Prolog: Śledząc dręczące dylematy autorów i komentatorów co do posiadania duszy
i powstających w związku z tym implikacji – wychodzę naprzeciw moją skromną satyrą ...
obrazek z zasobów netu
Gdy diabeł w kotle miesza, ambicje obrusza
dręczy zmysłów nostalgią za innym wariantem
aż się użera ciało z napastliwym frantem
wodząc na pokuszenie...znaczy cierpi dusza
Lokalizacja duszy jest nieustalona
dotychczasowy pomiar jej w konfesjonale
tam mierzą grzechu opór i jaką ma skalę,
czy źródło jej od oczu czy bardziej od łona
Gdy się czystym sumieniem nie można nacieszyć
resztki naszych skrupułów pryskają do diaska
dusza - jest nieodzowna (choćby od żelazka)
bo zupełnie na zimno raczej trudno grzeszyć
Bądź gdy arsenał doznań bywa zbyt ubogi
a sztuka ars amandi kurczy się w odwrocie
i dusza się nie wstrzeli w miłosne łakocie
skoro wargi latają a sztywnieją...nogi
Te i inne refleksje drążą moje ego
wychodzę więc naprzeciw postulatom licznym
czując, że kanon duszy mógłby być lirycznym
gdy płcie w końcu ustalą: co? w co? i do czego?
I tu satyry morał, rada oczywista:
by nie zostać sumienia rachunku profanem
posiłkuj się rozgrzaniem swej duszy nad ranem
aby usta szeptały - w miłości artysta...
@JanuszD.