JustPaste.it

Ballada o miłości

Poezja

Poezja

 

82f9ea4b6b62b0ce7ef6ad8b2cfadb9e.jpg

BALLADA O MIŁOŚCI

Niebo usiane gwiazdami,

przez góry jak bard bez domu,

gitara zamiast dziewczyny,

wołam a echo powtarza...

Lata zgubiły obrazy,

pamięć spogląda w kałuże,

koszmary i przemijanie,

już mrok,ognisko się pali.

Rano powitam zmęczony,

ten dzień co gubi promienie,

wyrzucę w nurty strumienia,

przelotne zauroczenie.

Jeszcze pamiętam odgłosy,

świata co zwichnął swe nogi,

kulejąc szedł gdzieś w nieznane,

przez dni co drzwiami trzaskały...

Sokoły na zgniłym błękicie,

las wzywa do domu,na drzewa,

i mnie tęsknota wzywała,

zgubiła adres po latach.

Świeca się z wolna dopala,

kołysze wątłym płomieniem,

zmęczenie wznosi toast,

za ciszę i zapomnienie.

**

Echo usiadło w milczeniu,

wsłuchane w próżnię goryczy,

skulona wyobraźnia

milczy zaklęta w słup soli.

Ech życie skażone mitami,

jeszcze próbujesz się dwoić,

połóż się w swym barłogu,

ja drew do ognia dołożę.

Wiatr nuci pieśń o wolności,

tęsknota w serce się wkrada,

by rzeźbić dłutem przeszłości,

ból który serce rozsadza.

I już nie było nikogo

i nawet cisza usnęła,

a dokąd skierować swe kroki,

widnokrąg zasnuł się mgłą.

Zwietrzałe pragnienia zamilkły,

skrzypią czasu zegary,

konar złowieszczo nad głową,

wisząc roztacza swe czary...

Bywałem gdzie złote potoki,

drążyły ścieżki wśród grani,

śpiewałem z wielkiej tęsknoty,

i skały zemną płakały...

***

Rozkołysane ciszą,

dźwięczały struny duchowe,

bez słów czytałem uczucia,

wpisane w majestat istnienia,

pytałem skał czy mnie słyszą,

czy znają wymowę milczenia...

Z czeluści pieczar mrocznych,

jak z grobów płynęło przesłanie,

o życiu które w wieczności,

skazano na przemijanie.

Szatańskiej symfonii akordy,

krążyły w ciemnych obłokach,

by spaść,lawiną się stoczyć,

po gór strzelistych stokach.

Spadajcie gwiazdy i gady,

by spłynąć po chłodnej łez rosie,

nie wrócę,wybieram ciszę,

aby nią duszę otoczyć,

zagłuszyć odgłosy marzeń,

co docierają z przeszłości,

pożegnać,zapomnieć na zawsze,

i zniknąć w próżni nicości...

****

A cisza murem się stała,

jak by ją Bóg zjednoczył,

z duchem który bez ciała,

ścieżkami wieczności kroczył.

Jak mgła wieczorna po ziemi,

snuła się bezszelestnie,

by się w ocean zamienić,

w obszary niebytu bezkresne.

W oddali,w kosodrzewinie,

słońce błysnęło promieniem,

odbite od martwych granitów,

konało czerwonym płomieniem.

Złudzenia też konały,

wzgardzone i porzucone,

jeszcze bezwiednie szeptały,

wzywając sny niespełnione.

Noc świat wtuliła w ramiona,

nakryła płaszczem niemocy,

przysiadła obok wzruszona,

księżyc przed siebie się toczył...

Załkała cicho gitara,

w dal popłynęło westchnienie,

i słowa echem wracały,

wbrew woli nie umierały.

*****

Jak odgłos dzwonów daleki,

zabrzmiała pamięć zbudzona,

przez lata długie jak wieki,

biegała rozgoryczona.

czas szczerzył zęby w uśmiechu,

goryczą napełniał puchary,

wciąż zmuszał ją do pośpiechu,

do marszu w zaszłości mary.

Tam gdzie symfonia ironii,

w fanfary zwycięstwa grzmiała,

wzrok tonął w odmętach ciemności,

krtań słowa w uwięzi trzymała.

Nadzieja krążyła wytrwale,

wciąż rezygnację zwalczała,

szukała w życia kabale,

tego co obiecała...

Wrzucony w wir jego wydarzeń,

bywało że się żegnałem,

czasem więc serce łkało,

lecz nigdy już nie wracałem.

Jeszcze ostatnie spojrzenie,

w mrok co się mienił wyrocznią,

aby rozproszyć cienie,

kolejnym,cichym westchnieniem...

******

Rankiem gdy kąpiel w zimnym potoku,

wróciła ciało do życia,

dusza spojrzała w błękit obłoków,

kolory wróciły z ukrycia.

Myśli swobodniej szybując w górę,

dosięgły skalistych szczytów,

musnęły w locie pierzastą chmurę,

zbłąkaną pośród granitów.

Pamięć wróciła z nocnych wojaży,

serce rytm wyrównało,

spokój nieśmiało gościł na twarzy,

czekając co się wydarzy...

Tylko tęsknota niezmiennie trwała,

i przyzywała obrazy,

z jakąś precyzją je układała,

na wzór misternych witraży.

Ulotność życia i przemijanie,

nie zmienią rzeczywistości,

pamięć na zawsze z nami zostanie,

pod znakiem nieskończoności.

A my z fragmentów wpisanych w całość,

znów scenariusze tworzymy,

na kanwie mitów budując zamki,

które nazajutrz burzymy.

*******

Istnieją jednak takie wartości,

co nigdy nie przemijają,

nie zawierają cech ulotności,

i blasku nie wygaszają.

To dom,rodzina,ojczyste strony,

które wpisały się w życie,

bo nawet dusza przez lat eony,

troszczy się o nie w niebycie.

Tak często to serce porywa,

zawraca z drogi,zniewala,

zagląda w oczy głęboko,

refrenem w pieśń się układa...

Witaj kołysko młodości,

ma miłość hołd Ci dziś składa,

za dni słonecznych bagaże,

za wszystkie sny i miraże.

Na strunach mojej gitary,

wibruje echo tych marzeń,

co sny malują mi nocą,

na fali odległych wydarzeń.

Kocham,tęsknię i wołam,

powracam i znów odpływam,

ścigany głosem odległym,

do Ciebie miłości przybywam.

********

Jeziora błyszcza w oddali,

i zmierzch milczeniem się skrada,

jak uśmiech dziewczyny kochanej,

roznosi się moja ballada.

Me życie jak mgła ulotna,

przemija,wciąż się oddala,

myślami zaglądam do okna,

gdzie świeca się z wolna dopala.

Już gwiazdy wyszły na spacer,

nade mną nieba otchłanie,

a przecież świecą inaczej,

niosą mi z domu przesłanie.

Tych dróg splatanych gęstwina,

biegnie,otacza świat,

lecz wiem gdzie moja rodzina,

sercem swym czytam jej ślad.

Tak tylko bard zaśpiewa,

dręczony wizją domu,

gdy swe uczucia przelewa,

szukając właściwych tonów.

Tam serce moje zostało,

czeka na powrót tułacza,

tą ziemię tak ukochało,

że bez niej już tylko rozpacza...