JustPaste.it

Nie uwierzysz, kogo można spotkać w windzie

Była to bardzo stara konstrukcja, w leciwym budynku w centrum Warszawy. Dodatkową atrakcją był fakt, że przepaliła się żarówka. Półmrok na parterze i ciemność w windzie...

Była to bardzo stara konstrukcja, w leciwym budynku w centrum Warszawy. Dodatkową atrakcją był fakt, że przepaliła się żarówka. Półmrok na parterze i ciemność w windzie...

 

Jechałem wtedy windą. Co może być fascynującego w takiej podróży? To zależy od windy. Była to bardzo stara konstrukcja, w leciwym budynku w centrum Warszawy. Dodatkową atrakcją był fakt, że przepaliła się żarówka. Półmrok na parterze i ciemność w windzie sprawiły, że do kabiny wchodziłem całkiem po omacku, wyczuwając nogą, czy w środku na pewno jest podłoga. Znalezienie przycisku było o tyle łatwe, że jechałem na samą górę, więc wystarczyło wyczuć najwyższy guzik. Wehikuł ruszył, wydając przy tym najrozmaitsze pomruki.

Problem zauważyłem dopiero, kiedy winda mijała pierwsze piętro. Przez szparę w drzwiach wpadło trochę światła, a wówczas zobaczyłem przed sobą kontur postaci.

- Dzień dobry - powie... palnąłem.

- ... - nikt nie odpowiedział.

Kiedy winda powoli mijała drugie piętro, kontur pojawił się znowu. Tym razem wyraźnie się poruszał. Pierwsza myśl była o jakimś starszym człowieku, który może nie zdążył wysiąść z windy, a ja się wepchnąłem i ruszyłem na górę. Ale wtedy by coś mówił, albo chociaż odpowiedział: dzień dobry. Czy w takim razie to jest bandyta, który chce mnie napaść? Moje ręce zamieniły się w gardę. Ale dlaczego on jeszcze nie atakuje! Kiedy, jeśli nie teraz?

- Kto tu jest?! - wrzasnąłem.

Nikt nie odpowiedział, a przed oczami znowu przemknął mi cień czyjejś głowy.

No dobra, powiem to... Ta ciemnoszara postać wyglądała, jakby była duchem. Czymkolwiek to jest, czego ode mnie chce i jak się przed tym obronić! Winda powoli dojeżdżała na górę, a ja myślałem, co się stanie, kiedy się zatrzyma. Czy wtedy coś się na mnie rzuci? Może czeka, aż obrócę się przodem do drzwi? Winda stanęła. Jedną ręką sięgnąłem za klamkę, a drugą wciąż zasłaniałem głowę i jeden bok. Drzwi się otworzyły i wpadło trochę światła. Wtedy zobaczyłem całą postać. Stał tam i patrzył się na mnie równie niepewnym wzrokiem, jak ja. W windzie zamontowano nowe lustro...

Morał? Zanim zaczniesz umierać za strachu, upewnij się, czy na pewno jest się czego bać.