JustPaste.it

Formacja apostołów

Zwalczajcie błędną naukę, i starajcie się wszelkimi środkami nawrócić heretyków do Pana. Szukajcie niestrudzenie owiec, które zbłądziły, żeby je przyprowadzić do Owczarni

Zwalczajcie błędną naukę, i starajcie się wszelkimi środkami nawrócić heretyków do Pana. Szukajcie niestrudzenie owiec, które zbłądziły, żeby je przyprowadzić do Owczarni

 

21. JEZUS DO APOSTOŁÓW I UCZNIÓW
[por. J 20,30-31]
Napisane 22 kwietnia 1947 r. A, 12197-12235 mały Jan czyli Maria Valltorta


Są teraz na innej górze, bardziej zalesionej, niedaleko Nazaretu, do którego prowadzi droga od
podnóża góry. Jezus nakazuje usiąść w kole. Najbliżej znajdują się apostołowie, za nimi – uczniowie
(należący do siedemdziesięciu dwóch, którzy nie rozeszli się po różnych okolicach), ponadto –
Zachariasz i Józef. Margcjam zajmuje uprzywilejowane miejsce u stóp Jezusa.
Jezus mówi od chwili, gdy wszyscy, usiadłszy, uciszyli się i skupili uwagę na Jego słowach:
«Poświęćcie Mi całą waszą uwagę, gdyż będę mówił o sprawach największej wagi. Nie
zrozumiecie jeszcze wszystkiego lub zrozumiecie niezupełnie. Jednak Ten, który przyjdzie po Mnie,
sprawi, że zrozumiecie to potem. Słuchajcie zatem.
Nikt bardziej niż wy nie jest przekonany, że bez pomocy Boga człowiek łatwo popada w grzech.
Dzieje się tak z powodu wielkiej słabości jego natury, osłabionej Grzechem [pierworodnym]. Byłbym
jednak nieroztropnym Odkupicielem, gdybym – ofiarowawszy wam tak wiele dla zbawienia – nie dał
też środków pomagających wam zachować w sobie owoce Mojej Ofiary. Wiecie, że cała łatwość
grzeszenia pochodzi od Grzechu [pierworodnego], który, pozbawiając ludzi Łaski, odbiera im ich moc
[płynącą] ze zjednoczenia z Łaską.
Powiedzieliście: „Ty jednak przywróciłeś nam Łaskę”. Nie. Aż do czasu Mojej Śmierci była ona
dawana sprawiedliwym. Chcę innego środka, aby ją przywrócić [ludziom] w przyszłości. To środek,
który nie będzie jedynie obrzędem symbolicznym. Będzie on rytem, który – w przyjmującym go –
wyryje prawdziwy charakter dzieci Bożych, jakimi byli Adam i Ewa. Ich dusze, ożywione przez
Łaskę, posiadały wzniosłe dary, udzielone przez Boga bardzo kochanym stworzeniom.
Wiecie, co Człowiek posiadał i co człowiek stracił. Teraz, dzięki Mojej ofierze, wrota Łaski są
na nowo otwarte. Ze względu na Moją miłość, jej strumienie mogą zstąpić na wszystkich, którzy o nią
poproszą. Ludzie będą posiadali cechy synów Bożych dzięki zasługom Pierworodnego pośród ludzi –

Tego, który do was mówi, waszego Odkupiciela, waszego Wiecznego Arcykapłana, waszego Brata w
Ojcu, waszego Nauczyciela. To przez Jezusa Chrystusa i dzięki Jezusowi Chrystusowi ludzie obecni i
przyszli będą mogli osiągnąć Niebo i cieszyć się Bogiem, aż po ostatniego człowieka.
Do tej pory nawet najbardziej sprawiedliwi ze sprawiedliwych – choć obrzezani jako synowie
narodu wybranego – nie mogli osiągnąć tego celu. Bóg brał pod uwagę ich cnoty, miejsce dla nich
było w Niebie przygotowane, ale Niebo było dla ich dusz zamknięte i weselenie się Bogiem było dla
nich niedostępne. [Przyczyną tego był fakt, że] w ich duszach – tych błogosławionych klombach,
ukwieconych wszelkimi cnotami – rosło także przeklęte drzewo Grzechu Pierworodnego i żadne,
choćby najświętsze działanie, nie potrafiło go zniszczyć. Nie można wejść do Nieba z korzeniami i
ulistnieniem tej trującej rośliny.
W dzień Przygotowania tęsknoty patriarchów, proroków i wszystkich sprawiedliwych Izraela
zostały zaspokojone radością z dokonanego Odkupienia. Dusze bielsze nad górski śnieg, którym były
ich cnoty, utraciły tę jedyną Skazę, która oddzielała je od Nieba.
Jednak świat istnieje nadal. Powstają pokolenia za pokoleniami i będą nadal powstawać. Będą
przychodzić do Chrystusa jedne narody po drugich. Czy Chrystus miałby umierać dla każdego
nowego pokolenia, by je ocalić, i dla każdego narodu, który przyjdzie do Niego? Nie. Chrystus umarł
raz jeden i nigdy więcej przez całą wieczność nie umrze. Czy więc te pokolenia i narody, które doszły
do mądrości dzięki Memu Słowu, nie miałyby – z powodu zranienia przez Skazę Pierworodną –
posiąść Nieba, żeby cieszyć się Bogiem? Bynajmniej. To nie byłoby słuszne ani ze względu na nich –
gdyż próżna byłaby ich miłość do Mnie – ani ze względu na Mnie, gdyż umarłbym tylko dla
nielicznych.
Jak zatem pogodzić te różne sprawy? Zanim Chrystus opuści świat dla Nieba, jaki nowy cud
uczyni? Już tylu ich dokonał i tak bardzo umiłował ludzi, że zechciał za nich umrzeć. Jeden
[wyjątkowy cud] już uczynił, zostawiając – na pamiątkę Swej miłości – Swe Ciało i Krew, na pokarm
wzmacniający i uświęcający. Dałem wam polecenie czynienia tego, co Ja uczyniłem, na Moją
pamiątkę; [dałem] środek uświęcania uczniów i ich uczniów, aż do końca wieków.
Ale czy pamiętacie, co zrobiłem tego wieczora, gdy już byliście zewnętrznie oczyszczeni?
Przepasałem się ręcznikiem i umyłem wam stopy. Wtedy jeden z was zgorszył się tym zbyt
upokarzającym gestem. Powiedziałem mu: „Jeśli cię nie obmyję, nie będziesz miał udziału ze Mną!”
Nie zrozumieliście tego, co to oznaczało, ani o jakim udziale mówiłem, ani co to był za symbol. Teraz
wam to wyjaśnię.
Była to lekcja pokory i pouczenie o konieczności oczyszczenia się, żeby móc wejść do Mojego
Królestwa i mieć w nim udział. Ponadto było to życzliwe zwrócenie wam uwagi na to, że Bóg od
sprawiedliwego – a więc od kogoś o czystym duchu i umyśle – wymaga jedynie ostatecznego obmycia
tylko tej części, którą najłatwiej może zabrudzić nawet człowiek sprawiedliwy. Choćby tylko kurz
opada na czyste ręce, na nogi i ciało. Wynika to z konieczności życia wśród ludzi.
Pouczyłem was jeszcze o czymś innym. Obmyłem wam stopy, najniższą część ciała: tę, która
chodzi po błocie, po prochu, a czasem – po nieczystościach. Oznacza ona ciało, tę część materialną
człowieka, która ma zawsze niedoskonałości. Wyjątkiem są ci, u których nie ma skazy Grzechu
Pierworodnego – bądź to dzięki działaniu Boga, bądź to dzięki Boskiej Naturze. Choćby te
niedoskonałości były tak nikłe, że tylko Bóg je widzi, to jednak trzeba zwracać uwagę, żeby się nie
umacniały, stając się czymś naturalnym. Trzeba je zwalczać aż do wytępienia ich.
Obmyłem wam więc stopy. Kiedy? Przed podzieleniem się [z wami] chlebem i winem i przed
przeistoczeniem ich w Moje Ciało i Moją Krew. Ja bowiem jestem Bożym Barankiem i nie mógłbym
zstępować tam, gdzie szatan zostawił ślady. Dlatego też najpierw obmyłem was, a potem dałem wam
Siebie. Wy także obmywajcie przez Chrzest tych, którzy do Mnie przyjdą, żeby nie przyjmowali
niegodnie Mego Ciała i żeby to nie zmieniło się dla nich w straszliwy wyrok śmierci.
Jesteście przerażeni... Rozglądacie się. Wasze spojrzenia pytają: „Cóż w takim razie z
Judaszem?” Odpowiadam wam: „Judasz spożył swą śmierć”. Najwyższy akt Miłości nie dotknął jego
serca. Ostatnia próba Nauczyciela rozbiła się o kamień jego serca: o ten kamień, na którym zamiast
[znaku] TAW wyryty był straszliwy znak szatana – znak Bestii.
A więc obmyłem was przed dopuszczeniem was do uczty eucharystycznej. Uczyniłem to, zanim
jeszcze usłyszałem wyznanie waszych grzechów, zanim został w was wlany Duch Święty. Nabraliście
więc cech prawdziwych chrześcijan, utwierdzonych w Łasce, i staliście się Moimi Kapłanami. Niech
więc tak samo będzie i z tymi ludźmi, których będziecie musieli przygotowywać do życia
chrześcijańskiego.
Chrzcijcie wodą w Imię Boga w Trójcy Jedynego i w Moje Imię. [Czyńcie to po to], aby – ze
względu na Moje nieskończone zasługi – został zmazany w sercach Grzech Pierworodny, aby zostały
odpuszczone grzechy [osobiste] i aby została wlana Łaska i Święte Cnoty. [Udzielajcie chrztu], aby

Duch Święty mógł zstąpić i zamieszkać w siedzibach tych poświęconych świątyń, którymi będą ciała
ludzi żyjących w łasce Pana.
Czy woda była konieczna do unicestwienia Grzechu? To prawda, że woda nie dotyka duszy.
[Podobnie] niematerialny znak nie dotyka też wzroku człowieka, tak materialnego we wszystkich
swych działaniach. Mógłbym oczywiście wlać Życie nie posługując się widzialnym środkiem. Ale któż
by w to uwierzył? Ilu jest takich ludzi, którzy potrafią mocno uwierzyć, kiedy nie widzą?
Popatrzcie na dawne Prawo mojżeszowe. Używano wody ablucyjnej do oczyszczania nieczystych.
Musieli być przyjmowani na nowo do zgromadzeń ludu, kiedy dotknęli zwłok. Otóż każdy nowo
narodzony człowiek jest skażony, ponieważ ma styczność ze swą martwą dla Łaski duszą. Niech
zatem zostanie oczyszczony wodą ablucyjną z nieczystości i odzyska godność, która pozwala wejść do
wiecznej Świątyni. Ceńcie sobie tę wodę.
Po dokonaniu ekspiacji i odkupienia, po trzydziestu trzech latach znojnego życia ukoronowanego
Męką, po przelaniu całej Mojej Krwi za ludzkie grzechy, z umęczonego i wykrwawionego Ciała
Męczennika wypłynęły te zbawienne wody, żeby zmyć Grzech Pierworodny. To przez dokonanie tej
Ofiary odkupiłem was z tej zmazy. Zaprawdę powiadam wam, że gdybym na progu życia [wiecznego]
dokonał Boskiego cudu i zstąpił z Krzyża, to dzięki przelaniu Krwi oczyściłbym [was z waszych]
grzechów, ale nie z Grzechu Pierworodnego. Zapłatą za niego miało być całkowite wyniszczenie.
Wody naprawdę zbawcze, o których mówi Ezechiel, wypłynęły z Mego Boku. Zanurzajcie w nich
dusze, żeby wychodziły z nich nieskalane i mogły otrzymać Ducha Świętego. On – przez wzgląd na
tchnienie, które Stworzyciel tchnął w Adama, aby mu dać ducha, a przez to obraz i podobieństwo
Boże – powróci, żeby dawać tchnienie i żeby zamieszkać w sercach odkupionych ludzi.
Udzielajcie Mojego Chrztu, ale w Imię Boga w Trójcy, albowiem – gdyby Ojciec naprawdę nie
zechciał, a Duch Święty nie działał – Słowo nie wcieliłoby się i nie dostąpilibyście Odkupienia.
Słuszne więc i sprawiedliwe jest to, ażeby każdy człowiek otrzymał Życie od Osób [Trójcy Świętej],
które są zjednoczone w woli udzielania go, kiedy wzywany jest Ojciec, Syn i Duch Święty w czasie
udzielania Chrztu. Ode Mnie weźmie on nazwę [chrztu] chrześcijańskiego, dla odróżnienia go od
rytów innych, przeszłych lub przyszłych, które są obrzędami, ale nie [wytwarzają] niezatartego znaku
na nieśmiertelnej części [człowieka].
I bierzcie Chleb i Wino, tak jak Ja to robiłem. W Moje Imię błogosławcie je, łamcie i
rozdawajcie. Chrześcijanie Mną się będą żywić. I z Chleba, i z Wina składajcie też ofiarę Ojcu
Niebieskiemu, spożywając ją następnie na pamiątkę Ofiary, którą Ja złożyłem, wyniszczając się na
Krzyżu dla waszego zbawienia. Ja, Kapłan i Ofiara, ofiarowałem Siebie samego i wyniszczyłem.
Gdybym nie zechciał tego uczynić, nikt zamiast Mnie nie mógłby tego dokonać. Wy, Moi Kapłani,
czyńcie to na Moją pamiątkę. Czyńcie to w tym celu, aby nieskończone skarby Mojej Ofiary wznosiły
się błagalnie do Boga i spływały łaskawie na tych wszystkich, którzy błagają o nie z niezachwianą
wiarą. Powiedziałem: z niezachwianą wiarą. To nie wiedza przyczynia się do zaowocowania Pokarmu i
Eucharystycznej Ofiary, lecz wiara. Wiara, że w tym chlebie i winie konsekrowanym w Moje Imię –
przez tego, kogo upoważnię Ja albo ktoś, kto przyjdzie po Mnie – jest Moje prawdziwe Ciało i Moja
prawdziwa Krew. Kto się nimi karmi, przyjmuje Mnie z Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem. A kto
Mnie ofiarowuje, ten prawdziwie ofiarowuje Jezusa Chrystusa, jak On się ofiarował za grzechy świata.
Was [upoważniam do tego]: ciebie Piotrze, nowy Arcykapłanie nowego Kościoła, ciebie Jakubie, synu
Alfeusza, ciebie Janie, ciebie Andrzeju, ciebie Szymonie, ciebie Filipie, ciebie Bartłomieju, ciebie
Tomaszu, ciebie Judo Tadeuszu, ciebie Mateuszu, ciebie Jakubie, synu Zebedeusza.
Dziecko i człowiek bez wykształcenia może Mnie przyjmować tak samo, jak dorosły i uczony. I
dziecko, i człowiek prosty otrzymają takie same dobrodziejstwa ze złożonej Ofiary, jakie otrzymuje
ktoś z was. Wystarczy, aby mieli w sobie wiarę i łaskę Pana.
Wy jednak otrzymacie jeszcze nowy Chrzest: Chrzest Ducha Świętego. Obiecałem go wam i
będzie wam dany. Sam Duch Święty zstąpi na was. Powiem wam, kiedy. I On napełni was pełnią
darów kapłańskich. Będziecie więc mogli – podobnie jak Ja to czyniłem wobec was – wylewać na
chrześcijan Ducha, którym zostaniecie napełnieni, by utwierdzić ich w łasce i by wlać w nich dary
Pocieszyciela. Ten królewski sakrament – niewiele niższy od Kapłaństwa – niech posiada podniosłość
mojżeszowych konsekracji, z nakładaniem rąk i namaszczaniem wonnym olejkiem, używanym
niegdyś przy konsekracji kapłanów.
Nie. Nie patrzcie z takim przerażeniem! Nie wypowiadam słów bluźnierstwa! Nie uczę was
świętokradzkich czynności! Godność chrześcijanina jest tak wielka, że – powtarzam to [jeszcze raz] –
niewiele jest niższa od kapłańskiej. Gdzie bowiem żyją kapłani? W Świątyni. Chrześcijanin zaś będzie
żywą świątynią. Co robią kapłani? Służą Bogu przez modlitwę, składanie ofiar i przez pieczę nad
wiernymi. To przynajmniej mieli czynić... Chrześcijanin będzie służyć Bogu przez modlitwę, ofiarę i
miłość braterską.
Będziecie słuchać wyznawania grzechów tak, jak Ja słuchałem [wyznań] waszych i wielu innych
ludzi i przebaczałem tym, u których widziałem prawdziwą skruchę. Niepokoicie się? Dlaczego?
Boicie się, że nie będziecie umieli właściwie osądzać? Mówiłem już wiele razy o grzechu i o
ocenianiu tego, co jest grzechem. Pamiętajcie w czasie osądzania o rozważeniu siedmiu okoliczności,
od których zależy, czy dany czyn był lub nie był grzechem i jaki był jego ciężar. Oto one: kiedy został
popełniony grzech i ile razy; kto zgrzeszył; przy pomocy czego; jaki jest przedmiot grzechu; jaka jest
jego przyczyna; dlaczego grzech został popełniony.
Nie obawiajcie się. Duch Święty wam pomoże. Przede wszystkim z całego serca zaklinam was,
żebyście uważali na siebie i prowadzili święte życie. Takie życie zwiększy w was tak bardzo
nadprzyrodzone światła i dojdziecie do bezbłędnego czytania w sercach ludzkich. Będziecie umieli
wtedy – z miłością, ale i z zachowaniem autorytetu – ukazywać grzesznikom, którzy boją się wyjawić
swój grzech albo buntują się przeciwko wyznaniu go, w jakim stanie są ich serca. W ten sposób
pomożecie nieśmiałym, a upokorzycie zatwardziałych. Pamiętajcie, że ziemia traci Rozgrzeszającego,
dlatego wy macie stać się tacy, jaki Ja byłem: sprawiedliwy, cierpliwy, miłosierny, ale nie słaby.
Powiedziałem wam: to, co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w Niebie, a to, co tu zwiążecie,
będzie związane w Niebie. Dlatego osądzajcie każdego człowieka z głęboką rozwagą. Nie ulegajcie
sympatii ani antypatii, nie pozwólcie się zdeprawować podarunkami ani groźbami. We wszystkim i
dla wszystkich bądźcie jak Bóg, biorąc pod uwagę słabość człowieka i zasadzki jego wrogów.
Przypominam wam, że Bóg pozwala czasem także na upadek Swych wybranych. Nie dlatego że
lubi patrzeć, jak upadają, ale dlatego że z upadku może zrodzić się w przyszłości większe dobro.
Wyciągnijcie więc rękę do upadającego. Nie wiecie bowiem, czy jego upadek nie jest ostatnim atakiem
jakiejś choroby, umierającej na zawsze i pozostawiającej we krwi oczyszczenie, które rodzi zdrowie, w
naszym przypadku – świętość.
Natomiast bądźcie surowi dla tych, którzy nie szanują Mojej Krwi i z duszą – dopiero co
oczyszczoną w Boskiej kąpieli – rzucają się jeszcze raz i sto razy w błoto. Nie przeklinajcie ich, ale
bądźcie surowi. Napominajcie ich, ostrzegajcie siedemdziesiąt siedem razy. Uciekajcie się do
ostatecznej kary odłączenia ich od ludu wybranego dopiero wtedy, gdy trwają uparcie w jakimś
grzechu będącym zgorszeniem dla braci. Takie działanie jest od was wymagane, abyście nie stali się
współwinnymi ich czynów. Pamiętajcie o tym, co wam mówiłem: „Jeśli twój brat grzeszy, upomnij go
w cztery oczy. Jeśli cię nie posłucha, upomnij go w obecności dwóch lub trzech świadków. Jeśli to nie
pomoże, powiedz o tym Kościołowi. A jeśli i tego nie posłucha, uznaj go za poganina albo celnika.”
W religii mojżeszowej małżeństwo jest umową. W nowej religii chrześcijańskiej niech ono
będzie aktem świętym i nierozerwalnym, na który zstępuje łaska Pana, czyniąc z dwojga małżonków
Jego współpracowników w rozkrzewianiu rodzaju ludzkiego.
Starajcie się od pierwszych chwil radzić małżonkom, którzy przyjmują nową religię, żeby starali
się nawrócić swych współmałżonków nie zaliczających się jeszcze do wiernych. Niechaj [i oni] staną
się częścią wspólnoty dla uniknięcia bolesnych, pozbawiających pokoju rozbieżności w sposobie
myślenia, co dało się zaobserwować także wśród nas.
Jeśli chodzi o małżeństwa pomiędzy wiernymi Pana, to niech [człowiek] nie rozłącza z żadnego
powodu tego, co Bóg złączył. Kiedy jedna strona, chrześcijańska, jest połączona z poganinem,
doradzam, żeby niosła swój krzyż z cierpliwością, łagodnością i z mocą. Niech umie nawet umrzeć w
obronie swej wiary, lecz niechaj nie opuszcza małżonka, z którym połączyła się za swą pełną zgodą.
Taka jest Moja rada, [dana] dla udoskonalenia życia w stanie małżeńskim, aż stanie się możliwe – w
miarę rozszerzania się chrześcijaństwa – zawieranie małżeństw pomiędzy wiernymi. Taki związek
będzie święty i nierozerwalny i miłość będzie święta.
Byłoby źle, gdyby z powodu zatwardziałości serca miało dojść w nowej wierze do tego, do czego
doszło w dawnej: do zezwolenia na oddalanie i rozwiązywanie [małżeństw] dla uniknięcia zgorszenia
spowodowanego rozpustą człowieka. Zaprawdę, powiadam wam: każdy powinien nieść swój krzyż w
każdej sytuacji, także w stanie małżeńskim.
Powiadam wam również, że żaden nacisk nie powinien ugiąć waszego autorytetu wtedy, gdy
powiecie: „Tego nie wolno [czynić]” temu, kto by pragnął nowych zaślubin, zanim jedno ze
współmałżonków nie umrze. Powiadam wam, że lepiej, aby raczej oderwała się ta zdemoralizowana
część – sama lub nawet pociągając za sobą innych – niż żeby, dla zatrzymania jej w Ciele Kościoła,
zezwolono na rzeczy sprzeciwiające się świętości małżeństwa. Zgorszyłoby to prostych ludzi,
pobudziłoby do wyrażania nieprzychylnych i szkodliwych opinii o kapłanach, o bogatych i możnych.
Zaślubiny są aktem poważnym i świętym. Aby wam to ukazać, wziąłem udział w weselu [w
Kanie] i dokonałem tam pierwszego cudu. Ale biada, gdy [małżeństwo] przeradza się w żądzę i
spełnianie kaprysów! Małżeństwo, naturalna umowa między mężczyzną a niewiastą, zostaje odtąd
podniesiona do poziomu umowy duchowej. Przez nią dusze dwojga kochających się ludzi przysięgają
służyć Panu we wzajemnej miłości. Ofiarowują Mu ją w posłuszeństwie dla Jego nakazu rozmnażania
się, aby dać Panu dzieci.
I jeszcze... Jakubie, czy przypominasz sobie rozmowę na Górze Karmel? Mówiłem ci wtedy o
tym, ale inni tego nie wiedzą... Widzieliście Marię, siostrę Łazarza, która w Betanii namaściła Mi
stopy podczas wieczerzy w szabat. Powiedziałem wam wtedy: „Ona przygotowała Mnie na pogrzeb”. I
naprawdę to uczyniła. Nie przez przygotowanie grobu, bo uważała, że ta boleść była jeszcze daleko
ode Mnie, ale przez namaszczenie Moich nóg dla oczyszczenia ich ze wszystkich nieczystości drogi,
abym wstąpił na tron, nasycony wonią balsamicznego olejku.
Życie ludzkie jest drogą. Przejście człowieka do drugiego życia powinno być wejściem do
Królestwa. Każdy król jest namaszczany i nasycany wonnościami, nim zasiądzie na tronie i pokaże
się swemu ludowi. Także chrześcijanin jest synem Króla, idącym drogą prowadzącą bezpośrednio do
królestwa, do którego wzywa go Ojciec. Śmierć chrześcijanina nie jest niczym innym jak tylko
wejściem do Królestwa, żeby wstąpić na tron przygotowany przez Ojca. Śmierć nie przeraża
człowieka, który nie lęka się Boga, gdyż wie, że trwa w Jego łasce. Człowiek, który ma wejść na tron,
musi mieć szatę oczyszczoną z wszelkich brudów, żeby zachowała swe piękno do zmartwychwstania.
Jego duch musi być obmyty, żeby zajaśnieć na tronie. Przygotował mu go Ojciec w tym celu, żeby
ukazał się w godności należnej dziecku tak wielkiego Króla.
Namaszczenie udzielane umierającym chrześcijanom daje wzrost łaski, wymazuje grzechy, za
które człowiek w pełni żałuje, wzbudza gorący zapał do dobra i siłę do ostatecznej walki. [Tego
udziela umierającym,] a raczej rodzącym się chrześcijanom. Kto bowiem umiera w Panu ten –
zaprawdę, powiadam wam – rodzi się do życia wiecznego.
Powtarzajcie gest Marii, [namaszczając] ciało wybranych. Niech nikt go nie odrzuca, [uważając
się za] niegodnego. Ja przyjąłem ten wonny olejek od niewiasty. Niech każdy chrześcijanin poczytuje
to sobie za zaszczyt i najwyższą łaskę ze strony Kościoła, którego jest dzieckiem, i niech przyjmie go
od Kapłana, aby oczyścić się z ostatnich plam.
Niech każdy kapłan czuje się szczęśliwy, że może powtarzać na ciele umierającego brata akt
miłości Marii wobec cierpiącego Chrystusa. Zaprawdę, powiadam wam, że to, czego wtedy nie
uczyniliście dla Mnie, pozwalając się wyprzedzić niewieście – o czym teraz myślicie z tak wielkim
bólem – będziecie mogli czynić w przyszłości często, gdy pochylicie się z miłością nad kimś
umierającym, żeby go przygotować na spotkanie z Bogiem. Ja jestem w żebrakach i umierających, w
pielgrzymach i sierotach, we wdowach i więźniach, w głodnych, spragnionych i zmarzniętych,
zasmuconych i utrudzonych. Ja jestem we wszystkich członkach Mego Mistycznego Ciała, które jest
wspólnotą Moich wiernych. Kochajcie Mnie w nich, a naprawicie swój tak częsty brak miłości, dając
Mi ogromną radość, a sobie – wielką chwałę.
Rozważcie na koniec, że przeciwko wam sprzysięga się świat, wiek, choroby, prześladowania.
Nie bądźcie więc ani nieroztropni, ani skąpi w dawaniu tego, co otrzymaliście. W Moim Imieniu
przekazujcie Kapłaństwo najlepszym spośród uczniów, aby ziemia nie pozostała bez kapłanów. Niech
ten charakter sakramentalny będzie udzielany po dokładnym egzaminie – nie ustnym, ale z uczynków
– tego, który chce być kapłanem, lub tego, kogo wy uznacie za odpowiedniego, żeby nim był.
Zastanawiajcie się nad tym, kim jest kapłan – nad dobrem, jakie może uczynić. [Myślcie też o] złu,
które może wyrządzić. Mieliście przykład tego, co może się stać z kapłaństwem, kiedy utraci swój
święty charakter.
Zaprawdę, powiadam wam: naród ten zostanie rozproszony z powodu grzechów Świątyni.
Mówię wam też i to, że ziemia zostanie podobnie zniszczona, gdy ohyda spustoszenia ogarnie nowe
Kapłaństwo i doprowadzi ludzi do odstępstwa przez przyjęcie piekielnych nauk. Wówczas pojawi się
syn szatana. Ludy jęczeć będą w straszliwej trwodze i niewielu zostanie wiernych Bogu. Wtedy to w
strasznych konwulsjach nadejdzie koniec – po zwycięstwie Boga oraz Jego nielicznych wiernych – i
gniew Boży [ujawni się] nad wszystkimi przeklętymi. Biada, po trzykroć biada, jeśli wtedy – wśród
tych nielicznych – nie będzie już świętych, ostatnich przybytków Świątyni Chrystusa! Biada, po
trzykroć biada, jeśli dla umocnienia ostatnich chrześcijan nie będzie prawdziwych kapłanów, takich,
jacy byli dla pierwszych.
Zaprawdę, straszliwe będzie to ostatnie prześladowanie, bo nie ludzie będą prześladowcami, ale
syn szatana i jego zwolennicy. A kapłani? Ci z ostatniej godziny będą musieli być więcej niż
kapłanami, tak bowiem okrutne będzie to prześladowanie zastępów Antychrysta. [Powinni być]
podobni do człowieka odzianego w len, dostatecznie świętego, ażeby móc stanąć u boku Pana, tak jak
w widzeniu Ezechiela. Będą musieli swą doskonałością znaczyć niestrudzenie [znakiem] TAW duchy
nielicznych wiernych, ażeby płomienie piekła nie starły tego znaku. Kapłani? Aniołowie! [Powinni
być jak] aniołowie poruszający kadzielnicami swych cnót, aby oczyścić powietrze ze śmiercionośnych
wyziewów szatana. [Jak] aniołowie? Więcej niż aniołowie: [każdy z nich] ma być drugim Chrystusem,
Moim [drugim] „Ja”, aby wierni czasów ostatecznych mogli wytrwać do końca. Tacy będą musieli być
[kapłani].
Jednak przyszłe dobro i zło ma korzenie w teraźniejszości. Lawiny zaczynają się od płatka
śniegu. Kapłan niegodny, nieczysty, heretyk, niewierny, niewierzący, letni albo zimny, obojętny,
rozwiązły, wyrządza dziesięciokrotnie więcej zła niż popełniający te same grzechy wierny, gdyż
pociąga do grzechu wielu innych.
Wiecie, do czego prowadzi rozprzężenie w kapłaństwie, przyjmowanie skażonych nauk, egoizm,
chciwość i pożądliwość. Do bogobójstwa! W przyszłych wiekach Syn Boży nie będzie już mógł być
zabity, ale wiara w Boga, idea Boga – tak! Dlatego będzie dokonywane bogobójstwo – jeszcze bardziej
nieodwracalne, bo bez zmartwychwstania. O, tak! Tego będzie można dokonać. Tak. Widzę... Będzie
mogło tego dokonywać wielu Judaszy z Kariotu przyszłych wieków. Okropność!... Mój Kościół
niszczony przez swoich szafarzy!... Ja, który będę go podtrzymywać przy pomocy ofiar...
Kapłani, którzy będą mieli jedynie szaty, a nie będą już mieli dusz kapłańskich, będą wspierani
przez wzburzenie fal, poruszanych przez piekielnego Węża przeciw twej łodzi, o Piotrze. Powstań
więc! Stań [mocno]! Przekaż ten rozkaz każdemu ze swoich następców: „Trzymaj rękę na sterze! Gań
rozbitków, którzy będą próbowali rozbić łódź Bożą i zatopić ją”. Uderz ich, ale dla ocalenia, i płyń
dalej! Bądź surowy, bo ich rozboje zasługują na słuszną karę. Broń skarbu wiary. Trzymaj światło
wysoko, jak latarnię ponad wzburzonymi falami, żeby ci, którzy będą płynąć za twoją łodzią, widzieli
je i nie zginęli. Pasterzu i sterniku na straszliwe czasy, zbieraj, prowadź, podnieś Moją Ewangelię,
gdyż zbawienie tylko w Niej się znajduje. Nie ma go w żadnej innej nauce.
Nadejdą czasy, w których tak samo, jak dzieje się to u nas, w Izraelu – i jeszcze bardziej –
Kapłani uwierzą, że są klasą wybraną [z powodu wyjątkowej wiedzy]. Znają jednak rzeczy zbyteczne,
a nie mają już znajomości tego, co niezbędne, lub znają to w martwej formie. Tak samo obecnie ich
znajomość Prawa [ogranicza się do] szat przesadnie ozdobionych frędzlami, nie znają jednak ducha
Prawa. Nadejdą czasy, kiedy Księgę [Pisma] zastąpią inne książki. Nią samą będą się posługiwać
tylko mechanicznie jak ktoś, kto musi używać jakiegoś przedmiotu; jak rolnik, który orze, sieje i
zbiera, a nie zastanawia się nad cudowną Opatrznością, dzięki której każdego roku zasiew mnoży się
ponownie. [Rolnik nie rozmyśla nad tym], że – dzięki ojcowskiej miłości Boga – ziarno wrzucone w
zaoraną ziemię staje się łodygą, kłosem, mąką, a potem chlebem. A kto, wkładając do ust kęs chleba,
wznosi ducha ku Stwórcy pierwszego ziarna? [Kto myśli o tym, że] to dzięki Niemu od wieków ziarno
odradza się i kiełkuje, wchłania deszcz i ciepło, aby się otworzyć, wzrosnąć, dojrzeć, nie gnijąc ani nie
niszczejąc?
Nadejdą czasy, kiedy będzie się nauczać Ewangelii poprawnie pod względem naukowym, ale źle
pod względem duchowym. Pomyślcie, czym jest wiedza, której brak mądrości? To słoma. Słoma, która
wzdyma, ale nie syci. Zaprawdę powiadam wam: przyjdzie czas, kiedy bardzo wielu Kapłanów
upodobni się do napuszonych, okazałych stogów słomy. Pyszne stogi o wyprężonych dumnie
piersiach... tak nadęte, jak gdyby same stworzyły wszystkie kłosy na łodygach i jakby kłosy były
jeszcze na szczycie tej słomy... I będą uważać, że są wszystkim, gdyż – zamiast garści ziarna,
prawdziwego pożywienia, którym jest duch Ewangelii – będą mieli całe mnóstwo słomy. Mnóstwo!
Ale czy słoma wystarcza? Nie zapełni brzucha nawet jucznym zwierzętom. Gdyby właściciel nie
wzmocnił ich obrokiem i świeżą paszą, zmarniałyby na samej słomie i nawet padły.
A jednak... Powiadam wam, że nadejdą czasy, kiedy Kapłani zapomną, iż Ja niewielką ilością
kłosów pouczyłem dusze o Prawdzie. Zapomną też o tym, ile kosztował ich Pana ten prawdziwy chleb
dla ducha. Został on cały zaczerpnięty jedynie z Boskiej Mądrości. Został wypowiedziany Bożym
Słowem, stosownym do nauczanej treści. Było ono niestrudzenie powtarzane po to, żeby się nie
zagubiły raz wypowiedziane prawdy, pokorne w formie, pozbawione blichtru ludzkiej wiedzy i
dodatków historycznych i geograficznych. [Kapłani jednak] nie będą się troszczyć o duszę [tego
pokarmu], lecz o [jego zewnętrzną] szatę, którą narzucą, żeby pokazać tłumom, jak są napełnieni
wiedzą. I tak duch Ewangelii zagubi się pod lawiną ludzkiej wiedzy. A jeśli [tego ducha] nie posiądą,
jakże będą mogli go przekazywać? Co dadzą wiernym te napuszone brogi? Słomę. Jakie pożywienie
znajdą w nich dusze wiernych? Wystarczające tylko do wegetowania. Jakie owoce dojrzeją z powodu
takiego nauczania i niedoskonałej znajomości Ewangelii? Oziębłość serc. Jedyna zaś prawdziwa
nauka zostanie zastąpiona przez doktryny heretyckie, przez pojęcia i nauki bardziej niż heretyckie.
One przygotują teren dla Bestii, dla jej nietrwałych rządów mrozu, ciemnoty i potworności.
Zaprawdę, powiadam wam: jak Ojciec i Stwórca mnoży gwiazdy – aby nie wyludniło się niebo,
kiedy ich życie się kończy – tak samo Ja będę musiał ewangelizować po sto i po tysiąc razy uczniów,
których będę rozsiewał między ludźmi, przez wieki. I zaprawdę, powiadam wam: los ich będzie
podobny do Mojego. Synagoga i pyszni będą ich prześladować, jak Mnie prześladowali. Jednak
zarówno Ja, jak i oni, posiadamy nagrodę. Jest nią pełnienie Woli Boga i służenie Mu aż do śmierci
krzyżowej, aby jaśniała Jego chwała i nie zginęło poznanie Go.
Tak więc ty, Arcykapłanie, i wy, Pasterze, czuwajcie, żeby w was i w waszych następcach nie
zatracił się duch Ewangelii. Niestrudzenie módlcie się do Ducha Świętego, by odnawiała się w was
nieustanna Pięćdziesiątnica. Nie wiecie, co chcę powiedzieć, lecz wkrótce się dowiecie. Wtedy
będziecie rozumieć wszystkie języki, będziecie mogli wybrać Mój głos, odróżniając go od głosu
szatana – małpy Boga.
Nie pozwólcie na to, by Moje przyszłe słowa wpadały w pustkę. Każde z nich jest wyrazem
Mojego miłosierdzia, jest dawane dla udzielenia wam pomocy. Będą coraz liczniejsze, gdy ujrzę
Moim Boskim spojrzeniem, że chrześcijaństwo potrzebuje ich do przezwyciężenia zawieruchy
dziejowej.
Pasterzu i sterniku, Piotrze! Pasterzu i sterniku. Nie możesz być jednego dnia pasterzem, a
drugiego – sternikiem. Będziesz musiał być jednym i drugim, żeby gromadzić baranki. Macki piekła i
jego okrutne szpony będą chciały ci je wydrzeć albo zwieść kłamliwą muzyką niemożliwych do
spełnienia obietnic. Ty będziesz prowadził naprzód łódź, wstrząsaną wiatrami ze wszystkich stron –
od północy i południa, ze wschodu i z zachodu – uderzaną i miotaną przez moce czeluści, trafianą
przez łuczników Bestii, paloną tchnieniem smoka. On tak będzie uderzał ogonem o jej burty, że
nieostrożni zostaną spaleni lub zginą wpadając we wzburzone fale.
Pasterzu i sterniku niebezpiecznych czasów... Twoją busolą jest Ewangelia. W niej jest Życie i
Zbawienie. I wszystko jest w niej powiedziane. Jest w niej każdy artykuł świętego Kodeksu i [są w
niej] odpowiedzi na niezliczone problemy dusz. Czyń tak, żeby kapłani i wierni nie oderwali się od
niej. Czyń tak, żeby nie zwątpiono w nią, nie zmieniono, nie przeinaczono i nie sfałszowano jej. Ja
jestem Ewangelią. Od narodzenia aż do śmierci. W Ewangelii jest Bóg. W niej bowiem są ukazane
dzieła Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ewangelia jest miłością. Powiedziałem: „Moje Słowo jest
Życiem”. Powiedziałem: „Bóg jest Miłością”. Niech więc narody poznają Moje Słowo i niech mają w
sobie miłość, czyli Boga, żeby otrzymać Królestwo Boże. Kto bowiem nie jest w Bogu, nie ma w sobie
Życia. Ci, którzy nie przyjmą Słowa Ojca, nie mogą być jedno z Ojcem, ze Mną i z Duchem Świętym
w Niebie i nie będą mogli należeć do jedynej Owczarni – tak świętej, jak Ja tego pragnę. Nie będą
zjednoczeni z Winnym Krzewem. W tym bowiem człowieku, który odrzuca Moje Słowo w całości
albo częściowo, sok Winorośli już nie płynie. Moje Słowo jest sokiem odżywiającym, dającym wzrost i
przynoszącym owoce.
Wszystko to będziecie czynić na Moją pamiątkę, jak was o tym pouczyłem. Wiele jeszcze mam
wam do powiedzenia. Dokonałem na razie zasiewu. Duch Święty sprawi, że wykiełkuje. Ja sam
chciałem dokonać tego zasiewu, gdyż znam wasze serca i wiem, jak chwieją się ze strachu wobec
poleceń duchowych, wewnętrznych. Obawa przed popełnieniem błędu sparaliżowałaby waszą wolę.
Dlatego Ja sam powiedziałem wam najpierw o wszystkim. Potem Pocieszyciel przypomni wam Moje
słowa i rozwinie ich szczegóły. Nie będziecie się bali, bo przypomnicie sobie, że to Ja dałem wam
pierwszy zasiew.
Pozwólcie prowadzić się Duchowi Świętemu. Moja Ręka była łagodna w prowadzeniu was, Jego
zaś Światło jest samą słodyczą. On jest Miłością Boga. Tak więc odchodzę stąd szczęśliwy, bo wiem,
że On zajmie Moje miejsce i doprowadzi was do poznania Boga. Wy Go jeszcze nie znacie, chociaż
tak wiele mówiłem wam o Nim. Ale to nie wasza wina. Czyniliście wszystko, żeby Mnie zrozumieć.
Jesteście więc usprawiedliwieni, nawet jeśli w ciągu tych trzech lat niewiele zrozumieliście.
Niedostatek łaski był przyczyną słabości waszego umysłu. Nawet teraz niewiele rozumiecie, choć
Łaska Boża spłynęła na was z Mego Krzyża. Potrzebujecie Ognia. Któregoś dnia mówiłem o tym
jednemu z was, idąc drogami nad Jordanem. Nadeszła ta godzina. Wracam do Ojca, ale nie
zostawiam was samych, bo dałem wam Eucharystię, czyli waszego Jezusa, który stał się Pokarmem
dla ludzi. Zostawiam wam Przyjaciela – Pocieszyciela. On was poprowadzi. Przekazuję wasze dusze z
Mego Światła do Jego Światłości. On dopełni waszej formacji.»
«Opuszczasz nas teraz? Na tej górze?»
Wszyscy są zrozpaczeni.
«Nie. Jeszcze nie. Jednak czas upływa i chwila ta wkrótce nadejdzie» [– odpowiada im Jezus.]
«O! Nie zostawiaj mnie na ziemi bez Ciebie, Panie! Miłowałem Cię od Twego narodzenia do
Twojej Śmierci, od Twojej Śmierci do Twego Zmartwychwstania, i zawsze. Ale byłoby zbyt smutne
wiedzieć, że Ciebie już nie ma wśród nas! Wysłuchałeś prośby ojca Elizeusza. Wysłuchałeś tak wielu.
Wysłuchaj i mojej, Panie» – błaga Izaak na kolanach, z wyciągniętymi rękami.
«Gdybyś żył dłużej, mógłbyś Mnie głosić, może otrzymałbyś chwałę męczennika. Umiałeś być
męczennikiem z miłości do Mnie, gdy byłem dzieckiem, a boisz się nim być teraz, gdy jestem
uwielbiony?»
«Dla mnie chwałą byłoby pójście za Tobą, Panie. Jestem jednak ubogi i głupi. Wszystko, co
mogłem dać, dałem z dobrej woli. Teraz pragnę tylko iść za Tobą. Niech jednak będzie, jak Ty chcesz
– teraz i zawsze.»
Jezus kładzie dłoń na głowie Izaaka i trzyma ją na niej, długo go głaszcząc. Zwraca się do
innych, mówiąc:
«Czy nie macie pytań do Mnie? To ostatnie pouczenia. Zwracajcie się do waszego Nauczyciela...
Czy widzicie, jak ufni w stosunku do Mnie są najmniejsi?»
Istotnie, dziś Margcjam także opiera głowę o pierś Jezusa, przywierając całkiem do Niego, a
Izaak ośmielił się wyjawić swe pragnienie.
«Tak... rzeczywiście... Mamy pytania...» – mówi Piotr.
«A więc pytajcie» [– zachęca go Jezus.]
«Otóż... wczoraj wieczorem, kiedy nas opuściłeś, rozmawialiśmy między sobą o tym, co nam
powiedziałeś. Teraz nurtują nas inne słowa, które nam powiedziałeś. Wczoraj, a także dziś – jeśli się
dobrze zastanowić – mówiłeś tak, jakby herezje i podziały miały się wkrótce pojawić. To nasunęło
nam myśl, że musimy być bardzo ostrożni w przyjmowaniu tych, którzy zechcą przyjść do nas, bo to
na pewno w nich znajdzie się zasiew herezji czy podziału.»
[Jezus odpowiada Piotrowi:]
«Tak sądzisz? A czyż Izrael nie jest już podzielony w swym przyjściu do Mnie? Czyżbyś chciał
Mi powiedzieć, że Izrael, który Mnie kochał, nie będzie nigdy heretycki ani podzielony? A czy
kiedykolwiek w ciągu wieków był zjednoczony, choćby w najdawniejszych czasach? Czy może
zjednoczył się, aby iść za Mną? Zaprawdę, powiadam wam, że to w nim tkwią korzenie herezji.»
«Ale...» [– usiłuje coś powiedzieć Piotr.]
«...ale [– kontynuuje Jezus –] bałwochwalstwo i herezja istnieją od wieków pod zewnętrznym
pozorem jego prawowierności. Znacie jego bożki. Znacie też jego herezje. Poganie będą lepsi od
Izraela. Dlatego właśnie nie wykluczyłem ich i mówię wam, że macie robić to, co Ja czyniłem. To
będzie dla was czymś najtrudniejszym. Wiem. Przypomnijcie sobie jednak proroków. Przewidywali
powołanie pogan i opór żydów. Dlaczego chcielibyście zamknąć bramy Królestwa przed tymi, którzy
Mnie kochają i przychodzą do Światłości poszukiwanej przez ich dusze? Czy uważacie ich za
grzeszników większych od was dlatego tylko, że dotąd nie znali Boga, bo szli za swą religią i będą szli
za nią dopóty, dopóki nie zostaną przyciągnięci przez naszą? Nie macie racji. Mówię wam, że w wielu
wypadkach oni są lepsi od was, bo – chociaż nie mają świętej religii – umieją żyć sprawiedliwie. W
żadnym narodzie i w żadnej religii nie brakuje sprawiedliwych. Bóg patrzy na czyny ludzi, a nie na
ich słowa. I jeśli widzi, że poganin – dzięki prawości serca – czyni w sposób naturalny to, co nakazuje
Prawo Synaju, to dlaczego miałby uważać go za nikczemnika? [Zdarza się, że] taki człowiek nie zna
Bożego przykazania, które zakazuje mu czynienia tego czy tamtego, ponieważ jest to złe. A jednak
[pomimo tej nieznajomości] sam narzuca sobie zakaz czynienia czegoś, co według osądu jego rozumu
nie jest dobre, i wiernie się do niego stosuje. Czyż taki człowiek nie zasługuje na nagrodę bardziej niż
ktoś, kto ma bardzo wątpliwą zasługę, bo zna Boga, cel człowieka, i zna Prawo pomagające ten cel
osiągnąć, a mimo to wybiera nieustanne kompromisy i robi wszystko, żeby przystosować doskonałe
przykazanie Boże do swej zdeprawowanej woli? Jak się wam zdaje? Czyż Bóg może uważać za
wartościowe wybiegi Izraela, którymi zastąpił on posłuszeństwo, żeby nie musieć ponosić zbytniej
ofiary z powodu rezygnacji ze swej pożądliwości? Jak wam się zdaje? A kiedy poganin opuści świat
jako sprawiedliwy w oczach Bożych – ponieważ szedł za prawem sprawiedliwości, narzuconym mu
przez sumienie – czy Bóg ma go sądzić jak demona? Powiadam wam: Bóg sądzi ludzkie czyny.
Chrystus – Sędzia wszystkich ludzi – wynagrodzi tych, u których pragnienie duszy stało się głosem
wewnętrznego prawa dla doprowadzenia człowieka do ostatecznego celu, jakim jest zjednoczenie się
ze Stwórcą. To Bóg, którego poganin nie zna, lecz przeczuwa jako Prawdziwego i Świętego, nie
mającego nic wspólnego ze scenerią malowanych fałszywych Olimpów.
Uważajcie też bardzo na to, żeby się nie stać zgorszeniem dla pogan. Już zbyt często poganie
szydzili z Imienia Boga z powodu [złych] uczynków synów ludu Bożego! Nie uważajcie się za
wyłącznych skarbników Moich darów i Moich zasług. Poniosłem śmierć za żydów i za pogan. Moje
Królestwo będzie należało do wszystkich narodów. Nie nadużywajcie cierpliwości, z jaką Bóg was
dotąd traktował, mówiąc sobie: „Nam wszystko wolno”. Nie. Ja wam to mówię. Nie ma już tego czy
tamtego ludu. Jest tylko Mój Lud. W nim mają taką samą wartość naczynia, które wyniszczyły się w
służbie Świątyni, jak i te, które będą teraz stawiane na nakrytych stołach Boga. A wiele naczyń, które
zużyły się – nie Bogu służąc, lecz Świątyni – zostanie rzuconych w kąt. Ich miejsce zajmą na ołtarzu
naczynia, które nie znają jeszcze kadzidła, oleju, wina czy balsamu, lecz pragną napełnić się nimi i
chcą być wykorzystywane dla chwały Bożej.
Nie wymagajcie zbyt wiele od pogan. Wystarczy, że uwierzą i będą posłuszni Mojemu Słowu. W
miejsce dawnego obrzezania przyjdzie nowe. Człowiek będzie odtąd obrzezany w sercu, a bardziej
jeszcze niż w sercu – w duchu. Bo krew obrzezania – oznaczająca oczyszczenie z pożądliwości, która
doprowadziła Adama do utraty synostwa Bożego – została zastąpiona Moją najczystszą Krwią. Jest
Ona skuteczna dla obrzezanego i dla nieobrzezanego, byle przyjął Mój Chrzest i – z miłości do Mnie
– wyrzekł się szatana, świata i ciała.
Nie gardźcie nieobrzezanymi. Bóg nie gardził Abrahamem. Z powodu jego sprawiedliwości
wybrał go na przywódcę Swego Ludu, zanim jeszcze obrzezanie skaleczyło jego ciało. Skoro Bóg
podszedł do nie obrzezanego Abrahama, żeby mu przekazać Swą wolę, to i wy możecie podejść do
nieobrzezanych, żeby ich nauczyć Prawa Pana. Zważcie, do ilu grzechów i do jakiego grzechu doszli
ci, którzy byli obrzezani... Nie bądźcie więc nieugięci wobec pogan.»
«Czy jednak mamy im mówić to, czego nas uczyłeś? Niczego nie zrozumieją, bo nie znają
Prawa.»
«Wy tak mówicie. A czy zrozumiał Izrael, który znał Prawo i Proroków?» [– pyta Jezus.]
«To prawda...»
«Jednak bądźcie ostrożni. Przekażcie im bez lęku to, co Duch Święty wam podsunie. Nie
próbujcie działać o własnych siłach. Kiedy powstaną wśród wiernych fałszywi prorocy, którzy własne
myśli przedstawią jako natchnione – a będą heretykami – wówczas będziecie zwalczać ich błędne
nauki środkami mocniejszymi od słowa. Jednak nie zajmujcie się tym [teraz]. Duch Święty was
poprowadzi. Nie mówię nigdy o czymś, co by nie miało się spełnić.»
«A co zrobimy z heretykami?»
«Zwalczajcie ze wszystkich sił samą błędną naukę, ale starajcie się wszelkimi środkami
nawrócić heretyków do Pana. Szukajcie niestrudzenie owiec, które zbłądziły, żeby je przyprowadzić
do Owczarni. Módlcie się. Podejmujcie cierpienia. Proście [innych] o modlitwy i cierpienia. Idźcie
prosić o jałmużnę cierpień i boleści u czystych, dobrych, hojnych. Dzięki tym środkom bracia nawrócą
się. Męka Chrystusa trwa [nadal] w chrześcijanach. Nie wykluczyłem was z tego wielkiego dzieła,
jakim jest Odkupienie świata. Wszyscy jesteście członkami jedynego Ciała. Wspomagajcie się
wzajemnie. Niech silny i zdrowy pracuje dla słabszych; a kto trwa w jedności [z braćmi], niech
wyciągnie rękę i woła braci oddalonych.»
«Czy będą jeszcze braćmi, skoro odejdą z jedynego domu?
«Będą» [– odpowiada Jezus.]
«Dlaczego?» [– pytają apostołowie.]
«Z wielu powodów. Będą nosić jeszcze Moje Imię. Będą się nawet chlubić tym Imieniem. Będą
pracować nad tym, żeby je poznano. Przyczynią się do tego, że będę znany aż po krańce ziemi.
Pozwólcie im to czynić, gdyż – przypominam wam – kto nie jest przeciwko Mnie, jest ze Mną. Ale,
biedni to synowie! Ich praca będzie zawsze tylko częściowa, ich zasługi niedoskonałe. Nie można być
we Mnie, gdy się odłącza od Winnego Krzewu. Ich dzieła będą zawsze niepełne.
Wy – mówię wy, zwracając się do waszych przyszłych następców – idźcie tam, gdzie oni będą.
Nie mówcie jak faryzeusze: „Nie pójdę do nich, żeby się nie zanieczyścić”. Albo [jak ludzie] leniwi:
„Nie pójdę do nich, bo tam jest już ktoś, kto im głosi Pana”. Albo [jak ludzie] wystraszeni: „Nie pójdę
tam, żeby mnie nie wypędzili”. Idźcie. Mówię wam: idźcie do wszystkich narodów... aż na krańce
świata... aby cała Moja Nauka i Mój Jedyny Kościół został poznany i żeby dusze mogły wejść do
niego i stać się jego częścią.»
«Mamy mówić i opowiadać o wszystkich Twoich dziełach?»
«Już wam powiedziałem: Duch Święty wam doradzi, co należy powiedzieć, a co – przemilczeć,
stosownie do czasu. Sami widzicie, że w to, czego dokonałem, wierzy się albo się temu zaprzecza.
Czasem zaś czyni się z tego broń, którą ręka nienawidzących Mnie wymierza przeciwko Mnie.
Nazywano Mnie Belzebubem, kiedy jako Nauczyciel czyniłem przed wszystkimi cuda. Cóż powiedzą
teraz, gdy dowiedzą się, że działam w tak nadprzyrodzony sposób? Będą jeszcze bardziej bluźnić
przeciwko Mnie i prześladować was od tej chwili. Milczcie więc do czasu, aż nastanie pora
przepowiadania.»
«A jeśli ta godzina nadejdzie wtedy, kiedy my, świadkowie, nie będziemy już żyli?» [– pytają.]
«W Moim Kościele zawsze będą kapłani, doktorzy, prorocy, egzorcyści, spowiednicy, czyniący
cuda i – kiedy to będzie potrzebne – osoby natchnione, aby ludzie otrzymywali od Kościoła to, co
konieczne. Niebo, czyli Kościół tryumfujący, nie opuści Kościoła nauczającego i przyjdzie z pomocą
Kościołowi walczącemu.
Nie ma trzech Ciał. Jest jedno Ciało [Mistyczne]. Nie ma między nimi rozłamu, lecz jest
wspólnota miłości i celu: miłowanie Miłości i radowanie się Jej Królestwem w Niebie. Dlatego też
Kościół walczący będzie jeszcze musiał z miłością wspierać w cierpieniach tę swoją część, która już
jest przeznaczona do tryumfu, ale jeszcze jest z niego wyłączona dla ekspiacji [w czyśćcu]. To
ekspiacja za uchybienia już odpuszczone, lecz niecałkowicie odpokutowane w obliczu doskonałej
Bożej Sprawiedliwości. Wszystko w Ciele Mistycznym powinno się czynić w miłości i z miłości.
Miłość jest krwią, która w nim krąży. Przyjdźcie więc z pomocą oczyszczającym się braciom.
Jest tak, jak powiedziałem: uczynki miłosierdzia odnoszące się do ciała wysłużą wam nagrodę w
Niebie. To samo, jak mówiłem, odnosi się do uczynków miłosierdzia co do duszy. Zaprawdę,
powiadam wam, że cierpienia ofiarowane za zmarłych po to, żeby dusze osiągnęły pokój, są wielkim
dziełem miłosierdzia. Bóg wam za nie pobłogosławi, a cierpiący będą wam wdzięczni. Kiedy po
zmartwychwstaniu ciał wszyscy zgromadzicie się przed Chrystusem-Sędzią, to wśród tych, którym
pobłogosławię, będą także ci, którzy kochali oczyszczających się braci, podejmowali ofiary i modlili
się o pokój dla nich. Ja wam to mówię. Ani jeden dobry czyn nie pozostanie bezowocny. Wielu
[zbawionych] wspaniale zajaśnieje w Niebie, choć nie byli głosicielami wiary, nie rządzili, nie
dokonywali podróży apostolskich, lecz tylko modlili się i cierpieli, żeby dać pokój oczyszczającym się
albo żeby doprowadzić ludzi do nawrócenia. Także nie znani światu kapłani, zapomniani apostołowie,
ofiary, które jedynie Bóg widzi, otrzymają zapłatę robotników Pańskich za to, że uczynili ze swego
życia nieustanną ofiarę miłości dla braci i dla chwały Bożej. Zaprawdę, powiadam wam: różnymi
drogami dochodzi się do życia wiecznego, a ta jest jedną z nich i jest bardzo droga Mojemu Sercu.
Macie inne pytania? Mówcie.»
«Panie, wczoraj – i nie tylko wczoraj – myśleliśmy o tym, co powiedziałeś: „Zasiądziecie na
dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela”. Ale teraz jest nas jedenastu...»
«Wybierzcie dwunastego. To twoje zadanie, Piotrze.»
«Moje? Nie, Panie! Ty go nam wskaż!»
«Ja wybrałem kiedyś Moich dwunastu i ich uformowałem. Potem wybrałem ich przywódcę.
Następnie dałem im Łaskę i wlałem w nich Ducha Świętego. Teraz oni mają działać, bo nie są już
niezdolnymi niemowlętami» [– odpowiada Jezus. Piotr prosi więc:]
«Powiedz nam chociaż, w którą stronę mamy patrzeć...»
«Tam. Oto wybrana część trzody» – mówi Jezus i wskazuje siedemdziesięciu dwóch.
«Nie my, Panie, nie my. Miejsce po zdrajcy budzi w nas lęk» – mówią błagalnie.
«Weźmy Łazarza. Chcesz, Panie?»
Jezus milczy.
«Józefa z Arymatei? Nikodema?»
Jezus milczy.
«Ależ tak! Wybierzmy Łazarza.»
«A więc miejsce, którego sami nie chcecie, pragniecie dać najlepszemu przyjacielowi?» – mówi
Jezus.
«Panie, chciałbym Ci coś powiedzieć» – odzywa się Zelota.
«Mów» [– zachęca go Jezus.]
«Jestem pewien, że Łazarz z miłości do Ciebie przyjąłby nawet to miejsce i zajmowałby je tak
doskonale, że zapomnielibyśmy, do kogo ono należało. Jednak taki wybór nie wydaje mi się
odpowiedni z innych powodów. Wielu ubogich w Twojej trzodzie posiada duchowe cnoty Łazarza.
Myślę, że byłoby lepiej im dać pierwszeństwo, aby wierni nie powiedzieli, że – tak jak faryzeusze –
szukaliśmy władzy i bogactwa, zamiast wyłącznie cnoty.»
«Dobrze powiedziałeś, Szymonie. Ponieważ przyjaźń z Łazarzem nie skłoniła cię do milczenia,
tym bardziej sprawiedliwa jest twoja wypowiedź.»
«Zróbmy więc Margcjama Twoim dwunastym apostołem. Jest dzieckiem...»
«Przyjąłbym to [– mówi Margcjam –] żeby wypełnić tę straszliwą pustkę, ale nie jestem tego
godzien. Jakże ja, dziecko, mógłbym mówić do dorosłych? Musisz mi przyznać rację, Panie...»
«Masz rację. Nie spieszcie się. Nadejdzie godzina, w której będziecie zdumieni, że wszyscy
myślicie podobnie. Tymczasem módlcie się. Odchodzę. Uciekajcie się do modlitwy. Na razie was
żegnam. Postarajcie się być wszyscy w Betanii czternastego dnia miesiąca Siwan.»
Jezus wstaje. Wszyscy klękają w pokłonie, pochylając twarze ku ziemi. Jezus błogosławi ich i
światło – Jego sługa zwiastujący i poprzedzający Jego przyjście i odejście – obejmuje Go i,
wchłaniając, zakrywa raz jeszcze. 

 

Autor: Maria Valltorta