JustPaste.it

Prawda o duszy

Bez duszy zwłoki pięknej kobiety nie wzbudzą pożądania. Pożądanie zaś żywego ciała jest więc obrazą dla duszy.

Bez duszy zwłoki pięknej kobiety nie wzbudzą pożądania. Pożądanie zaś żywego ciała jest więc obrazą dla duszy.

 

 

Jezus naucza Rzymianina

 

«Dajcie temu mężowi wody i figi. Niech wzmocni swe ciało.»

«A ducha?»

«Ducha wzmacnia Prawda.»

«To dlatego szedłem za Tobą. Szukałem prawdy w nauce. Znalazłem zepsucie. Nawet w najlepszych doktrynach jest zawsze coś, co nie jest dobre. Upodliłem się aż do mdłości i stałem się mężem wzbudzającym wstręt, nie mającym żadnej przyszłości, tylko tę godzinę, w której żyję.»

Jezus przygląda mu się uważnie, cały czas jedząc chleb i figi, przyniesione przez apostołów.

Posiłek szybko się kończy. Jezus nadal siedzi, zaczyna mówić, jakby się zwracał z prostym pouczeniem do swych apostołów. Wieśniak także zostaje całkiem blisko.

«Wielu jest tych, którzy szukają Prawdy przez całe swe życie, a nie udaje się im jej znaleźć. Wydają się szaleńcami, którzy pragną ujrzeć wszystko, a trzymają tablice z brązu na oczach i idą po omacku, jakby w konwulsjach. I tak coraz bardziej oddalają się od Prawdy albo ją ukrywają, przewracają na nią rzeczy, które podczas szalonego poszukiwania przesuwają i potrącają. Nie może się im przydarzyć nic innego, szukają bowiem Prawdy tam, gdzie jej być nie może.

Dla znalezienia Prawdy trzeba połączyć inteligencję oraz miłość i trzeba patrzeć na rzeczy nie tylko oczyma mądrymi, lecz – dobrymi, bo dobroć ma więcej wartości niż mądrość. Kto kocha, zawsze znajdzie drogę ku Prawdzie. Kochać nie oznacza doznawać przyjemności w ciele i przez ciało. To nie jest miłość, lecz zmysłowość. Miłość jest uczuciem duszy do duszy, sfery wyższej wobec sfery wyższej. Przez nią w towarzyszce nie widzi się niewolnicy, lecz rodzącą dzieci, tylko ją – to znaczy połowę, która formuje z mężczyzną całość zdolną stworzyć życie, wiele [istot] żywych. [Widzi się] w towarzyszce matkę, siostrę i córkę mężczyzny, słabszą niż noworodek lub silniejszą od lwa, zależnie od okoliczności. Jako matkę, siostrę, córkę trzeba ją kochać z szacunkiem [budzącym] ufność i poczucie bezpieczeństwa.

To, co nie jest tym, o czym mówię, nie jest miłością, lecz występkiem. Nie wznosi on, lecz poniża; nie prowadzi ku Światłu, lecz ku ciemnościom; nie ku gwiazdom, lecz – ku błotu. Kochać niewiastę, aby umieć kochać bliźniego... Kochać bliźniego, ażeby umieć kochać Boga. Oto droga do znalezienia Prawdy. Prawda jest tutaj, o ludzie szukający jej. Prawda to Bóg. To klucz do zrozumienia nauki.

Jest tylko jedna doktryna bezbłędna: Boża. Jakże człowiek może odpowiedzieć na swoje “dlaczego”, jeśli nie wierzy w Boga, który mu udziela odpowiedzi? Któż może odsłonić choćby tylko tajemnice stworzenia, jeśli nie Najwyższy Sprawca, który powołał do istnienia całe to stworzenie? Jak pojąć żyjący cud, jakim jest człowiek, w którym miesza się doskonałość zwierzęca z doskonałością nieśmiertelną, jaką stanowi dusza, przez którą jesteśmy bogami? O ile mamy w sobie duszę żyjącą, to znaczy wolną od błędów, które poniżają [nawet] zwierzę. Człowiek zaś popełnia je i chełpi się z ich popełniania.

Przytaczam wam słowa Hioba, o poszukujący Prawdy: “Zapytaj zwierząt roboczych – one cię pouczą; ptaków – a dadzą ci zrozumienie. Mów do ziemi, a ona ci odpowie, do ryb, a ci wyjaśnią.”

Tak, ziemia, ta ziemia zielona i ukwiecona, owoce pęczniejące na drzewach, rozmnażające się ptaki, prądy wiatru rozpraszające obłoki, to słońce, które nie myli się w swym wschodzeniu od wieków i tysiącleci, wszystko mówi o Bogu, wszystko wyjaśnia Boga, wszystko ujawnia i odkrywa Boga. Jeśli nauka nie opiera się na Bogu, staje się błędem: nie wznosi, lecz poniża. Wiedza nie jest zepsuciem, jeśli jest religią. Kto poznaje w Bogu, nie upada, ma bowiem poczucie swej godności i wierzy w swą wieczną przyszłość. Trzeba jednak szukać Boga rzeczywistego. Nie zjaw, które nie są bogami, lecz majaczeniem ludzi, ogarniętych jeszcze opaskami duchowej niewiedzy, dla których nie ma cienia wiedzy w ich religii ani cienia prawdy w ich wierze.

Każdy wiek jest dobry, by stać się mędrcem. To też jest powiedziane u Hioba: “Wieczorem wstanie dla ciebie światłość, podobna do tej w południe, a kiedy zdać ci się będzie, że życie twe osiągnęło kres, powstaniesz jak poranna jutrzenka. Będziesz pełen ufności z powodu nadziei, czekającej na ciebie.”

Wystarczy dobra wola, żeby odnaleźć Prawdę. Wcześniej czy później ona pozwala się odkryć. Gdy jednak zostaje już odnaleziona, biada temu, kto za nią nie idzie, naśladując upartych Izraelitów. Oni – trzymając już w rękach nitkę prowadzącą do odnalezienia Boga: wszystko, co powiedziano o Mnie w Księdze [Pisma] – nie chcą udać się do Prawdy i nienawidzą jej, gromadząc w umysłach i sercach kamienie nienawiści i formułek. Nie wiedzą, że z powodu ich ociężałości ziemia otworzy się pod ich krokami. Oni uważają je za marsz tryumfalny, a jest to tylko przejście niewolnika formalizmu, urazy, egoizmu. Zostaną pochłonięci tam, gdzie idą, winni pogaństwa świadomego, bardziej [obciążającego] winą niż to, które narody same sobie nałożyły, ażeby mieć religię, która regulowałaby ich zachowanie.

Co do Mnie, to nie odrzucam tych, którzy się nawracają spośród dzieci Izraela, i tak samo nie odrzucam bałwochwalców wierzących w to, co im dano do wierzenia, ale którzy w środku, w swoim wnętrzu, mówią jęcząc: “Dajcie nam Prawdę!”

Skończyłem mówić. Teraz odpocznijmy w tej zieleni, jeśli ten mąż na to pozwoli. Dziś wieczorem pójdziemy do Kany.»

«Panie, odchodzę. Ale ponieważ nie chcę profanować wiedzy, jakiej mi udzieliłeś, dziś wieczorem odejdę z Tyberiady. Opuszczam tę ziemię. Oddalę się z moim sługą na wybrzeże, do Lukki. Mam tam dom. Dałeś mi wiele. Rozumiem, że nie możesz dać więcej staremu epikurejczykowi. Ale z tym, co mi dałeś, mogę już odbudować moje myśli. A... Ty proś Twego Boga za starego Kryspusa, Twego jedynego słuchacza w Tyberiadzie. Módl się, żebym – zanim mnie ściśnie Libitina – mógł Cię znowu usłyszeć i – przy pomocy środków, jakie, jak sądzę, mogę w sobie wytworzyć dzięki Twoim słowom – zrozumieć Ciebie lepiej i pojąć lepiej Prawdę. Żegnaj, Nauczycielu.»

Żegna się na sposób rzymski. Ale potem, przechodząc w pobliżu kobiet siedzących nieco w oddali, kłania się przed Marią z Magdali i mówi:

«Dziękuję, Mario. To dla mnie dobro, że cię poznałem. Dawnemu towarzyszowi uczt dałaś skarb, jakiego szukał. Jeśli dojdę tam, gdzie ty już jesteś, będę to zawdzięczał tobie. Żegnaj.»

Odchodzi. Magdalena przyciska ręce do serca z twarzą zaskoczoną i rozpromienioną. Potem na kolanach dochodzi do Jezusa:

«O! Panie! Panie! A więc to prawda, że mogę prowadzić do Dobra? O! Mój Panie! To zbyt wiele dobra!»

I pochylając się, z twarzą w trawie, całuje stopy Jezusa, na nowo oblewając je łzami – teraz łzami wdzięczności, wielkiej kochającej z Magdali.