JustPaste.it

Zwichrowana młodość

Gdyby młodość miła więcej rozumu nie porywałaby z motyką na słonce.

Gdyby młodość miła więcej rozumu nie porywałaby z motyką na słonce.

 

W PRL-u praca czekała na ludzi,brakowało rąk do budowy socjalizmu,wprowadzono więc nakaz pracy.Rujnował on jednak plany i życie osobiste wielu ludziom. Zdałem egzamin na politechnikę ,a kazali uczyć dzieci w zapadłej wiosce. Uciekłem więc do ojca,razem z nim z nim Mariensztat odgruzowywałem, a wieczorami na wykłady chodziłem. W ruinach Starówki poznałem kwiaciarkę, różami pachniała, a oczy jak niezapominajki miała. Milicja jednak z powrotem do tej wioski przywiozła. Kierownik szkoły powiedział "przodownikiem pracy zostaniesz",na zaoczne studia pedagogiczne pójdziesz. Pewnego razu uczyłem wiersza o Stalinie,a ojciec wszedł do klasy i wzburzonym głosem powiedział:brata w Syberii głodem morzy, walczyłem z bolszewikami, a uczysz chwalić potwora? Zapomniałeś, jak enkawudzista matkę gwałcił? .Ojciec odjechał,a mnie wezwano do urzędu bezpieczeństwa publicznego w Elblągu . Na ścianach wisiały plakaty „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera." Funkcjonariusz pokazał akta porzucenia pracy i zapytał: wybierasz , Szkołę oficerską czy wiezienie?:. Szkołę odpowiedziałem . Komendantem jej na moją zgubę był pułkownik sowiecki- podobny do gwałciciela mamy ,we snach go miałem -tato ratuj mamę"krzyczałem". Lekarz nazwał mnie symulantem i do aresztu odesłał . "nie chcę być oficerem"-krzyczałem w areszcie, wylądowałem w karnej jednostce na trzy lata , pracowałem z podobnymi buntownikami w pegeerze,na jego pola spadały ulotki inspirowały ucieczkę do Wolnej Europy , " z bronią wiejemy na Zachód kto ryś krzyknął ! Ale do broni mieli dostęp tylko wartownicy. Aby nim zostać zapisałem do ZMP,w gazetce ściennej wychwalałem Stalina,a gromiłem kapitalizm, a kiedy mój wiersz ukazał w prasie, politruk podał rękę. Zostaniesz wartownikiem -powiedział. A oto jego fragment: Na ćwiczenie oddział kroczy przez ulice w pole las, a dziewczęta patrzą w oczy wiewem chust żegnają nas! Hej dziewczęta miłe piękne to piechurów dzielna brać każdy umie celnie strzelać do niewoli serca brać! Gdybym wiedział, że na wolność wyjdę za pięć lat nie napisałbym go nigdy . Wartowników Częstowałem wódką z bromem ,spali jak zabici, po czym z kolegami pobiegłem do lasu .Ścigali nas i strzelali ,jeden padł u moich nóg, drugi przewrócił w życie. Trafiłem w oponę łazika- pokoziołkował do rowu, ,w pegeerze usiłowałem uruchomić samochód , kierownik straszył sądem polowym,kluczyk od stacyj rzucił do sadzawki, i uciekł do Kleszczówki ,podpaliłem ją, zabrałem podobnemu wyglądem do mnie dokumenty oraz rower,pedałowałem w głąb lasu. Z notatki milicyjnej wynika ,że ścigali mnie funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa, żołnierzy WOP i wojsko z Krosna Odrzańskiego . Ich kula i mnie nie ominęła ,ale ból poczułem dopiero w lesie. Bagnetem rozerwałem koszulę i zabandażowałem ranę. Było cicho, , tylko dzięcioł pukał w sosnę i kukułka kukała .Słońce chyliło ku zachodowi,z leśnego jeziorka płynęła siwa mgła, a mnie ogarniała trwożna samotność .Zostawione w krzakach Rower i skrawkami koszuli dały ślad wilczurom wopistów, ujadanie jakby na karku były , podążając strumykiem myliłem trop,po czym wlazłem w gęstwinę jodły , z nogi kapała krew na gałęzie, wiatr kołysał konar .I co dalej, zadawałem rozpaczliwe pytania. W ładownicy sporo naboi, jeden z nich dla mnie. Nim zginę, pomszczę poległych kolegów. Obok jodły stanęli nagle wopiści "pobiegł ku granicy, wracamy "powiedzieli . W oddali zobaczyłem domek , kulejąc zmierzłem ku niemu . Stary drwal stał na ganku i wzrokiem mnie wiercił. Z wojny wracasz, uciekasz przed wrogiem? Uciekam -odpowiedziałem. Tak myślałem. Mamy gościa - powiedział do żony.Czym chata bogata, tym rada , gorące mleko z miodem wypiłem. Obmyli ranę bimbrem i obandażowali. Do granicy dziesięć kilometrów, zabili niejednego takiego jak ty. Ale nie masz innego wyjścia, tylko uciekać- powiedział . Szybko usnąłem,ale jakaś niewidzialna siła nagle zerwała z łóżka, - skacz przez okno-słyszałem jej głos .I wtedy rozległ łomot w drzwi i krzyk drwala.Skoczyłem do okna,a tam seria pocisków , kruszynki szyb kaleczyły twarz, ktoś w pelerynie strzela z pepeszy. Nie celując nacisnąłem spust, padł na miejscu . Zabrałem mu automat i biegłem w zagajnik . Kule gwizdały nad głową, odbijały rykoszetem , ale nie trafiały,a kiedy do lasu brakowało kilkanaście metrów zza drzewa wyskoczył wopista, celnym strzałem położył mnie na ziemię. Przytomność odzyskałem w szpitalu . Przy łóżku stali oficerowie z Informacji Wojskowej i wartownik z pepeszą. Z bólu i strachu mąciło w głowie. Nie odpowiadałem na krzykliwe pytania "gdzie nadajnik, gdzie ulotki,jak nazywa przywódca. Do rozmowy zmuszali wkradając do rany szpikulec chirurgiczny. W więzieniu podobnie wymuszano fałszywe zeznania. Od tych wydarzeń upłynęło ponad pól wieku .Wierzyłem w utopijną Sprawiedliwość i złotą wolność Wolnej Europy .Siedziałem bez wyroku pięć lat.Zycie zawdzięczam Gomółce -i jego amnestii. Wielu stroi w piórka patriotów za afryko dostali milionowe odszkodowania , wysokie emerytury, krewni poległych pod brzózką smoleńską rekompensaty olbrzymie , twoja emerytura za duza by zdechnąć z głodu,a za mała by żyć godnie ,-dla czego milczysz pytają znajomi? Pisałem - nie masz świadków i wyroku skazującego-wyjaśnili .Skurwysyny rodem z „Solidarności udławcie swoją sprawiedliwością odpowiedziałem im !