.
Pieniądze leżą na ulicy.
To jest pewne. Konkretnie. Ulicą chodzą ludzie. Niemal każdy z nich ma w kieszeni (w torebce) pieniądze. Jeden ma ich więcej, drugi mniej ale zawsze coś mają.
Na ulicy ktoś jest i średnio statystycznie można powiedzieć, że pieniądze nie chodzą tylko leżą.
Jest jeszcze druga część tej słynnej formuły, które brzmi: - WYSTARCZY SIĘ SCHYLIĆ.
To nie jest niestety prosta sprawa. Tym ludziom z ulicy trzeba zaproponować coś czego chcą (schylić się), żeby zabrać im pieniądze.
Są rożne ulice. W sezonie letnim ulicą, przy której jest mój Antykwariat chodzi wielu ludzi. Wśród nich są bogaci, biedni i przeciętni. Biedni nie rzucają się w oczy. Biednych nie jest łatwo odróżnić od średnio zamożnych. Często nawet menele są przyzwoicie ubrani.
Ludzie kupują lody na patyku i w waflach, piwo regionalne i ogólnoświatowe, baloniki napełniane helem po 20 PLN ...
Powiedzenie o leżących na ulicy pieniądzach powstało ponad 100 lat temu. Przez ten czas zmieniła się sytuacja o tyle, że ludzie głównie szukają tego, czego posiadanie wmówiono im jako konieczność.
W moim Antykwariacie kupują książki.
Tych czytających jest wystarczająco dużo żeby interes był do przodu, ale czyta bardzo mały procent społeczeństwa.
Większość przechodzi obojętnie. A ceny są niskie i konkurencji co kot Kaczyńskiego napłakał.
Przyszła epoka, gdy większość ludzi należy do dwóch zasadniczych grup:
1) Tych, którzy umieją wejść do Wikipedii. i 2) Tych, którzy nie umieją wejść do Wikipedii. - Jedni i drudzy nie posiadają żadnych wiadomości. Może z wyjątkiem części z tego co wczoraj było w telewizji. Nie wiem sam kto jest gorszy.
Ci, którzy nie umieją wejść do Wikipedii są z reguły skromniejsi.
Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. - Edukatorzy stawiają na wyuczanie umiejętności.
Młody człowiek posiadający konkretne umiejętności znajdzie pracę i będzie posiadającym pieniądze konsumentem.
Brak wiedzy spowoduje, że politycy będą mogli z łatwością manipulować jego zachowaniami.
To wygląda na niejawny ale prawdziwy cel reform robionych w edukacji na poziomie podstawowym, średnim i wyższym.
Efektem tego systemu są świetni wąscy specjaliści (restauratorzy, operatorzy dźwigów, mechanicy samochodowi ale także informatycy i lekarze), którzy wypowiadają się z zadufaniem na różne tematy, o których jeżeli w ogóle cokolwiek wiedzą, to tyle ile przeczytali w Wikipedii.
To jest niebezpieczne.
Przeczytaj: >>> Oświata czy edukacja?
Adam Jezierski