JustPaste.it

Akademia Leminga

 

[ Za długie? Zobacz „Małą Akademię Leminga” ]

Lemingi

Lemingi

Kim są Lemingi? Określenie to ma na celu opisać człowieka, który bezwiednie – jak gryzoń leming (zwierzęta te były przez wiele lat posądzane o popełnianie zbiorowych samobójstw w trakcie migracji) – podąża za swym stadem, nie do końca wiedząc dlaczego i po co. Sformułowanie to jest wobec wielu krzywdzące, gdyż nie wszyscy są bezmyślni. Wielu po prostu wprowadzono w błąd, nie powiedziano – co, kiedy i dlaczego. A przecież człowiek wiedzę ma taką – jaką otrzyma, zwłaszcza na początku.

Kim jest Leming? Wśród niektórych nie-Lemingów panuje opinia, że Leming to nowobogacki. Nic bardziej mylnego. Leming to osoba poddana wieloletniej manipulacji, nie posiadająca często podstawowej wiedzy (co właśnie czyni ją podatną na tę manipulację). Status materialny nie ma tu nic do rzeczy. Lemingami pieszczotliwie określa się dziś osoby, które nieświadomie powtarzają głosy płynące z głównych polskojęzycznych mediów. Uzupełnijmy zatem, choć trochę, wiedzę Leminga:

Sytuacja, z jaką mamy do czynienia dzisiaj, jest efektem wielu zdarzeń. Zaczęło się od… no właśnie – od kiedy? Przyjmijmy datę 1 września 1939 roku. To wtedy Polskę (targaną wewnętrznymi sporami, ale od 1918 r. wolną) napadła III Rzesza Niemiecka. Była to prawdziwa katastrofa dla Polaków, gdyż niezdolny jeszcze do obrony kraj zaatakowała prawdziwa (przygotowywana do tego od lat) machina wojenna. Mieliśmy co prawda zawarte sojusze z Anglią i Francją, jednak nasi partnerzy nie pomogli zaatakowanej Polsce.

Odwrotnie: polscy żołnierze zmuszeni do opuszczenia Polski walczyli podczas II wojny światowej ramię w ramię z państwami sojuszniczymi (blok „Aliantów”) i mieli np. ogromny wpływ w uratowaniu Wysp Brytyjskich od hitlerowskiej inwazji (słynny Dywizjon 303 podczas powietrznej „Bitwy o Anglię”) czy w zdobyciu Monte Cassino

Polacy nie zdawali sobie we wrześniu 1939 roku sprawy, że teoretyczny wróg Niemców – Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, czyli dzisiejsza Rosja – już  w sierpniu 1939r. podpisał z nimi pakt o nieagresji, który jednocześnie przewidywał podział terytoriów państw Europy Środkowej i Wschodniej. Umowa ta nazywa się paktem Ribbentrop-Mołotow (od nazwisk ministrów spraw zagranicznych obu państw), którzy działali w imieniu swoich przywódców: Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Według tej umowy większość Polski przypadło Niemcom, zaś Sowieci (Rosjanie) mieli przejąć wschód Polski oraz mniejsze kraje bałtyckie.

Atak z dwóch stron

Agresja na Polskę 1939r.

Agresja na Polskę 1939r.

W efekcie tych ustaleń, 17 września 1939 roku na Polskę napadł Związek Sowiecki. Był to cios w plecy: Polacy broniący się przed Niemcami zostali zaatakowani od drugiej strony. A oczekiwane wsparcie sojuszników nie nadeszło. Pomimo heroicznych walk w wielu miejscach, nie można było z tych opresji wyjść obronną ręką. Wojna była przez Polskę ewidentnie przegrana, ale mimo to w kwietniu 1940 roku dokonano niebywałej, niezrozumiałej i niewytłumaczalnej zbrodni, kiedy to w katyńskim lesie Rosjanie rozstrzelali ponad 20 000 tysięcy Polaków, w tym 10 000 oficerów wojska i policji polskiej. Jak wspomniano, ofiarami zbrodni byli m.in. oficerowie Wojska Polskiego – częściowo pochodzący z rezerwy (naukowcy, lekarze, artyści, przedstawiciele wolnych zawodów, nauczyciele, urzędnicy państwowi), którzy zostali po 17 września 1939 roku w różnych okolicznościach rozbrojeni i zatrzymani przez Armię Czerwoną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jako jeńcy wojenni. Zapamiętaj: w 1940 roku zamordowano bezbronnych wtedy jeńców, elitę polskiego społeczeństwa. Ma to skutki aż do dnia dzisiejszego.

Podobnie Niemcy: w 1940 roku (maj-lipiec, tzw. „Akcja AB”) funkcjonariusze SS i policji niemieckiej zamordowali co najmniej 6500 Polaków – w tym ok. 3500 przedstawicieli polskich elit politycznych i intelektualnych.

Niemieccy okupanci Polski, pomimo współpracy z Sowietami, cały czas szykowali się jednak do ataku na nich i 22 czerwca 1941 wypowiedzieli im wojnę. Będąc agresorem na kilku frontach, III Rzesza stała się stroną konfliktu przeciwko wielkiej koalicji antyhitlerowskiej zwanej, jak już wcześniej wspomniano, Aliantami (głównie Wielkiej Brytanii, Francji, USA, jak również Polski), do której to koalicji dołączył później ZSRS. Alianci  ostatecznie wojnę wygrali, a Polskę spod niemieckich rąk „wyzwoliła”… sowiecka Armia Czerwona. Dlaczego „wyzwoliła” w cudzysłowie? Termin ten bowiem jest z gruntu fałszywy: mieliśmy do czynienia z przejściem spod okupacji niemieckiej pod sowiecką, a nie z żadnym wyzwoleniem. Posłuchaj: Leszek Czajkowski – „Lipcowe święto”.

Mapa Polski 1939r.

Polska w 1939 i 1945 roku

Na skutek powojennej konferencji jałtańskiej, Polsce (czyli formalnemu zwycięzcy wojny!) za zgodą naszych sojuszników (tak, tak, tych samych, którym pomagaliśmy!) odebrano na rzecz ZSRS wschodnie tereny zwane Kresami (w tym kolebki polskości takie jak Lwów i Wilno, które pod tym względem porównać można do Krakowa) i przekazano nasz kraj pod „kuratelę” naszych wschodnich sąsiadów.

W ramach „rekompensaty” (w gruncie rzeczy chodziło o osłabienie III Rzeszy) odebrano Niemcom i przekazano na rzecz Polski pas ziem na zachodzie (tzw. „Ziemie odzyskane”). Władzę w Polsce ogłosił samozwańczy PKWN („Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego”), który pomimo tego, iż ma w nazwie człon „Polski” został powołany w Moskwie, składał się z komunistów i funkcjonował pod polityczną kontrolą Józefa Stalina.

Koniec wojny?

Dla Polaków nieakceptujących nowego okupanta wojna się więc w 1945 roku nie skończyła. Żołnierze walczący z nowym, sowieckim terrorem w Polsce byli jednak skutecznie eliminowani przez władzę i to niekoniecznie tradycyjnymi metodami walki. Polacy broniący kraju w II wojnie światowej byli często skazywani na śmierć przez sądy „Polski Ludowej” za to, że oprócz walki z armią niemiecką przeciwstawiali się także sowieckiej. Posłuchaj: Dawid Halmann – Skazani na śmierć.

Na skutek procesów będących parodią wymiaru sprawiedliwości straceni zostali m.in. tacy polscy bohaterowie jak generał Emil „NilFieldorf czy rotmistrz Witold Pilecki. To był kolejny cios w polskie elity – polskie zaplecze zbrojne, intelektualne, ideowe – mający skutki do dziś.

Reakcje nowej władzy na odwołania do polskiej tradycji narodowej czy ruchy niepodległościowe są zgodne ze starą zasadą: „Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej„. Zauważmy, że funkcjonuje to doskonale do dnia dzisiejszego…

Walczącym pozostało szukać schronienia w lasach i przeprowadzać partyzanckie akcje.  Członkowie oddziałów próbujących przeciwstawiać się sowietyzacji Polski byli przez komunistyczny system przemilczani lub przedstawiani jako faszyści albo też zwykli bandyci zakłócający porządek w nowej wolnej Polsce, stąd przydomek „Żołnierze Wyklęci”. Ostatni żołnierz antykomunistycznego podziemia zginął w 1963 roku, czyli prawie 20 lat po wojnie! Posłuchaj: Tadek – „Żołnierze Wyklęci”

Wobec bezskutecznego oporu obrońców polskiej niepodległości i bezwzględnego rozprawiania się z nimi (a także ze wszelkimi objawami dążenia do prawdziwej polskości, niepodległości) przez Sowietów, w Polsce zapanował komunizm. System, który w założeniu miał dawać każdemu po równo, dawał po równo, choć nie każdemu: represje patriotom i przywileje władzy, partyjniakom oraz kolaborantom. Wstępując do partii (jedyna słuszna: „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza”) czy donosząc na kolegę, który np. rozpowszechniał prawdę o zbrodni katyńskiej, można było w PRL sporo zyskać.

Czym był komunizm to temat na osobny tekst. Materiałów jest sporo, warto poczytać. W skrócie: dla Polaków oznaczał on ograniczenie rozwoju zarówno jednostki jak i kraju, zafałszowanie historii i polskiej tożsamości, redukcję wolności, wszechobecną kontrolę i inwigilację, represje, więzienia – a wreszcie morderstwa tych, którzy się mu najgłośniej sprzeciwiali. Zabijano polskich bohaterów wojennych, strajkujących robotników, opozycjonistów, a czasem przypadkowych ludzi. Tych, których uznano za „wrogów władzy ludowej”. Komunizm to również system gospodarczy zwany socjalizmem, który doprowadził do ruiny państwo i do biedy obywateli.

Opozycja w PRL

SolidarnośćMimo tego działała opozycja wobec władzy. Tak jak podczas okupacji niemieckiej powstało Polskie Państwo Podziemne (jedyna organizacja na świecie działająca na taką skalę w okupowanym kraju!), tak w czasach komuny w Polsce  ukoronowaniem opozycyjnej działalności było utworzenie związku zawodowego pod nazwą „Solidarność”. W pewnym momencie, zrzeszając blisko 10 milionów (!) Polaków, był on wielkim problemem dla  władzy. Problemem, z którym trzeba było się uporać.

Służba Bezpieczeństwa, czyli policja polityczna (nie ścigająca przestępców, tylko oponentów wobec władzy; poprzednikiem SB do 1956 roku był Urząd Bezpieczeństwa) stale werbowała agentów („TW” – tajnych współpracowników), którzy donosili na tych, którzy sprzeciwiają się jedynie słusznemu systemowi.  Agenci byli wszędzie – w zakładach pracy, szkołach, kościele. Bywało, że brat donosił na brata, a żona na męża. Jedni robili to ze strachu, inni dla pieniędzy… A jeszcze inni pozostali niezłomni. Swoich agentów miała komunistyczna władza również w „Solidarności”. Komunistyczni kapusie informowali swoich przełożonych o strajkach, próbowali je powstrzymywać, wprowadzali chaos i dezinformację, ale to wciąż nie dawało pożądanego efektu, bo Polacy coraz głośniej domagali się swoich praw.

W celu ostatecznego uporania się z tym problemem, władza ludowa – z generałem Wojciechem Jaruzelskim (warto obejrzeć film „Towarzysz generał„) na czele – zorganizowała i ogłosiła w Polsce stan wojenny. Miał on społeczeństwo wystraszyć i stłamsić, rozbijając i dusząc opozycję. I cel ten został osiągnięty, z pomocą wszechobecnej propagandy. Bo o ile wcześniej telewizja (jedyna, którą można było wtedy oglądać) nie mówiła o przestępczości, napadach i gwałtach – w końcu Polska Ludowa była krajem mlekiem i miodem płynącym – tak przed ogłoszeniem stanu wojennego reżimowa telewizja i prasa regularnie donosiły o niepokojach na ulicach. Sprawcami wszystkich ludzkich nieszczęść byli według „mediów”oczywiście opozycjoniści z „Solidarności”. Każdy pospolity przestępca był teraz przedstawiany jako wróg ludowy spod znaku „S”. Dlaczego tak mówiono? Aby ludzie o stanie wojennym i wprowadzającej go władzy nie myśleli źle – to władza i stan wojenny miały być wybawieniem, wprowadzeniem porządku do kraju targanego zamętem szerzonym przez „Solidarność”. Dodatkowym argumentem była rzekoma groźba interwencji sowieckich wojsk w Polsce. Dziś również my – w tym z dokumentacji moskiewskiej – wiemy to, co komuniści wiedzieli już wtedy: Rosjanie w Polsce interweniować nie mieli zamiaru, pomimo, że Jaruzelski o taką interwencję prosił!

Stan wojenny (ważny film: „Towarzysz generał idzie na wojnę„) to najbardziej wyraźne oblicze komuny: zatrzymania, aresztowania, internowania (zesłania), rozwiązywanie związków i stowarzyszeń, wreszcie morderstwa. Od 13 grudnia 1981 do 22 lipca 1983 podczas strajków i manifestacji zginęło przynajmniej 56 osób (głównie śmiertelne postrzały i pobicia). Całkowita liczba ofiar politycznych tego okresu jest trudna do oszacowania.

Powstała po stanie wojennym „druga Solidarność” nie była już tym samym ruchem. Niepokornych zastąpili konformiści. To właśnie w efekcie stanu wojennego do głosu w „Solidarności” doszła grupa chętna do dogadania się z władzą i ogłoszenia zmiany ustroju, gdzie tak naprawdę nie zmieni się grupa pociągająca za sznurki…

Ustalono w Magdalence

Generał Czesław Kiszczak, Minister Spraw Wewnętrznych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, przedstawił swoim „opozycyjnym” rozmówcom w czasie przygotowywania układu Okrągłego Stołu niepisaną zasadę, która jest skwapliwie przestrzegana do dzisiaj. Brzmi ona następująco: „Do władzy możecie dojść wy, możemy my, ale nigdy, przenigdy nie możemy dopuścić do tego, by do władzy doszły ruchy narodowe. Bo nas powieszą”.  Czyżby sam Kiszczak uznawał, że jest za co? Uzgodniono ponadto: „my nie ruszamy waszych, a wy nie ruszacie naszych„.

Doprowadzono więc do tzw. „Okrągłego Stołu”, gdzie potwierdzono zmianę systemu komunistycznego na demokratyczny. Komuniści zaproponowali zasadę: „wasz premier, nasz prezydent” – i faktycznie: pierwszym prezydentem wolnej Polski został… komunistyczny generał, twórca stanu wojennego, Wojciech Jaruzelski! Wicepremierem w pierwszym niekomunistycznym rządzie został natomiast… komunistyczny generał Kiszczak. W częściowo wolnych wyborach (dokładnie tak: podczas demokratycznych przemian ustalono, że pierwsze wybory będą częściowo wolne!) to, co zdobyć miała, zdobyła Solidarność. Społeczeństwo jednoznacznie odrzuciło kandydatury komunistów. Decyzja Polaków najwidoczniej nic jednak nie znaczyła, bo „góra” już zdecydowała jak będzie. Symptomatyczne, że pierwszym zagranicznym gościem premiera „wolnej Polski” (Tadeusza Mazowieckiego) był… szef KGB! Mazowiecki utworzył rząd, który miał przeprowadzić reformę systemu – z socjalizmu do kapitalizmu, czyli wolnego rynku.

Wolnym był rynek jednakże tylko z nazwy. Oczywiście można było już zakładać działalność gospodarczą, ale duże interesy robili ludzie dawnego systemu. Małe firmy dla każdego – ale kluczowe sektory przemysłu zarezerwowane dla komunistów, ich rodzin oraz znajomych. Jak to możliwe? Otóż po Okrągłym Stole majątek państwowy, będący wcześniej w rękach Partii (PZPR), przeszedł w ręce prywatne. Sprytnie przeprowadzona „prywatyzacja” (która sama w sobie, na uczciwych zasadach, nie jest niczym złym), doprowadziła do przeniesienia polskich dóbr państwowych, z rąk komunistów do rąk prywatnych… tych samych komunistów – oraz ich nowych przyjaciół – już w „nowym systemie”, w „wolnej” Polsce. Na ten temat również napisano wiele. Jako ciekawostkę można napisać między innymi, że powstawały nawet banki – tylko po to, aby udzielać „kolegom” milionowych kredytów. Zdolność kredytowa nie była weryfikowana, kredyty nie były spłacane. A dłużnicy… dostawali kolejne kredyty.

Nocna zmianaCo istotne, że w 1992 minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz przekazał szefom klubów parlamentarnych listę posłów i senatorów zarejestrowanych w archiwach MSW jako tajni współpracownicy SB. Ogłosił jednocześnie. że jest wśród nich wielu posłów, a nawet urzędujący prezydent. Ujawnienie dokumentów miało oczyścić aktualne władze ze współpracowników systemu komunistycznego. Niestety, w ciągu jednej nocy  (tzw. „noc teczek”) prezydent Lech Wałęsa ze swoją świtą (na nagraniach z rozmów widać m.in. Donalda Tuska czy Tomasza Lisa), doprowadził do obalenia rządu. Nowy rząd, z premierem Waldemarem Pawlakiem na czele, podobnych pomysłów nie miał. Niewiele osób wie, że właśnie do wydarzeń czwartego czerwca 1992 nawiązuje utwór „Lewy czerwcowy” Kazika i jego zespołu „Kult”. Słynne „Panie Waldku, Pan się nie boi”… Posłuchaj.

Po „Nocnej zmianie” można było działać dalej. Powstawały błyskawiczne fortuny, złote biznesy – podczas gdy „Gazeta Wyborcza” ogłaszała „wolnorynkowe” sukcesy wolnych Polaków. Należy wiedzieć, że ta właśnie „Gazeta Wyborcza” powstała za pieniądze  z Zachodu – pieniądze mające wspomóc polską opozycję antykomunistyczną. Pierwotnie „GW” miała być głosem opozycji, gazetką wydawaną z okazji pierwszych (prawie) wolnych wyborów, ale – jak już opisano wcześniej – „Solidarność” po stanie wojennym została zdominowana przez jej „układną” część. Tę część, która nie zamierzała się od starego systemu odciąć i osądzić, rozliczyć go. Zauważmy, że przy Okrągłym Stole nie było tak znanych opozycjonistów jak Anna Walentynowicz, Krzysztof Wyszkowski czy Andrzej i Joanna Gwiazdowie, gdyż do głosu doszła tzw. lewica laicka, czyli Geremek, Kuroń i Michnik. Te osoby chciały z komunistami współegzystować, czerpać wspólnie korzyści z „transformacji” i razem tworzyć nową rzeczywistość. To się udało.

Gazeta WyborczaO „GW” powstały całe książki (np. „Michnikowszczyzna”), ale warto podać, że na temat lustracji wypowiadał się w „Wyborczej” m.in. Lesław Maleszka. Pisał negatywnie (np. Apele o rozliczenie PRL, z iście inkwizytorską pasją wzywające do dekomunizacji, lustracji, delegalizacji SdRP, zrealizować by można jedynie w warunkach stanu wyjątkowego i zawieszenia swobód obywatelskich). Napisano wiele bzdur na wielu stronach – chcąc spowodować u Polaków niechęć do lustracji. Efekt osiągnięto. Po latach okazało się, że teksty odsądzające od czci i wiary osoby, które chciały odsunąć od władzy agentów pisał… dziś już jeden z najsłynniejszych kapusiów Służby Bezpieczeństwa. Człowiek, który współpracował z komunistami tak gorliwie, iż donosił na swoich przełożonych, iż zbyt słabo inwigilują jego własnych kolegów!… Patrz film: „Trzech kumpli„.

II PRL

Tak toczyło się życie tzw. Trzeciej Rzeczpospolitej, którą można zwać też „PRL-BIS”. Po obaleniu rządu Olszewskiego w wyborach parlamentarnych wybrano komunistów z SLD (ta partia to przekształcona PZPR) i chichotem historii jest, że właśnie postkomuniści wprowadzili Polskę do Unii Europejskiej. W międzyczasie na prezydenta wybrano komunistę Kwaśniewskiego, który na groby Polaków pomordowanych w Charkowie przyjechał pijany.

Polacy czytali „Wyborczą”, oglądali Polsat i TVN (obie telewizje zakładane przez ludzi, którzy współpracowali z komunistami) i byli dzień za dniem utwierdzani w przekonaniu, że żyją w wolnym kraju, a wszelkie problemy (brak rozwoju państwa, bezrobocie, ubóstwo) wynikają zapewne z „naszej polskiej nieudolności„, bo na pewno nie z tego, że Polska była i jest rozkradana. Największym wrogiem były nie pookrągłostołowe układy, ale… narodowcy. Choć nacjonalizm to nic innego jak działalność w interesie własnego kraju, to zgodnie z opisaną wyżej komunistyczną zasadą, latami przedstawiano (media oraz tzw. autorytety) ruchy narodowe jako „faszystowskie”, zagrażające wolnemu krajowi i demokracji, dobrobytowi i ładowi społecznemu. Społeczeństwo, nie wiedząc dokładnie kiedy, zaczęło się bać lub wstydzić ludzi chodzących w ważne rocznice na pomniki bohaterów. Za wrogów demokracji przedstawiono ludzi, którzy nie zgadzali się z istniejącą postkomunistyczną rzeczywistością.

To tłumaczy zachowanie mediów w 2006 roku, kiedy (na bazie popularności ówczesnego Ministra Sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego) do władzy doszła partia Prawo i Sprawiedliwość. Rozpoczęła się wtedy prawdziwa medialna histeria (sterowana odgórnie, choć efektem kuli śnieżnej przejęta przez wielu tzw. zwykłych ludzi). A miało być inaczej:

Słynna afera Rywina potwierdziła w 2005 roku, że „układ” istnieje.  Odkryto kulisy zamawiania ustaw i nieoficjalnych kontaktów biznesu z władzą. Notowania dla postkomunistów z SLD gwałtownie spadły. Wraz z Platformą Obywatelską, Prawo i Sprawiedliwość rozpocząć miały IV Rzeczpospolitą. Miało być bez agentów i bez układów. Tak ustaliły partie PO i PiS. Miała być koalicja „POPiS”. Niestety, po wyborach (które wygrało PiS, a nie PO) Platformie się IV-tej RP… odechciało. PiS próbował działać sam, tworząc koalicję z niestabilnymi LPR i Samoobroną, ale po dwóch latach wobec rozpadu koalicji ogłosił nowe wybory. W międzyczasie  rozwiązane zostały przez rząd Prawa i Sprawiedliwości Wojskowe Służby Informacyjne (WSI), zwane przez znawców tematu „długim ramieniem Moskwy”. WSI, jako postpeerelowska agentura, bez większych zmian i przeszkód działała w III RP.

Dlatego media zachowywały się w ten, a nie inny sposób – dlatego kreowano  w konkretnym kierunku zachowania społeczeństwa. Dlatego wmówiono ludziom, że PiS to największe zło, że doprowadzi do wojny itd. itp. Oczywiście Prawo i Sprawiedliwość ma swoje wady i winy, o czym będzie traktował osoby tekst na tej stronie, ale nie są one przedmiotem debaty publicznej, gdyż ludziom serwuje się najprostsze, prymitywne skojarzenia, celem zohydzenia wizerunku. Dlatego też znienawidzonym przez medialny „Salon” jest np. Antoni Macierewicz, który był szefem komisji likwidacyjnej WSI. Chociaż nie ma wobec Macierewicza żadnych konkretnych zarzutów (skoro kłamie i bezpodstawnie oskarża – dlaczego nie siedzi w więzieniu?!), przylepiono mu łatkę „wariata”, by zdezawuować jego działania na rzecz oczyszczenia polskich władz z agentów. A czy jest wiedzą powszechną, że tylko dwóch posłów spoza postkomunistycznego SLD głosowało w 2006 roku przeciwko likwidacji WSI, a jeden z tych dwóch posłów nazywa się Bronisław Komorowski?

Media, czyli „czwarta władza”

Trzeba wiedzieć ponadto, że jeszcze w 2005 roku podczas kampanii wyborczej Donald Tusk wygłaszał przemówienia, które dziś w ciemno przypisano by Jarosławowi Kaczyńskiemu. Skoro  jednak Tusk i jego Platforma Obywatelska wyborów nie wygrali, można było zmienić retorykę i taktykę: zamiast oczyszczenia przyłączono się do Salonu III RP. Ludzie przecież „nie pamiętają”, a tym, którzy coś kojarzą zaserwuje się tematy zastępcze (najbardziej spektakularny przykład takiego tematu zastępczego w roku 2012 to chyba „perypetie Mamy Madzi z Sosnowca”), by istotne tematy uciekły w natłoku codziennych tanich sensacyjek…

Metody walki z przeciwnikami są jednak różne. Z jednych robi się oszołomów, a innych działaniami operacyjnymi doprowadza do desperackich kroków. Oto w wolnej Polsce dziennikarz śledczy jest gnębiony do tego stopnia, iż próbuje popełnić samobójstwo: Wojciech Sumliński wykazał m.in. związki Bronisława Komorowskiego z komunistycznymi generałami (patrz: książka „Z mocy bezprawia”)… Trzecia RP to zresztą również spora liczba niewyjaśnionych zabójstw i samobójstw, które z czasem będą opisane na tej stronie.

Kaczyński - TwitterŻyjemy w otoczeniu medialnej, fałszywej rzeczywistości. Co innego się dzieje, a co innego dowiadujemy się z mediów Afery estabilishmentu III RP kosztowały i kosztują miliony, a płacimy za to wszyscy. Rządzący oddają naszą niezależność polityczną (Unia Europejska i jej systematyczne przekształcenia ze związku państw w jedno superpaństwo z podporządkowanymi krajami) i energetyczną (patrz: niekorzystna dla Polski umowa gazowa z Rosją podpisana przez rząd premiera Donalda Tuska, kwestia gazu łupkowego w Polsce oraz niemiecko-rosyjskiego rurociągu blokującego gazoport w Świnoujściu).  Wyprzedawany jest polski przemysł i polska ziemia. Tymczasem na wrogów publicznych kreowani są w usłużnych mediach nie zdrajcy i złodzieje, lecz… ruchy patriotyczne.

O szczegółach afer, przekrętów, oszustw i matactw postaramy się napisać na łamach tej witryny. W międzyczasie – dostępne są na ten temat książki – kto chce, znajdzie. Masz zatem do wyboru, Lemingu: udawać, że nic nie rozumiesz (lub że wszystko jest OK!) albo zacząć samodzielnie myśleć, szukać prawdy i podejmować własne wybory. Jeśli wybierzesz pierwszą opcję, nie jesteś już Lemingem, a raczej Leniwcem. Podziękują ci za to dzieci.

Na zakończenie zobacz z kim spędza czas jedna z najsłynniejszych dziennikarek „wolnych polskich mediów” Monika O. oraz główny mentor polskiej prasy lat 90-tych Adam M.: czyżby ze specjalistą od komunistycznej propagandy PRL Jerzym U.? Obejrzyj tutaj

[Materiał został przygotowany w 2013 roku, siłą rzeczy nie dotyka zatem zmiany rządów z roku 2015, choć histeria medialna, która udzieliła się również części społeczeństwa (zamiast merytorycznej oceny i potrzebnej krytyki nowej władzy) wpisuje się w powyższy opis sytuacji]

Ciśnie się na usta: jak to możliwe? W jaki sposób dokonano tak wielkiej manipulacji? Dlaczego obserwowana jest jakaś zbiorowa halucynacja? Odpowiedź jest złożona, natomiast składa się na nią kilka czynników: milionowe straty ludzkie narodu polskiego w czasie II wojny światowej (warto wiedzieć również o ludobójstwie na Wołyniu dokonanym przez Ukraińców), w tym akcje wyniszczające wymierzone w elity, w światłą część społeczeństwa polskiego. Emigracja patriotów, inteligencji w czasie i po wojnie. Ubeckie represje w PRL, okupacja i propaganda trwająca prawie pół wieku! Wreszcie skupienie władzy i mediów w wąskim gronie w latach 90-tych. Powstało konsumpcyjne społeczeństwo  III RP, bezideowe, nie znające historii i nie potrafiące wyciągać z niej wniosków (zauważmy, że i protesty w czasach PRL miały najczęściej podłoże ekonomiczne, nie ideowe, a sama komuna nie upadłaby – bo nie została, wbrew twierdzeniom Lecha Bolesława Wałęsy, przez nikogo obalona – gdyby nie zbankrutowała). I tak dotarliśmy do czasów ponad 20 lat od „transformacji”. Najwyższy czas na zmiany. Zacząć je musimy jednak od nas samych.

Uwaga: powyższy tekst jest próbą zebrania w całość posiadanej przez autorów wiedzy, celem przedstawienia przyczyn i skutków dzisiejszego stanu rzeczy. Wszystkie powyższe informację są powszechnie dostępne w książkach i Internecie. Jeśli pojawił się w tekście błąd – prosimy o korekty na e-mail. Mile widziane są również sugestie jak tekst fachowo skrócić lub lepiej ująć pewne sprawy [tutaj dostępna jest nieco okrojona Mała Akademia Leminga]. Zapraszamy do współpracy.

Co istotne, Akademia Leminga nie jest i nie ma być dla Czytelnika wyrocznią czy wykładnią myślenia. Ma być początkiem samodzielnego myślenia i konstruktywnego, krytycznego spojrzenia na polityczny oraz medialny świat współczesnej Polski.

Fragment rozmów przygotowawczych do „Okrągłego stołu” – krótki, ale znamienny:

 

Adam Michnik, wznosi toast z Lechem Wałęsą i komunistycznym generałem Czesławem Kiszczakiem w czasie przygotowywania układu Okrągłego Stołu: „Piję, panie generale, za taki rząd, gdzie Lech będzie premierem, a pan ministrem spraw wewnętrznych”. Wolna Polska?…

 

Autor: bliskopolski.pl