JustPaste.it

(N.Ś.-8) - Punkty oparcia-(4)

p-4_small.jpg

Nie chce o tym teraz rozmyślać, a i wspomnienie jest ledwie mgliste. Wystarczające jedynie na tyle, aby nie żałowała, że znowu została sama.

Nie słyszy więcej ryku, ale i nie odpręża się, powoli odnajdując odpowiedzi na niektóre z pytań.

Niewątpliwie coś potwornego i groźnego rozszarpało postać pod drzewkiem i najprawdopodobniej zjadło. A tę w grocie przeraziło tak, że nie zdecydowała się jej opuścić, wybierając spokojniejszą śmierć.

Z racji braku innego zajęcia nowa lokatorka jaskini zajmuje się rozważaniem różnych opcji i dochodzi do wniosku, że druga była słaba lub chora, a pierwsza o nią dbała i gdy jej zabrakło ta umarła z braku opieki. Rozumie jeszcze jedno. Że to wszystko odbyło się dawno temu i słowa tamtych o jej winie, o sprowadzeniu zła w to miejsce, nie mogą być prawdziwe.

Tak czy inaczej, obie śmierci uznaje za straszne, postanawiając łatwo z życia nie rezygnować. Tyle że jedynie postanowienie o tym jest łatwe w chwili, gdy w pobliżu krąży niewiadome zagrożenie.

Dla zniwelowania lęków próbuje coś robić. Rozwija linę, odmierzając i sprawdzając zasięg do wody. Okazuje się, że wystarcza mniej niż połowa długości i gdyby miała do czego ją w grocie przywiązać, mogłaby wykorzystywać główny otwór do wyjść i powrotów. Niczego takiego niestety nie widzi i na razie znajduje zastosowanie tylko dla czerpania wody. Denerwuje się i niecierpliwi, i tak przez cały dzień przerywany zaledwie skromnymi posiłkami.

Gdy je spożywa, ptasiemu mięsu dodając smaku kwasotą niedojrzałych owoców, najpierw od niechcenia, a następnie uważniej, zaczyna przyglądać się drzewom rosnącym przy ścianie z naprzeciwka. Korony dwóch z nich zdają się wyrastać ponad widoczny prawdopodobnie płaski szczyt, a ich najwyższe, lecz i najcieńsze odgałęzienia nikną nad nim.

Ocenia wysokość drzewa na bliską sześciokrotności długości liny i zasypiając, tym razem zakutana w dwie tkaniny i na miękkim, pachnącym posłaniu, postanawia sprawdzić nazajutrz możliwość wspięcia się na nie. Bez względu na ryzyko.

Przed snem decyduje także o ostatecznym wyborze miana dla siebie. Uznając „Nikczemną” za podszytą czymś niewłaściwym, a także zbyt długą w wymowie, oznajmia sobie, że „Suka” będzie w sam raz.

><><><

Wyjście do celu, skokiem bezpośrednio z groty, odrzuca. Powodem nie jest strach przed wodą, gdyż tego już się pozbyła, lecz obawa wywołania hałasu, który może wzbudzić niepożądane zainteresowanie u czegoś, z czym, z racji własnych wyobrażeń i pośpiesznej rejterady poszukiwaczy, styczności mieć nie pragnie.

Wybiera cichutką opcję prześlizgnięcia się od tyłu i do drzewa, na które wspięcie się wymyśliła już sposób.

Do końcówki przywiązała owalny wielkości dwóch pięści kamień, który zamierza przerzucić nad najniższym konarem i już na takiej wzmocnionej linie, dźwignąć się na wysokość jej wzrostu pomnożone przez dwa i pół. Z obserwacji wynikło, że ten etap jedynie będzie stanowił znaczną trudność, gdyż wyżej rozwidlenia stawały się gęstsze i w zasięgu ramion. Aż do ostatniego: gdy zechce spróbować przedostać się na skalny szczyt.

O tym właśnie rozmyśla, gdy po kilku kęsach strawy rusza do ptasiej komory i z liną w ręku zbliża się do otworu.

Kosmata łapa wystrzela z niego bezgłośnie i bez ostrzeżenia.

Suka, reagując głośnym okrzykiem, odskakuje przed pazurami o mały palec. A kończyna zamiata kilkakrotnie półkolistymi ruchami, próbując ją zagarnąć.

Nie trafiając celu, a słysząc suczy krzyk, wydaje z siebie gniewny ryk. Zaraz potem w otworze ukazuje się łeb.

O dziwo, pomimo ohydy widowiska, wytłumionego przez mrok komory powstały przez zasłonięcie dostępu światła, Suka nie wpada w panikę. Przeciwnie, podobnie jak przy ptaku, budzi się w niej natychmiastowa konieczność obrony. W ręku ma linę zakończoną kamieniem i używa jej jako broni nadzwyczaj sprawnie.

Pierwszy cios spada na szponiaste łapsko maszkary, ciągle próbujące ją schwytać, a kolejny prosto na łeb. Z siłą, która powoduje głęboki, przerażający i wściekły ryk tamtej. A to, z kolei, jest przyczyną zapiekłej i bezmyślnej nienawiści doprowadzającej napastnika do wyrwania do przodu i... utknięcia.

Szczelina jest idealna dla ptactwa i postaci Suce podobnych, lecz dla potężnej rozpiętości ramion gęsto owłosionego cielska, z których jedno znalazło się w grocie, przesmykiem okazuje się zbyt wąskim.

Na ten widok po twarzy Suki spływa coś na kształt dreszczy i ciarek. Jakby krew płynąca w głowie chciała dać znać, że płynie wartko i ma odpowiednią temperaturę.

Bestia wierzga, rycząc, a na jej głowę, ramię i bark, zaczynają spadać regularne, chociaż niezbyt precyzyjne, zajadłe uderzenia.

— Zdychaj! — rozlega się pełne strachu i nienawiści. — Zdychaj Wiedźmo! — Suka nie ma pojęcia, skąd jej to miano przyszło do głowy, lecz używa nazwy kilkakrotnie i z zapalczywością. Waląc rozhuśtanym kamieniem zapamiętale i za wszelką cenę pragnąc rozłupać tamtej czaszkę. Nie dochodzi do tego.

Wiedźma za pomocą drugiej niewidocznej łapy, a także zapewne dzięki zaparciu się kończynami tylnymi, wyrywa się z pułapki, pozostawiając w grocie nieco krwi. I znika, a po chwili już z pewnej odległości słychać jej gniewny pełen żalu ryk. Suka przez moment ma wrażenie, że tamta płacze.

Cd- Punkty oparcia - Horyzont zdarzeń