JustPaste.it

Krótki życiorys psa

Wiem, że ludzie lubią się zabijać i mordować innych, robią to na różne sposoby, a przy użyciu zastrzyków potrafili uśmiercać tysiące niewinnych istot.

Wiem, że ludzie lubią się zabijać i mordować innych, robią to na różne sposoby, a przy użyciu zastrzyków potrafili uśmiercać tysiące niewinnych istot.

 

  - Na świat przyszedłem we wsi Bierutowice jako jedno z kilku szczeniąt z pomiotu starej już suki – mojej matki, przy której spędziłem tylko kilkanaście dni. Potem zabrał mnie jeden z gospodarzy i umieścił w szopie. Karmił czasami mlekiem, a potem dostawałem odpadki z obiadów jego rodziny. Gdy już podrosłem, pozwolono mi, swobodnie biegać po podwórzu. Wtedy zachorowałem na jedno oko, które mi ropiało przez trzy tygodnie. Wskutek tego na trwałe straciłem wzrok na to oko. Od tego czasu gospodarz i okoliczni ludzie przezywali mnie Ślepy Olek, rzekomo ku pamięci miejscowego wesołego pijaka o tym samym przezwisku, który stracił też jedno oko. Przez wiele lat zajmowałem się pilnowaniem gospodarstwa. Czasami chodziłem z właścicielem i jego żoną na spacer, ale po polach, bo po wsi wstydzili się chodzić z kalekim psem. Otrzymałem też od nich budę z drewna, ale ona miała być dekoracją w ogrodzie a nie mieszkaniem dla mnie, bo wykonano ją z cienkiego drewna i posiadała nieszczelny dach. To przeszkadzało mi w niej przebywać w czasie opadów deszczu.

  Po wielu latach czuwania i pilnowania tego gospodarstwa zauważyłem, że właściciel często wyjeżdżał i powracał po długim czasie. Wtedy też jego żona nawiązała znajomość z innym mężczyzną i wskutek tego doszło do trwałego rozstania i rozwodu. Właściciel wyjechał, a jego była już żona oświadczyła, że nie jestem jej psem i jednym kopnięciem nogi wyrzuciła mnie na ulicę, a bramę szczelnie zamknęła. Kilka dni stałem przed domem, ale to nic nie pomogło. Potem przychodziłem na podwórko do sąsiedniego gospodarstwa i czasami udało się mi znaleźć resztki jedzenia. Zauważył to ten gospodarz i czasami w czasie karmienia swoich dwóch dużych psów dawał mi coś do jedzenia, a nawet pozwalał mi pić czystą wodę, którą podawał mi w dużym ceramicznym naczyniu. Bardzo się mi to spodobało, bo ja od wielu dni piłem wodę z kałuży lub ze strumyka przy drodze, ale ona była zawsze brudna i śmierdząca. Poczułem się trochę lepiej, chociaż tęskniłem za tym poprzednim właścicielem i miałem nadzieje, że kiedyś przyjedzie i może mi pomoże. Pewnego dnia ten nowy gospodarz pozwolił mi spać na wycieraczce na ganku. Ucieszyłem się, bo przynajmniej miałem dach nad głową. On chyba zauważył moją radość i dał mi dużą drewnianą skrzynkę wyścieloną styropianem. Było mi w niej ciepło na dole, ale góra była otwarta i jak wiał wiatr, to marzłem. Zauważył to i zrobił mi z grubego kartonu budę. Byłem szczęśliwy, bo miałem własne miejsce do spania, dostawałem trochę jedzenia i czystą wodę. Kiedyś przytuliłem się do tego człowieka i z wdzięczności polizałem jego łapę. Czas leciał szybko, a ludzie pokazywali palcami moją śmieszną kartonową budę, ale niektórym nie podobało się, że mnie wyrzucono. Nawet kiedyś usłyszałem, jak ludzie mówili, że ksiądz na kazaniu powiedział, że jak ludzie się rozwodzą, to mają w sobie nienawiść nawet dla psów. Wstyd było na wsi temu rozwiedzionemu małżeństwu z mojego powodu.
  Pewnego dnia nad ranem nagle pojawił się ten mój poprzedni gospodarz. Był zdenerwowany i bez porozumienia z moim nowym właścicielem zabrał mnie do samochodu. Pojechał do innej miejscowości i przekazał mnie do schroniska. Strasznie się poczułem, widząc ten obóz zagłady dla zwierząt, tę nędzę, zimne metalowe klatki i głodne wyjące z bólu i przerażenia psy. Spędziłem tu już trzy miesiące, mając cichą nadzieję, że może mnie ktoś zaadoptuje, ale każdy, kto spojrzał w moją stronę, to wzgardził, bo ludzie nie lubią ślepych lub półślepych psów.

  Teraz siedzę na stole w dużej białej sali i czekam na swoją kolejkę. Dostanę zastrzyk, który zakończy mój psi los. Wiem, że ludzie lubią się zabijać i mordować innych, robią to na różne sposoby, a przy użyciu zastrzyków potrafili uśmiercać tysiące niewinnych istot.

  Mam nadzieję, że może to cierpienie ma jakąś rolę do odegrania? Może istnieje Wielki Pies — Dobry Opiekun, który dla mnie i setek innych podobnych przygotował już psi raj — miejsce, gdzie nie nikt nie będzie bić, przepędzać, będzie czysta woda, dobre jedzenie i nikt nie zamarznie? Jakieś znaczenie musi mieć to, co się dzieje z nami na tym padole rozpaczy? Jest to chyba niemożliwe, aby w całym Wszechświecie panowało tylko zło, musi istnieć jakiś sens, bo wszystko byłoby absurdem?

  Muszę kończyć, bo idzie już ten weterynarz ze strzykawką…

 Wcześniej ten tekst opublikowałem na stronie: http://sztukmistrz60.salon24.pl/767283,krotki-zyciorys-psa 

Na temat autora zob.: www.marek-sikorski-autor.blog.pl

Polecam moją książkę: Sen dziwny i straszny!

521403e12618018503891cde613d7165.png