JustPaste.it

My weźmiemy władzę a wy Polacy pójdziecie z torbami.

 czyli Michnik szczery po alkoholu

Michnik, geremek Giedrojć

Od wielu lat to Adam Michnik uchodził za tego, który wie najlepiej na czym polega demokracja.  

Stefan Kisielewski ujął to najlepiej -

Przecież ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta. Demokratą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mną się nie zgadza, jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzia, alfa i omega„.

Adam Michnik jeszcze dwadzieścia lat temu miał potężną władzę. Stał się cenionym redaktorem „Gazety Wyborczej”. W latach 90. „GW” nadawała ton debacie publicznej. Był swego rodzaju dyrygentem dyskursu publicznego. Jednak od kilku lat imperium Michnika słabnie na sile. Coraz częściej słyszymy o malejącej liczbie czytelników i trudnościach finansowych. Wszystko wskazuje, że słowa wypowiedziane przez niego prawie 40 lat temu dotkną go w takim samym stopniu. Co powiedział?

„My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami”

Te słowa z ust Adama Michnika padły w listopadzie 1980 roku. Obecny redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” w ten sposób zwrócił się do przedstawicieli MKZ w Jastrzębiu, którzy przybyli, by rozmawiać na temat potencjalnej współpracy z Komitetem Obrony Robotników.

Należy podkreślić, że całe spotkanie jest relacją Pana Zbigniewa Flisa, górnika z Jastrzębia-Zdroju, organizatora strajku na kopalni „Borynia”. 

 Flis Zbigniew

Zbigniew Flis

RELACJA NAOCZNEGO ŚWIADKA

Nazywam  się  Zbigniew Flis pochodzę z Jastrzębia Zdrój, jestem posiadaczem Świadectwa  Internowania  Nr 1 w Polsce,  organizatorem  strajku  na  kopalni „Borynia”, byłem aresztowany wielokrotnie, bity i torturowany  w  latach  80- tych.

Jestem  też posiadaczem immunitetu o nietykalności imiennego  wystawione- go  w  Ministerstwie  Górnictwa  na  drugi  dzień po podpisaniu Porozumienia Jastrzębskiego z rządem, posiadaczem Świadectwa Poszkodowanego od 2006 roku.

Pragnę podzielić się wspomnieniami ze spotkania jakie miało miejsce  w  pry- watnej  willi  pod Warszawą  w listopadzie 1980 roku. W tym czasie nie chcia- łem się zgodzić na wpływ KOR-u w MKZ w Jastrzębiu, miałem takie samo zda- nie o ich przydatności jak Jarek Sienkiewicz.

Popierali wejście KOR-u do Jastrzębia, Jedynak, Palka i Kałduński, planowali już wtedy przejąć władzę od Jarka Sienkiewicza,  później  udało im się to przy pomocy magnetofonu i poskładanych, wyjętych z kontekstu zdań.

Ministerstwo  Górnictwa  wraz  z  Dyr. Zjednoczenia  dało  Fiata do dyspozycji dla mnie  i  Jarka Sienkiewicza na umówione spotkanie. Droga w miłym towa- rzystwie była przyjemna.  Zatrzymaliśmy  się  pod umówionym adresem,  kuta metalowa brama,  murowany płot ponad 2 metrowy,  duży pies,  biała okazała willa w przyjemnej i nie biednej miejscowości podwarszawskiej.

Pierwszego zobaczyłem Geremka i Giedoroycia już dobrze podpitych,  w środ- ku był Michnik, Kuroń /jego poznałem wcześniej/ razem około 11 osób, w tym reprezentanci KOR-u i doradcy Wałęsy z Gdańska.

Po obiedzie  /schabowy z kapustą/ odeszliśmy od stołu i poszliśmy rozmawiać na kanapach. Główny zarząd KOR-u poświęcił nam tylko:

Jarkowi Sienkiewiczowi i mnie, czas, aby nas przekonać, że wejście KOR-u do Solidarności śląskiej  jest  konieczne,  że  tylko  oni  potrafią  rządzić  i tylko oni potrafią  „zrobić dobrobyt” w Polsce.

Jarek uznał to za dowcip, zaczął więc żartować i powiedział,  że też należy do KOR-u, powiedziałem mu,  żeby przestali  pieprzyć, bo to nie prawda.  Założył się  z  Geremkiem  o  pół litra,  że jest to w stanie udowodnić.  Moment później wyciągnął legitymację Korpus Rezerwy Oficerów /skrót KOR/  i  tak  Geremek przegrał pół litra.

Jarek  wypił  kilka  kieliszków,  głowę  do  picia  miał stosunkowo słabą,  mimo swojej okazałej postury, powiedział mi, żebym uważał, co się dzieje teraz i pamiętał  później,  i reagował jak potrzeba w chwili obecnej.

Panowie pili zdrowo, Geremek z Michnikiem i  Giedroyciem wyjawili tajemnicę,  że  tylko  lubią  pić francuskie koniaki, a dzisiejsza wyborowa jest tylko po to, aby ją w „mordę lać”.

Obserwowałem kierowcę siedzącego w przedpokoju, dostał obiad i widziałem, że nie pił wcale,  liczyłem  także  na  niespodziewane  i konieczne opuszczenie tego towarzystwa, które ja osobiście uważałem za margines społeczny.

Śmietanka KOR-u miała na celu nas upić i podstawić dokument o współpracy z KOR-em do podpisania.

Jarek  zaczął  ich  lekceważyć  śmiechem,  Kuroń  zrobił się zaczepny, wypinał brzuch podchodząc do mnie, chciał mnie w ten sposób popychać,  odsuwałem się z obrzydzeniem, widziałem idiotę, Giedroyć udawał zamyślonego,  prostu- jąc się ciągle, nie miał nic do powiedzenia w negocjacjach.

Geremek z charakterystycznym sposobem poruszania,  trzymał głowę na boku, strasznie pluł jak mówi, próbowałem się odsunąć, on się przysuwał  wielokrotnie.

W pewnym momencie powiedziałem mu , żeby się odsunął i przestał pluć,  bo nie lubię rudych. Zapytał — „dlaczego”  — odpowiedziałem tylko,  że nie lubię i koniec. Wtedy już nie było mowy o podpisywaniu czegokolwiek.

Michnik dość spokojny małomówny, z uśmiechem na ustach włączył się do dyskusji, pragnąc nas sponiewierać.

Powiedział nam, że

My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami”.

Giedroyć dodał, że

Nasi ludzie są już przy władzy, mamy kontakty i tylko czekamy na odpowiedni czas i ujawnimy prawdziwe nazwiska”.

Geremek bez kurtuazji powiedział:

Wypierdolimy Polaków i sami będziemy rządzić”.

Jak echo to samo powtórzy Michnik.  Powiedziałem im, że to się uda po moim trupie.

Panowie korowcy używali języka bardzo ordynarnego,  górnik  z dołu był przy nich wtedy człowiekiem kulturalnym i powściągliwym.

Geremek wykrzykiwał, że zrobią porządek z Polakami za 1968 rok za deportacje i za to, co z „nami” zrobili.

Zapytałem się, co rozumie przez —  „nami”.

Jarek powiedział, że później porozmawiamy w drodze powrotnej  do  Jastrzębia w samochodzie.

Wtedy jeszcze nie widziałem podziału na Polaków  i  Żydów,  widziałem  tylko niszczącą  działalność KOR-u  dla Polski  i  wiedziałem, że trzeba ich trzymać najdalej jak to możliwe od Śląska.

Oczywiście  nie  podpisaliśmy dokumentu z KOR-owcami,   kierowca  odwiózł nas do domów do Jastrzębia.  Jarek  po  drodze powiedział mi,  że za kilka dni dowiem się dokładnie co znaczyło „nami”.

Dwa  dni  później  w  Ministerstwie Górnictwa  w Katowicach w gabinecie w-ce ministra Glanowskiego powiedział mi,  żebym  zapytał  go, co  znaczy „nami”, ten  też  się  roześmiał głośno i powiedział mi,  że potrzebuje się przekonać na własne oczy, kto należy do KOR-u.

Samochód Fiat z ministerstwa zawiózł mnie i Jarka Sienkiewicza do Warszawy do Instytutu Narodowościowego.  W ogromnym pomieszczeniu czekały na nas już dokumenty dotyczące członków KOR-u, informacje na temat Giedroycia, Kuronia o szkalowaniu Polski i Polaków na łamach szmatławej gazety „Kultury”.

Informacja o Geremku o jego nienawiści  i  wstręcie  do  całego narodu polskiego, komentarze w prywatnych rozmowach.

Michnik i jego brat określeni zostali jako najgorszy żydowski motłoch.

Starszy pan pokazujący nam te dokumenty był profesorem  i  powiedział przy odejściu, abyśmy zawsze pamiętali z kim mamy do czynienia.

Byłem świadkiem właśnie takich rozmów dwa dni wcześniej.

Wtedy też dowiedziałem się, że istnieją inne narodowości w Polsce jak Łemkowie, Białorusini, muzułmanie,  którym wtedy polski papież blokował budowanie miejsc religijnych na terenach Polski.

Wtedy  też  załatwiliśmy  pieniądze  na odbudowę  meczetu koło Białegostoku dla  potomków  muzułmańskich  osiadłych tu za czasów Batorego i odbudowę jakiegoś kościoła w Bieszczadach.

Ludzie ci walczyli przez lata o przyznanie tych pieniędzy, dostali więc od nas dobrą wiadomość po powrocie z Warszawy.

Pisząc te wspomnienia pragnę przekazać tylko najdokładniejszą—  jak to możliwe relację z moich osobistych wspomnień.

Zbigniew Flis

Za: http://polonuska.wordpress.com/
Za; http://niszczsyjonizm.blogspot.ie/2012/11/michnik-my-wezmiemy-wadzea-wy-polacy.html -poniedziałek, 5 listopada 2012

(Nie)Zwyczajny górnik

Zbigniew Flis był wielokrotnie aresztowany i prześladowany za działalność opozycyjną. W listopadzie 1980 roku Flis był jednym z przedstawicieli Międzyzakładowej Komisji Związkowej (MKZ), którzy rozmawiali z członkami KOR-u na temat ich wejścia do Jastrzębia w podwarszawskiej prywatnej wilii.  Flis był jednym z tych, którzy nie zgadzali się na wpływ KOR-u w MKZ w Jastrzębiu.

Zbigniew Flis nie był jakimś czołowym liderem „Solidarności”. Był jednak organizatorem strajku kopalni „Borynia”. To wówczas pokazał swoją determinację mówiąc do pułkownika dowodzącego pacyfikacją kopalni, że jeżeli czołgi ruszą, to jego chłopcy się „usmażą wjeżdżając na ogrodzenie będące pod wysokim napięciem”.

Czołgi odjechały, ale na niego wyrok już zapadł dawno. Komunistyczni dygnitarze grozili mu: „Ojczyzna jest jak matka, nigdy ci tego nie zapomni„, „Uważaj na ulicy. Wiesz, możesz się pośliznąć, wpaść pod autobus …„.

Flis Zbigniew 2Zbigniew Flis w latach 80.

Flis szybko trafił do więzienia, gdzie był bity i torturowany. Następnie był internowany w Bieszczadach.

Pod koniec stycznia 1982 roku opuścił więzienie. Najprawdopodobniej przyczynił się do tego pogarszający stan zdrowia.

 Nie poczuł jednak smaku wolności.

Rozpoczęło się nękanie. Średnio raz w tygodniu był aresztowany i przesłuchiwany. Zawsze po otrzymaniu wypłaty w drodze do domu zatrzymywali go esbecy i rewidując zabierali pieniądze i kartki żywnościowe. Pozbawiono go mieszkania. W sierpniu zmuszono go do zwolnienia się z kopalni. Przeżył tylko dzięki darom z kościoła” – wspomina Mirosław Rymar.

Flis Zbigniew - IPNDokument IPN-u uznający Zbigniewa Flisa za pokrzywdzonego 

Wykończony psychicznie i fizycznie Flis wyjechał 4 grudnia 1982 roku do Australii. To było ultimatum, które postawił mu minister Mieczysław Glanowski. „Prosił, aby mógł wyjechać dzień później, bo chciał być na pogrzebie swego ojca. Nie pozwolili, albo wyjeżdżasz, albo zgłaszasz się do ośrodka karnego w Raciborzu, do odsiadki zasądzonych wronim prawem czterech lat” – pisze Rymar.

To już kolejna relacja osoby nie będącej na politycznym świeczniku. W ostatnim czasie coraz więcej dowiadujemy się o niektórych działaczach opozycji antykomunistycznej, którzy sprzeniewierzyli się reprezentowanym wcześniej ideałom i wartościom.

 Zbigniew Flis  jest nie tyle ofiarą „białych” komunistów, co ofiarą solidarnościowych, „krwisto-czerwonych” żydo – komunistów.

Wybrane komentarze

 Henryk Szewczyk · Lublin

Dla nieświadomych do końca wypowiedzi Michnika – polecam do pilnego przeczytania ,,referat Bermana ” opisali żydzi wszystko jak będą chcieli rządzić. Michnik dość wcześnie publicznie puścił ,farbę” – nie wszyscy załapali o co chodzi. Jak nie wiadomo o co chodzi – to zapewne o pieniądze.

28 lutego 2017 21:27

Roman Zgorski · Abu Dabi, Abū Z̧Aby, United Arab Emirates

Dlaczego nie ma nawet słowa że to Aaron Szechter!!!
To żydzi dorwali się do polityki! Taka jest Prawda.

Lubię to! · Odpowiedz · 23 · 28 lutego 2017 23:01

Jacek Galant · UJ w Krakowie

Moje oczy otworzyły się szerzej, kiedy na terenie ośrodka dla internowanych utworzonego w areszcie śledczym w Załężu k/Rzeszowa pokazała się 3-osobowa delegacja komitetu prymasowskiego.

Nie pamiętam wszystkich 3-ch wiem tylko, że na pewno była w tej delegacji Maja Komorowska .

Solidarność nie wytworzyła „arystokracji” ale była pewna hierarchia ważności, siedzieli wówczas Antek Kopaczewski, Andrzej Sikora, Boguś Sonik, a poproszono na spotkanie St. Alota wiadomego pochodzenia, zwykłego członka związku. Kiedy wrócił powiedziałem do niego:.. „Stasiu zostałeś namaszczony na wielkiego człowieka” i przewidziałem, był chociaż po sporze o pieniądze z Balcerowiczem dość krótko, prezesem ZUS-u. Tak ogrywają nas do dziś..

21 lipca 2017 09:21

Teresa Strzyżewska

A to nie jest prawdziwy bohater tamtych lat . Prawdziwy bohater dostawał pieniądze i był internowany gdzie mu niczego nie brakowało, nawet alkoholu . Prawdziwy bohater to Bolek. 1 marca 2017 18:35

Wielka Polska Narodowa

od 1981 rządzą Polską potomkowie żydokomuny z okresu Bermana

 4 marca 2017 14:00

Henryk Szewczyk · Lublin

To część prawdy – przed wyborami sprawdzić kandydata do 3-go pokolenia – nie można dopuścić powtórnie do sądów potomków fejginów, romkowskich i bardzo wielu byłych bandytów z UB i ówczesnych pseudo sądów. Obywatele typu nadętego Rzeplińskiego muszą zapomnieć o rozpierającej ich pysze.

4 marca 2017 21:30

Elżbieta Moszczańska · Ściegny

Henryk Szewczyk Poszłabym dalej do 7-go pokolenia. Wszak żydzi w Polsce są od czasów Kazimierza Wielkiego, który na prośbę swojej kochanki żydówki o imieniu Cudka przyjmował żydów bez opamiętania bo żadne państwo ich nie chciało- włodarze innych państw wiedzieli kto zacz żydzi.

21 lipca 2017 14:06

Micky Skalski ·

Pracuje w firmie Pirackiekino

Elżbieta Moszczańska no, ale po co? Do trzeciego wystarczy..

Lubię to! · Odpowiedz · 1 · 21 lipca 2017 19:34

Zbigniew Malinowski · Teresin

Bardzo, bardzo prawdziwe. Szkoda tylko, że Jerzy Giedroyc nigdy po 1939 roku nie przyjechał do Polski. Ani nawet na godzinę. Szkoda, że Panu Zbigniewowi Flisowi tego nie powiedziano, bo wtedy wiarygodność byłaby ciut wyższa.
Ale jak kto chce w to wierzyć, to mu prawda nie będzie przeszkadzać.

 

Autor: klubinteligencjipolskiej.pl