JustPaste.it

Plemię Ezawa, czyli podłe dzieci we mgle

Panie Jerzy, niech Pan tym gnojom nie ustępuje. Proszę zostać

Panie Jerzy, niech Pan tym gnojom nie ustępuje. Proszę zostać

 

 

Obrzydliwy mord dokonany, przez prymitywnego szaleńca, na prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu, wzbudza wiele różnorodnych emocji i, jak powszechnie podaje się w mediach, wiele refleksji o tym dlaczego to się stało, oraz z jakiego powodu podobnych zdarzeń na świecie przybywa.

Strata eksponowanego przez społeczeństwo człowieka jest niesamowicie bolesna, a zbrodniczy czyn ludzkiego potwora przerażający, jednak; ani ta strata, ani ten czyn nie są tak bolesne i przerażające, jak fakt że są nieuchronną konsekwencją rzeczywistości, którą sami, na własne życzenie, sobie zgotowaliśmy.

Mało tego; jako ludzie współcześni generalnie nie mamy świadomości kiedy, dlaczego i jak się w tę pułapkę wplątaliśmy. Z uporem i coraz głębiej brniemy w przerażającą rzeczywistość.

Co gorsza nawet nie wiemy, że to robimy. Próbujemy obradować, chwytamy się tworzonych naprędce teorii i działań, i na różne sposoby zaklinamy czarną rzeczywistość byle nie dopuścić do siebie prawdy o własnej bezsilności. Robimy wszelkie pozorowane ruchy – wszak na inne nie mamy pomysłu - byle przewentylować własne emocje, strach i niepewność, i nie myśleć o nieuchronnych konsekwencjach tego stanu rzeczy. Dobrze przecież wiemy, że jak "czegoś" nie zrobimy, to czekają na nas kolejne tragedie i to w narastającym natężeniu.

Są takimi działaniami na przykład; pochody protestacyjne "przeciw przemocy i agresji", czyli przeciwko "czemuś" a nie "komuś". Przemoc i agresja nie będąc osobami, a jedynie przedmiotowymi ideami, raczej się do takowych pochodów w żaden sposób nie odniosą, co żywcem przypomina absurdalne, obrażające ludzką inteligencję, modlenie się ludzi do obrazów.

Mnożą się również w mediach wszelkiego typu dyskusje ekspertów i pokazowe wystąpienia polityków, z których co najwyżej wynikają hasła typu "trzeba to załatwić", ale nie mówi się przy tym jak to zrobić, bo nikt - przynajmniej ja ani razu nigdzie nie słyszałem – nie wyartykułował dotąd istoty problemu. A bez tego, czyli bez określenia tak zwanego centrum destrukcji – czyli osi całego problemu od której wszystko się zaczyna i wokół której cały problem się kręci – nigdy nie da się problemu pokonać.

Ta elementarna psychologiczna zasada w równym stopniu dotyczy każdego indywidualnego człowieka, jak poszczególnych społeczności, społeczeństw, narodów i całej ludzkości.

Owszem, tu i ówdzie pojawiają się przeróżne, domorosłe teorie i czasem nawet idące za nimi energiczne działania samorządów, czy nawet rządów, ale siłą rzeczy w amatorskim wydaniu ludzi rządzących, i dlatego przekonanych że ich prywatne widzimisię to prawdy objawione, przypominają grę w koło fortuny, nie zaś celowe działania świadomych problemu specjalistów.

Można też oczywiście jakoś zrozumieć indywidualne i masowe manifestacje w postaci palenia zniczy albo pochody "łączenia się w bólu i żalu", ale niestety, czy się to komuś podoba czy nie, nawet i one – o czym należy przynajmniej wiedzieć - dają zakompleksionemu zabójcy oczekiwane i wręcz niezbędne poczucie wielkiej sprawczości i dowód spełnienia jego chorej misji. Dowód, bez którego nie mógłby zaliczyć jej do udanych i wartych poświęcenia, jakim jest i z czym się liczy, oczekujące go więzienie.

Podobnie stymulująco do popełniania zbrodni działa na wielu tego typu dewiantów przysparzanie przez media takim bandytom sławy (im jest obojętnie jakiej), o którą im chodzi i dla której również potrafią zabić.

Mimo to często media, (na szczęście jak na razie jeszcze nie w tym przypadku) dla oglądalności lub poczytności i dla sprzedajnej sławy dziennikarzy, bez skrupułów wydrapują i publikują wiadomości podające personalia świrów. Czynią z nich gwiazdy – czyli wypłacają zwyrodnialcom oczekiwane przez nich emocjonalne nagrody za popełnianie ich chorych zbrodni.

Co w ten sposób robią? - Dają ważną informację następnym popaprańcom, że i oni, jeśli kogoś zamordują, czy zrobią jakąś inną ohydną rzecz, mogą liczyć na udział mediów w zdobyciu rozgłosu. Tworzą realne i bardzo ważne zachęty dla potencjalnych, kopniętych na umyśle bandytów, pomagające popaprańcom podejmować zbrodnicze decyzje i czyny.

Oczywiście w tym kontekście słowo "media", to nie tylko synonim ogólnoświatowego problemu moralnego upadku środków masowego przekazu, ale też przede wszystkim jest to słowo-wytrych za którym kryją się konkretni ludzie. Za każdym takim podżeganiem stoi przecież jakiś konkretny dziennikarz, operator czy fotoreporter, oraz ktoś, kto decyduje o dopuszczeniu materiału do publikacji.

Każdy z nich może powiedzieć: "ja tylko zrobiłem materiał", albo; "ja tylko dopuściłem", ale prawda jest taka, że gdyby twórca miał właściwą moralność nawet o taki szkodliwy materiał by się nie starał, a gdyby takowy jednak posiadł, to by go redaktorowi na wszelki wypadek nawet nie pokazał. Z kolei odpowiedzialny i uczciwy redaktor; gdyby nawet od jakiegoś bezwzględnego karierowicza taki materiał otrzymał, szybciej by się zwolnił, niż by taką szkodliwą informację puścił do publikacji.

Tak powinno być, ale nie jest. Ludzie się już tak skundlili, że zwykle nawet nie próbują oceniać tego typu sytuacji w kategoriach moralnych. Osiągnęli takie moralne dno, że żadnego dylematu etycznego w takich przypadkach nawet nie widzą. Są na swój sposób podobnie moralnie upośledzeni jak ci, co zabijają własnoręcznie, i których z manifestowanym uczuciem obrzydzenia oraz świętego oburzenia nazywają zwyrodnialcami. - Nie wiadomo; śmiać się, czy płakać...

Jednym z działań, które rząd wymyślił, są wprowadzone natychmiast po zabójstwie Pawła Adamowicza działania, mające ukrócić panoszącą się w polskich mediach i w Internecie tak zwaną "mowę nienawiści". Na razie wyłapywani są tylko nawołujący do zabójstw hejterzy, szalejący na forach społecznościowych, ale niewątpliwie już niebawem sprawy posuną się o wiele dalej, czyli do narastania niekonstytucyjnego terroru usankcjonowanego przez rządzącą większość specjalnie wydawanym "prawem", pozwalającym uciszać jej przeciwników.

Dlaczego to pewne? - Dlatego, że na taką prawidłowość zawsze i wszędzie wskazuje historia. Ponadto już odzywają się głosy o rzekomo katastrofalnie niskim poziomie bezpieczeństwa na imprezach WOŚP. Biorąc pod uwagę wieloletni całokształt bezpieczeństwa i znikomej ilości negatywnych ekscesów, jest to zarzut dość wrednie naciągany. Nie zmienia to oczywiście faktu, że w tym konkretnym przypadku służby bezpieczeństwa się nie popisały, ale jaka może być w tym wina Jerzego Owsiaka? Jaką ma jeszcze powinność zadbania o bezpieczeństwo uczestników imprezy ponad tę wymaganą przepisami? - Żadną.

Spełnił wymagane prawem warunki, czyli zatrudnił certyfikowaną przez służby państwowe firmę ochroniarską, a dalej to już nie jego kompetencje. Jako "prosty prezes" i laik w dziedzinie ochraniania zrobił co do niego należało i raczej nie po to wydawał na te usługi pieniądze, żeby najpierw nauczyć ją roboty i profesjonalizmu - za które ręczy certyfikatem państwo polskie i taki certyfikat każdej firmie ochroniarskiej wystawia.

Co też decydujące w takiej sytuacji; państwo wydając podmiotowi certyfikat odpowiada za jego uzasadnione wydanie. Nie ma prawa wydać pozwolenia na działalność ochroniarską firmie która nie spełnia szczegółowych, określonych prawem wymogów i standardów jakości, jak też jest ustawowo odpowiedzialne za sprawowanie takiej kontroli uprawnionego do ochraniania podmiotu, która na bieżąco zapewnia utrzymanie tych wymogów przez taką firmę.

Jeśli na przykład firma ochroniarska zatrudnia niewykwalifikowanych pracowników, nie szkoli ich zgodnie z przepisami, czy w jakikolwiek inny, istotny sposób narusza warunki udzielenia licencji, i mimo to świadczy usługi, wówczas za ten stan rzeczy odpowiada państwo – nie klient tej firmy. Ten bowiem z zasady nie ma ani merytorycznych kompetencji ani prawnej możliwości by przeprowadzić wewnętrzną kontrolę w firmie ubiegającej się u niego o zlecenie.

W świetle powyższego tylko ktoś głupi albo/i o złej woli (a takich ostatnio nie brakuje) może sugerować, że zlecenie licencjonowanej firmie ochroniarskiej zadania polegającego na ochronie imprezy skutkuje także przejęciem odpowiedzialności za to, jak się ona z tego zadania wywiąże. Niestety zajadli i niewątpliwie normalni inaczej, prawicowi przeciwnicy WOŚP i Jerzego Owsiaka takowe sugestie rozwijają.

Swoją drogą można się w tym kraju spodziewać że nasze państwo, nie chcąc się przyznać do swoich zaniedbań które, co już widać z doniesień mediów, okazały się z braku kontroli i profesjonalnej ochrony decydujące, będzie się starało o nich nie mówić ale szukać winy u organizatora.

Korzyść dla klerykalno-rządowej koterii podwójna, bo odpowiedzialni urzędnicy nie stracą stołków, a ekipa rządząca będzie mogła dalej udawać niczemu niewinnego głupa, oraz uda się jej może spełnić swoje długoletnie, chrześcijańskie, demokratyczne i praworządne marzenie – czyli skasować Jerzego Owsiaka.

Fanatyczne podłoty, które ciężko jakoś nazywać ludźmi, roztaczają czarny, kłamliwy pijar wokół sprawy, a podobne do nich "demony intelektu i moralności" to łykają. Że zaś wśród ludzi jest już obecnie więcej podłych kretynów niż ludzi normalnych, więc sprawa nabiera rozmachu.

Oczywiście nie mówi się o tym, że nawet lokalne imprezki "masowe" organizowane przez KK, będące maleńkimi drobiazgami w porównaniu ze skalą i zasięgiem ogólnopolskiej WOŚP, są zabezpieczane przez policję i inne zawodowe służby państwowe, czyli usługi te są za darmochę fundowane klerowi i "prawdziwym Polakom", przez ogół podatników.

Po pierwsze pytam: z jakiej kuźwa racji taka nierówność(?) - a po drugie; jakim prawem takie skurwysyństwo w ogóle w tym kraju funkcjonuje?

(Nie przepraszam za użycie słowa "skurwysyństwo" wszak wypowiedzenie go jest niczym wobec jego uprawiania. Obecna polsko-katolicka władza, która to skurwysyństwo na żywca, bez wstydu i bez skrupułów uprawia z pewnością nie pozwie mnie za to słowo, ani nie wsadzi, bo najpierw musiałaby samą siebie pozwać i wsadzić za rzeczone skurwysyństwo, które ja tylko adekwatnie, zgodnie z prawdą oraz terminologią nazwałem).

Generalnie darmocha na koszt obywateli to dla wszelkiego skurwysyństwa super układ. Nadto, gdyby przypadkiem trafił się na katolickiej imprezie świr podobny do tego z Gdańska i kogoś zabił, jedynie słuszny "kościół" umywa ręce i za nic nie odpowiada. Wszystkiemu winne byłyby te właśnie, państwowe służby, a one w wyznaniowo-policyjnym państwie i tak zawsze ze wszystkiego się wywiną.

Ale ty, Owsiak, radź sobie sam, a do ochrony największej inicjatywy obywatelskiej w tym kraju wynajmuj z kiesy fundacji firmy ochroniarskie. (Szpitale w to miejsce bez kilku aparatów się obejdą). Jak coś ochroniarze sknocą to my, kler i prawica się na ciebie rzucimy.

Może uda się wreszcie tę z piekła rodem Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy przejąć, lub chociażby ją wykończyć. Po co ona komu, skoro katolicka wierchórzka nic z tego nie ma. – Tego już za dużo, że nie chce Owsiak płacić haraczu KK i w dodatku śmiał pokazać, że obywatele sami potrafią robić dobre i wielkie rzeczy. Po prostu facet robiąc coś takiego bezczelnie pluje klerowi i "prawdziwym Polakom" w twarz.

I tu nagle... szczęście! Po latach podkładania świń "nieprawdziwym Polakom", przez "Polaków prawdziwych", w końcu się udało! Katolicki bóg wysłuchał wieloletnich modlitw swoich kapłanów i owieczek. Nasłał mordercę na niewinnego człowieka podczas imprezy nieprawdziwych Polaków i tak WOŚP załatwił, że jej organizator wreszcie zrezygnował! Huraaa!!!

WOŚP zaliczyła, jak się przygłupom wydaje, spektakularną i tak długo oczekiwaną, wpadkę! Brawo kapłani i trzodo specjalnego polskiego-katolickiego boga! Brawo! Brawo! Brawo!!!

Wieloletnia, polsko-katolicka mowa nienawiści wobec powszechnej, szlachetnej obywatelskiej inicjatywy, nabrała nowych kierunków i możliwości. Dodatkowo rezygnacja Jerzego Owsiaka daje klerowi i jego "prawdziwym Polakom" jakże podłą i podnoszącą ich "chrześcijańskiego" ducha nadzieję na rozpad WOŚP, a może nawet - co daj katolicki boże - na wykończenie pod każdym możliwym względem Jerzego Owsiaka. (Ech, nie ma to jak uczyć owieczki chrześcijaństwa na własnym, prawicowym przykładzie).

W tym miejscu, po przywołaniu tych kilku draństw społecznych występujących w Polsce należy stwierdzić, że one wszystkie – i te wymienione i nie wymienione - zawsze i na całym świecie mają jeden, wspólny mianownik. On właśnie wskazuje na wspólne centrum społecznej destrukcji dla wszystkich przypadków. Zarówno dla tych, jakie istnieją obecnie,jak i tych co zaistnieją w przyszłości.

Nazywam ten czynnik syndromem Ezawa, jako że najwcześniejszy opis zjawiska wśród ludzkości, znajduje się w Biblii.

Biblijny Ezaw, pierworodny syn Izaaka i brat Jakuba, wróciwszy zmęczony i głodny z polowania, dla zaspokojenia swojej doraźnej potrzeby – czyli najedzenia się szybko "teraz, albo jeszcze szybciej", sprzedał Jakubowi swoje pierworództwo. Za miskę soczewicy oddał i stracił swoje dziedzictwo. Chociaż wizualnie i według wieku był dojrzałym mężczyzną, okazał się emocjonalnie i moralnie niedorosły. Dla miski soczewicy (bo on biedaczek przecież był głodny!), z własnego wyboru sprzeniewierzył się Bogu, prawu plemiennemu i własnemu ojcu, a później winą za to i nienawiścią obarczał Jakuba, Izaaka i kogo się tylko dało – nie siebie.

Chociaż sam zawinił pałał żądzą zemsty i mordu na swoim bracie. Ten, aby go po wielu latach udobruchać, bo nie chciał z nim wojny, dał mu haracz w postaci mnóstwa swojego dobytku, a to bydlę Ezaw, ten dobytek wzięło tak, jakby mu się on należał.

Wszystko brało się z tego, że facet nie miał rozwiniętej umiejętności rezygnowania z relatywnie mało ważnych, przyziemnych potrzeb odczuwanych w danym momencie, na rzecz uzyskiwania ważniejszych i większych korzyści w przyszłości. - Na tym polega syndrom Ezawa. - Inaczej mówiąc: "byle dzisiaj, a jutro jakoś to będzie", albo: "po nas choćby i potop".

Ten syndrom od początku dzieli ludzkość na dwie części: na nielicznych ludzi normalnych i na nieprzebrane i ciągle rosnące hordy konsumpcjonistów, którzy już lata temu nieodwracalnie zniszczyli ekosystem Ziemi i nieodwołalnie uruchomili, oraz ciągle przyspieszają, mechanizm jej zagłady.

Oczywiście powyższy końcowy efekt ich mentalności i działalności, to dorobek sumaryczny.

Na co dzień taki Ezaw jest według kryteriów, jakie sobie "Ezawowe plemię" samo wyznaczyło, normalny.

"Normalnie" stara się o nieustanny i nieskończony wzrost gospodarczy, o nieustanny i nieskończony wzrost ludzkiej populacji i o posiadanie w nieskończoność coraz więcej i więcej.

Niby nic, tyle że w nieskończoność tych rzeczy robić się nie da. Każdy, nawet największy głupek to wie. Ziemia już umiera. Katastrofalnie wyeksploatowano jej zasoby, a plemię Ezawa dalej myśli tylko o tym, jak tempo tej eksploatacji jeszcze podkręcić i jak jeszcze więcej mieć gadżetów.

Widać więc, że jest głupie, ale czy tylko?

Otóż nie tylko. Tak jak Ezaw, jest nie tylko głupie, ale też niemoralne. Ono sięga po cudze, jak po swoje. Kłamie, kradnie, oszukuje, manipuluje, zabija – bo pożąda, bo musi mieć.

Tak zwany normalny człowiek, to teraz często ujawniony oficjalnie złodziej aferzysta, a polityk-kłamca to norma. Ktoś należący do jedynej uprzywilejowanej sekty dofinansowywanej z podatków obywateli, w państwie rzekomej równości podmiotów, to też "normalny, porządny człowiek". Dziennikarz szuja i paparazzi też. I zboczeniec obnażający się na paradzie równości, i przekupny sędzia... i urzędnik- łapówkarz i szef-bydlę... i w ogóle prawie już nienormalnych i nieporządnych ludzi w plemieniu Ezawa nie ma.

Wybory wygrywają politycy, którzy te fajne rzeczy plemieniu Ezawa obiecują, bo też sami do niego należą.

Kłamią, kradną, oszukują, manipulują, niszczą, zabijają, a plemię Ezawa ich nie rozlicza. Plemię Ezawa zostawia ich w spokoju i pozwala na wszelkie nieprawości, byle tylko dawali mu więcej i więcej, a przynajmniej to obiecywali.

Plemię Ezawa nie rozumie, że to ono właśnie, dopuszczając się wielkich społecznych niesprawiedliwości - które często wmontowuje nawet w przepisy prawne - oraz niezliczonej ilości pomniejszych draństw, skłóca naród i zasiewa między nim nienawiść. Nie rozumie chociażby tego, że mniejszości cynicznie okradane, nieszanowane, czy w jakikolwiek inny sposób traktowane niesprawiedliwie przez większość, zawsze zareagują co najmniej niechęcią, lub wręcz nienawiścią. Że jedynym sposobem na zmianę takiej sytuacji jest po prostu zwykła, elementarna sprawiedliwość. Innej możliwości nie ma. W jednym społeczeństwie nie może być niesprawiedliwych różnic, a władza jest od ich likwidowania - nie od stwarzania.  

Plemię Ezawa jest tak głupie, aroganckie i niedouczone, że nawet głosząc demokrację i myśląc że ją realizuje nie wie, że uskutecznia zwykłą, ordynarną dyktaturę większości. Jakim trzeba być jełopem, żyjąc w XXI wieku, żeby nie odróżniać dyktatury od demokracji...?

Żeby nie mieć pojęcia, że demokracja to wyłącznie taki ustrój, gdzie to, co należy się jednemu należy się wszystkim, a co należy się wszystkim należy się jednemu. Niestety; żeby takie rzeczy wiedzieć, trzeba wyjść poza ezawową literaturę i sterowane, jedynie słuszne nauczanie. Trzeba się życiem poważnie zainteresować by zneutralizować u siebie podatność na totalnie realizowane przez rządzących pranie mózgów wyborców. W Polsce nawet ezawowski profesor-politolog nie wie, albo nie chce wiedzieć, co to demokracja, nie mówiąc o całej reszcie.

Przecież jest oczywistym, że gdy władza się wyrodzi i na społeczeństwo wypnie - co stało się już za komunizmu, a od Solidarności nieustannie rzecz przybiera na sile - to w jej interesie jest, żeby w zwichniętej, nominalnej demokracji elektorat w swojej większej części składał się z ludzi jak najgłupszych, jak najliczniejszych i bezrobotnych, oraz najmniej wykształconych i wykwalifikowanych. Takich, których można z butami kupić dając im socjal i "na bank" zapewnić sobie ich wyborcze poparcie. 

Ponieważ też regułą jest - choć są oczywiście od niej nieliczne wyjątki - że im u ludzi mniejsza inteligencja oraz możliwość i chęć do pracy, tym więcej płodzą dzieci. PIS dając tej grupie (chociaż niby wszystkim) 500+ , oraz inne przywileje socjalne, dobrze wie co i po co te rzeczy robi. Oczywiście wie, że dopóki będzie mu na to wystarczało pieniędzy, wygra każde kolejne "demokratyczne" wybory i władzy nie odda. 

Ponadto ma w swoim elektoracie poparcie takich ludzi jak choćby ja, i mnie podobni, czyli takich którzy szczerze PIS-u nienawidzą za fanatyczne oszołomstwo i krzewioną katolicką niesprawiedliwość społeczną, ale którzy wolą to, niż wpuszczenie do kraju hord zdeklarowanych, z założenia nie chcących na siebie pracować młodych singli-darmozjadów, nazywających siebie uchodźcami.

Nie trzeba być demonem intelektu, żeby wykoncypować oraz zauważyć na przykładzie innych, głupich państw, że wpuszczenie do dowolnego kraju nawet stosunkowo niewielkiej, żyjącej z socjalu i mnożącej się jak króliki grupy, w krótkim czasie musi doprowadzić - bankructwa najbogatszego nawet państwa.

Jak szybko mnoży się taka rakowa populacja ostatnim przykładem jest Finlandia, która ledwo parę lat temu wpuściła parę tysięcy obcych, a dziś ma ich już prawie milion. Rzecz w tym, że ci nie tylko mnożą się jak szarańcza, ale przecież w imię "humanitaryzmu" ściągają rodziny. Ci ściągnięci też ściągają rodziny, a ci..... No, i tak to idzie, a naciska na to, żeby taki "humanitaryzm" stosować, UE.

Tylko ja się pytam: gdzie jest humanitaryzm względem tych, którzy są zmuszani by wbrew własnej woli - czyli niewolniczo - pracować na te hordy najeźdźców? 

A że nie ma sposobu na zmuszenie darmozjadów do pracy i ich zarabiania na siebie, przekonały się państwa takie jak Francja, Belgia, Dania, Niemcy czy Szwecja, gdzie od dziesięcioleci funkcjonują programy rządowe mające na celu asymilację najeźdźców i nakłonienie ich do pracy, ale bez żadnych efektów. Już kraje te ekonomicznie zaczynają robić bokami, co powoduje narastający bunt, opór i zamieszki rodowitych mieszkańców, a tu końca gehenny nie widać. Problem rośnie i rośnie. I tylko przyspiesza.

Już wolę głosować na fanatyczny i dyktatorski PIS, niż na idiotów chcących wpędzić naród, i przy okazji także mnie, moje dzieci i wnuki, w niewolniczą pracę dla utrzymywania nowego typu najeźdźców. - Klasyczny wybór między dżumą a cholerą.    

W Polsce, niestety, specjalne przywileje ustanawiane dla siebie przez większość nazywane są demokracją – jakby ktoś nie wiedział. Kwitnie nieuctwo, arogancja i zbydlęcenie na szczeblach władzy, i nie tylko. Mamy dramatyczny upadek zasad moralnych, ale za to rozkwit zasad ezawowych takich jak: "prawdziwy Polak to katolik", "każdy niekatolik i kto cokolwiek robił społecznie przed Solidarnością, to komuch", "rozwój to większa konsumpcja", "rozwój to nieskończony w czasie przyrost naturalny", "rozwój to niewolnicza praca ludzi pracujących na socjal dla tych co nie chcą pracować" itd. itd.

Panie Jerzy, niech Pan też tym wszystkim gnojom nie ustępuje, bo część oporu przeciw złu leży w Pana rękach. Proszę zostać...