JustPaste.it

Zło czai się we Wrocławiu

„Kto mniej wie, ten krócej będzie przesłuchiwany”

„Kto mniej wie, ten krócej będzie przesłuchiwany”

 

9271e247c42fecd8c8209c4e93a1a7a2.jpg

 

Jarosław Rybski – Warkot. Wydawn. SQN Kraków 2017

O autorze:

Jarosław Rybski urodził się w 1966 roku.  Jest  Wrocławianinem. Ukończył anglistykę. Jest tłumaczem i  dziennikarzem  muzycznym (dawniej współpraca Jego zainteresowania to: muzyka, fotografia, kultura celtycka, historia językoznawstwo.

 Dawniej współpracował z rozgłośniami radiowymi i podróżował jednocześnie  fotografując po Europie. Przetłumaczył prawie sto książek i komiksów. Komiksy tłumaczone dla wydawnictwa Mandragora podpisywał pseudonimem Orkanaugorze.

„Warkot” to jego debiut powieściowy.

O książce:

„Warkot”  to retroktyminał z akcją w powojennym Wrocławiu i nawiązaniem do czasów piastowskich tego miasta. Wszystko zaczyna się w 1946 roku gdy dwaj szabrownicy kradną zawartość schowka w pustym domu. Ale jest też powrót do marca i kwietnia 1945 roku.

Zawiera także  elementy ezoteryczne a nawet grozy. Czyli  powieść historyczna, kryminalna, ezoteryczna i wampiryczna plus teoria spiskowa, sekta, walka dobra ze złem, zabytkowe przedmioty o cudownej mocy  a wszystko to z poczuciem humoru. Jakby autor się bał, że już nie napisze żaden powieści i musi wykorzystać wszystkie pomysły. Można dostać zawrotu głowy.

Właściwy tytuł powieści to „Bractwo Wrocławskie. Warkot” ale trzeci wyraz uznano za bardziej przyciągający czytelnika.

To nazwisko  głównego bohatera powieści Jana, studenta Politechniki Wrocławskiej i pracownika drukarni. Pochodzi on ze wsi Czorty  na Warmii. Wierzy propagandzie nowego ustroju.

Autor stosuje nomen omen, czyli nazwiska określające bohaterów powieści. Widać, że się tym pomysłem bawi: sierżant MO Ryszard ZNÓJ; porucznik MO Stefan Gromił; pułkownik UB – Stanisław PODATNY; porucznik UB – KOROMYSŁO; sierżant FAJANS, szwaczka Zofia CUDNA; majster drukarski KAPUSTA; księgowy Tadeusz SKRUPULATNY, Eulalia WNYK. A biedna studentka ma na imię Marlena od połączenia nazwisk Marksa i Lenina.

Książka zawiera  rysunki pełniące różne  funkcje. Każdy rozdział  zaczyna się podobizną czarnego auta. Tekst jest podzielony rysunkiem miecza a na końcu każdego rozdziału widnieją a to tarcza herbowa z łabędziem (nie bez powodu, bo autor opisuje postać Piotra Włostowica a od niego pochodzą rodziny pieczętujące się herbem Łabędź), a to osinowe kolki z ząbkiem czosnku, a to lew, pierścień, owad i tak dalej. Lew i miecz w połączeniu z Piotrem Włostowicem grają dużą rolę w tej opowieści.

Po powojennym Wrocławiu jeździ auto marki pobieda (słowo to znaczy zwycięstwo), pasażerowie porywają ludzi a potem porzucają w mieście ich trupy. Blady strach pada na mieszkańców i krążą w mieście makabryczne opowieści.

Wyjaśnianiem sprawy zajmuje się Gromił z Warkotem, Kapustą z pomocą ducha  średniowiecznego złoczyńcy, który teraz dobrymi uczynkami odkupuje swoje winy.

W tle mamy ówczesny Wrocław m.in. kina, których już nie ma. „Z filmami radzieckimi było zupełnie jak z kawiorem z siei zamiast z jesiotra”.

Dla oddania atmosfery tamtych lat autor cytuje ówczesne piosenki („O północy się zjawili jacyś dwaj cywili…)”, powiedzonka: „Nic tak nie cieszy jak seria z pepeszy”.

Opisuje porządkowanie i odbudowę zniszczonego miasta a zarazem wywożenie cegieł ze zniszczonych domów do Warszawy. Żartowano, że wiele budynków w stolicy szprecha jak w Berlinie.

To dobra lektura dla tych, którzy lubią takie pomieszanie gatunków.