JustPaste.it

Nie dopuśćmy aby nauczycielami naszego życia były czerwone i lewackie autorytety

Nie dopuśćmy do tego, aby nauczycielami naszego życia były nadal czerwone i lewackie łże-autorytety ze stajni Adama Michnika

 

 

fot: YT fot: YT
AddThis Sharing Buttons

 

Po wyborach wygranych w 2015 r., kiedy okazało się, że SLD nie dostało się do Sejmu, pojawiły się po prawej stronie politycznej sceny niezwykle optymistyczne głosy obwieszczające, że oto w końcu na naszych oczach komuna odchodzi do lamusa historii.

Sam na początku uległem temu powszechnemu optymizmowi, ale wraz z upływem czasu zaczynałem sobie przypominać, ileż to razy w ciągu minionych lat uwierzyłem, że teraz… że w końcu… że tym razem to już na pewno. Zaraz po okrągłym stole tłumaczyłem sobie naiwnie, że być może nie dało się inaczej, ale przecież wszystko wkrótce się zmieni, zaś te epokowe porozumienia z namiestnikami Kremla to tylko taka doskonale przemyślana i taktyczna gra obliczona na prawdziwie wolną Polskę. Pamiętam do dziś swój radosny nastrój, kiedy w nocy z 9 na 10 listopada upadł mur berliński, a rozentuzjazmowany tłum ruszył pod siedzibę Stasi, by skutecznie uniemożliwić tamtejszej bezpiece niszczenie dokumentów. Pomyślałem sobie wtedy, że oto już za chwilę nadrobimy stracony czas i podążymy tym samym śladem.

No i próbowaliśmy podążyć. Na wieść, że w budynku KW PZPR w Gdańsku niszczone są dokumenty, grupa młodych patriotów z Federacji Młodzieży Walczącej, zarażona zapewne niemieckim przykładem, zorganizowała demonstrację i wtargnęła do partyjnej siedziby. Jako dowód wyniesiono na zewnątrz worek niedopalonych dokumentów i zaapelowano do władzy, reprezentowanej przez „pierwszy niekomunistyczny rząd” Tadeusza Mazowieckiego, o szybkie ukrócenie tego procederu. Jaka była odpowiedź? Oto dwaj kawalerowie Orderu Orła Białego, premier Tadeusz Mazowiecki i jego minister Aleksander Hall, posłali młodym polskim patriotom posiłki w postaci oddziałów ZOMO, które w brutalny sposób ich spałowały. Kilka dni wcześniej pod koniec stycznia 1990 r. ci sami młodzi ludzie wraz z przedstawicielami innych patriotycznych organizacji brali udział w demonstracji przed Pałacem Kultury, gdzie trwała pamiętna polityczna hucpa, czyli kongres, na którym w jedną noc nastąpiła cudowna przemiana komuchów z PZPR w „europejskich socjaldemokratów” już z SdRP. Także wtedy przed Pałacem Kultury dał znać o sobie farbowany antykomunistyczny działacz Aleksander Hall, posyłając przeciwko prawdziwym polskim patriotom i antykomunistom oddziały ZOMO, nazwane już dla niepoznaki Oddziałami Prewencji MO. To tylko pierwsze z brzegu przykłady zdrady, jakiej dokonano w 1989 r.

Dzisiaj mamy wiosnę 2018 r. Nigdy bym nie uwierzył, gdyby w 1989 r. ktoś powiedział mi, że za mniej więcej 30 lat nadal dla niektórych Polaków autorytetami będą ci wszyscy brylujący w mediach ohydni, obrzydliwi i zawsze czerwoni cimoszewicze, rosati, hübnery, millery i kwaśniewscy, zaś za bohaterów walki o wolność i niepodległość robić nadal będą skompromitowane persony, jak przywołany wcześniej Hall, który stał na czele zinfiltrowanego przez SB Ruchu Młodej Polski. Nigdy bym nie uwierzył, że za trzy dekady w mediach, mieniących się prawicowymi i patriotycznymi, zatrudniane będą postaci typu członkini PZPR Aleksandra Jakubowska – rzeczniczka rządów kierowanych przez takich komuchów jak Oleksy i Cimoszewicz oraz szefowa gabinetu towarzysza premiera Millera. Nigdy bym nie uwierzył, że za medialną dziennikarską gwiazdę zacznie po prawej stronie robić Magdalena Ogórek, kandydatka SLD na prezydenta, a wcześniej zatrudniona w Klubie Poselskim SLD. Ogórek była również asystentką towarzysza Grzegorza Napieralskiego – dzisiejszego senatora z list PO. Nigdy bym nie przypuszczał, że za 30 lat ludzie od Sakiewicza będą o gazecie, w której publikuję, czyli także o mnie, mówić „ruska agentura”, choć w przeciwieństwie do nich w „Warszawskiej Gazecie” nie ma ani jednego choćby nawet nawróconego byłego komucha. Coś w rodzaju wstrętu i obrzydzenia pomieszanego z zażenowaniem czułem, kiedy w marcu tego roku na mównicy sejmowej stanął Andrzej Rozenek, tym razem już nie jako poseł Ruchu Palikota, ale przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Federacji Służb Mundurowych. Rozenek wymusił na posłach powstanie i uczczenie minutą ciszy ubeków i esbeków, którzy zmarli rzekomo na skutek obniżenia im emerytur. Przypominam, że autor tego cyrku, Rozenek, to wychowanek i wielki fan Goebbelsa stanu wojennego, Jerzego Urbana, goszczony na prywatnej daczy w Soczi przez samego czekistę Putina.

Niestety trzeba szczerze przyznać, że sporo prawdy w utworze Wróżba zawarł Jacek Kaczmarski, śpiewając:

Kary nie będzie dla przeciętnych drani,
A lud ofiary złoży nadaremnie.
Morderców będą grzebać z honorami.
Na bruku ulic nędza się wylęgnie.

 

 

Ktoś zapewne powie, że obraz, jaki kreślę, jest czarny i zbyt pesymistyczny, bo przecież wokół dzieje się tyle dobrych i pozytywnych rzeczy. Ja ten postęp widzę, ale nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że przecież od 1989 r. wyrosło i wydoroślało nam już całe jedno pokolenie Polaków, a my tak naprawdę do dziś nie obaliliśmy komuny. Czerwoni ciągle mogą czuć się zwycięzcami i beneficjentami III RP. Nadal kuleje u nas praca u podstaw i niczym niewolnikom naszej polskiej historii bardziej wychodzi nam życie od powstania do powstania, od zrywu do zrywu niż mądre życie z dnia na dzień. Ciągle swoje żniwo zbiera wszechobecna głupota, o której tak pisał, ks. prof. Andrzej Zwoliński:

Słowo „głupota” zanikło z naszej potocznej mowy. Nie analizujemy już naszego rozumowania. Psychologia w swojej poprawności politycznej spowodowała, że zostało ono dziś zapomniane, wrzucone do grupy wyrazów obraźliwych. A Pismo Święte słowo „głupota” wymienia aż 400 razy! Św. Tomasz z Akwinu mówi, że nie ma innego grzechu jak głupota. Zatem eliminacja tego słowa jest eliminacją całego naszego myślenia o grzechu. Głupota jest zawsze grzechem, nawet ta niezawiniona. Jednak Bóg zawsze daje nam czas na poznanie, na zrozumienie, czeka, aż zmądrzejemy.

Myślę, że ten miniwykład mądrego kapłana o głupocie powinien dzisiaj w pierwszej kolejności trafić do biskupa bez ziemi, Tadeusza Pieronka, który ostatnio w wywiadzie dla francuskiej telewizji France 3 postanowił splunąć na Polskę takimi słowami: – Oczywiście, że to zmierza do rządów autorytarnych. Nie ma już demokracji w Polsce, są tylko pozory demokracji.

To ciekawe, że 82-letni dzisiaj bp Pieronek nie miał tyle odwagi za czasów komuny, by powiedzieć, że PRL to tylko pozory demokracji. No, ale wtedy było się czego bać, ponieważ demokracji i wolności słowa w tamtych czasach naprawdę nie było. Oczywiście optymistycznie zakładam, że przez hierarchę przemawia tylko czysta, bezgraniczna i niczym niezmącona głupota, a nie jakieś nieujawnione dotąd uwikłania w komunistyczny system zniewolenia polskiego narodu. A swoją drogą, jako katolik okropnie się czuję na widok kościelnego hierarchy, który publicznie łże. Czyżby były to skutki uboczne posługiwania w Radzie Fundacji Batorego – warszawskiej ekspozyturze George’a Sorosa?

Wielkimi krokami zbliża się wyborczy maraton. Każdego kolejnego roku chodzić będziemy do urn, więc pamiętajmy, że, co prawda, jak mówił ks. prof. Andrzej Zwoliński, dobry Bóg daje nam czas na poznanie i zrozumienie, to nie sądzę, aby ten czas był nieograniczony, a boska cierpliwość nieskończona. Nie pozwólmy, aby szkodnicy leżący w czerwonym rynsztoku ciągle patrzyli na nas z góry jak na wyjątkowych frajerów. Nie dopuśćmy do tego, aby nauczycielami naszego życia były nadal czerwone i lewackie łże-autorytety ze stajni Adama Michnika, który sam siebie próbował wypromować na polityczny wzorzec mądrości i wszelkich możliwych cnót. To o takich jak Michnik mędrcach i nauczycielach mistrz z Czarnolasu Jan Kochanowski pisał:

Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

 

Źródło: Mirosław Kokoszkiewicz