JustPaste.it

W odpowiedzi na brak szacunku

"Są krzyw­dy, których człowiek czujący swą god­ność, znieść nie może." - Henryk Sienkiewicz

"Są krzyw­dy, których człowiek czujący swą god­ność, znieść nie może." - Henryk Sienkiewicz

 

W czasach niewolnictwa ludzie zabiegali o godność. W czasach rewolucji szukano jej w odłamach społeczeństwa. W czasach terroru i wojny walczono o godność słowem, mieczem i wszelką dozwoloną bronią. W czasach dzisiejszych... godność sprawia wrażenie przekazywanej sobie z rąk do rąk, niejasno określonej i zagubionej w gąszczu samozwańczych zasad. 

W istocie, nie jest łatwo dzisiaj zachować godność. Dzień przeciętnego Kowalskiego opiera się na choćby minimalnej interakcji z grabażami jego nadszarpywanego jestestwa. Wyrosła na ruinach dawnego "ja" moda głosi zatem:   

Hejtuję, więc jestem.

To moja metoda.

Nikogo mi nie szkoda. 

Liczy się tylko moje "ja".

I moja wygoda. 

Godność, pojmowana niegdyś jako cecha immanentna i przysługująca każdej jednostce, obecnie musi być wyszarpywana z paszczy potencjalnego agresora. Agresor nie musi atakować bezpośrednio. Ba, rozbiera godność przemyślnie, sprytnie, w białych rękawiczkach. 

- Godność odzierana jest przez spojrzenie. Skupione na sobie. Niesięgające głębiej niż pod warstwę nałożonego na twarz korektora. Spojrzenie nachalne, bezwstydne, wścibskie. Jak gdyby wyliczające punkty karne za każde potencjalne uchybienie. Takie spojrzenie pozostaje bezrefleksyjne acz celowe. Jego celem jest dążyć do wstydu i zawstydzenia, skupienia potencjalnej ofiary na odbiciu, które ma ją wprawić w dyskomfort i uciszyć w świetle rozbłyskujących reflektorów. To tam, na powstałej scenie próżności, ofiara ma stać milcząca, skulona i szukająca zejścia... 

- Godność odzierana jest przez słowo. Także bezrefleksyjne, płynące falami. Współczesne słowo zalewa, aby w obliczu powstałej powodzi ofiara poczuła się zmieciona. Słowo zostało przekrzywione przez intencję hejtu, który nie ma na celu prowadzić ku konstruktywnej godności własnej, lecz godność wykraść. Ukradkiem, niewidocznie, ale boleśnie. Bo hejt musi zaboleć, aby nazywał się hejtem. 

- Godność odzierana jest przez plotki. Bo plotkuje się dla zasady podtrzymywania zainteresowania i szukania "swoich". Usta otwierają się szerzej, kiedy komentuje się braki u koleżanki/kolegi niż kiedy szuka wzajemnego porozumienia. Mankamenty, szczególnie cudze, sprzyjają samozadowoleniu i nie stwarzają bodźca do wzrostu, czyż nie? Kiedy owe samozadowolenie rozpędzi się niebezpiecznie, popędzi ku próżności i dumie. Te przysłonią  celowość mówienia o kimkolwiek, lecz zjednoczą tych, którzy lubią mówić o wszystkim. W złym tonie. 

- Godność odzierana jest przez milczenie. To inna forma hejtu. Hejt może być głośny bądź cichy. Jeśli cichnie nagle, nie znaczy, iż go nie ma. Pozostaje w ukryciu, lecz działa, dowodząc swego istnienia. Hejt cichy to hejt ignorancki, arogancki, wyrażający się w słowach: "I co z tego?", "Nie mów głupot". Nie mów, więc ucisz się. Hejt cichy, jeśli coś powie, to tylko rzeknie. Potem skryje się za maską obojętności. Ignorowanie pozostaje jednak w trybie czuwania, aby potencjalną ofiarę uciszyć milczeniem, kiedy ta zamierza wyjść z cienia. 

- Godność odzierana jest także przez próżność. Przez sprowadzanie wszystkiego do koloru szminki i gabarytu samochodu. W dniu dzisiejszym "niegodny" znaczy nieumalowany, źle ubrany, nieprzystosowany do nałożenia na siebie tony pudru i robienia z siebie lalki Barbie. Ta Barbie wcale nie musi być taka pusta i bezużyteczna, lecz lubi mylić pojęcia. Nadawać głębszy (?) sens tam, gdzie go nie ma.  

Godność jako stan

Dawniej wydawało się to prostsze. Pan i niewolnik. Pan posiadał prawa, niewolnik nie. Jeśli dążono do godności, to poprzez prawa. Król i poddany. Król miał władzę, poddany niekoniecznie. Wzniecano rewolucje i dążono do zaprowadzenia równowagi sił.

Przy założeniu, że obecnie nastąpiła rekonstrukcja pojęcia godności, trudno się ustosunkować do jej obrony. Nie sposób bronić godności przed osobą, która nie dostrzega jej wartości. Ponieważ agresor nie uderza w godność, lecz w coś, co tylko on rozumie jako defekt. Jeśli więc celuje w nasz honor, to po swojemu. Tak, jak on rozumie pojęcie wartości.

Obojętnie, co się kryje za wartością agresora: majętność, uroda, powodzenie w towarzystwie. Jeśli nie łączy się z tym poczucie własnej godności i poszanowania dla godności jako takiej; jeżeli jednostka nie potrzebuje rozwijać się w oparciu o szacunek i uznanie inności, nie sposób z nią konkurować o godność. Ponieważ w ostatecznym rozrachunku u agresora cyfrą godności jest „0” i my, zabiegając o nic, zostajemy z niczym. 

Godność... Żadne czasy nie zabraniały jej odbierać. Godności można bronić poprzez ustalenie pewnego porządku, jednak na dłuższą metę to tylko doraźny środek przetrwania. Ponieważ godność, wrażliwość na godność i poczucie godności płyną z człowieka. Z jego wewnętrznej potrzeby szacunku i szanowania. Bez tego godność jest tylko słowem. Odzieranym z uczuć, pozostającym w strefie odrętwienia, ściśniętym przez bezmyślność czynu i niezdolność do zastanowienia.

Godność. To tylko stan, dzięki któremu coś, co w czyimś mniemaniu jest żałosną szmatą, w naszym odczuciu pozostaje wcale nie śmieszną, lecz szlachetną szatą...