JustPaste.it

Będzie prawdziwy Polski samochód elektryczny czy kolejny niewypał

Motto na dziś:Słowa mają moc sprawczą, więc lepiej milcz, jak nie chcesz pomóc. Jeśli masz rację , przekonaj mnie. Nie mylą się tylko geniusze, idioci i ci,co nic nie robią

Motto na dziś:Słowa mają moc sprawczą, więc lepiej milcz, jak nie chcesz pomóc. Jeśli masz rację , przekonaj mnie. Nie mylą się tylko geniusze, idioci i ci,co nic nie robią

 

        Od dawna interesuje mnie tematyka samochodu elektrycznego. "Googluje" ,czytam ,oglądam , słucham wywiadów w radio i TV, dyskutuje i przekonuje . Hobbystycznie wymyślam sobie koncepcje nowoczesnego "elektryka". Z wykształcenia jestem elektronikiem starej daty, z zawodu "helpdesk" informatykiem, z zamiłowania sędzią sportów samochodowych. Do tego pracowałem kiedyś jako specjalista d/s nowych uruchomień w Zakładach Radiowych UNITRA w randze starszego referenta :-) ,więc jakieś podstawy do wypowiadania się w sprawach elektroniki , elektromechaniki , motoryzacji i nowatorstwa , mam. Od dłuższego czasu śledzę projekt „narodowego samochodu elektrycznego”.

        Może to co napiszę będzie niepoprawne politycznie, ale kiedyś w Niemczech w podobny sposób (może w trochę innych warunkach) wymyślono produkcyjnego rekordzistę świata, Volkswagena Garbusa i skończyło się to 21. milionami wyprodukowanych aut czego i nam życzę. Co prawda tacy geniusze motoryzacji jak Ferdynand Porsche nie rodzą się na kamieniu, ale kto wie..

        Wracając do meritum, mój ogólny odbiór sprawy jest taki, że 95 % wypowiadających się to malkontenci i hamulcowi. W internecie to niby nic nowego, ale dalej mnie to irytuje. Ciągle słyszę lub czytam: nie da się ,z czym do ludzi ,trzeba 20 mld PLZ a skąd je wziąć, jak nam maluczkim konkurować ze światowymi potentatami, wiele planujemy a będzie jak zwykle , 100 lat doświadczeń markowych producentów a my co - Maluch i Polonez, to co zrobił Romet to porażka, nawet jak się zacznie coś pozytywnego dziać, to kogoś przekupią, wykupią , skopiują pomysły ,rozpętają wojny sądowo patentowe, czy wylobbują w sejmie ustawy, które pośrednio ukręcą łeb sprawie.

         Tak się zastanawiam, czy to jacyś płatni hejterzy wynajęci przez lobby motoryzacyjno – paliwowe, czy też, to tak z obfitości serca i ogólnej życzliwości do świata, jaśnie oświeconych wypowiadaczy. Jeżeli to jest to pierwsze, to rzeczywiście nie mamy szans, bo jak nam robaczkom mierzyć się z całym światem współczesnego biznesu. Jednakże , jeżeli to tylko nasi koledzy i przyjaciele ,którym tak leży na sercu nasza ewentualna porażka, to nie jest tak źle.

          Pisząc „my”, „nas” , „nasi”, mam na myśli (może trochę nieskromnie) siebie i tych wszystkich, którzy chcą coś naprawdę zrobić i nie myślą dlaczego to się może nie udać , ale szukają rozwiązań pozytywnych i prą do przodu potykając się o coraz to nowe przeszkody. Z doświadczenia zawodowego wiem, że prawdziwy problem jest wtedy, kiedy zaczyna brakować pomysłów na rozwiązanie problemu pierwotnego, a i tu, zawsze zostaje zwrócenie się do siły wyższej (co czasami, o dziwo , pomaga) .

          Z racji tego, że teraz mam więcej czasu i spędzam go przeważnie w domu postanowiłem włączyć się w dyskusje i trochę zrównoważyć ciemną stronę mocy. Będę starał się, sączyć ostrożny optymizm , własne koncepcje i przemyślenia w serca i umysły tych, którzy to przeczytają i którym jeszcze zależy.

            Nie roszczę sobie żadnych praw specjalnych, w stosunku do tego, co tu będzie można znaleźć. Tekst ,koncepcje i pomysły, można brać pełnymi garściami ,cytować, przerabiać ,wykorzystywać komercyjnie, podawać jako swoje ,przerabiać na startup’y ,zarabiać na nich miliony czy bankrutować :-) . Sporo czytam i wiem ,że bardzo rzadko się zdarza, żeby wynalazca lub konstruktor innowator bardzo się wzbogacił na swoim pomyśle . Przeważnie dostaje ochłapy. Ile przy tym musi się nachodzić , naużerać z nie_bo_nie ludźmi, ile pozbierać cięgów i razów od zachłannych wspólników czy przeciwników, można znaleźć w wielu biografiach. Ja dmucham na zimne i teraz bardziej sobie cenie spokojny sen niż ewentualne apanaże.

         Gdy byłem jeszcze piękny i młody ,jako świeży pracownik UNITRY popełniłem projekt racjonalizatorski. Oszczędności zakładu były spore, a realizacja nie wymagająca większych nakładów. Wszystko szło jak po grudzie , dopóki za radą starych wyjadaczy, racjonalistów , nie dopisałem jako współautorów paru ludzi, od których zależało zatwierdzenie i wdrożenie projektu. W końcu dostałem jakieś 5 % tego co sobie wstępnie wyliczyłem. Kupiłem za to rower przerzutkami marki ROMET ( na którym, nota bene do dzisiaj jeździ moja córka, a i wnuczka za parę lat pewnie siądzie ). Miałem potem jeszcze parę ciekawych pomysłów, ale jakoś nie byłem skory do ich realizacji. Teraz jestem bardziej cwany i wiem, że trzeba było dopisać tylko naczelnego i zgarnąć połowę ;-).

         Popłynąłem trochę ,więc do rzeczy. Pomysł pierwszy na temat samochodu elektrycznego wpadł mi do głowy jak czekałem na zakończenie montażu instalacji LPG w mojej Zafirce. Jak zwykle mechanik powiedział:

-Tak, tak , gotowe, możesz Pan przyjeżdżać

i uwierzyłem , a potem się okazało ,ze jeszcze to, owo i tamto, i dwie godziny w plecy.

         Z nudów, tak się wtedy zastanawiałem co sprawiło, że tylu ludzi, bez większej reklamy ( a nawet ze sporą antyreklamą ) zakłada ten gaz . Wniosek był trywialnie prosty, to się po prostu opłaca , ale to, nie tylko to. Instalacja w takiej formie nie zabiera żadnej z dotychczasowych funkcjonalności samochodu i daje dodatkowe bonusy w postaci zwiększenia zasięgu i oddala widmo pustego baku na jakimś (sorry)zadupiu.

-Czy nie można by, w podobnej formie,myślałem, wprowadzić elektrykę w samochodzie miejskim ?

          Żaróweczka się zapaliła i wymyśliłem. Przecież to proste jak budowa cepa. We wszystkich przednionapędowcach (90% taboru miejskiego) tylne koła wiozą się, nie robiąc nic prócz podpierania rufy pojazdu. Gdyby je odkręcić wraz z piastą od zawieszenia i na ich miejsce wstawić zamienniki napędzane elektrycznie, a do bagażnika wstawić sterownik i akumulatory. Widziałem takie kółka na jakiejś chińskiej stronie (co prawda trochę mniejsze i słabsze niż tu potrzebne, bo tylko 8 cali i 2kW), ale co to za problem zaprojektować koła pełnowymiarowe 12 – 18 cali w których felga była by rotorem silnika BLC ,o mocy ciągłej ok 10-15 kW z 50-cio procentową przeciążalnością, na magnesach stałych, a na osi zaś wielobiegunowy stator ferrytowy wzmocniony jakimś kompozytem (chodzi o ciężar). Przecież to nie przekracza możliwości naszych naukowców na politechnikach, AGH, WAT czy innych WSI. Co prawda trzeba by było rozpracować parę problemów jak łożyskowanie , uszczelnienia, chłodzenie, smarowanie, integracje z układem hamulcowym i układem sterowania samochodem ( pedały i kierownica) ale nie są to problemy na których można polec.

            Sądzę ,że zestaw do montażu w prawie każdym warsztacie samochodowym (dwa koła elektryczne +sterownik + akumulator – ok. 50 km zasięgu + dedykowany do typu i marki samochodu komputer integracji z sensorami – żyroskopy i akcelerometry na pedały i kierownicę ) w produkcji seryjnej, nie powinien kosztować więcej niż 15 - 20 kPLZ . Włosi swojego czasu, zarzucili Europę instalacjami LPG my możemy elektrykami. Trzeba tylko podejść do tematu solidnie ,rzucić parę grantów, ogłosić parę konkursów, Rozpisać problemy na prace inżynierskie ,magisterskie ,doktoraty i habilitacje. Dwa lata i funkcjonalna seria prototypowa do testów eksploatacyjnych wraz z technologiami produkcji seryjnej są opracowane. Wierzę w naszych mózgowców. Do tego aby to ruszyło, nie trzeba nowych wielkich zakładów, wystarczy to co jest, plus dobre centrum zarządzania ( produkcja, kooperacja , logistyka ,marketing ) wszystko do ogarnięcia w ciągu pół roku. Czy mnie poniosło , no może trochę , ale trzeba być optymistą.

Co wtedy dostajemy.

- nasz stary VW ,Opel, Toyota czy Citroen nagle staje się samochodem hybrydowym -możemy jeździć na benzynie ,elektryce , czy na obu razem.

- otrzymujemy dodatkowe, łagodne hamulce elektromechaniczne z odzyskiem energii hamowania; nie zużywamy prawie wcale klocków i tarcz hamulcowych

- mamy dostęp do stref zamkniętych dla spalinowców w eko-strefach wielkich miast

-samochód nasz staje się czteronapędowcem, co bardzo pomaga w trakcji zimą i przy śliskich nawierzchniach

- w korkach nie dymimy i oszczędzamy paliwo

- zwiększamy zasięg samochodu

- nie straszny nam zimowy rozruch silnika, nawet przy zajechanym akumulatorze pod maską

-przy odpowiednim oprogramowaniu mamy dodatkowe wspomaganie skrętu , bezstratną kontrolę trakcji i ABS

- jak w klasycznej hybrydzie ,napędzając koła przednie możemy przy pomocy kół tylnych ładować akumulatory trakcyjne

- przywrócenie samochodu do stanu pierwotnego jest w zasięgu większości mechaników amatorów

- na uczelniach szkolą się kadry, sporo wiedzące o samochodowych napędach elektrycznych

- na bazie ogólnodostępnych kół z elektronapędem , sterowników i akumulatorów powstają nowe konstrukcje samochodów elektrycznych, dostawczych, specjalistycznych

Czy trzeba więcej.

 

Cdn.

 

WB.

 

 

Źródło: http://www.elektroda.pl/rtvforum/topic3387345.html