JustPaste.it

Od Marksa i Engelsa, do Schulza i Timmermansa.

 

 

 

 

… Większość z nas żyje w nieświadomości zagrożenia jakim są rządy neomarksistów ponieważ uznaliśmy, że Europa Zachodnia, która znajdowała się w opozycji do części świata znajdującej się pod panowaniem sowietów, nie może być marksistowska. A to nieprawda!

35a0c742b559bd64af8cd2734521adb8.jpg

 

Poparcie Polaków dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest obecnie większe, niż miało to miejsce w chwili akcesyjnego referendum w 2003r. Ponad 80% rodaków uważa, że nasza obecność w tym tworze jest korzystna. Pozornie zaskakujące jest to, że w wielu krajach „starej” Unii odsetek obywateli popierających członkostwo jest niższy niż w Polsce czy też na Węgrzech. Jednak, po pewnym zastanowieniu, nie ma w tym niczego dziwnego. Dzieje się tak z tego prostego powodu, że współczesny marksizm zaczyna najpierw tam pokazywać swoje prawdziwe i groźne oblicze. Może kogoś zdziwić, że my albo Węgrzy, którzy poznaliśmy na własnej skórze komunizm, nie potrafimy rozpoznać niebezpieczeństwa. Rozwiązanie tej zagadki jest dość proste. Większość z nas żyje w nieświadomości zagrożenia jakim są rządy neomarksistów ponieważ uznaliśmy, że Europa Zachodnia, która znajdowała się w opozycji do części świata znajdującej się pod panowaniem sowietów, nie może być marksistowska. A to nieprawda! Oczywiście to, czego dziś jesteśmy świadkami nie jest dokładnie tym samym czym sowiecki komunizm. Zmieniły się metody działania marksistów, ale nie zmieniły się ich dążenia! Celem następców Marksa nadal jest zdobycie władzy przez „oświeconą” mniejszość nad „zacofaną” większością.

Jeszcze jeden powód dla którego nie dostrzegamy niebezpieczeństwa jest taki, że nie mamy dostępu do rzetelnej wiedzy o tym, co się naprawdę tam dzieje. Informacje o fatalnych skutkach polityki multi-kulti, genderyzmu, wyzwolenia seksualnego czy walki z kościołem są blokowane i do nas nie docierają. Co wobec tego należy zrobić? Należy poznać wroga. Należy również pokazać zagrożenie społeczeństwu. W sieci można znaleźć doskonałe źródła wiedzy, które pozwalają zrozumieć czym jest współczesny marksizm. Dostępne są tam materiały obszernie i przystępnie pokazujące historię klasycznego, dziewiętnastowiecznego marksizmu oraz jego następcy, dwudziestowiecznego neomarksizmu, ideologii równie niebezpiecznej co jej pierwowzór, na naszych oczach wcielanej w życie przez ideologów stojących u sterów Unii. Jest tylko jeden, zasadniczy problem. Przysłuchując się z boku temu, co mówią o Unii i o współczesnym świecie dorośli ludzie w moim otoczeniu obawiam się, że prawdę o rzeczywistości należy pokazywać młodzieży, ponieważ dla dorosłych jest już za późno. Pokolenie dorosłych zostało już tak znieczulone, że trudno będzie jego przedstawicielom pojąć, jak wielkie jest zagrożenie! Niestety, nie mam najmniejszych złudzeń: żaden współczesny nastolatek po dobroci nie wejdzie na stronę, która mówi o historii marksizmu! Żaden współczesny młody człowiek, jeżeli nie zostanie zmuszony, nie wysłucha wykładu o neomarksizmie!

Co, wobec tego można zrobić? Można i trzeba pisać o tym w prasie. Można i trzeba uczyć w szkole… A jaka siła sprawiła, że ideologiczni ojcowie Junckerów, Timmermansów i Schulzów, czyli niejaki Marks i Engels wtedy, na początku XX w. ponieśli porażkę? Kiedy wskutek rewolucji, w zacofanej Rosji rządy objęli bolszewicy, również w stojącej na wyższym stopniu rozwoju Europie Zachodniej marksiści próbowali zdobyć władzę. Dlaczego im się to nie udało? Sto lat temu sytuacja proletariatu była tak zła, a chciwość ówczesnych kapitalistów, poprzedników dzisiejszych Sorosów tak nieopanowana, że wystarczyła tylko iskra, by podpalić tę beczkę prochu. Komu ówczesny świat zawdzięcza ocalenie przed tą zarazą?

Jedną z zasadniczych przyczyn klęski rewolucjonistów (oprócz Cudu nad Wisłą) była społeczna nauka Kościoła katolickiego, zawarta w dziełach niemieckiego biskupa Wilhelma Emmanuela von Kettelera (1811-1877), a także w encyklice Leona XIII „Rerum novarum”, z 1891r. To właśnie nauka społeczna kościoła przyczyniła się do jednej z największych, o ile nie największej przemiany społecznej i kulturowej w historii ludzkości. Masy niewyobrażalnie biednych ludzi, żyjących na granicy ubóstwa robotników, nie poddały się namowom Marksa i spółki i nie wystąpiły zbrojnie przeciw krwiopijcom kapitalistom. Zasady pracy i współżycia społecznego pomiędzy właścicielami kapitału, czyli pracodawcami, a pracownikami udało się zmienić bez przelewu krwi. Udało się uniknąć rewolucji. I dziś ponownie należy odwołać się do tej nauki.

Kościół Katolicki przez wieki był dla zwykłych ludzi ostoją i drogowskazem. Etyka chrześcijańska pozwalała normalnym, nie mającym przecież wykształcenia pedagogicznego ludziom, na skuteczne wychowywanie dzieci. W dobie zagrożenia ze strony ideologii marksistowskiej, na początku XX wieku, kościół zdołał przeciwstawić jej swą społeczną naukę, która znów stała się cenną wskazówką dla wiernych. Ufający Chrystusowi ludzie nie musieli zgłębiać zasad marksizmu, żeby się mu przeciwstawić! Ale przede wszystkim, dzięki wcieleniu w życie zasad życia społecznego zawartych m.in. w Rerum novarum, udało się stworzyć system społeczny, który skutecznie wydźwignął klasę robotniczą z biedy i pozwolił na zbudowanie – bez rewolucji – społeczeństwa zdolnego stwarzać dobrobyt. Marksizm, ani ówczesny, ani współczesny – „unijny”, takiego społeczeństwa nie stworzy, a tylko zniszczy to, co zostało z dużym trudem zbudowane! I należy o tym poinformować te 80% Polaków popierających nasz udział w budowie neomarksistowskiego zamku na piasku! Tylko czy dzisiejszy KK potrafi równie stanowczo i jednoznacznie przeciwstawić się złu? Czy hierarchowie potrafią zrozumieć zagrożenie, jakim jest neomarksizm? Dla wielu społeczeństw Europy Zachodniej jest już za późno. Przede wszystkim dlatego, że odrzuciły naukę kościoła. Ale dla nas jeszcze za późno nie jest! Tylko, że jedynymi skutecznymi sposobami na to, by ostrzec Polaków przez śmiertelnym zagrożeniem płynącym ze strony dzisiejszej Unii Europejskiej, jest zreformowana szkoła, wolna prasa, a przede wszystkim kościelna ambona. „Stanąć więc każdemu trzeba na właściwym stanowisku i to jak najprędzej, aby odwlekanie leczenia nie uczyniło zła nieuleczalnym” napisał Leon XIII w zakończeniu encykliki Rerum novarum. Tylko czy hierarchowie KK przyjmą tę wskazówkę?

 

Autor: Lech Mucha