JustPaste.it

(N.Ś.-12) - Horyzont zdarzeń - Akrecyjny dysk

0d97a29f8fbf3b8a674afd6b7f1f899a.jpg

Pochylona, zerkając na jezioro, zaczyna przemieszczać się dalej wzdłuż zakręcającego w bok płaskowyżu. Zabiera ze sobą także kładkę, chociaż nie przewiduje już jej użycia. Ma do przejścia ponad setkę kroków, więc woli swojego skromnego dobytku, ciągle przywiązanego do kładki, nie pozostawiać poza zasięgiem rąk.

Zatrzymuje się na wysokości pierwszych drzew. Nie dlatego jednak, że jest to cel podróży. Znowu słyszy głosy, podobne tamtym łysym. Dochodzące z dołu i nie strach wywołujące tym razem.

Zaczyna odczuwać złość na nich, za ciągłą ucieczkę i lęk, z niemałym trudem powstrzymując się przed głośnym psioczeniem. Dźwięki, wśród których najbardziej irytujące są śmiechy, budzą w niej nawet ochotę, na zrzucenie im w odwecie kładki na łby. I bezsensowność takiego pomysłu nieco ją odpręża.

Siada na skale, ledwie dwa kroki od przepaści, złorzecząc im jeszcze w duchu, by zaraz uspokoić się racjonalnym stwierdzeniem, że przecież nie wie nawet, co ma im tak naprawdę do zarzucenia. Stara się zneutralizować wpływ tamtych na nastrój, przyglądając się drzewom.

W zasięgu wzroku, bez wychylania się, widzi jedno oddalone na odległość podobną do użytego przy wspinaczce, do którego czubka zdołałaby doskoczyć. Uznaje, że gdyby jakiejś innej Wiedźmie udało się w tej chwili wejść na szczyt, mogłaby z powodzeniem przed nią uciec. Wystarczyłby niewielki rozbieg. Przy tym uważa, że podobny manewr w wykonaniu tamtej, z racji wiotkości szczytu drzewa, zakończyłby się podobnie jak u martwej.

Z poprawionym humorem obrzuca spojrzeniem kolejne i w gąszczu trzeciego w oddaleniu od ściany, spotyka inne oczy.

Patrzą na nią tak, jakby ich właścicielka ze wszystkich sił pragnęła, by Suka zniknęła. Rozpłynęła się w nicość, runęła w dół, odeszła. Cokolwiek, byleby tylko nie patrzyła w te małe, przerażona oczki.

Ich właścicielka jest widoczna cała i równie całościowo zaczyna drżeć. Malutka postać, wywołująca w Suce opiekuńczy odruch i dławiącą kulę wzruszenia w gardle. Doskonale widzi, że mała jest przerażona i chociaż to nie ona spowodowała, że znalazła się tak wysoko nad ziemią, to widzi i rozumie, że obecny strach wywołała już niewątpliwie.

Biorąc pod uwagę ciągłą obecność tych na dole, których bezwiednie po zróżnicowaniu głosów naliczyła przynajmniej trzech, przeciwdziała natychmiast spodziewanemu atakowi paniki i płaczu, uspokajającym, łagodnym spojrzeniem i położeniem palca na ustach. Wskazuje także na dół, robiąc groźną minę, a po powtórzeniu wszystkiego trzykrotnie, malutka, o rysach łagodnie odmiennych do dotychczas przez Sukę spotykanych, w końcu ostrożnie kiwa główką, w geście zrozumienia i się nieśmiało uśmiecha. I nie jest sama.

Dopiero po doprowadzeniu małej do stanu jako takiej równowagi, dostrzega szerokie pasy skóry pod jej ramionami, łączące ją z inną, większą postacią. Ta druga, stojąca na konarze i trzymająca się oburącz pnia, z pochyloną głową próbuje obserwować tych na dole. Jak Suka sądzi, z racji gęstwiny gałęzi, z marnym skutkiem albo na odwrót, właściwym, biorąc pod uwagę fakt, że ewidentnie się przed tamtymi ukrywają. Ryzykuje i podpełznąwszy pod krawędź, szybko wystawia głowę, z jednoczesnym, równie szybkim wycofaniem. Powtarza to dwa razy, upewniając się, że z dołu nie patrzą do góry i już uważniej i jednym ciągiem próbuje ocenić, co tamci kombinują.

Widocznym okazuje się nieobozowanie i nie są to łysi, ale ci drudzy. Siedzą w kucki, sprawiając wrażenie śmiertelnie znudzonych. Świadczą o tym patyki w ich dłoniach, którymi grzebią bez celu w ziemi bądź kruszą na kawałeczki, by dodatkowo zemleć zaciśniętymi pięściami i rozrzucić zezłoszczonym zamachem dokoła. Cicho rozmawiają, podnosząc chwilami głos, ale te wybuchy wyraźnie wymuszanej wesołości, stają się coraz rzadsze, a ożywiają, dopiero gdy ponownie rozlega się odgłos silnika łodzi. Suka się cofa i napotyka oczy drugie.

Tutaj także strach jest czytelny. To jej jednak nie niepokoi, lecz rezygnacja i żałość. Ta ostatnia podszyta nienawiścią. Druga z postaci, w której widzi podobieństwo do rysów tamtych, najwyraźniej rozważa opcję zejścia. Jakby byli mniejszym złem, od zadawania się z widoczną na szczycie. Operacja gestów zostaje więc powtórzona, lecz tutaj skutek tak dobry, jak przy malutkiej nie jest.

— Nic nie rób! — decyduje się odezwać, praktycznie ledwie tchnieniem. — Pomogę wam. — Nie wie, czy została zrozumiana, tym bardziej że łódź jest coraz bliżej i dominuje swym dźwiękiem nad otoczeniem. Uznaje jednak, że tak, gdyż ukrywający się pozostają w jednym miejscu.

Ponownie i powtarzając poprzednie czynności, wystawia głowę na ryzyko. Nie zauważa nikogo, więc kieruje wzrok ku płynącym, obdzielając także spojrzeniem, po kolei, wszystkie prześwity między roślinnością.

Widzi skrawki brzegu i doczekuje także łodzi, w której wyhamowującej bieg, dolicza się zaledwie dwóch postaci. Później czeka w napięciu na nią w drodze powrotnej i gdy widzi pięciu tym razem, oddycha z wyraźną ulgą.

— Odpłynęli wszyscy — informuje półgłosem. — Policzyłam...

><><><><><><><><

Akrecyjny dysk

><><><><><><><><

Większa z nowo poznanych patrzy na nią nieufnie, zerkając raz po raz w dół, jakby chciała pokonać odległość do ziemi szaleńczym skokiem. Suka, z pozoru niezwracająca na to uwagi, zastanawia się tymczasem nad sposobem wciągnięcia ich do siebie.

— Mają zamknąć ten teren — informuje, wskazując za siebie. — Jeżeli chcecie się ukryć...?

— To przed tobą się ukrywamy! — przerywa jej.

— Przede mną...?! — dziwi się Suka, próbując nawet wydobyć z zakamarków świadomości, coś na kształt ironii. — Znasz mnie...?

— Takie, jak ty...! — pada nienawistne i rozżalone. Zbyt głośne, co tamta sama rozumie, trwożnie milknąc, przepraszająco i z czułością popatrując na swą towarzyszkę.

— Znasz inne... Suki? — pyta Suka z nadzieją i zaciekawieniem. — Musicie zejść na dół i dotrzeć tu. — Wskazuje najbliższe grani drzewo. — Mam linę. Rzucę wam jeden koniec i kiedy się nią obwiążecie, wciągnę was tutaj...

— Po co?! — pada w odpowiedzi wrogie pytanie. — To tacy, jak ty chcą zabrać Milę ze sobą...!

Długo milczy, gdyż te ostre słowa nie tyle ją zabolały, jako kolejna niesprawiedliwość, ile zawstydziły. Nie rozumie do końca dlaczego, lecz w oczach postaci widzi oskarżenie, które zdaje się poparte jakimiś faktycznymi zdarzeniami.

Na razie tego nie ogarnia, przypominając sobie w zamian coś innego.

— Nie pamiętam, kim jestem — mówi przepraszająco. — Ale nie jestem z nimi i zanim nie uznali, że jestem martwa, mówili, że zostałam skazana — wyjaśnia, szybko dodając. — Tego też nie rozumiem, ale nie jestem z nimi! — zakańcza z mocą.

Mniejsza patrzy na nią ze współczuciem, większa, nadal nieufnie, lecz wyraźnie rozważając jej słowa.

— Musicie się pośpieszyć — Suka się niecierpliwi, przeczuwając, że im dłuższa zwłoka, tym pewniejsze zagrożenie. — Chcę pomóc...

Cd- (N.Ś.-13) - Akrecyjny dysk