Gdy myśl żebrząca wśród sierot majaków
zmęczona w nocnych rozmyślań przepływie
wierci się bokiem do drugiego boku
na sennej niwie:
...pożółkłe pola chwastem porośnięte,
ogrody bujne, połamane karły
odziane w wieńców chochołowych wiechcie
może umarły...?
Oskarżam widok, co mi wzrok zaprószył
gdzieś się pogubił w horyzontach linii
przepraszam jękiem wyziębione ptaki:
... nie jestem winny...
Stłamszone bolą pośród rzęs widziadła
skomlą z wyrzutem, o tym jak myślałem
przez co omamy rozpełzły się w szarość...
... myśli się bałem?
W końcu tej walki mój sennik mistyczny
żąda ode mnie bym dogmat uściślił,
bo „ przecież mogłem w mym śnie nic nie myśleć
i tyle samo bym w końcu wymyślił...”
*) zakończenie motta ks. Twardowskiego
@JanuszD