JustPaste.it

Chciwość i korupcja. Milionowe transfery i sędziowskie przekręty.

 

 Cała prawda o futbolu

 

32 drużyny: 791 milionów dolarów do podziału, 8 mln za sam awans do finałów, 38 za zwycięstwo. Za drugie miejsce 28. Za trzecie – 24. To tylko kilka liczb związanych z mundialem w Rosji, jeszcze bez konkretnego przydziału. Która i do kogo będzie przypisana, dowiemy się za miesiąc. Chętnie poczekamy na wynik Polaków do końca. Przegrany mecz z Senegalem niczego nie przesądza.


Czy tego, kto mówi, że „białe jest piękne”, powinniśmy uważać za rasistę? Jak twórczo wykorzystać seksualne wyuzdanie? Czy katolik, który zostaje bolszewikiem, przestaje być członkiem Kościoła? Te tematy i wiele innych w Tygodniku TVP (nr 31)

Piłkarze na boiskach pobudzają emocje. Na zapleczu futbolu emocje budzą pieniądze. Tak wielkie, że dech zapiera. Sumy transferów, zarobki zawodników często wydają się irracjonalne. A przecież to tylko ułamek potęgi finansowej piłki nożnej. Mundial, Euro, Premier League to generatory zysków. Ligi krajowe, mniejsze imprezy, wreszcie zakłady bukmacherskie pomnażają bogactwo dyscypliny i ludzi z nią związanych.

Zarobić, albo nie

Nie zawsze w sposób legalny, o czym świadczą afery korupcyjne, przekręty sędziowskie czy ustawianie meczów pod zakłady. Śledztwa prokuratorskie obejmowały prominentnych działaczy, w tym także szefów FIFA jak João Havelange czy Sepp Blatter i UEFA jak Michel Platini. Wielkie pieniądze raczej nie czynią ludzi świętymi, niestety przeważnie bardziej chciwymi.


❶Robert Lewandowski i Piotr Zieliński – 560 000 zł
❷Jakub Błaszczykowski – 546 000 zł
❸Kamil Glik, Kamil Grosicki i Łukasz Piszczek – 504 000 zł
Takie sumy otrzymali od PZPN piłkarze najczęściej powoływani na mecze eliminacyjne reprezentacji Polski przed Mundialem 2018


W Polsce pamiętamy niefortunną wypowiedź Michała Listkiewicza o jedynej czarnej owcy w gronie piłkarskich sędziów, która – po dochodzeniach prokuratury - zmutowała do kilkusetosobowego stada. Czy futbol jest przeszacowany, a pieniądze ludzi piłki oderwane od wkładu pracy, którą wykonują?

Tak myśli wiele osób. Na ogół do momentu, gdy zaczyna się mundial lub Euro i do boju ruszają nasi. Wtedy zaczynamy myśleć inaczej. Wtedy nie liczą się pieniądze, zapominamy o brudach, żyjemy wyłącznie emocjami jak obecnie.

Jednak piłkarze, prezesi klubów, prezesi piłkarskich federacji, trenerzy reprezentacji, asystenci trenerów, sędziowie na mundialu nie zapominają o finansach. Oprócz świadczenia wartościowej pracy, na której muszą być skupieni, pamiętają o pieniądzach, które mogą zarobić albo nie.

Pełnowymiarowy produkt

W piłkarskich klubach na ogół nie otwiera się szampana z powodu wysłania zawodnika na mistrzostwa świata. Na mundial bierze się najlepszych, a dobry piłkarz dużo kosztuje klub. Po miesiącu nieobecności, jeżeli nie siedział na ławie, lecz występował w meczach, a drużyna nie odpadła w grupie, człowiek wraca do klubu jak wrak.
affc434f26eee3686b7070b4fce80f42.jpg

 

Leo Messi i Neymar da Silva, czyli ponad 400 milionów euro na jednym zdjęciu. Fot. REUTERS/Kim Kyung Hoon
Dobrze, gdy jest tylko zmęczony, bo można go zamknąć w SPA, podrasować masażami. Źle, gdy wraca z kontuzją. Ktoś taki nie może natychmiast wejść w normalny tryb przygotowań do ligi, a to oznacza straty finansowe. Po pierwsze marnują się pieniądze, za które został kupiony. Po drugie uciekają pieniądze, jakie mógłby zarobić strzelając bramki, które dawałyby klubowi wyższe miejsce w tabeli.


❶ Bayern Monachium – 1 734 367 USD
❷ Real Madryt – 1 297 800 USD
❸ Chelsea Londyn – 1 253 233 USD
Tyle otrzymały od FIFA kluby, które miały najwięcej zawodników na Mundialu 2014


Szefami klubów targają uczucia sprzeczne, gdyż występ zawodnika w drużynie narodowej na mundialu to i splendor, i ryzyko zarazem. FIFA to rozumie, dlatego stosuje metodę osłonową: za każdy dzień pobytu piłkarza na turnieju wypłaca klubom wynagrodzenie. Licznik rusza na dwa tygodnie przed inauguracją, zostaje zatrzymany dzień potem, gdy zespół odpada z rozgrywek.

W 2014 roku „osłonowe” kosztowało federację 70 mln dolarów. Im więcej graczy wprowadza do reprezentacji konkretny klub, tym więcej zarabia. Finansowym liderem poprzednich mistrzostw w Brazylii został Bayern Monachium, bo do Brazylii pojechało aż 15 jego zawodników. Wynagrodzenie dla klubu wyniosło 1 734 367 dolarów. Na drugim miejscu był Real Madryt – 1 297 800 dolarów, na trzecim – Chelsea Londyn z sumą wypłaty 1 253 233. Potem FC Barcelona, Manchester United, itd. itp.

Jak widać największe pieniądze przypadają klubom i tak już bogatym, o ugruntowanej renomie sportowej, co nie jest niespodzianką. Jednak i kluby mniej wypromowane na piłkarskim rynku, mogą podreperować swoje budżety dzięki praktyce osłonowej FIFA.

Na szóstej pozycji brazylijskiego rankingu znalazło się włoskie Napoli, które wysłało na Mundial 12 swoich graczy. Natomiast CS Herediano w Kostaryki powiększył przychody o 450 tysięcy dolarów. Przy tych liczbach 47 tysięcy dolarów dla Wisły Kraków za pobyt Osmana Chaveza w Brazylii raczej nie imponuje, chociaż lepsze to niż nic.

Metoda wynagrodzeń, jaką FIFA stosuje wobec klubów, jest nie tylko swoistą profilaktyką ryzyka, lecz także pośrednim (w przypadku firm uznanych i zamożnych – całkiem bezpośrednim) bodźcem motywacyjnym polityki szkoleniowej. Wychowanie piłkarskich talentów, stworzenie im właściwych warunków w klubie, na dłuższą metę opłaca się bardziej niż sprzedawanie ich na pniu, co tak chętnie robią polskie kluby.

Klątwa Bońka. Jak upadała polska piłka nożna

Polscy kibice jeszcze zatęsknią za awansami...

Używając języka marketingu – lepiej stworzyć pełnowymiarowy produkt i mieć z tego w przyszłości dobre zyski niż sprzedawać półprodukty za pół ceny. Język marketingu, który może razić uprzedmiotowieniem człowieka, trafnie opisuje realia futbolu, które – jakkolwiek obrazoburczo by to brzmiało – opierają się na handlu „żywym towarem”. Każdy piłkarz ma swoją cenę jak każdy produkt w sklepie lub niewolnik na targu niewolników. Za tę cenę „jego właściciel”, czyli klub - sprzedaje go innemu klubowi, co prawda nie do pracy na plantacji, lecz do pracy na boisku, ale w celu pomnażania zysków kolejnego „właściciela”.

Mimo powierzchownych skojarzeń nie jest to, rzecz jasna, niewolnictwo sensu stricte, bo piłkarz ma wolną wolę, może przyjąć warunki kontraktu albo nie. Jednak w pewnych sytuacjach, gdy on nie chce odchodzić z klubu, ale klub chce go sprzedać, staje pod przymusem. Albo podpisze nowy kontrakt z nowym klubem, albo kończy piłkarską karierę. Ponieważ istnieje jakiś wybór, nie ma mowy o zniewoleniu, jednak zamiana ról jest oczywista i powszechnie akceptowana. Człowiek jako podmiot występuje w roli handlowego przedmiotu rynkowego.


❶ Za udział w meczu od pierwszej minuty – 56 tys. zł
❷ Za wejście z ławki rezerwowych – 42 tys. zł
❸ Za przesiedzenie meczu na ławce – 28 tys. zł
❹ Za przesiedzenie meczu na trybunach – 14 tys. zł
Takie wynagrodzenia otrzymują piłkarze reprezentacji Polski


Na tym też polega trudność z zastosowaniem koncepcji FIFA w jej części motywacyjnej: ona polega na pieniądzach i prawach rynku. Kluby bogate stać na komfort cierpliwości. Kupują zagraniczne gwiazdy i stać je na kupno czasu, którego trzeba do wychowania własnych gwiazd. Dla nich wynagrodzenia FIFA za obecność na mundialu są faktycznie bodźcem bezpośrednim.

Dla klubów biedniejszych są przeważnie słuszną teorią. Kluby biedniejsze próbują przetrwać dzięki intratnym transferom, a często chcą po prostu zarobić. Taka polityka szkoleniowa ma krótkie nogi, co idzie w parze z krótkowzrocznością: kadrowe zasoby klubu wyjaławiane są z talentów.

Przykłady Napoli i CS Herediano poprawiają nieco obraz sytuacji, choć trudno powiedzieć jak bardzo, bo to zależy od wielu czynników. Nie wdając się w szczegóły, jedno jest pewne – decyzja FIFA sprawia, że ilość przechodzi w jakość. Liczba piłkarzy danego klubu, którzy grają na mundialu, przechodzi w jakość jego kont bankowych.

Nie ma darmowych meczów

Jak mawiał Milton Friedman, nie ma darmowych obiadów. Podobnie to wygląda w piłce nożnej: w futbolu nie ma darmowych meczów. Mistrzostwa świata otulone są mamoną jak pączek lukrem. Warto tam być nie tylko dla sławy.

Awans równa się 8 mln dolarów. Polacy awansowali, więc kwota jest gwarantowana. Na razie tylko taka kwota. 35 procent tej sumy trafi na konta piłkarzy, resztą zajmie się PZPN troskliwie.

W przeliczeniu na złotówki na drużynę przypada 10,5 mln złotych. Pieniądze nie będą podzielone równo, a decyduje o tym system punktowy zastosowany w eliminacjach. Każdy, kto wychodził na boisko w składzie podstawowym, dostawał 4 punkty. Za wejście z ławki rezerwowych - 3. Za przesiedzenie na ławce całego meczu - 2. Za siedzenie na trybunach – 1. Każdy punkt to 14 000 zł.
eacdb9d4a2131421af4230ed4cdbaec0.jpg

 

Jakub Błaszczykowski na lotnisku w Soczi po lądowaniu samolotu, który przywiózł polską reprezentację na mundial. Fot. REUTERS/Evgeny Reutov
W czasach PRL modna była maksyma – czy się stoi czy się leży, dwa tysiące się należy. O siedzeniu nie było w niej mowy, co nie znaczy, że nie da się tego starego powiedzonka rozwinąć. Znam parę osób, które to zrobiły i zapłonęły oburzeniem.

No bo gdzie tu sprawiedliwość? Kibic słono płaci za krzesełko na trybunach, a piłkarz ma za to płacone. Siedzi jak panisko i spokojnie ogląda mecz. Jak patrzy z góry, dostaje 14 tysięcy złotych. Jak grzeje ławę to 28 tysięcy. Ma grubo płacone za nicnierobienie. Toż to oczywisty skandal!

Pewnie każdy zna takie osoby i ten tok rozumowania, który uwzględnia skutki, pomijając przyczyny. Tymczasem, żeby tak siedzieć, trzeba mieć talent. Trzeba trenować przez wiele lat. Wykazać wybitne umiejętności zawodowe. Pomyślnie przejść sportowe weryfikacje. W końcu awansować do kadry narodowej. Dopiero wtedy ma się płacone za siedzenie, choć akurat ten przywilej nie cieszy piłkarzy.

WSZYSTKO O MUNDIALU 2018 W SPECJALNYM SERWISIE TVP SPORT! TRANSMISJE Z MECZÓW W TVP


Płacenie za gotowość, bo taka jest formuła tej płatności, to zarazem rodzaj chwilowego braku zaufania do aktualnych możliwości zawodnika, niższa ocena jego wartości, więc nie ma się z czego cieszyć. A co do spokojnego kibicowania, to nie ma o nim mowy. Oglądanie kolegów, którym nie można pomóc na boisku jest znacznie bardziej stresujące niż udział w akcji, o czym wie każdy sportowiec na świecie.

Według tabeli punktowej najwięcej zarobili Robert Lewandowski i Piotr Zieliński (po 560 tys. zł); Jakub Błaszczykowski (546 tys. zł); potem Glik, Grosicki i Piszczek (po 504 tys. zł). Wykazali się konkretna pracą, polegającą raczej na bieganiu niż na siedzeniu. Praca przyniosła konkretny efekt. I sportowy i finansowy.

Pogoda dla bogaczy

Finanse futbolu to jednak strefa mroku i tajemnic. Siła pieniądza niszczy romantyzm tej gry. Tak twierdzi wielu dawnych piłkarzy, doświadczonych i wiekowych już trenerów. Nowe pokolenia nie rozumieją, o czym mowa. One zastały futbol takim, jaki jest. Nie znają innego. Zarobki piłkarzy często budzą ludzką zazdrość. Nie tylko „cywilów” , także sportowców innych dyscyplin.

Lecz z drugiej strony wielkie pieniądze rozpalają wyobraźnię, zwłaszcza młodego pokolenia, które wyrosło w czasach, gdy „kasa” równa się sukces i prestiż. Pieniądze przyciągają nie mniej niż sama gra. Gigantyczne transfery, bajeczne kontrakty gwiazd mają w sobie magnetyczną moc, która skupia uwagę milionów. Miliony czekają na informacje kogo, gdzie i za ile sprzedano.

Transmisje czy opisy meczów nie zawsze cieszą się aż takim zainteresowaniem. Niepokoi to działaczy starszej generacji, którzy próbują walczyć z dominacją pieniędzy nad piłką. Należał do nich Michel Platini. Będąc prezydentem UEFA, wprowadził do europejskiej piłki finansowe fair play, nazywane także racjonalną polityką transferową. Bodźcem był światowy kryzys gospodarczy, który uderzył także w budżety piłkarskich klubów, ale nie tylko to. W perspektywie Francuz chciał zmienić istniejącą sytuację, w której bogate kluby pozostawały bogatymi, a biedne biednymi. Zamierzał wyrównać szanse.

Regulacja, wprowadzona w 2009 roku, wywołała natychmiast ostrą krytykę działaczy. Najwięcej zastrzeżeń budziła zasada break-even, w myśl której kluby mają być samowystarczalne, czyli docelowo miały wydawać nie więcej pieniędzy niż wynoszą ich przychody. A w tamtym czasie wydawały znacznie więcej na transfery, na wynagrodzenia piłkarzy i były w długach.
27630f8ae8e59581823033adee9b156f.jpg

 

Szejkowie, którzy przejęli PSG, kupili Neymara da Silvę Santosa Juniora za 222 mln euro z FC Barcelony. Na zdjęciu prezes paryskiego klubu Nasser Al-Khelaifi podczas prezentacji nowego nabytku. Fot. REUTERS/Christian Hartmann
Mimo oporu środowiska sytuacja zaczęła się normować, może dlatego, że za złamanie piłkarskiej fair play groziły dotkliwe kary. Aż nastał rok 2017 i wybuchła gorączka transferowa, padały rekordy. Neymar da Silva Santos Junior przeszedł FC Barcelony do Paris St. Germain za 222 mln euro – rekord wszechczasów. Kylian Sanmi Mbappe Lottin został sprzedany z AS Monaco także do Paryża za 180 mln euro.

Paryski klub kupili szejkowie. Rzecz jasna znali wytyczne Platiniego, lecz on już nie był prezydentem UEFA, to po pierwsze. Po drugie wykonali sprytny bajpas, transfer Neymara wpisali w pięcioletni kontrakt, co zasadniczo zmniejszyło kwotę okresu rozliczeniowego. Stosowali też inne sztuczki, m.in. płacili mu za promocję mundialu w Katarze.

Reszta europejskich klubów także podchodziła twórczo do zagadnienia, wprowadzając system wypożyczeń piłkarzy, itd., itp. Dziś bogate kluby pozostają bogatymi tak jak były. I choć na transfery oraz pensje graczy wydają krocie, to w ogólnym bilansie wypada średnio 20 proc. przychodów. Zatem wydają mniej niż zarabiają. Ale mają więcej niż miały i mają kluby biedniejsze. Walka z dominacją pieniędzy nad piłką udała się połowicznie, co jest delikatnie powiedziane.

Czarna seria trwa

Świat futbolu kręci się wokół pieniędzy, z biegiem lat coraz szybciej. Ta karuzela przyspiesza i nie wszyscy wytrzymują przeciążenia. Blatter i Platini nie wytrzymali, ale nie tylko oni. Lista osób o słabych zasadach moralnych i silnej żądzy zysku jest długa. Dla niektórych mundiale są jak bankomaty. Słyszą – mundial, widzą – banknoty, myślą – zarobek.

Potwierdzają to afery korupcyjne związane z mistrzostwami świata. Czarna seria trwa i końca nie widać. Wiceprezydent FIFA Jack Warner wziął milion dolarów łapówki od Marokańczyków, którzy chcieli zorganizować mistrzostwa w 1998. RPA dostało swój mundial za łapówki. W efekcie śledztwa zatrzymano 41 osób. Poważne podejrzenia korupcyjne ciążą na imprezie przyznanej Katarowi. Podobnie jest z mundialem w Rosji, który właśnie trwa, więc sprawę przykrywa widowisko, ale do czasu…



Gianni Infantino, aktualny prezydent FIFA doszedł do wniosku, że w przyrodzie nic nie ginie. Z takim przekonaniem zwrócił się do prokuratury generalnej USA celem odzyskania choćby części kwot zarekwirowanych łapówkarzom. W liście zganił merkantylizm poprzedników za ich wille, samochody, biżuterię pozyskane kosztem futbolu oraz na krzywdzie niewinnej piłkarskiej młodzieży, która za te pieniądze mogłaby się pięknie rozwijać.

Czy jakiś prokurator, wzruszony do łez troską prezydenta o młodych piłkarzy, poprze jego prośbę? Wątpię. A swoją drogą szkolenie niewinnej młodzieży za brudne pieniądze z łapówek to raczej niekonwencjonalna koncepcja pedagogiczna. No ale cóż, Infantino jest Szwajcarem, więc na pieniądzach się zna, na procesach wychowawczych niekoniecznie.

Zamach na mundial

Jedni na mundialach zarabiają, drudzy do mundiali dokładają. Do tych drugich należą przeważnie organizatorzy mistrzostw. Rosjanie wydali na mundial 10 miliardów euro i nie ma szans, aby wpływy zrównoważyły wydatki. Budżet państwa wyłożył 58 proc. tej sumy, resztę dopłaciły regiony, w których odbywają się spotkania. Kto zostaje gospodarzem mundialu, ten wykupuje finansowy bilet w jedną stronę. Organizator płacze i płaci, bo taka jest cena prestiżu, jaki daje ta impreza.

Nie mogli jeść ani pić. Jak poradzą sobie na mundialu?

W mistrzostwach świata w piłce nożnej bierze udział siedem reprezentacji państw, w których islam albo jest religią państwową, albo dominującą.

Nie tylko byli piłkarze czy zasłużeni trenerzy dostrzegają, jak pieniądze psują piłkę nożną. Widzą to także sponsorzy, których irytują ciągłe afery korupcyjne, przekręty sędziowskie, ustawki bukmacherskie. Na rosyjskim mundialu sędzia mający rangę Elite Panel, a jest takich 16, otrzymuje główne wynagrodzenie wysokości 70 tysięcy dolarów plus 3 tysiące za każde prowadzone spotkanie.

Dla porównania w polskiej Ekstraklasie kontrakt takiego sędziego z PZPN opiewa na 10-13 tysięcy złotych miesięcznie i 3600 złotych brutto za każdy mecz. Tak więc warto sędziować na mundialu, lecz niestety opłaca się także „drukować”. Opisy sędziowskich przekrętów podczas mistrzostw świata przekroczyłyby rozmiary tego tekstu, więc je sobie darujemy. Zresztą każdy ma w tej sprawie własne spostrzeżenia i opinie.

Z kolei fixami nazywane są ustawki bukmacherskie, które dotyczą zwycięzcy spotkania, dokładnego wyniku lub całego scenariusza meczu. Zajmują się tym także mafie, a śladem mafii i tropem pieniędzy podążają policje krajów wszystkich, jednak bez większych sukcesów. Mafijne ustawki często dotyczą lig prowincjonalnych. Podczas meczów, które ogląda garstka widzów, zakłady sięgają nawet miliarda euro.

Media donosiły o bukmacherskich zamachach na mundiale. Ten wątek przewijał się choćby przed mundialem w Brazylii. Jednak żadne poważne dowody nie wypłynęły, sprawę zamieciono pod dywan, a konkretnie pod kolejne, globalne i gorące widowisko. I to jest to.

Na chciwość nie ma lekarstwa

Dopóki mundial, Euro czy Premier League rozpalają miliardy fanów, będą tacy, którzy na tym korzystają. Buzujące emocjami stadiony dają im osłonę. Odwracają uwagę od przekrętów i korupcji. Przesłaniają wszelkie brudy. A gdy wybucha afera, w szatniach czekają już piłkarze, żeby rozegrać nowy ważny mecz, który zelektryzuje tłumy. Sponsorzy o tym wiedzą i chociaż narzekają na moralny upadek środowiska, nie wycofują swoich pieniędzy, bo bycie sponsorem futbolu jednak bardziej się opłaca.
Tygodnik TVPPolub nas
Zgranych prezydentów FIFA czy UEFA zastępuje się nowymi. Śledztwa toczą się gdzieś na uboczu, media o nich informują, głównie w krótkich przerwach między wielkimi imprezami, a potem startuje kolejny mundial i nikogo nie obchodzą występni magnaci piłki.

Miłość do futbolu leczy i zabliźnia rany. Tylko na chciwość nie ma lekarstwa. To nie pieniądze psują futbol. Bo i w tej dyscyplinie pieniądze bywają właściwie oraz kreatywnie używane. Futbol psują ludzie, których zepsuły pieniądze, bo mieli do nich zbyt łatwy dostęp i sami o to zadbali.

 

Źródło: Marek Jóźwik