JustPaste.it

Gombrowicza kompleksy świadomościowe (cz. I)

Witold Gombrowicz był pisarzem niezwykle przenikliwym. Proszę wybaczyć ten banał. Od niego jednak rozpocznę, gdyż jak się wydaje, na dziesięciolecia przed Zelandem sformułował myśl, która jest sednem koncepcji rosyjskiego pisarza. W eseju o Don Kichocie z 1935 roku pisze:

 

Ta książka dziś, dla nas - wyraża pewną niezmiernie aktualną, a nawet groźną myśl, mianowicie myśl do głębi indywidualistyczną - iż każdy ma inną, własną rzeczywistość, a świat w każdym inaczej się załamuje...przedstawić tysiące i tysiące światów, rojonych przez tysiące głów, wyrazić to "coś innego", co wiatraki zmienia w olbrzymy, lub też olbrzymów w wiatraki...Don Kichot się zmienia i oto naraz zmienia się cały świat. Skromny szlachciura staje się z poniedziałku na wtorek jakimś królem rzeczywistości. I okazuje się, że świat go słucha, idzie za nim, jakby był jego sługą, a nie panem. I co więcej, okazuje się, że rzeczywistość chorego maniaka jest równie dobra, jeżeli nie lepsza, od innych - zdrowych - rzeczywistości.

 

    Zdravko Malić w tekście "Felietony literackie Gombrowicza" zamieszczonym w "Pamiętniku Literackim" (1973) stawia tezę, że autor Ferdydurke w osobach Don Kichota i Sancho Pansy konstruuje opozycyjne zestawienie "rzeczywistość - fikcja". Wydaje się jednak, iż jest to interpretacyjne nadużycie, ponieważ w powieści Cervantesa mamy jedynie do czynienia z dwiema warstwami jednej rzeczywistości. Obie warstwy są barwione energią myśli i emocji. Nie można zatem powiedzieć, że szalony rycerz żyje w świecie fikcji. Samo bowiem słowo "fikcja" rodzi jednoznaczne konotacje, które każą nam czytać to pojęcie jako kłamstwo, fałsz, coś wymyślonego. Obiekty świata przedstawionego w powieści  są w samej rzeczy identyczne, ale sposób ich przejawiania jest dla obu bohaterów odmienny. Pansa widzi wiatraki, jego pan natomiast przeciwnika, z którym należy stoczyć walkę. Czy oznacza to, że któryś z tych punktów widzenia jest bardziej uprawniony? Od czasów Kartezjusza filozofia europejska nie zdołała wyjść poza przestrzeń cogitatio, a to oznacza, że udowodnienie istnienia obiektywnej rzeczywistości jest skazane na niepowodzenie. Innymi słowy, nie da się przekonywająco stwierdzić, że Sancho Pansa postrzega prawdziwy porządek rzeczy, a Don Kichot - wytwory jego własnej wyobraźni. Zdrowy rozsądek, którym kieruje się w odbieraniu rzeczywistości giermek, nie jest niczym innym jak pewnym utrwalonym w świadomości zbiorowej schematem istnienia rzeczy i zjawisk. Ten powszechny schemat istnienia jest wtórnie utrwalany w literaturze, malarstwie, rzeźbie, traktatach teologicznych czy filozoficznych, a także w samym języku opisu (współczesna  lingwistyka traktuje już jako oczywistość, że obraz świata generowany jest przez język, jakim się posługujemy).  

  Myśl wyrażona w eseju o Don Kichocie musiała odcisnąć mocne piętno w świadomości pisarza, ponieważ w późniejszych dziełach odnajdziemy jej estetyczne manifestacje. Bohaterowie Gombrowicza, łącznie z nim samym, są demiurgami tworzącymi własny świat. Narzędziem kreacji staje się Forma. Forma natomiast to najczęściej Słowo wyrażające dominujące w jednostce treści świadomości. W swojej pierwszej powieści wspomniana tendencja ujawnia się już całkiem wyraźnie, chociaż w pełnym kształcie objawi się w późniejszych utworach, zwłaszcza w dramacie Ślub i powieści Kosmos. Jednakże już w Ferdydurce widać, w jaki sposób dominanta świadomości kształtuje warstwę świata trzydziestoletniego autora, który zostaje odesłany przez Pimkę do szkoły, a tym samym wtrącony w niedojrzałość. Ferdydurke jest przede wszystkim rozprawą z krytykami. Albo też intelektualną i artystyczną prowokacją, która jest także przekazem skierowanym do krytyków - "popatrzcie, napisałem coś, co jest poza wszelkimi waszymi kryteriami". Słowem, które generuje podstawową formę w powieści, jest "walka". Nie dajmy się zwieść: utwór nie został napisany, żeby wyrazić siebie (albo nie przede wszystkim), został napisany przeciwko i to jest źródłowa intencja, która wpływa na architekturę świata przedstawionego powieści oraz wszystkich części dodatkowych. W Dzienniku Gombrowicz expresis verbis wyraża opinię o krytykach literackich:

 

Wiedziałem (...), pisząc Ferdydurke, książkę niezwykle trudną, więcej nawet, zwodniczą i mylącą, że jeśli bezbronny, oddam się w ręce tych panów, jestem zgubiony.

 A zarazem zadałem sobie szereg pytań. Czy jest w porządku, aby autor był bezbronny wobec krytyka? Dlaczego mam się godzić bez protestu aby mnie sądził publicznie p. X. który, być może, posiada mniej wiedzy o życiu ode mnie, a już na pewno prawie o wiele mniejsze ma pojęcie o tym, co jest moją - nie jego - problematyką. Dlaczego to opinia p. X., która jest ostatecznie jedną więcej prywatną opinią, ma być wyniesiona na wyżynę wyroku przez sam fakt, że on pisuje w gazecie? Dlaczego mam znosić tę arogancję i impertynencję, to pośpieszne niechlujstwo mieniące się uroczyście krytyką. Czyż, gdybym godził się na podobną zależność od sądu ludzkiego, nie byłbym w sprzeczności z zasadniczym dążeniem mojego utworu, który miał mi zapewnić swobodę i suwerenność - przysporzyć mi "pewności siebie".

 

   Jeżeli główną formą dzieła jest walka, to forma ta przekłada się na również na strukturę fabularną. Starcie, walka, konflikt leżą u podstaw każdej z trzech części Ferdydurke. W szkole istnieje konflikt pomiędzy "chłopakami" a "chłopiętami" (także w wersji spersonalizowanej - Syfon, Miętus), pomiędzy uczniami a nauczycielami itp. W domu Młodziaków mamy do czynienia ze starciem formy "nowoczesności" z tradycją, dojrzałości (Młodziakowie, Pimko) z młodością (Zuta). Józiowi ostatecznie udaje się skompromitować formę nowoczesności, ale należy pamiętać, że to również jest forma walki. Wreszcie w części ostatniej Gombrowicz przenosi konflikt na plan społeczny. Hurleccy są przedstawicielami jednej z najbardziej utrwalonych w tradycji i żywotnych form - dworku szlacheckiego. Pańskości przeciwstawiony został parobek. W pierwszej i trzeciej części dochodzi wręcz do przemocy fizycznej. Pojedynek Syfona z Miętusem na miny jest jedynie wstępem do "kupy", czyli sytuacji, kiedy wszyscy rzucają się na wszystkich, a najbardziej ekstremalną formą przemocy jest, oczywiście, gwałt przez ucho, czyli uświadomienie Syfona na siłę. Z kolei policzek wymierzony Miętusowi przez parobka Walka jest perwersyjnym odwróceniem znaków kulturowej i społecznej dominacji.

   Postrzeganie świata jako konfliktu pomiędzy przeciwstawnymi wartościami i racjami jest zatem wyjściowym stanem świadomości pisarza. Konflikt ów przybiera osobisty wymiar w opozycji: Ja - krytycy. "Ja" to wartość autonomiczna, nadrzędna, "oni" to ci, którzy chcą się zamachnąć na tę autonomię, odebrać "swobodę i suwerenność". A także "pewność siebie". U podstaw Ferdydurki leży, niestety, mechanizm resentymentu, a to niezmiennie naraża na śmieszność. Całe to użeranie się z ciotkami (krytykami) ma bowiem w sobie coś groteskowego i uwłaczającego wybitnemu pisarzowi. Mam nieodparte wrażenie, że powieść została napisana tylko po to, by dopiec nielubianym pimkom, którzy nie raz byli źródłem jego osobistych upokorzeń. Taka była przynajmniej początkowa intencja autora. Jeszcze inaczej, jeżeli Gombrowicz jest świadomym faktu, iż pisze książkę "trudną, zwodniczą i mylącą", nie powinien mieć złudzeń co do potencjalnych nieporozumień w odbiorze swego dzieła.

   Gombrowicz w sposób genialny rozpisał role dla swoich bohaterów, którzy funkcjonują jako literackie manifestacje gier świadomości. Strategia gry świetnie nadaje się do konfliktu przeciwstawnych racji i wartości. Opozycyjne formy, które wchodzą ze sobą w zwarcie, to Heglowski schemat pana i niewolnika. Niewolnik funkcjonuje dla pana jak zwierciadło; w nim pan rozpoznaje siebie w tej roli, i odwrotnie. Obie formy wzajemnie siebie kształtują i dookreślają. Aktywator świadomości jest na zewnątrz. To jednak świadomość reaktywna, i bohaterowie Gombrowicza takim statusem świadomości dysponują. Syfon utrwala własne chłopięctwo w wyraźniej opozycji do łobuzerstwa Miętusa, ten ostatni z kolei tym bardziej jest "chłopakiem", im bardziej grzecznym i porządnym uczniem jest Syfon. Obaj ze sobą rywalizują, ale bez siebie jako formy nie istnieją. Na tym polega paradoks walki - nie można zniszczyć swojego przeciwnika. Jest on przecież fundamentalnym układem odniesienia. Lepiej rozumie to Miętus, który w momencie jasnego widzenia proponuje rywalowi deal - ustąp, to i ja ustąpię. Ale tego binarnego układu nie da się już uratować; zderzenie form zawsze u Gombrowicza prowadzi do "kupy", czyli chaosu. Inaczej niż u Hegla! Tam zderzenie tezy i antytezy wiedzie do powstania nowej jakości - syntezy. W powieści Gombrowicza o żadnej nowej jakości mowy być nie może. Anihilacja form we wzajemnym zwarciu jest zawsze końcem istnienia pewnego układu interakcji międzyludzkiej.

   W kontekście głównego problemu, szczególnie interesującą kwestią jest rozprowadzanie przez Gombrowicza w powieści kompleksów świadomościowych. Początek Ferdydurke mógłby świadczyć o tym, że główny bohater, trzydziestoletni pisarz przeżywający kryzys twórczy, to sam autor. Doświadcza jego upokorzeń, cierpień, idiosynkrazji. Wkraczamy na dzień dobry w stan świadomości bohatera-autora.

 

We wtorek zbudziłem się o tej porze bezdusznej i nikłej, kiedy właściwie noc się już skończyła, a świt nie zdążył jeszcze zacząć się na dobre. Zbudzony nagle, chciałem pędzić taksówką na dworzec, zdawało mi się bowiem, że wyjeżdżam - dopiero w następnej minucie z biedą rozpoznałem, że pociąg dla mnie na dworcu nie stoi, nie wybiła żadna godzina. Leżałem w mętnym świetle, a ciało moje bało się nieznośnie, uciskając strachem mego ducha, duch uciskał ciało i każda najdrobniejsza fibra kurczyła się w oczekiwaniu, że nic się nie stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się przedsięwzięło, nie pocznie się nic i nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, niepokój nieżycia, obawa nierzeczywistości, krzyk biologiczny wszystkich komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszkowania (...) A kiedym na dobre odzyskał świadomość i jąłem przemyśliwać nad swoim życiem, lęk nie zmniejszał się ani na jotę, ale stał się jeszcze potężniejszy, choć chwilami przerywał go (czy wzmagał) śmieszek, od którego usta niezdolne były się powstrzymać. W połowie  drogi mojego żywota pośród ciemnego znalazłem się lasu. Las ten, co gorsza, był z i e l o n y.

 

    Proces rozpoczyna się na poziomie komórkowym. To ciało jest pierwszą substancją, gdzie elementy walki i chaosu dochodzą do głosu najpierw. Dla Gombrowicza pisanie było projektem egzystencjalnym. Literatura zatem nie sprowadzała się w jego przypadku do tworzenia kolejnych tekstów, ale życiem samym, i zapewne nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Filozofia Ferdydurki zrodziła się z doświadczenia własnego ciała na poziomie komórkowym - fizycznego rozpadu organizmu. Później dopiero fakt ten zarejestrowała świadomość. To  zaczyna się we śnie. To  jest jeszcze nienazwane. To jest doświadczeniem elementarnym. To jest doznaniem organicznym - bezkształtnym i niepokojącym. To  musi zyskać Formę. Formę nadaje rejestrująca świadomość. A co takiego rejestruje? Konflikt, chaos i przedrzeźnianie. A zatem wszystko to, co następnie stanie się osią konstrukcyjną całej powieści.