napędowy w tym kierunku (pasja, ciekawość), lecz mam na myśli przypadki, kiedy rezultaty przekraczają oczekiwania. A rezultaty mogą się również pojawiać wbrew oczekiwaniom bądź bez nich. Jednakże w wypadku braku jakichkolwiek działań w ich stronę możemy mówić o zwykłym szczęściu, a tego nie możemy go kontrolować. Można się cieszyć, że coś się akurat udało, ale nie można się tym sugerować na przyszłość − byłoby to bowiem uzależnianie swojego losu od przypadku. Działanie powinno się opierać na rozumnych przemyśleniach.

Na przeciwległym biegunie można stworzyć sytuację, gdy ktoś został „wepchnięty” wbrew swoim oczekiwaniom bądź bez żadnych oczekiwań w wir nieprzyjaznych sytuacji, innymi słowy − miał pecha. Specyfiki dodaje fakt, że nawet z zaistniałych wyników trzeba wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość, a osoba, która nie zainicjowała wydarzeń, w centrum których się znalazła, nadal pozostaje podmiotem gry, co za tym idzie − i tak musi podejmować decyzje. A te bywają różne. Najrozsądniejszym jest podjęcie się trudu dalszego życia ze świadomością, że:

  • z jednej strony nie zapoczątkowało się takiego biegu wydarzeń, co pozwala wyzbyć się poczucia winy
  • z drugiej strony nie zmienia to faktu, że podlega się tym wydarzeniom, więc brak winy nie zwalnia z obowiązku racjonalnego postępowania.

Powyższe postanowienia są konieczne, aby przynajmniej podjąć próbę polepszenia zastanej sytuacji. W przeciwnym wypadku trzeba liczyć na łut szczęścia, lecz jest to również przyzwolenie na negatywny obrót wydarzeń. Stanowi to więc potencjalny akt kapitulacji.

AUTOR: PAWEŁ TAŁAJCZYK

 

Źródło: http://www.obiektywizm.pl/drugie-prawo-magii-czyli-dlaczego-wedlug-terryego-goodkinda-dobre-intencje-moga-spowodowac-rezultat-odwrotny-od-zamierzonego/