JustPaste.it

Odkrycie

Tym razem moje opowiadanie, które powstało po zwiedzaniu zamku :)

Tym razem moje opowiadanie, które powstało po zwiedzaniu zamku :)

 

Z okna autokaru widać już było zamek. Stał na wzgórzu, dzięki czemu, w razie nagłego oblężenia, łatwiej było się bronić. Był otoczony wysokim murem.

– A oto nasze miejsce docelowe, zamek Książ. Zbudowano go w latach 1288–1292, później został sprzedany rodzinie Hochbergów, która tam osiadła – opowiadała przewodniczka. – Niestety, jak większość zamków, i ten został przejęty przez III Rzeszę, która przekształciła go w jedną z siedzib Adolfa Hitlera, niszcząc przy tym znaczącą ilość dzieł sztuki i w efekcie rozkradając bogate umeblowanie pałacu. Wiemy też, że w zamku istnieją tajemne przejścia wydrążone specjalnie na potrzeby nazistów…

Większość uczniów znudziła się już słuchaniem przewodniczki i wyglądała przez okno podziwiając ogromną fortecę. Kiedy autokar zaparkował, wylała się z niego masa rozkrzyczanych szóstoklasistów, z telefonami w rękach. Każdy chciał zrobić pamiątkowe zdjęcie. Tylko jeden chłopiec zaczekał aż wszyscy wysiądą i na spokojnie zszedł po schodkach. Był to Filip Rudziński, chłopak, który nigdy nie szukał kłopotów, to kłopoty znajdowały jego. Cechował się wielkim spokojem i opanowaniem w trudnych sytuacjach. Był chudym chłopcem o blond włosach.

– Proszę o ustawienie się w pary – powiedziała wychowawczyni.

Klasa ustawiła się w coś czego parami nazwać nie było można, w niektórych rządkach stało nawet sześcioro uczniów.

– A więc chodźmy – mruknęła zniechęconym głosem pani Jola, prowadząc ich do drzwi.

– Fajny ten zamek, co nie Aleks? – szepnął Filip.

– Taa, ja tam bym wolał pojechać na wycieczkę do muzeum konsol i gier – odpowiedział.

– Weź nie marudź – powiedział Tomek. – To może okazać się naprawdę ciekawy zamek.

– Yhy – mruknął Aleks, lecz nikt go nie dosłyszał.

Wychowawczyni wręczyła wcześniej zakupione bilety kasjerce i poprosiła uczniów, aby weszli do szatni. Po rozebraniu się zaczęli wycieczkę.

– Będziemy szli za strzałkami, wejdziemy najpierw na drugie piętro – poinstruowała przewodniczka Irena Żałoba. – Na tych fotografiach znajdują się Hochbergowie – wskazała. – Idziemy dalej za strzałkami, proszę.

W trakcie zwiedzania, Filip zauważył, że w większości pomieszczeń nie było mebli, udekorowane ściany i kominki samotnie zdobiły wnętrza.

Weszli do kolejnej komnaty. Należała do tych nielicznych, w których znajdowały się jakieś meble. Stary sekretarzyk z książkami oraz krzesło.

– Weszliśmy właśnie do gabinetu Karla Endemanna, bibliotekarza rodziny Hochbergów. Niedawno udało nam się odzyskać kilka książek ze zbiorów rodziny Hochbergów. Przekazał nam je potomek Karla Endemanna… – opowiadała przewodniczka. Kiedy skończyła poprosiła grupę do następnego pokoju.

Filip miał już wychodzić, ale zainteresowała go jedna z książek, o których wspomniała przewodniczka. Ciekawość była silna, więc postanowił poczekać aż wszyscy wyjdą. Po chwili został sam. Podszedł do sekretarzyka i chwycił gałkę przeszklonych drzwiczek. Nie drgnęły. I dobrze – pomyślał – nie powinienem niczego tu ruszać. Wyszedł z gabinetu i udał się do następnego pomieszczenia. Jego klasy już w nim nie było. Szedł prosto za strzałkami, ale nadal nie mógł ich znaleźć. Wchodząc do kolejnego pomieszczenia zauważył przez okno swoją grupę znajdującą się w sąsiedniej części budynku. Skierował się w ich stronę. Kluczył po korytarzach nie mogąc znaleźć swojej klasy. “No nie, znowu się zgubiłem” – pomyślał. Oparł się o ceglaną ścianę obok kominka i zrezygnowany zatopił twarz w dłoniach. W pewnym momencie usłyszał ciche kliknięcie. Zdążył tylko zauważyć, że podłoga się pod nim zapada. Otoczyła go ciemność.

Filip upadł na ziemię. Nic nie widział. Sięgnął do kieszeni i wyjął telefon. Szybko włączył latarkę. Zobaczył zniszczony materac, spróchniałą szafę i bardzo stare biurko. Filip nie wiedział co było straszniejsze, kurz i pajęczyny czy łomot jego serca w piersi.

– Gdzie ja jestem? – spytał sam siebie. – Co się stało? Jak ja się tu znalazłem?

Nie znał odpowiedzi na te pytania. Wiedział jednak, że musi się stąd czym prędzej wydostać. Rozejrzał się dookoła i szybko zrozumiał, że to nie będzie takie proste. W tym pomieszczeniu nie było żadnych drzwi. Postanowił, że zadzwoni i powiadomi wychowawczynię o tym, co się stało. Spojrzał na ekran telefonu, niestety nie było zasięgu. Zrezygnowany usiadł na materacu, ale od razu się podniósł, ponieważ zauważył na nim zdechłego szczura.

– Rusz głową Filip! – powiedział sam do siebie – co się wydarzyło? Szukałem mojej klasy i nagle usłyszałem kliknięcie. Zobaczyłem, że podłoga się pode mną zapada i spadłem… Hmm, może to tak działa? Może muszę za coś pociągnąć? Tylko za co?

Podszedł do szafy i otworzył ją.

– A więc tak! Tajemne przejście, dokąd to prowadzi? – rzekł.

W szafie znajdowało się dalsze przejście, w oddali widać było kręte schody prowadzące w dół. Filip nie mając innego wyjścia wszedł dalej, drzwi za nim zamknęły się i nie widać już było, że tam jest przejście. Schodził na dół, skręcając raz po raz. Na końcu znajdowały się dwie pary drzwi, wybrał pierwsze i pociągnął za klamkę, zamknięte. Podszedł do drugich i otworzył je. Poczuł podmuch zimnego powietrza. Pomyślał, że może wyszedł na zewnątrz, lecz mylił się. Wszedł do pomieszczenia. Znalazł się w pokoju wypełnionym dziełami sztuki. Ku jego obrzydzeniu i ogromnemu wystraszeniu obok jednego z cennych obrazów zauważył szkielet odziany w łachmany. Kiedy już się uspokoił, podszedł bliżej i przyjrzał się dokładniej. Na ramieniu widniała swastyka. “Czyli to szkielet żołnierza niemieckiego” – pomyślał. Schylił się i z ziemi podniósł bogato zdobioną złotą szkatułkę. Przeczytał wygrawerowany na niej napis:

– “Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless”, przecież to księżna Daisy! – wykrzyknął – czyżby to były zaginione skarby rodziny Hochbergów? – zapytał sam siebie.

Filip postanowił, że jak tylko wyjdzie to zgłosi komuś, że tu znajdują się zaginione dzieła sztuki. Nie zwlekając, podszedł do następnych drzwi i otworzył je. Widok bardzo go zdumiał. Znajdował się w pomieszczeniu pokrytym gruzem, zauważył również szczątki stołu i stare pergaminy rozrzucone po podłodze. Podniósł jeden z nich ale nie chciał go teraz oglądać, nie było na to czasu. Chciał jak najszybciej wydostać się z tych okropnych podziemi.

– No nie, tu znowu nie ma drzwi! – krzyknął rozeźlony.

W tej chwili zauważył na tym, co pozostało ze stołu, staroświecko zrobiony klucz. “Może to jest klucz do tych zamkniętych drzwi, które minąłem?” – pomyślał. Filip postanowił, że się wróci i to sprawdzi. W końcu doszedł do spróchniałych drzwi. Włożył klucz w zamek i przekręcił, coś kliknęło, drzwi otworzyły się. Za nimi widać było kręte schody pnące się w górę. Filip wszedł dalej i zaczął się wspinać. Kiedy doszedł zauważył kolejne drzwi, włożył ten sam klucz w zamek, przekręcił i również usłyszał dźwięk kliknięcia. Poczuł świeże i chłodne powietrze. Zorientował się, że jest na zewnątrz, ale żeby się ostatecznie wydostać musi pokonać jeszcze gęstą plątaninę łodyg żywopłotu, które skutecznie zasłaniały ukryte drzwi. Przedarł się przez krzaki kalecząc sobie ręce. Ujrzał dziedziniec. Ten sam, który niedawno pokonał wchodząc z klasą do zamku. Skierował się do wejścia, a kiedy wszedł, usłyszał krzyk swojego przyjaciela.

– Psze pani, znalazłem Filipa, tu jest! – zawołał Tomek.

Wychowawczyni Filipa natychmiast podbiegła.

– Boże Święty! Gdzie ty się, dziecko, podziewałeś?! – spytała zdenerwowana.

– Sam nie wiem, chyba w jakichś podziemiach – odpowiedział chłopiec.

– W podziemiach? Żartujesz sobie? To wcale nie jest śmieszne! – krzyknęła rozdrażniona.

– Naprawdę! Mogę nawet pani pokazać, w jaki sposób się tam dostałem – powiedział Filip.

– Ehh, no dobrze, mam nadzieję, że mówisz prawdę!

Filip zaprowadził nauczycielkę do pomieszczenia z kominkiem, o który się oparł.

– To tutaj – wskazał ręką na ceglaną ścianę – oparłem się o nią i zauważyłem, że podłoga się pode mną zapadła – rozłożył ręce.

Wychowawczyni spojrzała na niego podejrzliwie. 

– Dobrze, a więc otwórz to przejście – powiedziała nieufnie.

Filip dotknął cegły, nic. Oparł się o nią, nic. Kopnął ją, nic.

– Niemożliwe – powiedział zdumiony.

– Filipie naprawdę? Czemu mnie okłamałeś, wymyślając taką głupią historyjkę? Gdzie ty naprawdę byłeś? – spytała zagniewana.

– Ale proszę pani, tak naprawdę było – powiedział zdziwiony.

– Nie wymyślaj! Idziemy! Wszyscy Cię szukali! Przez Ciebie przerwaliśmy wycieczkę! – krzyczała idąc.

– Ja naprawdę nie wiem, jak to się stało!

– GDZIE BYŁEŚ? – spytała zatrzymując się i patrząc mu w oczy.

– Mówiłem prawdę!

– Gdzie ty naprawdę byłeś?!

– Ja… ja naprawdę byłem w podziemiach, znalazłem zaginione dzieła sztuki Hochbergów!!! – powiedział zły.

– Niestety nie mogę Ci wierzyć.

– Świetnie – burknął ironicznie.

Kiedy zeszli na dół, cała klasa już na nich czekała.

– Gdzie byłeś?

– Przez Ciebie przerwaliśmy zwiedzanie!

– Powiesz nam w końcu co robiłeś? – krzyczała klasa.

– Byłem w podziemiach zamku, znalazłem zaginione skarby rodu Hochbergów! – powiedział mało przekonująco.

Ktoś prychnął, a inny wpadł w niepohamowany śmiech.

– Chcesz nam wcisnąć taki śmieszny kit, co Rudziński? – spytał śmiejąc się Ksawery, dryblas z klasy Filipa.

– Ja nie zmyślam! Mam tutaj dowód! – pokazał wszystkim kawałek pergaminu, który znalazł w jednym z pokojów w podziemiach.

– Pokaż mi to chłopcze – powiedziała przewodniczka.

Filip podał papier przewodniczce.

– Hmm, bardzo ciekawe, bardzo ciekawe… – zamyśliła się Irena Żałoba.

– O co chodzi? Co to za kawałek pergaminu? – spytał zainteresowany Filip.

– Wydaje mi się, że to mapa jakiegoś podziemia, tutaj jest napisane “schron 3” – pokazała wszystkim.

– Może to jest jakaś mapa podziemia, ale jednak nie za bardzo możemy Ci wierzyć w tej sprawie, bo to niby tajne przejście, NIE DZIAŁA – wychowawczyni położyła nacisk na ostatnich dwóch słowach – Idź do szatni Filipie – dodała.

Kiedy Filip się przebrał i wyszedł na zewnątrz usłyszał rozmowę Tomka i Aleksa, jego kumpli.

– Myślisz, że zmyśla? – spytał Aleksa Tomek.

– Raczej nie, bo przecież pokazał ten dowód, w końcu to była mapa podziemi, chociaż z drugiej strony, przejście się nie otworzyło, kiedy pokazywał pani Joli – stwierdził Aleks.

– Hmm.. – Tomek zamilkł, widząc zbliżającego się Filipa.

– A więc mi nie wierzycie, co? – zapytał rozgniewany Filip – fajni z was kumple!

– Stary, ale kto tak powiedział, że Ci nie wierzymy? – spytał Aleks.

– Co z tego, że inni Ci nie wierzą, my Ci wierzymy kumplu! – powiedział dobitnie Tomek.

– Dzięki, chłopaki! – ucieszył się Filip – Chodźmy lepiej, do autokaru.

Przyjaciele ruszyli w stronę pojazdu, po drodze usłyszeli Ksawerego.

– O, patrzcie kto idzie, nasz czołowy zmyślacz, Filip Rudziński! – zachichotał.

Filip zignorował to i wsiadł do autokaru. Czuł się okropnie, było mu przykro, że nikt mu nie uwierzył. “Czemu to zawsze musi mnie spotykać?” – myślał zły. W pewnym momencie zauważył, jak niebo przesłaniają burzowe chmury. I dokładnie tak się czuł. Jakby jakiś ciężar przygniatał jego serce. Czuł się bardzo rozgoryczony.

Patrząc przez okno dostrzegł panią przewodniczkę biegnącą w stronę autokaru. Podbiegła do wychowawczyni i szepnęła jej coś na ucho. Pani Jola podeszła do Filipa.

– Nasza przewodniczka musi gdzieś Cię zaprowadzić, podejdź do niej, proszę – powiedziała.

Filip posłuchał się i podszedł do niej.

– Chłopcze, powiedziałam dyrektorowi zamku o tych podziemiach i pokazałam tę mapę – powiedziała. – Dyrektor chce się z Tobą widzieć – dodała.

– Emm, no dobrze – mruknął zdezorientowany.

Przewodniczka zaprowadziła go pod kasę i kazała zaczekać. Weszła dalej. Po kilku minutach wróciła.

– Więc chodźmy dalej.

Po chwili doszli do gabinetu dyrektora. Irena Żałoba zapukała.

– Proszę wejść – rozległ się basowy głos.

Weszli do pomieszczenia. Okazało się bardzo nowoczesne. Znajdowało się tu kilka laptopów, pachniało świeżością.

– Iren… eee… pani Ireno – powiedział.

– Dyrektorze… – odpowiedziała zmieszana.

– A więc przyprowadziłaś tego chłopca, o którym mówiłaś? – spytał patrząc na Filipa.

– Tak, tak, Filip Rudziński – przedstawiła go.

– Witaj Filipie – powiedział podając mu rękę. Gdy tylko chłopiec ją lekko musnął szybko ją schował wycierając o bok marynarki – Iren….ekhem.. Pani Irena opowiadała mi, że znalazłeś jakieś podziemia z hitlerowskich czasów, pokazała mi również mapę schronu, jest to bardzo ciekawe. Ale… pokazywałeś swojej wychowawczyni miejsce, z którego się tam dostałeś, ono… nie zadziałało – powiedział wyraźnie zainteresowany. – Chciałbym, abyś opowiedział nam dokładniej co się wtedy wydarzyło.

– Eee.. no dobrze, więc op..

– Usiądź proszę – przerwał, a jego głos zabrzmiał raczej jak rozkaz, a nie jak prośba.

– A więc oparłem się o ceglaną ścianę i…

– Gdzie to było? – spytał dyrektor.

– W jakiejś sali – burknął zły, że ktoś mu przerywa – dokładnie nie pamiętam. Oparłem się o ceglaną ścianę i zauważyłem, że podłoga się pode mną zapada, a potem…

– Co to był za pokój? – zapytał ponownie dyrektor.

– Jeżeli pan będzie mi cały czas przerywał, to się pan nigdy nie dowie – prawie krzyknął.

Dyrektor wreszcie zamilkł i pozwolił opowiedzieć Filipowi, co dokładnie się wydarzyło. Filip z wypiekami na twarzy skończył i dyrektor zaniemówił, lecz prędko odzyskał swój władczy ton.

– Dobrze, bardzo dziękuję, rozpoczniemy poszukiwania drzwi, którymi wyszedłeś, możesz już iść, do widzenia – powiedział zafascynowany.

Filip poczuł, że wreszcie mu uwierzono. Ciężar spadł mu z serca. Poczekał aż przewodniczka wyjdzie i ruszył za nią.

Kiedy doszli do autokaru niebo się przejaśniło. Najwyraźniej burza przeszła bokiem.

Wsiadając do autokaru, wiedział, że już raczej nikt go nie zaczepi. Wszyscy patrzyli teraz z zainteresowaniem i podziwem. W końcu został zaproszony do gabinetu dyrektora muzeum. Usiadł koło Aleksa.

– No i co?

– Nic – odpowiedział Filip odwracając głowę w stronę okna. Niebieskie niebo królowało nad zamkiem. Wiedział, że przyczynił się do rozwoju historii zamku.

Po kilku tygodniach we wszystkich mediach, w telewizji i internecie, mówiono o nowym odkryciu. Nie ujawniono tożsamości Filipa, lecz wspomniano o wycieczce szkolnej, podczas której przypadkowo natrafiono na tajemne przejście do podziemi. Skarby okazały się bezcenne pod względem historycznym, ich wartość była nie do oszacowania.

Filip jednak został w końcu doceniony. Zaproponowano mu stypendium naukowe. Spokojny i rozsądny chłopiec odkrył w sobie nową pasję, w przyszłości został podróżnikiem i odkrywcą. Ukończył studia archeologiczne, a jego zdolność przyciągania kłopotów mu w tym pomagała. Zrozumiał, że to, co mu się przytrafiało, nie zdarza się tylko w filmach czy książkach. Odkrył w sobie piękną i pełną przygód przyszłość.

 

Źródło: http://wikitka.pl/2018/02/odkrycie/