JustPaste.it

Reklama dźwignią handlu, czyli dwie twarze książki

książka, która trafia na rynek, staje się towarem, tak samo, jak cement czy krem do twarzy albo proszek do prania. To jej drugie wcielenie.

książka, która trafia na rynek, staje się towarem, tak samo, jak cement czy krem do twarzy albo proszek do prania. To jej drugie wcielenie.

 

W lipcu 2013 roku opublikowałam artykuł zatytułowany  "Recenzencka blogosfera – przerośnięte dziecko Internetu." Zawarłam w nim tezę, że nie tylko amatorska ale i profesjonalna krytyka nie mają dzisiaj zasadniczego wpływu na wybory dokonywane przez czytelników.

Wielu blogerów i autorów żywi przekonanie, że ilość opinii o książce przełoży się na jej popularność. Moim zdaniem, działa tu swoista psychiczna inercja, która sprawia, że nie nadążamy mentalnie za zmianami i kierujemy się dawno już przebrzmiałym sposobem postrzegania świata. Także świata literackiego.

Literatura jest dziedziną sztuki a świetny pisarz artystą, podobnie, jak znakomity malarz czy rzeźbiarz. Ale książka, która trafia na rynek, staje się towarem, tak samo, jak cement czy krem do twarzy albo proszek do prania. To jej drugie wcielenie.


Często wartość artystyczną literackiego dzieła niesłusznie wiąże się z sukcesem komercyjnym, który jest przecież niemożliwy do osiągnięcia bez profesjonalnej, czyli kosztownej reklamy. Ze względu na ewidentną przewagę podaży nad popytem, bardzo trudno  wypromować książkę.

Świetnym marketingowym narzędziem bywa sam autor, pod warunkiem, że jest już osobą znaną. Dlatego tak chętnie wydawane są książki popularnych osób - polityków, dziennikarzy, aktorów a nawet przestępców. Nieraz skuteczne jest uczynienie z autora modnego celebryty, sprzedającego publiczności skrawki prywatnego życia. Na dzień dzisiejszy niewielu jednak pisarzy jest gotowych pójść tą drogą.

Jak już kiedyś pisałam, książkowy marketing często bywa demonizowany. Przypisuje mu się nadmierny wpływ na czytelnicze gusty. To stwierdzenie wydaje się pozostawać w sprzeczności z tym, co napisałam wcześniej. Tylko z pozoru.

Owszem, reklama wpływa na nasze wybory i z reguły jesteśmy gotowi jej ulec. Dlaczego nie? Pełni ona wszak bardzo ważną funkcję - informuje. Dobra, w wykonaniu fachowców jest sugestywna. Jak nie uwierzyć znanej i lubianej osobie, która na okładce książki wyraża się o niej w samych superlatywach? Podświadomie przyjmujemy, że promowane w ten sposób dzieło musi być znakomite.

W ostatecznym jednak rozrachunku do głosu zawsze dojdą nasze własne upodobania. Reklama może nakłonić do kupna, ale nie spowoduje, że między książką a czytelnikiem zaiskrzy. Zasadniczym bowiem czynnikiem jest perspektywa czasowa. Można wykreować modę na cokolwiek, ale mody przemijają. Jeżeli promowany towar nie jest wart swojej reklamy, prędzej czy później odejdzie w niebyt.



Alicja Minicka 

http://alicjaminicka.blogspot.com