JustPaste.it

Creme dla la Kreml

„... czemu ten naród pozwala, by stali nad nim ci, którzy swoich rodaków gotowi są pędzić przez pola minowe tak, jakby żadnych min tam nie było”

„... czemu ten naród pozwala, by stali nad nim ci, którzy swoich rodaków gotowi są pędzić przez pola minowe tak, jakby żadnych min tam nie było”

 

503c697a30572b22efd02a1656752b4e.jpg

Wacław Radziwinowicz – Creme de la Kreml. 172 opowieści o Rosji. Wydawn. Agora 2016

O autorze:  

Wacław Radziwinowicz urodził się w 1953 roku w Olsztynie. Tam ukończył studia z zakresu filologii polskiej. Następnie studiował dziennikarstwo w Warszawie. Od 1992 roku był redaktorem naczelnym regionalnego oddziału „Gazety Wyborczej” w Olsztynie.

 W 1997 roku został stałym korespondentem tej gazety w Rosji. Został z niej wydalony w grudniu 2015 roku.

Napisał i wydał książki:

 Gogol w czasach Google`a. Korespondencje z Rosji 1998 – 2012”, „Soczi. Igrzyska Putina”,

„Creme de la Kreml”.

Dziennikarz, publicysta, reportażysta.

O książce:

We wstępie autor opisuje w jaki sposób powtórzyła się historia jego rodziny. Mianowicie w 1921 roku jego babcia z mężem uciekają z Syberii od bolszewików z kotką Lalą, on sam musi wyjechać z Rosji z żoną i kotką Masią.

Książka zawiera 172  krótkie, najwyżej trzystronicowe felietony. Ich tematy są różne ale zawsze dotyczą Rosji, jej mieszkańców a przede wszystkim władzy, której symbolem jest Kreml. Pod każdym jest podana data powstania tekstu.

O czym więc przeczytacie?

O handlu żywym towarem i o członkowozie.

I o milicji: „Na straży prawa i porządku stoi dziś w Rosji więcej mundurowych… niż niegdyś w dwa razy większym ZSRR”.

O historii rozpijania narodu począwszy od Piotra I.

O armii, którą odziano w mundury zaprojektowane przez znajomego królika i jakie były tego skutki. I dlaczego onuce zniechęcają Zach ód od najazdu na Rosję. Oraz do czego służyła duża klamra przy pasku.

Dowiecie się co to jest GosDura i jaka jest kara za tupanie kotów.

Jak tam funkcjonuje obecnie postać Stalina i dlaczego Rosjanie na potęgę instalują w autach kamery.

Na dziewięciu stronach autor pisze o tym w jaki sposób powstawały rosyjskie wielkie fortuny.  I jak sobie finansowo radzą ludzie Putina.

I o tym w jaki sposób jest pokazywana w mediach jego osoba. Ja uważam, że się ośmiesza i nie ma poczucia obciachu. Jak wielu polityków zresztą.

O rosyjskiej współczesnej nauce, szkolnictwie średnim i wyższym.

Także o kulturze i sztuce – filmach jakie powstają a jakie powinny być kręcone. Jakie są dzieje najcenniejszych dzieł z Ermitażu.

O kantorach wymiany walut, które kantują ile wlezie.

0 dysydentach, których ulubionym toastem jest: „Wypijmy za sukces naszej beznadziejnej sprawy”.

Większość tekstów tak opisuje Rosję, że aż się nie chce tam jechać. I nie zamierzam.

Znalazłam dwa pozytywy:  w Rosji nigdy nie zabijano kotów pod pretekstem, że to diabelskie zwierzęta i zadbane w Moskwie parki z toi-toiami.

Autor objawia poczucie humoru głównie w tytułach rozdziałów:

- Rosja, czyli pieróg z niespodzianką

-  Kiler na majla, czyli tanie dranie po rosyjsku.

- Gertruda, czyli fortepian w krzakach

- Armia odłowi zboczeńców, czyli politruk i pupa

Radziwinowicz próbuje odpowiedzieć na pytanie: : „Co jest takiego magicznego w tym groźnym kraju, że tak się za nim tęskni nawet przez pół wieku?” – jak jego babcia.

Czy mu się to udało – oceńcie sami.