JustPaste.it

Ukochany kraj,umiłowany kraj

Komentarz do sytuacji politycznej w Polsce.

Komentarz do sytuacji politycznej w Polsce.

 

UKOCHANY  KRAJ, UMIŁOWANY  KRAJ…

 

                                 Jest taki kraj, w którym przestrzegane są prawo i sprawiedliwość. Gdzie nie ma równych i równiejszych wobec prawa. Gdzie każdy obywatel wie, że ustalenia rządzących są obowiązujące dla wszystkich. Ale nie powiem jaki to kraj – niech to będzie niespodzianką dla PT. Czytelników. Zresztą problem wyjaśni się na końcu artykułu.

                                 Jest to kraj, w którym rządzący nie bardzo przestrzegają zasad ortografii i piszą w tworzonych przez siebie ustawach pojecie „naród polski” z dużej litery. Równocześnie nie określają pojęcia narodu – bo po co? Każdy wolny obywatel ma sam sobie zinterpretować to pojęcie. Aby jednak ułatwić przyswojenie tego pojęcia przez ogół, jeden z ministrów uzupełnia to pojęcie o słowa, że do tego narodu należą ludzie chrześcijańskiej wiary! Dodają także, że jeśli ktoś obrazi wspomniany naród, niech się spodziewa okrutnej kary, z więzieniem włącznie.

                              Jest to kraj, w którym nie wolno czytać uchwalonych ustaw dosłownie lecz przyjmować interpretację narzuconą przez rządzących. Przykład? Już służę. Kilka dni temu ustawodawca uchwalił a prezydent podpisał nowelizację ustawy o IPN – ie. Według ustawodawcy nowela ta miała na celu uświadomienie światu, że używanie określenia „polskie obozy śmierci /lub – koncentracyjne/ jest niezgodne z prawdą historyczną i będzie karana. I słusznie. Tylko konia z rzędem temu, kto w tej nowelizacji znajdzie choć raz wspomniane wyżej określenie! Można domniemywać, że ustawodawcy chodziło o to, by członkowie narodu polskiego nie ważyli się wspominać o przedstawicielach tegoż narodu, że dokonywali rzeczy strasznych i haniebnych na współobywatelach. Że ich mordowali, okradali i wydawali okupantowi. Nie wolno mówić takich rzeczy ponieważ był to margines marginesu a takie przypadki, o ile były, nie mogą wpływać na opinię o bohaterskim, walecznym i uczciwym narodzie.

                           Jest to kraj, w którym rządzący przejmują tereny miejskie w celu zagospodarowania ich zgodnie ze swoim interesem. Przykład? Już służę. W stołecznym mieście tego kraju przedstawiciel rządzących przejmuje najbardziej reprezentacyjny plac na potrzeby – enigmatycznie nazywane – obronne. Autor tego tekstu zapoznał się więc co oznacza termin „przejęcie terenu na potrzeby obronności” (Dz. U. z 2003 r. Nr 141, poz. 1368). W wymienionym rozporządzeniu jest wymienionych 8 /słownie: osiem/ wypadków, które dopuszcza ta ustawa. Ale nie ma w niej wzmianki, o przejęciu terenu na potrzeby obronności, aby postawić na tym terenie pomnik. Ale nie myśl PT. Czytelniku, że rządzący okłamują rządzonych. O nie, po prostu na szczycie pomnika postawi się karabin maszynowy wszystko będzie zgodne z prawdą. Proste, prawda?

                          Jest to kraj, w którym rządzący jak mantrę powtarzają hasło „wszyscy równi wobec prawa”. Nic, tylko temu przyklasnąć. I otóż w tym kraju wczesnym rankiem zatrzymuje się obywatela pod zarzutem naruszenia nietykalności policjanta oraz niezgłaszania się tegoż obywatela na przesłuchania /tyle, że rządzący zapominają, że dzięki temu obywatelowi – i tysiącom jemu podobnych, mogą żyć dziś w suwerennym kraju i sprawować władzę/. I słusznie – prawo musi być przestrzegane. Tyle tylko, że równocześnie nie stosuje się adekwatnych środków wobec innych obywateli, którzy także naruszają obowiązujące prawo. Oto przykłady: głoszenie haseł antysemickich, wieszanie /symboliczne/ portretów osób niewygodnych dla rządzących, nazistowskie „imprezy”, antysemickie opinie doradcy prezydenta, i tp., i tak dalej.

Innym przykładem – bardziej wymownym – jest stosunek organów ścigania do policjantów, którzy doprowadzili do śmierci przetrzymywanego przez siebie podejrzanego. Do nich też stosuje się prawo, tyle, że ciut inne. Ci policjanci spokojnie odeszli z policji, ich przełożeni spokojnie przeszli na emerytury i dostali odprawy. A ich minister mówi publicznie, że obywatelowi nie wolno podważać dobrego imienia policji. Wszyscy równi wobec prawa!

                         Jest to kraj, w którym rządzący używają specyficznego języka w rozmowach ze społeczeństwem. Jeden z prezydentów stolicy tego kraju, w 2002 roku, po zakończeniu spotkania wyborczego odpowiedział swemu wyborcy; „Spieprzaj dziadu”. Można i tak. I choć od tamtego wydarzenia minęło już sporo lat, rządzący /przecież to ten sam obóz polityczny/ nadal używają podobnego języka. Określenia: mordercy, złodzieje, komuniści, gorszy sort – tę listę można ciągnąć dalej – są nadal obecne w publicznym dyskursie politycznym. Jeśli można to nazwać dyskursem.

Nie będę odpowiadał na pytanie jaki to kraj. Lepsze będą słowa:

                               A  TO  POLSKA  WŁAŚNIE.

 

14.02.2018r.                                                                                          historyk