JustPaste.it

Dziady i barany na straży III RP!

Frasyniuk, jeżeli już kogoś reprezentuje, to raczej cwaniaczków, złodziei i zdrajców

1aeddb009917c191d140d57abfe399c8.jpg

W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” szofer Władek Frasyniuk wyznał: – Jestem człowiekiem, który reprezentuje wszystkich tych, którzy pooddawali życie w powstaniu styczniowym, powstaniu listopadowym czy powstaniu warszawskim. To coś na kształt monologu Konrada z III części Dziadów Mickiewicza: – Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze. Z tym że odgrywający rolę bohatera żałosny szofer zatrzymał się na wczesnym etapie przemiany Konrada, kiedy towarzysz z celi, Józef mówił o nim: – Duch jego uszedł i błądzi daleko. Mamy tu nie tyle do czynienia z Dziadami, ile z dziadem, który postradał rozum, albo skończonym baranem, jak Frasyniuka nazwał bohater Powstania Warszawskiego, gen. Jan Podhorski, dowódca plutonu szturmowego NSZ, który z wyraźnym obrzydzeniem odniósł się do słów Frasyniuka, samozwańczo mieniącego się jego reprezentantem.

Frasyniuk, jeżeli już kogoś reprezentuje, to raczej cwaniaczków, złodziei i zdrajców, którzy w porozumieniu z okupującymi nasz kraj komunistami podzielili się Polską, skutecznie ją rozkradając kosztem milionów obywateli. Jednym słowem, szoferze Frasyniuk, nie wycieraj sobie brudnej gęby bohaterami polskich powstań narodowych, bo reprezentujesz jedynie Chamów i Żydów, którzy wspaniałomyślnie usadzili cię przy „okrągłym stole” jako naturszczyka, ukazując społeczeństwu w celach propagandowych, że i prymitywny robol mógł dostąpić zaszczytu zasiadania obok zbrodniarza Kiszczaka i tych wszystkich geremków, kuroniów i michników. Zwycięstwo w zorganizowanym przez zdrajców castingu nie czyni z ciebie żadnego bohatera, choćby dzisiaj cały pluton policji nosił cię jak worek kartofli w tą i z powrotem po Krakowskim Przedmieściu.

Po ostatniej zadymie zorganizowanej przez UBbywateli RP mamy do czynienia z niekończącą się paradą idiotów. Profesor i zdeklarowany pederasta, prof. Ireneusz Krzemiński w wywiadzie udzielonym „Super Expressowi” powiedział: – Gdyby w Polakach została choć resztka ducha Solidarności, to po tym, co się stało w sobotę, następna tzw. miesięcznica smoleńska w ogóle by się nie odbyła. Po prostu na Krakowskim Przedmieściu pojawiłby się taki tłum ludzi, który nie dopuściłby do jej przeprowadzenia. (…) To świadczy w jakimś stopniu o porażce Polaków, którzy nie potrafią docenić wagi ruchu, który przyniósł nam wolność 30 lat temu i autentycznych bohaterów, jakim był i jest Władysław Frasyniuk. Tymczasem to postać bez zarzutu. Człowiek, który swoim życiem przyczynił się do odzyskania wolności przez Polskę, miał niesamowity wkład w zwycięstwo Solidarności, dziś przez policję jest traktowany dokładnie tak samo jak wtedy, gdy był bity przez ZOMO.

Krzemiński chyba nie wie, co to było ZOMO i jak traktowało przeciwników komunistycznego reżimu. Czyżby aż tak za czasów pierwszej Solidarności zajęty był robieniem doktoratu na Uniwersytecie Warszawskim? Kolejny „skończony baran”, że przywołam słowa gen. Jana Podhorskiego, opluwa pamięć ofiar „Wujka”, gdzie pluton specjalny ZOMO zabijał bezbronnych górników. 31 sierpnia w Lubinie funkcjonariusze ZOMO zabili trzech uczestników pokojowej manifestacji: Michała Adamowicza, Andrzeja Trajkowskiego i Mieczysława Poźniaka. Tylko tego dnia ranili kilkadziesiąt osób. 18 maja 1982 r. w poznańskim szpitalu zmarł śmiertelnie pobity przez patrol ZOMO 19-letni uczeń technikum ogrodniczego, Piotr Majchrzak. Długo bym jeszcze mógł wymieniać zbrodnie ZOMO, ale przecież do tych lewackich tłuków, bezczeszczących pamięć ofiar, i tak nic nie dotrze.

Myślę, panie Krzemiński, że gdyby w Polakach została choć resztka ducha Solidarności, to po tym, co wypisujecie i wyprawiacie, przy następnej miesięcznicy na Krakowskim Przedmieściu pojawiłby się tłum ludzi, który jak zwykłym gówniarzom spuściłby wam portki i stłukł pasem gołe zadki. Na żadną poważniejszą karę nie zasługujecie, gdyż jesteście zwykłą, nieodpowiedzialną za słowa oraz czyny mierzwą i motłochem.

 

Autor: warszawskagazeta.pl