JustPaste.it

Skazani na śpiew

Śpiew towarzyszył człowiekowi od dawna. W różnej postaci i różnorodnej formie. Był też sposobem na życie wielu ludzi na przestrzeni wieków...

Śpiew towarzyszył człowiekowi od dawna. W różnej postaci i różnorodnej formie. Był też sposobem na życie wielu ludzi na przestrzeni wieków...

 

Śpiew towarzyszył człowiekowi od dawna. W różnej postaci i różnorodnej formie. Był też sposobem na życie wielu ludzi na przestrzeni wieków. Ale czy była to umiejętność zarezerwowana dla nielicznych? Okazuje się, że nie. Dowodzi temu wymyślona w Japonii forma rozrywki zwana Karaoke. Polegała ona na śpiewaniu znanych kawałków dla rozrywki. Z czasem nabrała popularności na cały świat, jak też zmieniając zasady gry. Zmiana ta wywarła wpływ na mentalność osób uczęszczających tam. Śpiewających oraz słuchających.


Wspomniana zmiana mentalności podzieliła uczestników na różnorodne grupy motywowane najbardziej różnymi pobudkami. Zaczynając od potrzeby poznania partnera, bądź partnerki a kończąc na nadziei bycia zauważonym przez łowcę talentów. Z moich osobistych doświadczeń zbieranych od roku zważyłem na niebezpieczne rozgałęzienie. Polegało ono na wymieszaniu potrzeb i rozpraszaniu innych - jedni śpiewali, inni imprezowali a jeszcze inni jeszcze coś innego o czym nie mówi się głośno. Moim pierwszym doświadczeniem była utarczka z grupką podpitych ludzi, którym wspólna zabawa nie była w smak - bardziej nagroda. Niezadowoleni próbowali mnie przekupić dwudziestozłotowym banknotem żebym się zamknął. Nie przyjąłem tych pieniędzy, mimo że okazałyby się niesamowicie pomocne.


Oprócz ludzi przychodzących, by śpiewać jedynie dla zabawy natrafiłem również na zawziętych pasjonatów śpiewu. Byli amatorami, bez wykształcenia muzycznego. Ich potrzebę śpiewu określała potrzeba doskonalenia się. Przekonani, że praktyka czyni mistrza. Urodzeni, nie wyszkoleni w tym rockmeni showmani i bluesmanie. Ich początki o których się dowiedziałem podczas rozmowy z nimi nie były usłane różami. "Nie chciałem być niewidzialny. Nie chciałem być kolejną zapitą i niezdatną do życia mordą. Tutaj się odnalazłem ze swoją tożsamością" wspomniał jeden z nich. Jego styl życia poza wykreowaną przez niego formą identyfikacji z muzyką nie różni się od naszej. Posiada jedynie więcej obowiązków wliczając w to często ćwiczenia i korepetycje lokalne albo próby nagrania własnego wykonania danego utworu określanego coverem. Nierzadko również posiada swoją rzeszę fanów.


Ukazana wyżej treść nie stanowiłaby kompletnej całości, gdybym wykluczył zagrożenia jakie amatorom sceny wokalnej tworzyli w tym okresie odbiorcy. Bardzo często bywało tak , że pasja tworzyła więcej problemów życia prywatnego niż zasług. "Każdy z nas jest skazany na muzykę i to nie podlega dyskusji. Nieważne jak się życie wali - my mamy śpiewać" do dziś powtarza jeden z moich przyjaciół. Kolejnym problemem byli natrętni fani chcący dołożyć swoją cegiełkę lub po prostu...zwrócić na siebie uwagę wokalisty poprzez przytulenie, lub pozornie niewinne klepnięcie po ramieniu bądź niżej. Ostatnim zagrożeniem i zarazem moim ulubionym jest konkurencja. Nie warto jednak traktować wszystkich jako natrętów - trzeba wiedzieć komu się podoba, a kto jest nachalny (właściwie też mieć takie poczucie). Ulubionym narzędziem konkurencji były tzw. "wyzwania". Polegały one na śpiewaniu piosenek których mogłeś się nie spodziewać. Cel takich zagrywek bywa uzależniony od wygrania owego wyzwania. Wokalista albo jest wychwalany i nazywany artystą albo jest upokorzony. Można więc stwierdzić, iż społeczność wokalistów amatorów nie ma prawa być czymś specjalnym. Specjalnym ma okazję się stać pod warunkiem udawania celebrytów, czego nigdy nie byłem zwolennikiem.

 

Źródło: http://sksoundx.blogspot.com