JustPaste.it

Gdzie najłatwiej zwariować.

Miejsc, w których łatwo zwariować, jest wiele. Powodów – jeszcze więcej. Każdy przynajmniej raz w życiu miał zapewne wrażenie, że znajduje się już na skraju, że jeszcze tylko kilka chwil, a mózg odmówi mu posłuszeństwa i że prędzej czy później wyląduje tam, gdzie lądują wszyscy ci, którzy ten etap mają już za sobą.

Miejsca sprzyjające tego typu procesowi w sumie trudno jest zdefiniować. Mowa tu oczywiście o miejscach zewnętrznych, czyli takich, do których każdy może się udać i zobaczyć je na własne oczy. Proces odchodzenia od zmysłów zawsze bowiem zaczyna się i kończy w jednym i tym samym miejscu - w naszej głowie. Czasami mogą go przyspieszyć lub zahamować warunki zewnętrzne, ale – jak mówi odwieczna prawda- przyczyna każdego skutku znajduje się nie gdzie indziej, ale w nas.

Gdybyśmy jednak uparli się i na siłę próbowali znaleźć takie miejsce na ziemi, w którym ludzie tracą kontakt z rzeczywistością łatwiej, niż gdziekolwiek indziej, to takie miejsce oczywiście znajdziemy. Bo takie miejsce istnieje. Co więcej, w miejscu tym od zmysłów odszedł każdy, kto z takich czy innych powodów zatrzymał się w nim na dłużej.

Wpis ten nie jest oczywiście po to, aby zachęcać do dalekich podróży i prowadzić walkę z własnymi zmysłami, ale raczej po to, by nieco lepiej poznać naturę człowieka oraz okoliczności, w jakich ludzki mózg przestaje funkcjonować prawidłowo.

Inspiracją to tego jakże wzniosłego wywodu stała się wyspa. Mała, niepozorna wyspa wielkości stadionu piłkarskiego, znajdująca się około półtora kilometra od Półwyspu Musandam. Brzmi egzotycznie? Słyszeliście kiedyś o Półwyspie Musandam? Jeśli nie, to zaraz usłyszycie. I nie tylko o samym półwyspie, ale przede wszystkim o wyspie, będącej przyczyną tego, że ludzkie zmysły tak często odpływały gdzieś z wodami Cieśniny Hormuz. Półwysep Musandam (powróćmy zatem do niego) należy do Sułtanatu Omanu. Państwa arabskiego, znajdującego się tuż przy Zatoce Omańskiej i w jednej części całkowicie otoczonego Cieśniną Hormuz (zerknijcie na mapę świata – warto wiedzieć, że takie miejsca istnieją, a już na pewno zabłyśniecie, jeżeli będziecie wiedzieć, gdzie się znajdują). Na wodach tejże cieśniny odnajdziemy właśnie naszą małą wysepkę o nazwie  Jazirat al Maqlab lub po prostu Wyspą Telegraficzną (nazwa niezbyt egzotyczna, ale co zrobić? Taką miała funkcję).

No właśnie. Wyspa Telegraficzna była po prostu wyspą telegraficzną. Taką rolę miała odgrywać i taką rolę odgrywała. Wysyłano na nią żołnierzy (a w zasadzie jednego żołnierza, bo na takiej małej powierzchni dwóch żołnierzy oznaczałoby tłok) po to, aby był łącznikiem pomiędzy Wielką Brytanią a Indiami. Działo się to w połowie lat osiemdziesiątych. Przez pięć lat po tym, jak telegraf został wycofany z użytku, Brytyjczycy nadal wysyłali swoich żołnierzy po to, by na wyspie stacjonowali. Nawet pomimo tego, że każdy, kto pełnił tam funkcję łącznika, po prostu odchodził od zmysłów. Innymi słowy – wariował. A dlaczego wariował?

No cóż, lokalizacja na pewno nie sprzyjała. Praca w całkowitej izolacji, na małej, znanej tylko nielicznym wyspie, raczej nie dawała wielu możliwości rozwoju. Ciekawego życia towarzyskiego raczej też nie zapewniała. Co więcej, do tego wszystkiego dochodził klimat. Upalne lata Półwyspu Arabskiego prawdopodobnie dawały się we znaki tak samo mocno jak monotonia pracy, która różnorodnością zapewne nie grzeszyła. Ponadto, brak jakiejkolwiek żywej duszy dookoła sprawiał, że mózg zaczynał pracować na swój własny sposób. Wyświetlał sobie własne filmy, które z rzeczywistością miały coraz mniej wspólnego. I tak powoli Wyspa Telegraficzna wraz ze wszystkimi swoimi atrakcjami zaczęła zbierać żniwo. Stacjonujący na niej żołnierze po kilku miesiącach pracy zostawali zabierani z niej w stanie całkowitego oderwania od rzeczywistości. Nic dziwnego… Od samego patrzenia na wyspę myśli mogą polecieć nie tam, gdzie trzeba (obejrzyjcie zdjęcia poniżej).

To prawda, że człowiek czasami powinien zostać sam na sam ze swoimi myślami, ale - jak widać – nie każde spotkanie (szczególnie takie kilkumiesięczne) przynosi pozytywne skutki. I kto wie, może to nawet lepiej, że telegrafy wycofano z użytku. 

Po więcej wrażeń zapraszam na www.isabelfuentesguerra.com