JustPaste.it

303 Bitwa o widza

Dlaczego powstały dwa filmy do dziś jeszcze nie wiem. Ale tak się stało i wybierajcie sami, bo różnią się znacznie.

Dlaczego powstały dwa filmy do dziś jeszcze nie wiem. Ale tak się stało i wybierajcie sami, bo różnią się znacznie.

 

Film potęgą jest i basta. Film polski może nie nie aż tak, bardziej chyba siłą magiczną z powodu  nieodgadnionych przyczyn  powstawania produkcji filmowych oraz ich budżetów. Prawdziwego filmu fabularnego u nas nie wolno dziś mylić np. z telewizją, która musi produkować seriale, żeby dać zarobić własnej produkcji na koprodukcji z kolegami z tzw. produkcji zewnętrznej i żeby niektórzy aktorzy warszawscy mogli wieść spokojny żywot celebrytów. Telewizja państwowa odkrywa nam  starannie zasoby  z archiwów osiągnięć socjalistycznych poprzedników Nie wolno jednak tego wszystkiego mylić z prawdziwym filmem "kinowym", a w tej dziedzinie posiadamy historyczne osiągnięcia i futurystyczne ambicje. 

Szczególną kategorie w fabule stanowią filmy batalistyczne, zaś w niej szczególną pozycję zyskało Powstanie Warszawskie. Od "Kanłu" po "Warszawę 44" poprzez seriale "Kolumbowie" i specjalnie dokręconą część odcinków "Czasu honoru" to w ostatnich latach najbardziej eksploatowany temat. Jest też cały szereg opowieści partyzanckich bardziej i mniej wyklętych y różnych powodów w różnych epokach. Jednak tematów nietkniętych pozostaje wciąż wiele. Do takich należała dotąd Bitwa o Anglię z udziałem naszego lotnictwa, a szczególnie jego gwiazdorskiej eskadry reprezentacyjnej Dywizjonu 303.Temat nabrzmiewał przez dekady, aż wreszcie eksplodował teraz i to dwoma filmami w jednym sezonie!

Dość skromne jak na takie wydarzenie akcje promocyjne obu produkcji wprowadzają widzów w zakłopotanie, a nawet dezorientację. Nic dziwnego, bo tytuły bardzo łatwo pomylić: "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" kontra "303 Bitwa o Anglię" Obie projekcje odbywają w tych samych kinach i często w salach obok, więc jak wybrać i dlaczego? Ja sam nie podołałem tej konsternacji i poszedłem na oba. O co zatem chodzi - spróbuję w skrócie wyjaśnić.

W obu filmach Polacy jawią się przed oczami Anglików jako zbiorowisko krnąbrnych włóczęgów wojennych.  Ich doświadczenie bojowe z obu przegranych kampanii zdaje się również tak samo bezużyteczne, jak polskim pilotom regulaminy Royal Air Force, zaś taktyka walki powietrznej Polaków zupełnie sprzeczna z zastosowaną w Bitwie o Anglię jest przyczyną ostrych konfliktów. Oczywiście do czasu nim okaże się  o wiele skuteczniejsza. W obu scenariuszach pojawia się także angielska blondyna, roli której nie sposób przegapić, choć charaktery ma zupełnie różne podobnie jak zadania. Wspólne mają też jeszcze coś ważnego - zainteresowanie postacią Zumbacha, którego w polskim obrazie gra Maciej Zakościelny, a w angielskim Milo Gibson (syn tamtego Mela).

Porównanie obu aktorów w tej roli pozostawiam prywatnym doznaniom chętnych do sprawdzenia, podobnie jak roli Witolda Urbanowicza w kreacjach Piotra Adamczyka i Marcina Dorocińskiego. W obu filmach postać Jana Zumbacha ma charakter przystojnego zawadiaki i Casanowy. W angielskiej wersji on rozpoczyna film efektowną ucieczką samolotem z francuskiego lotniska i pozostaje pierwszoplanową do końca. Przeżywa bujny romans z blondyną, angielską planszecistką ze sztabu RAF-u, który to wątek w pewnym momencie grzęźnie w niekonsekwencjach i dziwnych meandrach seksualno-obyczajowych. Marcin Dorociński nie miał zbyt dużo szans na popis aktorski,gdyż sylwetka Urbanowicza nie odgrywa w tym obrazie kluczowego znaczenia, ba, nie wiadomo nawet, że jest dowodzącym  dywizjonem. To postać raczej drugoplanowa i smutna w odróżnieniu od polskiej wersji.

Polski film trzyma się dość mocno szczegółów historycznych, co widać w kostiumach (np. w angielskim piloci  latają po cywilnemu i nie noszą orzełków na czapkach), w trakcie pojawiają się także archiwalne fotografie dywizjonu. Polacy są jakby weselsi i mniej "dzicy", a fabuła korzysta z retrospekcji do czasów szkoły w Dęblinie. Jest również wątek niemiecki, w którym jeden z dwóch pilotów Luftwaffe nie popiera faszystowskich metod. Angielska blondyna za to jest nasłana przez dowództwo na Urbanowicza do podsłuchiwania Polaków, ale... wkracza Zumbach. Więcej tu akcentów patriotycznych i mniej popijaw niż w konkurencyjnej wersji. Ktoś powiedział mi ostatnio, że zbyt dużo tam "landryn", jak choćby wizyta króla. Bitwy powietrzne oczywiście są w obu wersjach dramatyczne, chociaż w polskiej wydają się efektowniejsze i bardziej przejrzyste. W angielskiej za to ponoć wykorzystano oryginalne zdjęcia z kamer samolotów, ale autorem zdjęć jest polski operator Marcin Śliskowski.

Obraz udziału dywizjonu 303 w obu ekranizacjach jest oparty na motywach książki Arkadego Fiedlera bardziej lub mniej wiernie. W polskiej adaptacji opowieść kończy się w chwili wygranej w Bitwie o Anglię słynnym cytatem z przemówienia Churchila o wdzięczności nielicznym i portretami prawdziwych pilotów, a więc politycznie poprawnie i bezkonfliktowo. W angielskiej kończy się smutną, acz jakże prawdziwą puentą o przegłosowanej po wojnie ustawie wysiedlającej Polaków z Anglii (58% za) i braku ich na defiladzie zwycięstwa oraz toastem pilotów do płonących kieliszków za poległych.

Dlaczego powstały dwa filmy do dziś jeszcze nie wiem. Ale tak się stało i wybierajcie sami, bo różnią się znacznie.

88a5544d5b7d5b8a24f9c02405eca3d8.jpg

b3c2104fbfdd25b7581070645214258d.jpg