JustPaste.it

Gdyby Chesterton dzisiaj żył, to by umarł

Od jakiegoś czasu czytam sobie Chestertona. Nie ukrywam, do zapoznania się z jego twórczością zachęciły mnie jego piękne słowa o Polsce. Wypowiadał się o naszej ojczyźnie często i chętnie, ale warto przypomnieć jego chyba najsłynniejszy (choć i tak starannie przemilczany w czasach pedagogiki wstydu) cytat: ,,Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń miotanych przeciwko niej; i – rzec mogę – wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzało mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów – i metoda okazała się niezawodną.”

Nie czytam Chestertona w całości. Dawkuję go sobie. Ten – chyba lekko zarozumiały, ale zupełnie zasłużenie – mądrala porusza takie tematy, i posługuje się takim językiem, że gdybym czytał go dłużej niż pół godziny dziennie, podejrzewam, że zaparowałaby mi czaszka, a dym by mi wychodził uszami. Nieee, takie dawki Chestertona to nie jest coś na mój prosty, chłopski, durny łeb. ,,Mniej ugryziesz, prędzej zeżresz” – jak mawia moja kochana babcia.

Czytanie Chestertona ma znakomite właściwości odchamiające. 15 minut w jego świecie to jak dwie godziny w operze. To znaczy, tak podejrzewam, bo do opery nigdy nie chodzę. A i do teatru bardzo rzadko, bo nastały takie czasy, że nigdy nie wiadomo, czy w jakiejś nowoczesnej, postępowej interpretacji oświeconego reżysera, Makbet nie wsadzi sobie krzyża w odbyt, albo czy Kordian nie nasika mi na głowę, jeśli będę siedział w pierwszych rzędach, i czy oddawany ze sceny mocz nie będzie symbolizował ,,złotego wieku” polskiej kultury i sztuki.

O czym pisał Chesterton?

A o czym ten facet nie pisał!

O ludach faustycznych (cokolwiek to jest!), o różnicach między cywilizacją a kulturą, o wyższości nacjonalizmu piłsudskiego nad hitlerowskim, a nawet – nie wierzę, że bez użycia środków odurzających! – zastanawiał się, co by było gdyby na Ziemię spadła bezkształtna istota z Marsa.

Są momenty, gdy bezradnie stękam pod nosem: ,,Gilbert, człowieku, o czym Ty pieprzysz?! Daj żyć! Czemu na siłę próbujesz mi udowodnić, że jestem kretynem?” Ale nagle odzywa się we mnie głos: ,,A może to, że nie rozumiesz Chestertona, to nie wina Chestertona, tylko twoja, gamoniu?” A po chwili dodaje złośliwie: ,,Jak jesteś za głupi na Chestertona to sobie poczytaj ,,Kajko i Kokosza”, pooglądaj ,,Muminki” albo przescrolluj twittera Piotra Misiło, baranie!”

A wtedy tym większą mam satysfakcję, gdy uda mi się zacisnąć zęby, doczytać artykuł do końca albo przeczytać drugi raz, wytężyć szare komórki i załapać co ten mądrala miał na myśli. Że ten jego przemądrzały bełkot, te psychodeliczne, halucynogenne metafory, te wyważanie otwartych drzwi – miało jednak sens.

A potem odkładam Chestertona. Włączam na chwilę TVN. A tak, dla jaj. Serial paradokumentalny ,,Szpital”. Drętwy aktor grający męża leży w łóżku szpitalnym i informuje żonę, że już nie jest prawdziwym mężczyzną, bo ma przepuklinę i impotencję. Drętwy aktor grający lekarza podaje mi do kamery szczegóły choroby pacjenta. Drętwa aktorka grająca żonę nieprawdziwego mężczyzny z przepukliną informuje nas do kamery, że nie wie czy powinna wybaczyć mężowi, który ją zdradził z drętwą aktorką grającą jego kochankę. W międzyczasie przewija się wątek kobiety (granej przez drętwą aktorkę), która uważa, że otyłość jest symbolem zdrowia i statusu społecznego, a jej teściowa informuje nas, że celowo ją przekarmia, bo jak będzie gruba to będzie rodziła jej synkowi zdrowe dzieci. Druga kobieta próbuje przekonać swoją siostrę, że otyłość nie jest za zdrowa. Kłócą się i drą na siebie japy.

Te historie byłyby kretyńskie i oglądanie ich urągałoby ludzkiej godności, nawet gdyby działy się naprawdę. Ale one nie dzieją się naprawdę. Jakiś kretyn wymyśla historię faceta z przepukliną i kochanką, każe odgrywać to jakimś ,,aktorom” z łapanki, prawdopodobnie porwanym przez Mosad albo WSI podczas zakupów w ,,Biedronce”, którzy z aktorstwem mają tyle wspólnego co Kinga Gajewska z inteligencją, a potem oglądają to jeśli nie miliony, to co najmniej setki tysięcy Polaków, z których – co gorsza – większość ma prawa wyborcze. Przecież równie dobrze można wymyślić historyjkę o gościu, który stanął na widły i się trzonkiem w łeb walnął, a potem niech obaj przedstawią do kamery swoją wersję wydarzeń – najpierw facet, a po nim – widły. I już, kolejny odcinek gotowy.

Patrzę jak odurzony na ten odmóżdżacz z logo TVN, potem na książkę Chestertona, potem znowu na TVN, i zastanawiam się: co poszło nie tak…? Gdzie my doszliśmy…?

Jasne, że nie każdy, kto nie czyta Chestertona albo innych mędrców to idiota – w przeciwnym razie, musiałbym tak nazwać samego siebie, bo dopiero zaczynam przygodę z jego twórczością. Każdy ma prawo spędzać wolny czas jak mu pasuje, a mądrym człowiekiem można być i bez tysięcy książek na koncie. Poza tym, w każdej epoce byli mędrcy i kretyni, sztuka wysoka i niska, ale chodzi o proporcje – sto lat temu kogoś, kto lansowałby syf równie głupi jak te paradokumenty, odesłano by z powrotem do podstawówki, jeśli nie do szpitala. Po prostu zastanawiam się – gdzie gatunek ludzki popełnił błąd, jak potężne siły podjęły starania by go ogłupić, skoro z jednej skrajności wpadliśmy w drugą?

Jak to się stało, że 100 lat temu ludzie zastanawiali się nad zgłębianiem różnic między cywilizacją a kulturą, a dzisiaj zastanawiają się, kto podał grzybki halucynogenne wymyślonemu nastolatkowi, który trafił do wyimaginowanego szpitala, i czy wymyślona nastolatka pogodzi się ze swoją wymyśloną matką, która nie pozwoliła jej wyjść na randkę z facetem, który ma opryszczkę? To akurat wymyśliłem, ale zdarzały się jeszcze głupsze odcinki.

Gdyby Chestertona zahibernowano i wybudzono dzisiaj, żeby puścić mu ,,Szpital” albo ,,Ukrytą prawdę”, biedak popędziłby pod zreprywatyzowaną kamienicę w Warszawie, gdzie mieszka dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak, i wyzwałby go na pojedynek na szpady.

Ooo, dla takiego widowiska, to i TVN by warto było włączyć! Po raz pierwszy w historii tej stacji.

 

Autor: razproza.pl