JustPaste.it

Alkoholizm a Świadomość, Przebudzenie,Oświecenie?

Czy alkoholizm można pokonać? Wierzę, że tak i nie chodzi mi bynajmniej o całkowitą abstynencję...

Czy alkoholizm można pokonać? Wierzę, że tak i nie chodzi mi bynajmniej o całkowitą abstynencję...

 

Ale zacznijmy od początku, tak jestem alkoholikiem(przynajmniej tak mi mówiono na terapii, potem w aa, tak więc wiem o czym piszę,jestem, że tak powiem w temacie i dla potrzeb tego art.tak się określam).Przez wiele lat będąc w aa wierzyłem też, że alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, że alkoholikiem jest się przez całe życie itd.Dobra wiadomość jest taka, że z chorobą tą można całkiem dobrze żyć, stosując na przykład program aa.Oczywiście warunkiem jest całkowita abstynencja.Czy te prawdy są według mnie nieprawdziwe? Czy aa, terapeuci a wreszcie WHO, która uznała alkoholizm za chorobę nie mówią prawdy? Ależ oczywiście, że nie.Zgadzam się z nimi w zupełności, alkoholizm jest straszną chorobą i chwała tym,którzy z tego wyszli, łącznie ze mną.Tylko widzicie, ja mówię trochę o czymś innym.Mówię tutaj o prawdziwej duchowości,przebudzeniu,oświeceniu, o prawdziwej świadomości, że tak powiem boskiej świadomości. Czy gdybym uzyskał taki stan, a do takiego czegoś właśnie dążę(choć to jeszcze długa droga)to czyż jeden głupi kieliszek mógłby mi zaszkodzić? Ktoś zapyta, no ale po co ci ten jeden kieliszek, po co całe to nakręcanie się tym tematem, po prostu nie pij i bądź sobie przebudzony, oświecony i czym tam jeszcze chcesz tym sobie bądź, chyba, że jesteś jak to mówią terapeuci w nawrocie i po prostu chce ci się pić? Przecież oświeceni nie piją, w czym więc masz problem.Otóż rzeczywiście mogę żyć bez alkoholu i kto wie czy kiedykolwiek po niego sięgnę, nie wiem, póki co nie widzę takiej potrzeby, nie mam też jakiejś tam szczególnej okazji ku temu by to zrobić(gdybym był na przykład katolikiem to zapewne sięgnąłbym po wino mszalne i wcale nawet bym się nie zastanawiał czy mam to zrobić czy nie, po prostu żłopnął bym z kielicha).Co do oświeconych to też bym polemizował czy rzeczywiście nie spożywają alkoholu, wszak ponoć sam Jezus pijał winko a i sama Biblia w wielu miejscach mówi pozytywnie o tym napoju, tak więc sprawa jest co najmniej dyskusyjna.Co do terapeutów, aa i wszystkich ludzi, którzy stwierdzić mogliby, że błądzę i chcieliby mnie jeszcze z tej błędnej drogi sprowadzić; też muszę niestety podziękować za troskę tym życzliwym ludziom, ale już teraz, choć jeszcze do oświecenia trochę mi brakuję nie potrzebuję tego typu rad, że tak powiem "ludzkich".Wybrałem inną drogę(a może to droga wybrała mnie-nie wiem)drogę, którą prowadzi mnie moja Siła Wyższa, mój Bóg jakkolwiek Go pojmuję(albo jakkolwiek Go nie pojmuję)drogę, którą jeszcze nikt nie szedł w taki sam sposób jak ja, ponieważ nie ma drugiego takiego samego jak ja i nikt moją drogą pójść nie może tak jak i ja nie mogę pójść czyjąś. Na tym polega jak wierzę piękno i niepowtarzalność ludzkiego życia.Czy ta droga może być niebezpieczna? Myślę, że tak i dlatego mimo wszystko chcę nią iść.Co do samego alkoholu, to nie boję się go już po prostu,nie nadaję mu już boskiej mocy, nie ma dla mnie też znaczenia, że alkoholizm jest chorobą trwałą, a organizm alkoholika inaczej metabolizuje alkohol niż człowieka zdrowego(choć rzeczywiście tak jest).Po prostu nie obchodzi mnie to już, tak jak pisałem wybrałem inną drogę.Po co wogóle się tym zajmuję, po co o tym piszę? Ot tak, bo tak poczułem, bo ten alkohol był ważny w moim życiu, bo się go bałem, bo był moim demonem z którym chcę się rozprawić, którego chcę pokonać(choć słowo pokonać nie jest może najlepsze w tym miejscu, ale nie chcę być też zakładnikiem słów, że tego mogę używać a tego nie, nie ma to dla mnie znaczenia).Pokonać znaczy w tym przypadku zrozumieć.W ten sposób odejdzie to ode mnie, bo przede mną jak wierzę cudowna droga...