JustPaste.it

A może obalmy teraz solidaryzm

"...trzeba sobie zadać pytanie jakimi durniami albo zdrajcami są ci, którzy wymyślili, zatwierdzili i wprowadzili przepisy nadające bandytom status bohaterów."

"...trzeba sobie zadać pytanie jakimi durniami albo zdrajcami są ci, którzy wymyślili, zatwierdzili i wprowadzili przepisy nadające bandytom status bohaterów."

 

 

W "Przeglądzie" z 18-24 lutego 2018 r. znalazłem artykuł pt. "Pretensje wyceniane na milion", który zaczyna się znamiennymi zdaniami:

"Przez ponad rok Sąd Okręgowy w Nowym Sączu rozpatrywał pozew Zbigniewa Kurasia, syna dowódcy oddziału partyzanckiego w latach 1045-1947, Józefa Kurasia "Ognia". Kuraś junior domagał się 1 mln zł odszkodowania za represje, które dotknęły jego ojca w związku z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, oraz 50 tys. zł na zbudowanie mu pomnika" – koniec cytatu.

Dalej jest o tym, w jakiej to bardzo trudnej sytuacji była orzekająca sędzia Anna Pater, zmuszona zdecydować, czy ewidentny rabuś, gwałciciel, notoryczny morderca i przywódca wielu takich jak on, to zbrodniarz, czy godny pomnika i zadośćuczynienia jego potomnym patriota.

Mogło by się komuś wydawać, że odpowiedź na to pytanie powinna być dla każdego sędziego – podobnie jak dla każdego normalnego człowieka - moralnie oczywista i nie wymagająca nawet zastanowienia, ale nie w pisowskiej Polsce.

Tutaj, histeryczne i fanatyczne oszołomy stworzyły przepisy które wrzuciły pospolitych bandytów i prawdziwych bojowników o polskość i niepodległość do jednego worka. Według IPN każdy, kto od maja 1945 roku napadał na struktury socjalistycznej władzy i osoby, które sam i według własnego uznania nazwał sobie komunistami, to patriota.

Często jednak, co pokazuje życie, po wydaniu ustaw o IPN, taki typ, który pod hasłem walki z komunizmem rabował, gwałcił i mordował ludność, może liczyć na status żołnierza wyklętego. Niestety, dla ludności wśród której działał zarówno wyklętego jak przeklętego, natomiast dla pisowskich oszołomów, bez względu na okoliczności, jest to status zawsze chwalebny i godny wystawiania takim zbrodniarzom pomników.

Sędzia, który musi poruszać się w gąszczu przepisów idealnie stworzonych do tego, by na wszelkie możliwe sposoby wynosić członków wojennych i powojennych grup bandyckich do roli bohaterów walki o wolność kraju, a zwłaszcza walki z komunizmem, nie ma łatwego zadania. O wydaniu takiego czy innego wyroku tak naprawdę w końcu decyduje to, czy sędzia jest człowiekiem, czy sprzedawczykiem. Obecna sytuacja sędziów jest tu dokładnie taka, jak za komunizmu. Jeśli sędzia wyda wyrok zgodny z bandyckim prawem pisanym zostaje sprzedawczykiem reżymu, jeśli zgodny ze sprawiedliwością, narazi się reżymowej władzy .

Bogu dzięki sędzia Anna Pater okazała się człowiekiem i zaskarbiła sobie powszechny szacunek normalnych ludzi.

Nie należy jednak gubić z pola widzenia w tym bezsensownym tyglu prawnym sprawy kluczowej, od której się ten bałagan zaczął. Najpierw znaleźli się w tym kraju durnie, którzy uchwalili oraz wydali przepisy de'facto legitymizujące wszelkie kryminalne zbrodnie, o ile popełniane były pod przykrywką rzekomej walki z komunizmem.

Jeśli ktoś taki jak "Ogień", z takiego rzekomo powodu wdzierał się nocą do domów, rabował, gwałcił i mordował, ten jest, według ustaw i profilu działania IPN – patriotą i bohaterem.

Pomijając czysto kryminalny wątek dokonań licznych "partyzanckich" grup bandyckich, zwłaszcza z powojennego okresu, trzeba sobie zadać pytanie jakimi durniami, albo zdrajcami są ci, którzy wymyślili, zatwierdzili i wprowadzili przepisy nadające bandytom status bohaterów?

Dziwne i wręcz niepojęte jest to, jakiej głupiej i naiwnej argumentacji ulegli, wprowadzając te swoje absurdalne przepisy. Zresztą może nie są głupi, ale po prostu źli i antypolscy i zrobili to celowo – trudno zgadnąć.

Typowej argumentacji "pod ustawę' użył w swoim pozwie, wyżej wymieniony potomek zbrodniarza -"Ognia" gdy domagał się od państwa polskiego 1 mln zł odszkodowania za "represje, które dotknęły jego ojca w związku z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego."

Jakim to trzeba być bezwzględnym draniem bez sumienia, żeby mieć czelność domagać się nagrody za rabowanie, gwałcenie i mordowanie ludzi przez przodka, a zwłaszcza jakim kretynem bez sumienia, żeby uznać taką argumentację i wziąć udział w ustawowym nadawaniu bandytom statusów bohaterów?

Pytam się: Czy jeden z drugim bandyta, który siedział w lesie do 1946 czy 1947 roku, był aż takim durniem, że mu się wydawało iż da radę wespół z kilkoma kolesiami z ziemianki obalić powojenny światowy porządek, który Zachód ustalił wspólnie ze Stalinem? - Wiadomo, że nie był. Dobrze wiedział, że żadna partyzantka nowego porządku i systemu nie pokona, ani żadna zewnętrzna siła nie przyjdzie Polsce z pomocą.

Więc o jakiej "działalności na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego" tutaj mowa? W jaki sposób nawet kilkadziesiąt małych, uzbrojonych grup na terenie kraju miałoby wpłynąć na zmianę położenia zdradzonej przez Aliantów i oddanej przez nich Stalinowi Polski? Jaka była po Jałcie szansa dla zdradzonego, osamotnionego i okupowanego przez Rosjan kraju na wyrwanie się spod sowieckiego buta, nawet gdyby wszyscy Polacy jakimś cudem zdobyli broń i zrobili ogólnonarodowe powstanie? - Zachód podobnie by się przyglądał jak nas wybijają Rosjanie, jak ci przyglądali się gdy Niemcy wybijali ludność w Warszawie.

A tutaj raptem jeden z drugim udający idiotę, który niby tego wszystkiego nie wie morderca i gwałciciel z lasu, z ręcznym karabinkiem, twierdzi że on walczy o wolną Polskę.

O prywatne gówno "walczył" - co było widać po bandyckim zachowaniu - a nie o wolną Polskę. Gadki o patriotyzmie, mógł co najwyżej wciskać głupszym od siebie. 

W rzeczywistości taki bandzior nie mógł nawet twierdzić, że daje jakiś "patriotyczny przykład dla miejscowej ludności i wszystkich Polaków", bo jego rabunki, gwałty i mordy, dokonywane na ludności, nawet i to kompletnie wykluczały.

Nawet oddziały o tyle mniej bandyckie i bardziej pozujące na wojsko, które raczej nie gwałciły kobiet, a "tylko" rabowały żywność i "tylko" mordowały ludzi autentycznie widzących w komunizmie nadzieję na lepsze życie, niż zaznali go za czasów przedwojennego, nieludzkiego dla pracującej biedoty kapitalizmu, tak naprawdę zabijały za inne poglądy polityczne.

Dla tych ograniczonych fanatyzmem ludzi - podobnie dla dzisiejszej prawicy - bycie zwolennikiem nowego ustroju i bycie zwolennikiem sowietów i ich obecności w Polce, to było jedno i to samo. Ci prymitywni ludzie nawet nie brali pod uwagę możliwości, że ktoś mógł nienawidzić radzieckich okupantów i nie życzył sobie ich obecności, co wcale nie musiało wykluczać przekonania, że skoro wiadomo było jak zachował się kapitalizm, uważali że warto wypróbować nieznany jeszcze socjalizm. Ustrój w końcu, o który walczyli i za który  długo i licznie ginęli głodujący w nędzy, masowo protestujący na ulicach i strajkujący w przedwojennej Polsce ludzie. Jakby ktoś nie zauważył; protestowali i strajkowali dokładnie o to samo co Solidarność, tyle że wymarzony ustrój wolności i sprawiedliwości nazwali komunizmem.

Niestety; chociaż jego założenia na papierze były słuszne i piękne, okazał się utopią. Nie widziano jeszcze - bo niby i skąd miano wiedzieć - że jak coś należy do wszystkich nie należy do nikogo, a gwoździem do trumny ustroju okazali się ludzie władzy. Sprzedajne szuje. Więc potoczyły wtedy się sprawy  identycznie jak w wyniku niedawnego, politycznego zwycięstwa Solidarności. Piękne hasła, ale sprawa się rypła, bo solidaruchy od razu zaczęły rozkradać i sprzedawać Polskę komu popadło, - każdemu kto tylko "dawał w łapę" i podobnie jak komuchy stworzyły swój własny, oryginalny reżym. Podobnie też, jak komuniści, solidaryści nazywają swój reżym wolnością, demokracją, sprawiedliwością społeczną itd.

Nikt tylko jakoś, z tych założycieli i podtrzymywaczy nowego systemu, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: skąd w takim razie nieustanny ferment, niepokoje społeczne i permanentne skłócenie nienawidzącego się wzajemnie narodu podobne jak wtedy, gdy w przedwojennej Polsce niezadowolone masy ludzkie walczyli o zmianę losu i tamtejszego ustroju?  

Kto z kim walczył i o co, skoro  w latach 20-tych, w Polsce Rosjan już nie było? Piłsudski ich popędził i Polska była wolna. Nie mogło więc chodzić tym milionom głodujących i pozbawionych podstawowych praw ludziom o kolaborowanie z Rosjanami, ani posądzać ich o prorosyjskie sympatie zwłaszcza, że to oni właśnie, a nie kto inny, ledwo co bohatersko, na ochotnika i zwycięsko przelali krew, by pod Piłsudskim ich przepędzić.

Ludzie ci w większości równie mocno nie chcieli w Polsce Rosjan, ani żadnej innej okupacji, jak chcieli socjalizmu. Ideologicznie jedno z drugim nie miało nic wspólnego. Praktycznie jednak tak, bo akurat narzucona nam przez Wielką Trójkę radziecka okupacja, w pakiecie przymusowo zawierała socjalizm właśnie, o który przypadkiem masy pracujące usilnie walczyły już w wolnej, przedwojennej Polsce. Historycznie system okazał się niewypałem, ale też historycznie nie mógł się na świecie nie pojawić, bo ówczesny nieludzki kapitalizm jego pojawienie się po prostu wymusił.

Dzisiejszych prawicowi durnie, podobnie jak ci biegający po wojnie po polskich lasach, tych prostych zależności nie kojarzą, jak nie kojarzą faktu, że Polska była jedynym w całym obozie socjalistycznym rajem, gdzie relatywnie ruska władza miała najmniej do powiedzenia i osobiste zniewolenie obywateli było najmniejsze.

Prawica chciałaby i próbuje tamten stan rzeczy przypisywać sobie - ale konkretnie nie wiadomo komu, bo i niby jak?  Nie da się niczego w systemie zmienić, niczego poluźnić, niczego wywalczyć, jeśli się nie jest obecnym w jego strukturach władzy.

Fakt jest dla prawicy bezlitosny, niewygodny i na wszelkie możliwe sposoby historycznie zakłamywany: Gdyby nie Gomułka, gdyby nie ci właśnie socjalistyczni po wojnie piłsudczycy i ich następcy, nienawidzący narzuconej ruskiej okupacji i mimo niej próbujący w ramach istniejącego w pakiecie socjalizmu czynić jak najlepiej dla kraju, nie byłoby w Polsce takich swobód, jakie były.

W Polsce nie było na słupkach przy drogach i gdzie się tylko dało ruskich, czerwonych, podświetlanych gwiazd, nie wsadzano za polityczne i antyruskie kawały ani wszyscy nie śledzili wszystkich, jak to było gdzie indziej. Tylko w Polsce istniała prywatna ziemia i tylko w Polsce istniał prywatny handel i biznes. Tylko Polacy mogli nieporównywalnie więcej niż inne socjalistyczne nacje korzystać z jakichkolwiek wyjazdów do krajów wspólnoty. Tylko polscy żeglarze morscy posiadali jakąkolwiek możliwość pływania po świecie, chociaż inne kraje socjalistyczne też posiadały dostęp do morza. Tylko w Polsce zostały kompleksowo zrekonstruowane i odbudowane starówki miast zniszczone w czasie wojny, takie jak Warszawska, którą unicestwili Niemcy czy Gdańska którą, już po wojnie, metodycznie zrównali z ziemią i rozkradli Rosjanie.  

 Czy komuś się wydaje, że  to się wzięło z niczego? Polska sama się odbudowała a Rosjanie szli na te wszystkie ustępstwa bo nas kochali? (Akurat właśnie nas najbardziej nienawidzili za niepokorność i ciągle tak jest). Albo że to wszystko zostało wydarte im przez jakieś polskie, prawicowe podziemie?  Albo że sprawiła to Wolna Europa, albo broszury drukowane przez "prawdziwych Polaków" nawołujące do niebrania w czymkolwiek udziału a co najwyżej do sabotowania każdej ludzkiej pracy - "bo komunistyczna"? |Co by było, poza głodem, nędzą i upadkiem, gdyby naród tych "patriotów słuchał"?  

Nie , nie... To wszystko, co rozluźniało radziecki gorset na narodzie i kraju, to była codzienna robota tysięcy partyjnych i różnych innych społecznych działaczy, zazębiająca się z niepokornym wobec ZSRR charakterem polskiego społeczeństwa. 

- Że byli wśród ludzi u wszelkich władz zwykłe bydlaki, to oczywiste. Tak samo jest też teraz całe mnóstwo bydlaków wśród działaczy-solidarnościowców, polityków, urzędników, księży itd. Czy to znaczy, że demokracja albo chrześcijaństwo są złe?

A może mi jakiś solidarnościowy, ipeenowski historyk powiedzieć dlaczego nic się nie wspomina o tak zwanych "strukturach poziomych" w PZPR, które powstały i samodzielnie, niezależnie od wszelkich władz zaczęły działać w kraju gdy wybuchły strajki? Że był to kilkunastotysięczny ruch członków PZPR z osobnymi, tymczasowymi władzami, wspomagający przemiany? Że z chwilą ogłoszenia stanu wojennego ponad 1200 liderów tego ruchu z całego kraju oddało legitymacje partyjne? Czy komuś się wydaje, że ludzie ci nie liczyli się z tym, że po oddaniu tych legitymacji już do domów nie wrócą? Czy ktoś się zastanowił ilu solidarnościowych działaczy w tym samym momencie też przyszło do komitetów PZPR ale po co innego; przepraszać i błagać, by ich nie zamykano? Czy ktoś się zastanawia, że te tchórzliwe szuje w większości uchodzą teraz za "kombatantów walki z władzą komunistyczną" i grają rolę wielkich bojowników?  

Według solidarnościowej propagandy - w co wyzute z mózgu młode durnie wierzą, zwłaszcza że zakłamuje się historię i ukrywa się przed nimi fakty - "komunizm obalił wyłącznie papież Polak i Solidarność".

Młodzi durnie kupują też inny solidarnościowy kit i głoszą, że za komuny w sklepach nic nie było, tylko listki bobkowe i ocet". - Owszem, żywność była reglamentowana, oraz wiele towarów, ale dlatego, że gdy wybuchły w Polsce strajki ruscy kazali wycofać żywność ze sklepów by wyglądało, że jej brak "to wina tych, co strajkują i nie chcą pracować".

Jednocześnie Rosjanie prowadzili u siebie w sklepach, ogólnonarodową zbiórkę drobnych pieniędzy, do puszek, "na biednych Polaków".

Od młodych gówniarzy, których nie było na świecie, dowiaduję się obecnie w mediach, że wraz ze swoim pokoleniem, które podniosło kraj z ruin i jednocześnie skutecznie sypało piach w tryby ruskiej machiny - co wyżej wykazałem i uzasadniłem faktami - przeżyłem kilkadziesiąt lat na listkach bobkowych i occie. - Kretyni.

Dla uzupełnienia dodam, że "za komuny" produkowaliśmy więcej żywności niż teraz, i lepszej. Teraz na łąkach prawie nie widuje się krów, czy owiec, które wtedy pasły się w Polsce wszędzie i masowo. Problem był w tym tylko, że wszystko szło do ZSRR. Do kraju, który nigdy nie potrafił i nie potrafi się wyżywić z własnej ziemi i z pracy rąk własnych obywateli. - Po co im było pracować jak mogli chlać wódę i okradać innych?

Życie Polaków w tamtych realiach wymagało, by na ile się dało naciągać strunę, którą nas Rosjanie wespół z zachodnimi sojusznikami do siebie przywiązali, ale żeby nie pękła, i "żeby się nie skończyło Węgrami, albo Czechosłowacją". Począwszy od Gomułki - który wycierpiał w komunistycznych więzieniach więcej niż wszyscy solidarnościowi "kombatanci" razem wzięci - aż do Jaruzelskiego - o to właśnie starała się polska PZPR. Jak skutecznie to robiła widać po przepaści jaka dzieliła od Polski pozostałe kraje Bloku Wschodniego. A to, powtórzmy; nie wzięło się z niczego. Polska w bloku komunistycznym to był odrębny, lepszy świat, bo ktoś na to pracował i bynajmniej nie ci, którzy do niczego w praktyce rąk nie przykładali. To są fakty i żaden niedouczony albo/i zakłamany kundel ich z historii nie wymaże.  

Swoją drogą zburzenie pomników Władysława Gomułki oraz  zszarganie imienia Wojciecha Jaruzelskiego, to jedne z największych plam na honorze postkomunistycznego państwa polskiego. Bezmózgie, fanatyczne bydlaki zrobiły wszystko, żeby tych ludzi zohydzić, ale historia, to dzięki Bogu fakty. A te mówią, że w XX wieku największymi mężami stanu - którym polska najwięcej zawdzięcza - byli Piłsudski, Gomułka i Jaruzelski. Łatwo jest się popisywać we własnym, wolnym kraju. Trudniej coś zdziałać dla kraju, gdy jest pod okupacją. 

Niestety, fanatyczne myślenie oderwane od realiów jest od zawsze dla polskiej prawicy charakterystyczne. Stąd też, oczywiście, próżne hasła antykomunistyczne funkcjonowały w AK, dlatego stały się modną i wygodną przykrywką dla zwykłych, powojennych bandytów. Dobrze się wpisywały w niezbędne dla istnienia band napady na posterunki, urzędy bezpieczeństwa i ludność cywilną. Tylko te napady zapewniały uzbrojonym bandom konieczne w bandyckim procederze okresowe uzupełnianie amunicji i broni, oraz pozwalały czasem na odbijanie pochwyconych przez służby bezpieczeństwa koleżków. A skoro i tak musieli bandyci napadać na posterunki, to przecież korzystniej było im to robić pod pretekstem walki z komunistyczną władzą. Propagandowo wyglądało to "mniej po bandycku".

Podobnie ci "patrioci", żeby z kolei nie zdechnąć z głodu w tej swojej " patriotycznej walce", musieli napadać na ludność cywilną, bo ta miała żywność. Z pewnością nie przychodziło im to z trudem, skoro nie poprzestawali na doszczętnym ograbianiu ludzi z jedzenia i z czego tylko chcieli, ale typowo dodawali jeszcze do tej swojej "patriotycznej działalności" obowiązkowe mordowanie mężczyzn z napadniętych domostw. Gwałty na znajdujących się tam kobietach, to był dodatek – premia.

Mordowanie też oczywiście miało swoje "patriotyczne" uzasadnienie. Napad, aby w  mniemaniu tych "bojowników" nie wyglądał na zwykły bandycki, musiał być ideologicznym napadem na "komuchów" a tych należało według obyczaju zabijać. Więc gdy żarcie się w bandzie kończyło, lub zebrało się zwyrodnialcom na amory z kobietami, udawali się tam, gdzie było to żarcie i kobiety. Nadając, oczywiście, napadniętym ludziom tytuł "komuchów" zabierali żywność, mężczyzn zabijali a kobiety gwałcili. Taki był stały scenariusz - zawsze. Dlaczego taki?

-To proste: Żywność i rzeczy zabierali, bo to niby była "konfiskata wojskowa AK", natomiast mężczyzn zabijali dla uwiarygodnienia bajki o komuchach, i by wyglądało że napaść, to nie jakaś taka zwykła bandycka, ale ideologiczna. Kobiety oczywiście gwałcili "za karę, bo to żony i córki komuchów". Jeśli kobiet nie zabijali to dlatego, żeby można było "użyć ich" później, co zresztą stawało się łatwiejsze, gdy po wymordowaniu mężczyzn te zostawały same, zastraszone i często z dziećmi.

I jeszcze jedna ważna rzecz: Trzeba się zastanawiać, o jaką Polskę się chodziło AK-owskim  "partyzantom". Ano o taką przecież, jaką znali, czyli o taką, jaka była przed wojną. O Polskę gdzie miało nie być komunizmu - który akurat właśnie dał rabowanym przez nich chłopom ziemię, wprowadził powszechny 8 godzinny dzień pracy, naukę dla wszystkich, bezpłatną służbę zdrowia, odbudowywał kraj itp.  

Nie był to zbyt dobry pomysł by zwalczać ludzi uznających te zdobycze za dobre zważywszy, że powrót przedwojennej Polski oznaczał dla przytłaczającej większości narodu - czyli chłopów i robotników - oddanie otrzymanej ziemi, powrót 12-14 godzinnego dnia pracy oraz pracę w fabrykach dzieci, wyzysk, głód i nędzę, brak dostępu do nauki, opieki zdrowotnej itp.

Ci ludzie w większości przedwojenną Polską wystarczająco nacieszyli, i średnio chcieli jej powrotu. Jak się to mówi: mieli jej "po kokardę".  AK-owcy kwalifikowali ich, oczywiście, jako komunistów. Komunistami dla nich byli zresztą wszyscy bez wyjątku chłopi, którzy przyjęli ziemię. Tym "szlachetnym bojownikom" marzyła się polska przedwojenna. Bez żadnych zasad pracy w przemyśle, najlepiej z pańszczyzną chłopów i z dziesięciną dla KK. (Dziesięcina zresztą obowiązuje ten nieszczęsny, średniowieczny kulturowo naród do dziś).

Uważali, że w imię tych "idei" - mają prawo "rekwirować", sądzić i być katami dla wszystkich, którym kapitalistyczny wyzysk, pańszczyzna oraz dziesięcina nie odpowiadały. 

Dzisiejszym, fanatycznie antykomunistycznym demon intelektu nawet w łepetynach nie powstaje refleksja, że gdyby, nie powstał wywalczony przez głodujących i upodlonych przedwojennym kapitalizmem chłopów i robotników socjalizm, kapitalizm nigdy by się nie przestraszył i nie zmienił na taki, jaki jest obecnie. Dopiero gdy tenże opanował po wojnie nowe państwa pod butem ZSRR, strach kapitalistom zajrzał do tyłków i coś zmienił. Zorientowali się, że jeśli dalej będą traktować ludzi jak bydło robocze i nie dadzą ludzkich przepisów pracy, dostępu do nauki, służby zdrowia itp. - jak w krajach komunistycznych - to w najlepszym razie wylecą z historii na kopniakach.  - No ale jak i o czym z moherowymi kretynami rozmawiać?

Reasumując ten wątek: Polska to strasznie popieprzony kraj. Gorszy niż Ukraina. Tam Bandera, morderca i bandyta oficjalnie i ustawowo ogłoszony bohaterem narodowym, uzyskał ten status za mordowanie Polaków, czyli obcych. U nas dostali taki ustawowy status Polacy mordujący Polaków.

Czegoś takiego świat wcześniej chyba nie widział.

O ile jeszcze można uznać za sytuację typową, że w czasie wojny czas zabijania i ludzkiego upodlenia, jest najlepszym czasem dla wszelkich zwyrodnialców, takich jak Kuraś "Ogień"  i jemu podobni, o tyle nie da się zrozumieć moralnego upośledzenia solidarnościowej władzy, która takie indywidua wyniosła na piedestały.

Ręce opadają, bo w jaki sposób ograniczonym umysłowo fanatykom z silnie upośledzoną moralnością, nie pozwalającą odróżniać dobra od zła (przecież nie z ich winy, bo upośledzenie nie wybiera), wytłumaczyć co zrobili i kim sami są, i by wobec tego trzymali się z daleka od jakiegokolwiek rządzenia?

Dla solidarnościowców, a zwłaszcza dla obecnej ekipy PIS, jedynym kryterium oceny ludzi według ich moralności jest to, czy ktoś podziela ich poglądy, czy nie. Największą dla solidarystów, i wystarczającą za wszystko cnotą, jest być antykomunistą i katolikiem. Poza tym można niesprawiedliwie dzielić wspólne obywatelskie pieniądze, kraść, gwałcić dzieci, chronić zbrodniarzy przed odpowiedzialnością, kłamać, itp. Stąd, bo rozum u takich śpi a działa tylko moralność Kalego, biorą się u nich "bohaterowie" typu "bandyci wyklęci", oraz święte krowy typu katoliccy księża-gwałciciele, których chronią przed sprawiedliwością, oraz przed którymi klęczą i całują ich w pierścienie i w dupę.

-Prezydent kraju klęczący przed jakimś papieżem albo biskupem.... tfu, co za wstyd dla kraju i brak kultury. Taki Duda widać myśli, że będąc prezydentem kraju, ma prawo, by zachowywać się "prywatnie" wobec możnowładców KK, niczym przedstawiciel lennego państwa wobec swojego pana. Tak zresztą w istocie jest - niestety. Polska faktycznie jest lenniczką polskiego kleru, a za czasów Wojtyły -zdrajcy, kabotyna i zwykłego przestępcy winnego zaniechania i przyzwolenia na pedofilię w KK - czyli współudziału zagrożonego według polskiego prawa 5 letnią odsiadką, a według boskiego karą śmierci przez ukamienowanie - była definitywną lenniczką Watykanu. Klęczący przed Wojtyłą Komorowski i klęczący przed polskimi biskupami Duda, to obrazki wiernie odzwierciedlające faktyczną pozycję polskiego państwa wobec katolickiego kleru. W głowie się nie mieści, co z tą Polską zrobiono, jak ją upodlono i w jaki ciemnogród wciągnięto. 

Gdyby było normalnie, już dawno katolicką sektę zdelegalizowano za pospolite zbrodnie oraz za działania na szkodę państwa, a co najmniej sprowadzono do takiej samej, przewidzianej Konstytucją pozycji, w jakiej funkcjonują wszystkie legalnie działające  w kraju ugrupowania religijne.

Jednakże, ze względu na podległość państwa polskiego wobec tak zwanego "kościoła" katolickiego - niebędącego w gruncie rzeczy żadnym chrześcijańskim kościołem ale zwykłą mafią (patrz artykuł pt. "Katolicyzm a paranoja" oraz inne) - nigdy polskie władze nie dobierały się do tyłków zboczeńcom w sutannach, chociaż ściganie zbrodni należy do normalnych obowiązków państwowego wymiaru sprawiedliwości.  W Polsce groźnych zboczeńców zawsze konsekwentnie ścigano, wszakże z wyjątkiem katolickich księży. Nic w tym dziwnego, bo mafie mają to właśnie do siebie, że korumpują władze, by być nietykalnymi.

Każdy, kto w jakikolwiek sposób przyłożył i przykłada do tego rękę, jest zwykłym, zaprzedanym solidarnościowemu reżymowi łajdakiem. Oczywiście dla będących przy władzy i uprzywilejowanych polskich katolików i KK, obecny system jest systemem wolności. Dla nich wolna Polska to stan gdy wolno im robić co się im podoba, a reszta "mordę w kubeł" - czyli stan obecny. To narzucona wszystkim na siłę katolicka ideologia i miliardowe przywileje dla katolików kosztem reszty społeczeństwa. Oczywiście także, bo jak żeby inaczej;  bezkarność katolickich oprawców identyczna jak za komuny dla ubowców. Kościelno-solidarnościowa waga zbrodni jest większa od komuszej, bo bardziej nieludzka. Miejsca kaźni przeniosły się bowiem z komunistycznych kazamatów bezpieki, w których torturowano dorosłych, na katolickie plebanie, gdzie za przyzwoleniem państwowego solidarystycznego wymiaru sprawiedliwości torturuje się i uszkadza psychicznie dzieci.   

Solidarystyczni przywódcy, od trzydziestu lat panujący w Polsce, stan taki nazywają wolnością. Wolnością od czego i wolnością dla kogo(?) pytam. Jak dotąd żaden pokomunistyczny rząd polskich dzieci od zwyrodnialców w sutannach nie uwolnił, chociaż wszyscy w tym kraju zawsze o problemie wiedzieli i wiedzą. Ile dzieci, choćby przez te 30 lat, mogłoby nie być zgwałconych gdyby nie rządowo-katolicka taktyka zaniechania? Taktyka, według polskiego i całego cywilizowanego ustawodawstwa, będąca zbrodnią współudziału w zbrodniach. Taktyka dająca bezkarność nawet tym plebanijnym potworom, którzy zostali wykryci i umożliwiająca im gwałcenie kolejnych dzieci.

Jakiż to wstyd, że wcześniej niż władze cywilne, zajęła się klerykalną pedofilią sama katolicka sekta – chociaż dopiero po dwóch tysiącach lat. Polska zakuta katolickość skutecznie swoich wyświęconych bandytów zawsze ochraniała. Nie ochraniała za to dzieci – ich ofiar. Ostatnio też ani PIS, ani żaden solidarnościowy rząd, począwszy od 1989 roku, z tym "nie zdążył". Taka to solidarnościowa moralność, prawo i sprawiedliwość.

Podobnie nie uwolnił solidaryzm niekatolickiej mniejszości od przymusowego haraczu na utrzymywanie katolickich struktur kościelnych. Mało tego: dał klerowi i katolikom jeszcze więcej przywilejów, sprowadzając tym samym niekatolików w Polsce do statusu obywateli gorszej kategorii. To jest podręcznikowa mowa nienawiści wyrażana działaniami.

Więc kto ma w Polsce tę wolność - pytam - która rzekomo tu od trzech dekad panuje? 

Generalnie przekłada się to wszystko na działającą od zawsze w Polsce zasadę: "Przestępstwa kryminalne są tylko wtedy niemoralne, złe i karalne, gdy popełniają je nasi ideowi, a zwłaszcza polityczni przeciwnicy . Gdy my to robimy nie ma zbrodni, nie ma kary".

Więc wam mówię, wszystkim posłom, premierom, ministrom, prokuratorom, sędziom, policjantom, biskupom, papieżom i wszelkim innym gnojom którzy zajmowali jakiekolwiek decyzyjne stanowiska w tym i nie w tym kraju, że przymykając oczy na dziejące się zbrodnie, zwłaszcza zbrodnie wobec dzieci, okazaliście się ostatnimi bydlakami, których miejsce jest w więzieniach. Tam by wam miejscowe cioty praktycznie pokazały, co robiliście gwałconym przez księży dzieciom, zamykając oczy na ich cierpienia, gdy mogliście do tego  nie dopuścić.

A wy, pisowskie oszołomy, stawiające za przykład taką właśnie waszą moralność i sprawiedliwość, uczcie się od pewnych znienawidzonych przez was w czambuł komunistów z Armii Czerwonej, jak moralność i sprawiedliwość powinny w takich przypadkach wyglądać:

To jest prawdziwa historia.

- Po wypędzeniu Niemców z pomorskiej miejscowości Smętowo Graniczne, trzej żołnierze należący do stacjonującej tam jednostki Armii Czerwonej, posuwającej się na zachód w stronę Berlina, zgwałciło młodą dziewczynę. Ktoś z rodziny, mimo obaw że może za to dostać kulę, zgłosił ten fakt do sztabu. Dowództwo natychmiast zarządziło apel całego stanu osobowego by ofiara gwałtu mogła dokonać rozpoznania napastników. Kazano im wystąpić, stanąć pod ścianą i na miejscu rozstrzelano.

To jest moralność i sprawiedliwość, jakby ktoś nie wiedział ! Tak się powinno postępować ze zwyrodnialcami, a już zwłaszcza z duchownymi, którzy są osobami społecznego zaufania. 

Każdy zbrodniarz, który zgwałcił dziecko, powinien dostać czapę, a pedofil ksiądz-bydlak powinien być konsekwentnie według starego, katolickiego obyczaju spalony na stosie, przez katolicką inkwizycję. Taki potwór na pewno jest przecież narzędziem diabła - czyż nie? - Oczywiście inkwizycja i stosy nigdy nie były i nie są dla swoich. Skąd to znamy?

Do 1989 roku mieli władzę i (wiadomo), okradali nas okupanci-Rosjanie, czyli komuniści. Od 1991 roku mają władzę i jeszcze bardziej okradają nas solidarnościowcy. (Nikt, poza Ruskimi i Niemcami, nigdy 250 miliardów polskiemu społeczeństwu wcześniej nie zwinął, a to tylko przecież wierzchołek solidarnościowej góry lodowej).

Nie ma obecnie okupacji, ani narzuconego obcą siłą systemu, więc dlaczego zbrodniarze i złodzieje są bezkarni i a ani prawo, ani sprawiedliwość wobec nich w tym kraju nie nie działa?

Tak właściwie to czym rządzący od trzech dekad solidarnościowcy są lepsi od komunistów?

Może obecny solidaryzm, tak jak niedawno komunizm, czas wymienić na coś innego, skoro solidaruchy, są gorsi niż komuchy, bo okradają i gnoją swoich. Robią to w dodatku bez ruskiego, czy innego, zewnętrznego przymusu.

No i jeszcze ostatnia rzecz na koniec: Niech wam nawet we łbach nie postanie, gnojki, by próbować ugotować mnie w sądach za "mowę nienawiści". Po pierwsze; nazywając złodziei, kłamców i "ochroniarzy" zakonnych zboczeńców gnojami, czy bydlakami, wcale nie używam mowy nienawiści, tylko "mowy niezbędnej prawdy" oraz "mowy nazywania rzeczy poi imieniu", a po drugie; tysiąc razy gorsze jest to, co wy robicie, zasrańcy, bo uprawiacie "rządy nienawiści". Przez niesprawiedliwe rządzenie dzielicie naród i wzniecacie w nim animozje. Stąd się bierze narastająca coraz bardziej w narodzie frustracja.

I jak byście głąby nie wiedzieli; "mowa nienawiści", wynika właśnie z dzielących ludzi "rządów nienawiści".

To wy, te wszystkie podłoty o moralności Kalego, bijące się o władzę w tej biednej Polsce, tę mowę nienawiści ciągle mnożycie.

Mam w dupie, panie Kaczyński, te zasrane 1100 złotych "trzynastki" dla emerytów.  I tak do końca życia nie oddacie mi nawet połowy tego, co wpłaciłem. Ja bym chciał po prostu dożyć sprawiedliwości w tym kraju. Doczekać normalności dla następnych pokoleń. Chwili, kiedy za tę samą zbrodnię byłby tak samo chętnie i skutecznie karany w tym kraju ksiądz, polityk i szary człowiek, a ludzie władzy i wymiaru sprawiedliwości, żeby byli karani podwójnie. Żeby były respektowane w tym kraju konstytucyjne prawa równości podmiotów. Żeby zboczeńcom nie stawiano pomników, żeby jedni obywatele nie musieli utrzymywać kościołów, uczelni, czy choćby rozgłośni radiowych i telewizyjnych innych obywateli.

Żeby zgodnie z zasadą demokracji to, co się należy wszystkim należało się jednemu, a to co się należy jednemu należało się wszystkim. Żeby po prostu było wreszcie w tym kraju normalnie.

Miałeś pan, panie Kaczyński, cztery lata na rzeczywiste wprowadzenie prawa i sprawiedliwości do społecznego życia , aleś je pan stracił bo widać, że tak naprawdę masz pan sprawiedliwość i prawo w dupie.

Robisz pan tylko te rzeczy (czasem przypadkiem wyglądają jakby faktycznie chodziło o sprawiedliwość i prawo) które mogą skompromitować opozycję albo\i nagonić do kasy pieniędzy, za które da się przekupić elektorat. Krótko mówiąc wykonujesz pan tylko te ruchy, które da się przełożyć na utrzymanie władzy i nic ponadto.

To dla władzy zaprzedałeś się pan katolickiej sekcie i nie zrobiłeś pan nic przez całą kadencję, żeby jej łapy odtrącić od państwowej kasy, lub choćby sprawić, żeby jej pedofilskich zbrodniarzy zaczęto wreszcie w tym nieszczęsnym kraju normalnie ścigać. Czym się różnicie, w pisowcy, od wszystkich poprzednich popaprańców, od wieków (z małymi przerwami) rządzących Polską?

Na pociechę panu powiem, panie Kaczyński, że taki arcykłamca Schetyna jest jeszcze gorszy niż pan.

O władzę nie musi się pan martwić, dopóki rozdaje pan polskiemu ludkowi pieniądze. Byłoby inaczej, gdyby ludek posiadał moralność. Wtedy by was wszystkich wykopał już nawet tylko za samo zamiatanie pod dywan zbrodni kleru wobec dzieci.  Życzę dalszego, dobrego samopoczucia.